Większość wielbicieli twórczości Ingmara Bergmana potrafi wymienić z pamięci wiele jego znakomitych filmów. "Siódma pieczęć", "Jajo węża", "Źródło", "Persona" czy "Wieczór kuglarzy" znane są wszystkim miłośnikom klasyki kina. Niewiele wiemy jednak o Bergmanie jako o człowieku – o jego słabościach, wadach i ułomnościach. Jeszcze mniej wiadomo o jego prywatnym życiu i grzechach młodości. Thomas Sjöberg postanowił uzupełnić tę lukę i odbrązowić pomnikową postać światowej sławy reżysera.
Ingmar Bergman miał pięć żon, dziewięcioro dzieci i niezliczone kochanki. Swoich aktorów traktował przedmiotowo – najważniejszy był film, człowiek stał na drugim miejscu. Jako nastolatek fascynował się niemieckim nazizmem, a z podróży do Niemiec wrócił oczarowany Hitlerem i jego zbrodniczą ideologią. Na co dzień chodził ubrany w wytartą, skórzaną marynarkę i charakterystyczny beret. Nie znosił, gdy ktoś mu się sprzeciwiał, swoich rozmówców miażdżył zarówno argumentacją, jak i siłą własnej osobowości. Ci, którzy go znali osobiście, uważali, że jest zarozumiały i zadufany w sobie. Miał trudne relacje z ojcem, nie interesował się losem swoich dzieci i spotkał się z nimi wszystkimi dopiero na swoje 65. urodziny.
Pod koniec życia starał się odizolować od świata – zamieszkał na wyspie Fårö, gdzie mógł tworzyć w spokoju. Był prawdziwym tytanem pracy, konsekwentnym, zdyscyplinowanym i punktualnym. Tego samego wymagał od swoich aktorów. Swojej piątej żonie, Ingrid von Rosen, pozostał wierny do jej śmierci. Jej miejsca nie zajęła już żadna inna kobieta. Na jego pogrzebie zjawiły się jego dawne kochanki i byłe żony: Käbi Laretai, Liv Ullmann, Bibi Andersson, Harriet Andersson. Oddały ostatni hołd człowiekowi, który je rozkochał, zdobył, a potem porzucił. Obie panie Andersson zrobiły dzięki niemu światową karierę.
Bergman-reżyser jest nam bardziej znany niż Bergman-człowiek. Czytelnik sam oceni, który z nich jest mu bliższy.
[Albatros, 2015]