Jedz, módl się, kochaj (
Gilbert Elizabeth)
Och, jak mnie tu dawno nie było ... nie mam czasu... mam czas tylko na to, żeby sobie obiecywać, że jutro to już na pewno zajrzę do BiblioNETki, że na pewno zrobię czytelniczy rachunek sumienia, że spiszę swoje wrażenia z kolejnych przeczytanych książek... zawsze jutro...
Dobrze, że chociaż mam czas na czytanie książek ...
Ale dziś już nie wytrzymałam, czytam sobie właśnie
Jedz, módl się, kochaj (
Gilbert Elizabeth)
a ponieważ nie wypada smarować komentarzy w książce, a już zwłaszcza nie mojej - dostanie się czytatnikowi :)
W opowiastce 38 (na początku księgi drugiej, czyli o Indiach) Pani Gilbert pisze tak:
"Prawdziwa joga z niczym nie rywalizuje i nie wyklucza innych religii. Można stosować jogę - jako ćwiczenia w osiąganiu świętej jedności - żeby zbliżyć się do Kryszny, Jezusa, Mahometa, Buddy czy Jehowy. W czasie pobytu w aśramie spotkałam wiernych, którzy byli praktykującymi chrześcijanami, żydami [..]"
Nieco dalej czytamy:
"Joga to wysiłek podjęty w celu osobistego doświadczenia własnej boskości [..]"
Już samo TO stwierdzenie dla chrześcijanina i dla żyda jest bluźnierstwem (w końcu za to "oficjalnie" Jezus został ukrzyżowany!). Ale co mi tam, zacytuję też co jest dalej:
"Prawdziwi jogini ze swojego miejsca równowagi widzą cały ten świat jako wielość równorzędnych przejawów twórczej energii Boga - mężczyźni, kobiety, dzieci, buraki, pluskwy, koralowce: wszystko to jest Bogiem w przebraniu."
Pięknie. Powtórzę jeszcze raz: wszystko to JEST Bogiem w przebraniu. Czysty panteizm. Pół królestwa i ręka królewny dla tego, kto pogodzi chrześcijaństwo lub judaizm z panteizmem. NIE DA SIĘ. Kto myśli inaczej jest w błędzie.
Ciekawe tylko czy Pani Gilbert, wykazuje braki w zrozumieniu jogi, czy chrześcijaństwa (judaizmu)?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.