Dodany: 28.12.2009 01:21|Autor: misiak297

Matki, żony i kochanki


Miłość? Zdawałoby się, że to temat w literaturze wyświechtany, przerobiony kilka milionów razy od czasów starożytnych twórców. Chyba pojawiał się już w słowie pisanym we wszystkich kształtach i odmianach. A jednak pomimo swojego „wyeksploatowania” pozostaje tematem wciąż aktualnym, będącym obiektem literackich uwielbień, zarówno w oczach pisarzy, jak i czytelników.

Nie ukrywajmy – książki o miłości zawsze będą się sprzedawać. Miłość jest zbyt bliska czytelnikowi, zbyt piękne i wzniosłe (choć czasem i toksyczne) to uczucie, by mogło się kiedyś przeterminować. Taka literatura wyzwala często wspomnienia naszych prywatnych uniesień, składnia do zastanowienia nad własnymi związkami, wreszcie – pozwala marzyć, że i na nas czekają tego typu historie, z lukrowanym happy endem, z księciem na białym koniu bądź księżniczką o długich nogach i pokaźnym biuście.

Jednak muszą się tu pojawić zasadnicze pytania: czy w dzisiejszych czasach pisanie o miłości nie jest rzeczą ryzykowną? W jaki sposób nie popaść w banał, nie powielać motywów, rozwiązań i frazesów? Czy można uczynić z miłości coś życiowo odkrywczego i literacko oryginalnego?

Éric-Emmanuel Schmitt w zbiorze „Odette i inne historie miłosne” przedstawia osiem niezwykłych historii. Nazwanie wszystkich baśniowymi, jak sugeruje napis na okładce („Znak”, 2009) uważam za sporą niezręczność wydawniczą. Przecież to galeria postaci znanych z naszych własnych podwórek, aż chciałoby się napisać – z naszych własnych serc. Schmitt koncentruje się przede wszystkim na kobietach, ale tych, które nie funkcjonują samodzielnie. Obok swoich bohaterek stawia mężów, kochanków, dzieci. Właściwie pokazuje nam osiem odsłon rzeczywistości – od gułagu po współczesny świat konsumpcji. Te realia tak wiele dzieli – a łączy potrzeba miłości.

To właśnie miłość daje wspólny mianownik bohaterkom tych wspaniałych opowiadań. Będzie tu miejsce zarówno dla Wandy Winnipeg, której świat leży u stóp, jak i dla Hélène, której ten sam świat wydaje się brzydki i wrogi. To scena literacka tak ustabilizowanej życiowo Isabelle, jak i borykającej się z groźbą eksmisji Aimée Favart. Tu znajdzie swoje pięć minut (czytania) rozmarzona Odette Jakkażda, szukająca ucieczki w książkach ukochanego pisarza, a także Odine, w której uładzoną rzeczywistość wdziera się tajemnicza postać. Na te karty zawita niemal nierzeczywista Donatella i boleśnie prawdziwa zbiorowość więźniarek politycznych sowieckiego łagru.

Schmitt traktuje swoje bohaterki z czułością – niepozbawioną szczypty ironii, a czasem nawet humoru, ale przede wszystkim ogromnego ciepła. Przy tym objawia stare, choć już chyba nieco zapomniane prawdy. Udowadnia, jak wiele znaczy przypadek w życiu człowieka (choćby tak z pozoru nieistotny, jak zmiana fryzjera), przekonuje, że miłość jest siłą, która przywraca nas na drogę prawdziwego człowieczeństwa, pokazuje, jak wiele piękna może wnieść w nasze życie drugi człowiek, jeśli tylko wpuścimy go do serca, odkrywa ciemne karty tego, co w tytule jednego z opowiadań nazwie „wszystkim, czego potrzeba do szczęścia”, nie waha się pokazać radości, jaką daje zbliżenie erotyczne.

Przy tym wszystkim opowiadania Schmitta to prawdziwe perły nowelistyki. Urzekają prostotą, są zwięzłe, ale treściwe, ascetyczne, a jednak bogate w głębię, nasycone najróżniejszymi uczuciami. Autor sprawnie unika wszelkich pułapek, jakie niesie ze sobą podejmowanie tematyki miłosnej. W tym zbiorku nie ma ani odrobiny tandetnego patosu. Zamiast tego przedstawiony zostaje zbiór pełnokrwistych, dalekich od sztampy i schematów postaci, dla których najodpowiedniejszym przymiotnikiem wydaje się „prawdziwe”. Autor uchyla nam literackich drzwi do ich życiorysów – poplątanych, pełnych zarówno radości, jak i dramatów, sprzecznych uczuć i kontrowersyjnych wyborów. Jednak tym samym Schmitt subtelnie wskazuje nam drogę do naszych własnych przeżyć, osobistych love stories. Bo właściwie serca w miłości – czy to powieściowe, czy to te z życia wzięte - biją jednym rytmem.

Odrzucając ten cały recenzencki sztafaż powiem, że dawno nie czytałem tak dobrych opowiadań o miłości. Dawno lektura nie wywołała we mnie tylu wzruszeń, nie przywiodła do własnych wspomnień, marzeń, oczekiwań, jednocześnie zachwycając stylem i literackim kunsztem. Lektura książki „Odette i inne historie miłosne” to nie było czytanie, tylko po prostu przeżycie... I takich literackich (i miłosnych) uniesień Wam życzę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1736
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: lutek01 18.12.2012 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Miłość? Zdawałoby się, że... | misiak297
Piękna recenzja pięknej książki. Opowiadania, choć nierówne, zachwycają. Są napisane prostym, tak charakterystycznym dla Schmitta językiem. Ważny temat, zgrabny język, czego chcieć więcej? Polecam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: