Janusz Krasiński (1928-2012) miał jedenaście lat, gdy wybuchła wojna, dwa lata później wstąpił do Szarych Szeregów. Po powstaniu warszawskim dostał się do obozu w Pruszkowie, skąd trafił do Auschwitz, Flossenbürg-Hersbruck i Dachau. W 1947 roku wrócił do kraju, został rychło aresztowany i skazany za rzekome szpiegostwo. Kiedy w roku 1956 wyszedł na wolność, dobiegał trzydziestki.
"Już w celi, na więziennej pryczy, śniło mi się, że po wyjściu z więzienia wszystko, co przeżyłem, co widziałem, opiszę" – wspominał potem. Dotrzymał słowa. Z nieczęstą u artystów pokorą rozumiał swoją twórczość jako misję kronikarza epoki powojennej. Nie tylko czasów stalinowskich – całego powojennego półwiecza. Dlatego wśród zebranych w tym tomie dramatów są takie, które odwołują się do więziennych doświadczeń autora: "Czapa czyli Śmierć na raty", "Śniadanie u Desdemony", "Krzak gorejący", ale są też sceny z codziennego życia w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych: "Filip z prawdą w oczach", "Bezwodne śniegi" (nigdy dotąd niepublikowane). I jedne, i drugie realizują pisarskie credo Krasińskiego, sformułowane w jednej z jego powieści: "Pozostać szpiegiem! Szpiegiem pustoszącego kraj, dusze i umysły, obcego im systemu!".
Tak pojmowana misja miała walor uniwersalny. Wizerunek jednostki w trybach systemu to portret człowieka ścierającego się z wrogim światem i własną słabością. To obraz egzystencjalnego tragizmu, który dosięga nas we wszystkich krajach i epokach. Tak jak w XIX wieku dosięgnął Chopina, co przedstawia sztuka "Kochankowie z klasztoru Valdemosa". I tak jak dosięga także nas, czytelników Krasińskiego – dzisiaj, tu i teraz.
Wanda Zwinogrodzka
[Instytut Badań Literackich PAN, 2013]