Dodany: 13.02.2016 16:52|Autor: Aivalar

W kolorze lawendy


To nie jest do końca recenzja. Nie chciałam pisać opinii o książce, która doczekała się już naprawdę wielu ocen, zarówno bardzo, jak i nieco mniej dobrych. Ale chyba by mnie szlag trafił, gdybym nie wspomniała o tym tytule. Strasznie się cieszę, że wpadł w moje ręce akurat wtedy, kiedy tego potrzebowałam.

Jak już wspomniałam, recenzje w Internecie były naprawdę różne: sporo osób wychwalało pod niebiosa, inne twierdziły, że autorka miała fajny pomysł i go najzwyczajniej w świecie zepsuła. Tak czy siak, często natykałam się na jakąś wzmiankę o tej powieści, dlatego zabrałam ją do domu po wypadzie do biblioteki. Niestety, jak to bywa w moim przypadku, wypożyczyłam też multum innych książek i stosik topniał bardzo powoli, bo ustawiłam go na półce akurat wtedy, kiedy zaczynał się gorący okres na studiach – same zaliczenia, kolokwia, artykuły do napisania… a do tego pozycje, które musiałam czytać. To wszystko sprawiło, że powieść George dawkowałam sobie przez bite trzy tygodnie w niewielkich ilościach. I o ile zwykle taka sytuacja mnie denerwowała, bo nie lubię niczego robić na tak małe raty, o tyle tym razem okazało się to wyjątkowo zbawienne. Jak terapia.

Głównym bohaterem jest Jean Perdu – pięćdziesięcioletni facet posiadający niezwykłą księgarnię o nazwie „Apteka Literacka”. Niezwykłą z dwóch powodów: po pierwsze, nie prowadził sprzedaży w żadnym budynku, tylko na swojej łodzi zwanej pieszczotliwie Lulu, a po drugie: miał niesamowitą zdolność odgadywania, czego w danej chwili potrzebuje klient, zatem polecał książkę zupełnie tak, jak aptekarz dobry lek na jakąś dolegliwość. I zwykle udawało mu się trafić w samo sedno. Księgarz pomagał wszystkim wokół, tymczasem nie mógł sobie poradzić z własnym smutkiem. Przed dwudziestoma laty porzuciła go ukochana i od tamtego czasu nie miał odwagi przeczytać listu, który przyszedł od niej jakiś czas później. Starał się odgrodzić od wspomnień, nie chciał słuchać tłumaczeń w stylu „tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie” (czołówka najgłupszych tekstów na zerwanie), więc przez dwa dziesięciolecia chował w sobie urazę i tęsknotę. Aż przyszedł dzień, kiedy odczytał wiadomość, która sprowokowała go do tego, że pierwszy raz odcumował Lulu i wyruszył w podróż, zabierając ze sobą młodego pisarza poszukującego weny.

Powyższy akapit to bardzo oszczędny opis fabuły, bo od podróży Perdu zaczyna się właściwa akcja. Rozumiem zarzuty wielu czytelników twierdzących, że autorka bardzo przeciągała wydarzenia, „przynudzała”, nie serwując niesamowitych zwrotów wydarzeń czy momentów zapierających dech w piersiach. Ale wydaje mi się, że to nie było jej celem, przynajmniej ja tak to odbieram. Bohater stworzony przez Ninę George pomagał ludziom książkami – a z kolei jej powieść pomogła mnie. Między innymi dzięki tej historii przetrwałam średnio ciekawy okres w życiu. To nie tak, że teraz jest wszystko okej i pogodziłam się z tym, co się stało. Nie, ale jest mi po prostu łatwiej. Zrozumiałam to i owo. Dlatego tak się cieszę, że lektura „Lawendowego pokoju” trwała wyjątkowo długo. Mogłam dłużej czytać zdania, które bardzo do mnie trafiały. Moim zdaniem właśnie o to chodziło autorce; nie o pościgi i wybuchy, tylko o chwilowe zatrzymanie się, refleksję. Gdybym mogła, zaznaczyłabym w książce co drugą stronę z pięknym cytatem, bo tych znalazłoby się mnóstwo. Ale kiedyś na pewno kupię własny egzemplarz, przeczytam jeszcze raz i nie omieszkam wpisać do zeszytu najważniejszych słów, które zrobiły na mnie duże wrażenie.

Powieść polecam osobom, które lubią opowieści o miłości, ale przede wszystkim tym, które kiedyś kogoś straciły. Bez względu na to, w jaki sposób. Chociaż fabuła obraca się wokół wątku miłosnego, autorka skupiła się głównie na poczuciu straty, tęsknocie, żałobie, usilnej chęci cofnięcia czasu i żalu, że nie da się tego zrobić. Jak już wspomniałam, nie oczekujcie wartkiej akcji. W zamian za to dostaniecie nadzieję.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 803
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: alkippe 16.02.2016 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jest do końca rece... | Aivalar
Zachęciła mnie Twoja nie do końca recenzja :) Dałam do schowka ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: