Wspomnienia kapitana Armii Krajowej "Onufrego". Autor (ur. 1916) opisuje młodzieńcze lata na Wileńszczyźnie, udział w kampanii wrześniowej i w konspiracji, aresztowanie przez litewską policję i pobyt w karnym obozie w Działdowie. Ujawnia interesujące szczegóły dotyczące swojej działalności w Dalekosiężnym Wywiadzie Komendy Głównej AK i "Ekipy Wschód", której był szefem. Skazany w procesie I Zarządu WiN na 12 lat, wyszedł z więzienia w 1951 roku.
Nie jestem historykiem, opisuję fakty, zdarzenia i ludzi z pozycji średniego szczebla dowódczego, a więc bez głębszej i szerszej perspektywy, opierając się przy tym na własnych odczuciach, co nie sprzyja pełnej obiektywności. Tak samo dobór zdarzeń, osób, faktów, nawet epizodów w dość dowolny zdawałoby się sposób, bo bez liczenia się z ich „rzeczywistą” wartością, jest spowodowany moją osobistą oceną ich znaczenia dla losów, kształtowania się poglądów i zawichrowań mego życia. Ale są na pewno autentyczne i w jakimś sensie odzwierciedlające pewien wycinek tamtych czasów. Choć Społeczeństwo Polskie zdało egzamin wojenny na piątkę z plusem, a dla ówczesnej młodzieży nie mam wprost słów uznania, nie wydaje mi się słuszne pisanie o tamtych dniach tylko w superlatywach. Zachodziły czasami tak dziwne wypadki, takie niezrozumiale posunięcia, że wydaje się koniecznym ich wyjaśnienie, a choćby zwrócenie na nie uwagi, jeśli historia ma czegoś nas uczyć. Dlatego uważam między innymi pogląd „nie szargać świętości” tylko w niewielkiej mierze za właściwy, bowiem za tą „cnotliwą” zasłoną ukrywa się jeszcze wiele błędów (w tym karygodnych), rzekomych bohaterstw, wątpliwych zasług oraz zwykłych draństw. Dla ludzi o nieczystych sumieniach jest on wyjątkowo przydatny i dlatego często nim szermują.
Minęła już chyba moda na wspomnienia wojenne, a przecież to jest temat prawie niewykorzystany, szczególnie filmowo. Po zafałszowanych, całkowicie zmyślonych bajeczkach w rodzaju „Barw walki” pojawiły się fascynujące wspomnienia, jak na przykład „Kurier z Warszawy” Jana Nowaka-Jeziorańskiego, „Życie niewłaściwie urozmaicone” Kazimierza Leskiego, czy „Wbrew wyrokowi losu” rotmistrza Stpiczyńskiego.
Te niezwykłe, autentyczne historie byłyby wspaniałym tworzywem dla sensacyjnych filmów w każdym kraju, tylko nie w Polsce. Przy nich wyczyny Bonda, Rambo i innych nadludzi wydają się być po prostu dziecinne, tyle że ociekające potokami krwi. Dotychczasowa produkcja filmowa na tematy przeszłości wojennej w postaci np. obrzydliwie zakłamanego „Popiołu i diamentu”, czy szyderczego „Zezowatego szczęścia”, miała na celu złamanie mitu bohaterskiej, walczącej POLSKI PODZIEMNEJ.
Żałować należy, że wielu rzeczywistych bohaterów nie pozostawiło pamiętników, bo któż teraz potrafi odtworzyć zadziwiające perypetie rotmistrza Mirosława Dzantemir Urtatego (pół Polak, pół Osetyniec), który działał w Połocku i pod Smoleńskiem w ramach organizacji dywersyjnej „Wachlarz”, a także w szeregach Wywiadu Dalekosiężnego „Wschód”, albo skąd wziąć materiały dla opisania wypraw starszego pana inż. Bolesława Zieleniewskiego „Źaryna" vel „Henriego” do Francji. Ten wychowanek politechniki niemieckiej, dzięki wspaniałej znajomości obu języków poruszał się swobodnie na terenie Niemiec, jak i Francji, co zapewniało mu stosunkowo bezpieczne wykonywanie funkcji stałego kuriera KG AK na trasie Warszawa-Paryż. To On nawiązał kontakt z francuskimi działaczami Ruchu Oporu. Kawał fascynującej historii naszego podziemia odszedł w niepamięć z Ich zgonem. Niestety to nie są odosobnione przypadki utraty cennych kart naszej działalności, a myślę, że jest jeszcze niemało ludzi, którzy pomimo swego wieku mogliby dorzucić wiele cennych przyczynków do rozwikłania niejednej zagadki z przeszłości.
Oddaję swoje wspomnienia w ręce Czytelnika z nadzieją, że pomogą Mu one zrozumieć choć w części tragedię TAMTYCH DNI.
[Ośrodek KARTA, 2006]