Pan Charles Patrick Fitzgerald w swojej obszernej monografii pt. ''Chiny: Zarys historii kultury'' (Link:
Chiny: Zarys historii kultury (
Fitzgerald Charles Patrick)
) przedstawił swoim czytelnikom historię Chin oraz ich kultury od tonących w mrokach początków aż do końca rządzonego przez Mandżurów cesarstwa. Czytelnik przemierzając karty tego opracowania dosłownie szybuje po bezkresnym niebie chińskich dziejów. Siłą rzeczy, ze względu na charakter omawianej książki wiele rzeczy zostało w niej tylko zasygnalizowanych.
Na szczęście na kartach tej przekrojowej książki znalazło się dość sporo informacji o kontaktach Chin z różnymi ludami z zachodu. Apogeum tych kontaktów, zarówno za sprawą działalności chińskiej, jak i aktywności innych ludów przypada na czasy mojej ulubionej dynastii chińskiej, czyli dynastii T'ang, którą pan Fitzgerald także lubi. W omawianej pracy czytelnik może także znaleźć sporo potępienia dla europejskiego piractwa, jakie kwitło od XVI wieku na wodach oblewających chińskie wybrzeża. Właśnie ten piracki proceder, uprawiany przez europejskich żelgarzy pan Fitzgerald podaje jako główną przyczynę wielkiej nieufności, jaka cechowała administrację dynastii Ming oraz dynastii Mandżurskiej wobec wszystkich przybyszów z europejskich krajów. Jest to moim zdaniem spojrzenie zbyt upraszczające, ponieważ sami Chińczycy, a także Japończycy, Koreańczycy oraz Malajowie również mieli w tym niechlubnym korsarskim procederze swój znaczny udział oraz spore osiągnięcia.
Wywód pana Fitzgeralda odznacza się sporą sympatią do powstańców zwanych Tajpingami, którzy walczyli pod przywództwem charyzmatycznego Hong Xiuquana. Ten niedoszły urzędnik państwowy z grupy etnicznej Hakka stworzył pewną, dziwaczną i na swój sposób dostosowaną do chińskiego gruntu formę protestantyzmu. Nie wchodząc w niczyje intencje ani szczegółowy opis samej rebelii Tajpingów stwierdzam, patrząc tylko na jej skutki, że była to niepotrzebna i wyjątkowo krwawa wojna o podłożu religijnym. W wyniku tej zawieruchy Chiny popadły w całkowitą zależność od zachodnich potęg kolonialnych, których wojska skończyły z tajpingowymi sekciarzami.
Pomimo wielu niezaprzeczalnych zalet tego obszernego opracowania o cywilizacji chińskiej dopatrzyłem się w nim takich oto błędów i nieuczciwych ocen przeszłych wypadków:
Wbrew temu, co w swojej książce twierdzi autor Toyotomi Hideyoshi nigdy nie przyjął tytułu Sioguna.
Autor zbyt surowo i jednostronnie ocenia pobój Chin, rządzonych przez pacyfistyczną dynastię Sung przez Mongołów oraz rządy założonej przez nich dynastii Yuan. Pan Fitzgerald sam sobie zaprzecza przez stwierdzenie, że dynastia mongolska przyniosła Chinom tylko wojnę, zniszczenie i ciężką okupację. Na kolejnych stronach ten sam antymongolski autor stwierdza, że za nielubianej przez niego dynastii nastąpił piękny i bujny rozwój chińskiego teatru. O wspaniałym, pod względem rozwoju państwa i kultury panowaniu Kubiłaj Chana autor nawet nie napomknie. Niechęć autora do dzielnych synów Wielkiego Stepu odbiła się nieco na obiektywizmie jego pracy. Podobną niechęcią pan Fitzgerald darzy dynastię mandżurską, którą przedstawia jednak zdecydowanie bardziej obiektywnie.
Sam osobiście podejrzewam autora omawianej pracy o skłonności do socjalizmu.
Czytając ostatni rozdział tej książki, jaki był poświęcony chińskiej porcelanie męczyłem się okrutnie, ponieważ nie należę do miłośników tego rodzaju wytwórczej działalności.
Na podsumowanie wypada mi stwierdzić, że pomimo pewnych uchybień i upodobań autora omawiana praca jest nieocenioną lekturą dla osób pragnących wejść na ''chiński grunt''.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.