Dodany: 21.11.2007
|
Autor: snoopy
Przepis na „Grzegorczyka” — zaufaj powieści w jej kształcie tradycyjnym; powiedz głośno, o czym się głośno nie mówi; pokaż Kościół od strony ludzkiej, nie szczędząc krytyki temu, co w nim próżne, zawistne, chciwe, podłe; nie zapominaj o tym, co w człowieku bohaterskie; przypomnij, że „katolicki” znaczy „powszechny”, wspólny, codzienny, bliski, a nie hierarchiczny, ceremonialny, obcy… Takie proste? Więc dlaczego Grzegorczyk, w parę lat po sukcesie „Adieu”, ciągle pozostaje jedynym bodaj popularnym pisarzem katolickim w Polsce?
Piotr Śliwiński, krytyk literacki
Oczywiście każdy z tomów tej pasjonującej trylogii czytać można z osobna. Jednak jestem pewien, że gdy czytelnik sięgnie po którykolwiek z nich, na pewno pobiegnie do księgarni, by kupić pozostałe. „Cudze pole” to brawurowe zwieńczenie trylogii „Przypadków księdza Grosera”. Miał rację ksiądz Andrzej Luter, pisząc po „Truflach”, że jeśli Grzegorczyk utrzyma formę, to trzeci tom będzie najlepszy. Miał absolutną rację. A Grzegorczyk nie tylko formę utrzymał. Nie wiem jak on to robi, że pisze coraz lepiej i lepiej.
Tadeusz Zysk, wydawca
[Zysk i S-ka/"W drodze", 2007]