Dodany: 08.01.2010 17:42|Autor: czytelnik1967

Jeden dzień - całe życie


„Jeden dzień Iwana Denisowicza” kończy się stwierdzeniem, że wszystko jest w porządku: główny bohater żyje, nie zachorował – a była taka możliwość, zapracował na chleb, spotkał uczciwych rodaków, nikogo nie zabił – no, jednym zdaniem – żyje się jak się da, jak potrafimy najlepiej.

Tak, to prawda – Iwan Denisowicz przeżył kolejny dzień. I nic dziwnego w tym fakcie by nie było, gdyby nie to, że ów człowiek znajduje się w łagrze. Takie stwierdzenie – wszystko jest w porządku – w kontekście łagru zasługuje na uwagę. Co ono oznacza? Nikt go nie zamordował – a takie wypadki zdarzały się, on nikogo nie zamordował – to też miało prawo zdarzyć się; człowiek czegoś się nauczył, może czegoś oduczył? – żona przysłała list, miłe słowo, był dyskurs literacki – nic dziwnego, przecież nie samą pracą żyjesz, prawda? Ot, taka codzienność łagrowa.

Codzienność opisana prostym, surowym językiem, krótkimi zdaniami, pozbawionymi jakikolwiek ozdobników, akantów. Przykład takich zdań, które mogły pojawić się w opowieści Sołżenicyna, przedstawiam w poprzednim akapicie – nie są to cytaty, zdania pochodzą ode mnie.

Dość powiedzieć o języku „Jednego dnia Iwana Denisowicza”, że pointa zawiera się w dwóch (!) zdaniach – i nie jest to zdanie wywołane na początku recenzji – że jest wszystko w porządku, niczego nie ujawniam w tym miejscu.

Jest „Jeden dzień Iwana Denisowicza” opowieścią prawdziwą, opowieścią zsynchronizowaną w czasie i w przestrzeni. Wszystko, co zostało tu opisane, stało się – a jeśli nawet nie stało się – mogło się stać. Niestety, ludzie mogą czynić zło drugiemu człowiekowi.

Zło? Jest przyczajone, wychyla się tylko na moment; nie pokazuje całej twarzy. A jednak ono jest – musi być – jeśli jeden człowiek zamyka drugiego człowieka w klatce – tu bynajmniej nie jest to złota klatka – to prędzej czy później musi dojść do jakiegoś zła. Żaden człowiek, nawet najświętszy ze wszystkich, nie zniesie „bycia” w klatce. Człowiek kocha wolność – swobodę. Te słowa głównego bohatera, że wszystko jest w porządku pod koniec dnia – są najbardziej adekwatnym komentarzem. Czy człowiek wolny pomyślałby w ten sposób? Owszem, ucieszyłby się, że żyje, że ma rodzinę i przyjaciół; ale w przypadku Iwana Denisowicza nie jest to radość – to ulga, ulga życia, że śmierć odeszła tego dnia– ulga spotęgowana dwoma ostatnimi zdaniami, które są zarazem – jak mówiłem – pointą.

Jeśli zaczniecie czytać „Jeden dzień Iwana Denisowicza” od tych zdań – zrozumiecie, dlaczego jest to opowieść o terrorze, gwałcie, wszelkim przymusie stosowanym porzez człowieka wobec drugiego człowiekia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1700
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: