Dodany: 23.08.2005
|
Autor: kggucwa
Wesołe spojrzenie na ekonomię polityczną
[Tekst z obwoluty]
To już ogólnie uznana i banalna prawda, że rozwój społeczny, rozumiany w najszerszym sensie tego słowa, jest koniec końców (ale naprawdę tylko koniec końców) uwarunkowany rozwojem stosunków ekonomicznych. O ile w połowie XIX wieku pogląd ten oznaczał zupełny przewrót w spojrzeniu na historię ludzkości, to dzisiaj jest na ogół punktem wyjścia każdych rozważań nad zawrotnymi przemianami świata, którego częścią składową i my jesteśmy.
A mimo to — jakże mało wiemy o życiu gospodarczym! Wydaje mi się, że wielu ludzi lepiej zna prawa, które umożliwiły wprowadzenie na orbitę okołoziemską sztucznych satelitów, niż prawa rządzące ich własnym materialnym bytem — to znaczy prawa ekonomiczne. To doprawdy paradoksalne: ekonomia polityczna, dziedzina społeczno-naukowa wprost predestynowana do likwidowania przesądów w poglądach na społeczeństwo ludzkie, sama jest spowita w woal tajemnicy, a dzieje, które bada, przesłonięte są przesądami.
Każda nauka ma swoje trudno osiągalne szczyty i swoje niziny, które dostępne są dla ogółu społeczeństwa i stają się częścią składową jego świadomości. I chociaż — mam nadzieję, że koledzy fachowcy wybaczą mi to twierdzenie — we współczesnej ekonomii politycznej ta różnica poziomów jest poniekąd mniejsza niż w niektórych innych dyscyplinach, to jednak suma wiadomości tworzących tę świadomość ogółu jest przerażająco znikoma. Nie mówię o jakiejś głębokiej znajomości subtelnych związków przyczynowych. Te sprawy — właśnie dlatego, że ekonomia polityczna jest nauką — zawsze będą domeną zawodowców, a w najlepszym razie bardzo poważnie rzecz traktujących, bardzo upartych i zapalonych amatorów. Mam na myśli właśnie owe „niziny". Krótko mówiąc, podstawową znajomość zasad funkcjonowania mechanizmu życia gospodarczego.
Jednakże byłoby nieprzyzwoitością całą winę zwalać na czytelników i nie dostrzegać, że powszechnej nieznajomości ekonomii winni są przede wszystkim sami ekonomiści.
Być może, iż ludzie traktujący te zagadnienia śmiertelnie poważnie będą zdania, że Bretislav Hartl przeholował w osobistym i popularnym ujęciu tematu posuwając się niemal do groteski. Ja jednak jestem przeświadczony, że jego książka w równym stopniu może się przyczynić do rozszerzenia podstawowej wiedzy ekonomicznej, co poważny podręcznik. Tym bardziej że — pomimo osobliwej formy, która wyznacza określone granice możliwościom ścisłego rozumowania — zawartością materiału nie ustępuje popularnym podręcznikom. Poza tym ma jeszcze tę zaletę, że nie zmusza do mechanicznego wkuwania prawideł i definicji, co zawsze najbardziej przeszkadza w ich zrozumieniu.
Jest rzeczą oczywistą, że część czytelników poprzestanie na tej książce i nie poświęci się systematycznym studiom ekonomii politycznej. Jeżeli czytali uważnie, zdobyli przynajmniej podstawowe wiadomości z zakresu ekonomii. Dla tych czytelników, którzy chcą ekonomię polityczną studiować poważnie, książka Hartla jest oczywiście tylko dobrym wprowadzeniem. Nie będą musieli zbyt często zaglądać do innych podręczników, mogą od razu sięgnąć po literaturę specjalistyczną z interesującej ich bliżej dziedziny i w ogóle do źródeł.
Jindrich Janiś
[Państwowe Wydawnictwo "Iskry", Warszawa 1968, 352 str., przełożyła Cecylia Dmochowska, brak ISBN]