Dodany: 14.01.2010 12:21|Autor: p.a.
Agustin Yanez
"Burza za progiem" to niestety jedyna książka Yaneza, jaka ukazała się w Polsce. I chyba mocno zapomniana, o czym świadczą ledwie dwie wystawione tej pozycji oceny. Rzecz to trochę dziwna, bo literatura iberoamerykańska nadal jest w Polsce popularna. Tyle się mówi o Garcii Marquezie, o Vargasie Llosie, w kontekście literatury meksykańskiej najczęściej wspomina się Carlosa Fuentesa, zapominając o pisarzu, który tworzył przed wymienionymi tu autorami.
Nie jest to raczej realizm magiczny. Ze względu na mozaikową strukturę "Burza za progiem" bardziej kojarzy mi się z wczesną twórczością Vargasa Llosy, z którym Yaneza łączy również to, iż karierę literacką godził z wielką polityką. Być może "Burzy za progiem" zaszkodził smutny obraz Kościoła Katolickiego? Chociaż od razu trzeba tu wyjaśnić, że Yanez absolutnie nikogo nie oskarża ani nie rysuje w czarnych (nomen omen) barwach, zadowalając się rolą obiektywnego obserwatora, opisującego wydarzenia z lekką nutką gorzkiej nostalgii.
Trudno natomiast obiektywną nazwać przedmowę, której autor wyraźnie zdradza postawę anty- w stosunku do Kościoła.
I jeszcze jedno - jeśli zdobędziecie tę książkę, nie czytajcie przedmów. Zdradzają one zbyt wiele szczegółów fabularnych i może lepiej je przeczytać po zakończeniu lektury. Warto natomiast przeczytać parę zdań (chociażby z wikipedii) nt. historii Meksyku.
A o czym to książka? Opowiada ona o losach mieszkańców małego miasteczka w Meksyku. Pogrążeni w religijnych rytuałach, nieustannie myślący o grzechu i karze, o śmierci i sądzie ostatecznym, stanowią hermetycznie zamknięte społeczeństwo, do którego jednak docierają echa budzącej się rewolucji 1910 roku. Niektórzy tęsknią jednak za "prawdziwym" życiem, za większą swobodą obyczajów. Tłamszone przez lata emocje powoli znajdują swoje ujście.