Dodany: 25.08.2007
|
Autor: aolda
Urodziła się w Barcelonie, miała trzynaście lat, kiedy zakończyła się wojna domowa; interesowało ją malarstwo oraz muzyka i w przyszłości miała obrać te dwa kierunki studiów.
W roku 1947 nazwisko Any Maríi Matute pojawia się w hiszpańskiej prasie literackiej jako ciekawie zapowiadającej się autorki tomu opowiadań, a już w rok później krytyka i hiszpańska, i zagraniczna wysoko ocenia jej pierwszą powieść „Los Abel”.
Tematyka „Los Abel” i następnych książek – m.in. „Pequeño teatro”, „Los niños tontos”, „El Rio” – poczytnych, chwalonych i nagradzanych, wiąże się z hiszpańską rzeczywistością lat trzydziestych, z obsesyjną wizją wojny, oglądanej zawsze oczyma dziecka. Surowy, realistyczny zapis sąsiaduje tu z fragmentami o wielkim napięciu lirycznym, z fantastyką skłaniającą się nieraz ku grotesce. Ale późniejsza trylogia „Los mercaderes”, obejmująca: „Primera memoria” (która w 1959 r. zdobyła najwyższą w Hiszpanii nagrodę – Premio Nadal), „Los soldados lloran la noche” i „La trampa”, uważana jest już za dzieło „czystego realizmu”.
Problemom dzieciństwa i wieku młodzieńczego poświęca także autorka swoje utwory dla dzieci i młodzieży, jak choćby znany polskim czytelnikom „Pasażer na gapę z pokładu »Ulissesa«”.
Wyjątkowa siła wyrazu charakteryzuje również jej liczne opowiadania (dwa z nich zamieszczone zostały w wydanym w Polsce zbiorze „Opowieści hiszpańskie”).
„Wieża strażnicza” (wyd. 1971 r.), niewątpliwie najwybitniejsza pozycja w dotychczasowym dorobku Any Maríi Matute, otwiera kolejny etap jej twórczości, etap prozy kreacyjnej, jak stwierdza sama autorka mówiąc również o dwóch następnych książkach tego nowego cyklu (…): „El olvidado rey Gudu” i „El diablo vuelve a casa”. „Kiedy piszę – wyznaje – staram się zapomnieć o wszystkim, co wiem; nie ma we mnie nic z pisarza intelektualisty”. „Wieża strażnicza” wprowadza nas w wyimaginowany świat średniowiecznych zwyczajów, obrzędów i symboli, w świat wyobrażeń i myśli człowieka owej epoki, który, uwikłany w walkę dobra i zła, nękany jest przez te same niepokoje i lęki, jakich doznaje człowiek współczesny poszukujący sensu własnego życia.
[Czytelnik, Warszawa 1976]