W tym momencie z zewnątrz zrobił się straszny tumult. Trzasnęły drzwi wejściowe, odjechała galopem dorożka, świsnął przeraźliwe gwizdek policjanta i rozległ się tupot ciężkich kroków na parterze. Dobiegło do nas wezwanie: "W imieniu króla", na które inny głos odparł: "Tak, i królowej, i reszty rodziny królewskiej. Chcecie to wziąć, to spróbujcie, platfusy! Dalej mi z łapami, cymbały, bo jak sieknę, to porozwalam te wasze puste makówki!"
Potem usłyszeliśmy łomot, jak gdyby ktoś spadał ze schodów, któremu towarzyszyły okrzyki przerażenia i oburzenia.
- A to co u diabła? - krzyknął Higgs.
- Sądząc po głosie, to Samuel... to znaczy sierżant Quick - odparł z wyraźnym niepokojem kapitan Orme. - Czego on tu może szukać? Aha, już wiem. To ma coś wspólnego z tą cholerną mumią, którą odwinąłeś z zawojów dziś po południu i kazałeś mu przynieść po kolacji. Zaledwie skończył, otworzyły się z impetem drzwi i wszedł postawny facet o wyglądzie wojskowego, trzymając na rękach jakieś ciało owinięte w prześcieradło. Położył swój bagaż na stole, między kieliszkami z winem.
- Przepraszam, kapitanie - zwrócił się do Orme'a - ale zgubiłem głowę nieboszczki. Zdaje się, że została na dole, z policjantami. Nie miałem się czym bronić przed nimi, więc walnąłem ich ciałem. Myślałem, że jest sztywne i mocne, ale niestety głowa odpadła i jest teraz w areszcie.
Kiedy sierżant Quick skończył mówić, drzwi otworzyły się ponownie i wpadło dwóch policjantów w potarganych mundurach. Jeden z nich trzymał za włosy, jak najdalej od siebie, wysuszoną głowę mumii.
---
* Henry R. Haggard, "Pierścień królowej Saby", tłum. K. i A. Jankowscy, Kantor Wydawniczy Saww, cop. 1991, s. 24-25.