Dodany: 01.09.2015
|
Autor: Sten
Willy de Roos, dyrektor przedsiębiorstwa i włóczęga morski, żył podwójnym życiem człowieka interesu i żeglarza. Potrzeba tworzenia i niezależności, smak walki z samym sobą szybko doprowadziły go do uprawiania sportu, a także do zainteresowania się sztuką. Na morze wypłynął u progu czterdziestki, uprzednio namiętnie poświęciwszy się wraz z żoną wychowaniu czterech córek.
Wyruszywszy z Thiun w Belgii z początkiem czerwca 1977 roku na trzynastometrowym stalowym keczu „Williwaw”, Willy de Roos przekracza północny krąg polarny już 16 czerwca, żegluje wzdłuż zachodniego brzegu Grenlandii, przemyka się z cieśniny do cieśniny przez labirynt wysp kanadyjskiej Północy i 18 września mija Cieśninę Beringa. W ten sposób dokonał wyczynu, jaki przed nim udało się tylko Amundsenowi: Przejściem Północno-Zachodnim przepłynął z Atlantyku na Pacyfik.
Początkowo żegluje samotnie, lecz na Grenlandii godzi się wziąć załoganta, który go jednak opuści w połowie drogi. Tak więc sam, kosztem niesłychanych trudów, prawie nie śpiąc, nieustannie obserwuje ruchy przerażających mas lodu, to rozluźniających szyki, to znów zacieśniających się wokół małego stateczku, po trzech miesiącach dociera na otwarte wody Pacyfiku.
Opowieść, jaką przywiózł z tego zadziwiającego rejsu, świadczy nie tylko o ogromie przezwyciężonych trudności, o niezwykłości obrazu tych lodowatych lądów i mórz, lecz także o wyjątkowych cechach tego żeglarza, a raczej człowieka. Wszystko bowiem, co się dzieje w czasie ostatnich tygodni żeglugi, dzieje się na granicy ludzkich możliwości.
[Wydawnictwo Morskie, 1987]