– Jak idzie kura na śmierć... Tak podejdzie do tej szosy. Pończochy ma takie zwałkowane, ubrana jest, wiesz, nieładnie, jesionkę taką ma...
– Takie siaty.
– Tak stanie przy tej szosie, tak podfrunie, pobiegnie, stanie. Wróci, pójdzie.
– Pierdnie...
– A bażant ma, wiesz, jak leci na śmierć, to tak się wypręży i tak pazurami, tak tupie, przebiega!
– A jak!
Jeśli ktoś spodziewa się znaleźć w książce tylko portret Salonu Niezależnych, stawia książce zbyt niskie wymagania. To także jeden z najciekawszych portretów PRL-u. Losy bohaterów i założycieli kabaretu – Jacka Kleyffa, Michała Tarkowskiego i Janusza Weissa – pokazują, jak można było pozostać niezależnym w latach reżimu i w dodatku tej postawy nie zaniechać w nowej rzeczywistości (śledzimy dzieje artystów aż do 2008 roku).
Salon, być może najoryginalniejszy kabaret epoki demoludów, szedł całkowicie w poprzek swoich czasów: szydził z małej stabilizacji tak samo jak ze zbuntowanego teatru studenckiego. Jednak kto słyszał śpiewaną przez Kleyffa „Telewizję”, ten wie, że piosenka ta ciągle jest aktualna, dzisiaj może nawet bardziej. A Janusz Weiss jest konsekwentny: jak niegdyś kpił z obywatela Imię Nazwisko, tak dziś obśmiewa brak wyobraźni „pani/pana”, telefonując „w nietypowej sprawie”.
„Bażant i kura”, „Jajco holenderskie blues”, „O niespełnionej miłości na terenie magazynu kółka rolniczego” – te legendarne kawałki są wielbione przez miłośników kabaretu. Można je poczytać, można ich posłuchać z płyty CD. Wejdźcie do Salonu, ciągle jest Niezależny.
[Znak, 2008]