Dodany: 17.12.2009 05:03|Autor: Nulka

Książki i okolice> Pisarze> Bobkowski Andrzej

Klub Miłośników Książki w Toronto: Andrzej Bobkowski - Chuligan wolności


Poświęcenie jednego ze spotkań Klubu Miłośników Książki pisarzowi Andrzejowi Bobkowskiemu od dawna leżało nam na sercu. Jego „Szkice piórkiem” zachwyciły nas kilka lat temu, gdy udało się je wreszcie zdobyć w Polsce. A potem lektura jego listów do matki, do Jerzego Giedroycia, do Tymona Terleckiego, do Jarosława Iwaszkiewicza i do Anieli Mieczysławskiej, utwierdziły nas w przekonaniu, że trzeba koniecznie opowiedzieć o Bobkowskim innym miłośnikom książek. W tym postanowieniu utwierdziło nas otwarcie wystawy o Bobkowskim w warszawskich Łazienkach w 2008 roku.
Kim był Andrzej Bobkowski i dlaczego tak nas fascynuje?
„ był ekonomistą z wykształcenia, intelektualistą i pisarzem z powołania, modelarzem samolocików z upodobań, wiecznym chłopcem z natury. Żył krótko, ale bardzo intensywnie. Pisał mało, ale genialnie. Cenił fantastycznie wolność, ale stał się jej niewolnikiem. Jeden z największych ludzi XX wieku” - tak o nim pisała Helena Zaworska w eseju Fanatyk wolności.
Urodził się w w Wiener Neustadt w Austrii 27 października 1913 roku. Był synem Henryka Bobkowskiego profesora Theresianische Akademie w Wiedniu, wykładowcy w Cesarsko - Królewskiej Armii Wojskowej i Stanisławy Malinowskiej, pochodzącej ze szlacheckiej rodziny z Wileńszczyzny. Ukończył Gimnazjum Św. Anny w Krakowie, a potem Szkołę Główną Handlową w Warszawie. Otrzymał staranne wykształcenie, znał kilka języków, zawsze bardzo dużo czytał, ale nie był pilnym uczniem. Wagarował i jego oceny, zwłaszcza z zachowania były słabe. Maturę zdał dopiero za drugim podejściem.
„Mnie rzeczywiście wychowali i wykształcili dość specjalnie. To wszystko odbywało się na bezustannym napięciu, łuku eletrycznym, jaki tworzył się między moją matką i ojcem. Z jednej strony twardy jak stal chromoniklowa żołdak, ale kulturalny, cyniczny, wychowany na Schopenhauerze i Weiningerze i na Die Fackel Karla Krausa, z drugiej strony mezzosopranowe dziewczę z Wilna wykształcone na pensji Pańkiewiczówny w Warszawie, kręcące się bezustannie w towarzystwie ówczesnych pisarzy i artystów, i socjalistów.” (z listu do Kazimierza Wierzyńskiego)
Po ukończeniu studiów ekonomicznych na SGH, w 1938 roku bierze ślub z Barbarą Birtusówną, z którą przyjaźnił się już za czasów szkolnych i podobno dzięki której zdał w końcu maturę. Trzy miesiące później wyjeżdżają oboje do Paryża. Do Polski już nigdy nie powrócili.
Pobyt we Francji miał być krótki, tylko do czasu otrzymania wizy do Argentyny, gdzie Bobkowski miał zamiar pracować. Wybuch wojny spowodował, że spędzili w Paryżu 9 lat. We wrzesniu 1939 roku Bobkowski zgłasza się do Armii Polskiej we Francji, ale nie zostaje przyjęty. Utrzymuje się z handlu, zakłada polską pralnię dla uchodźców.
W 1940 zatrudnia się we francuskiej fabryce amunicji jako robotnik. Wkrótce zostaje jednak oddelegowany do pracy w Biurze Polskim – reprezentuje tam interesy polskich robotników zatrudnionych we Francji. Po napaści Niemiec na Francję zostaje wraz z fabryką ewakuowany na południe. Kiedy okazało się, że Francja skapitulowała, Bobkowski postanawia wrócić do Paryża, gdzie czeka na niego żona Basia. Jedynym dostępnym środkiem lokomocji były rowery i na rowerze, wraz ze swoim kolegą Tadziem, odbywa wedrówkę swojego życia, której świetny opis, dzień po dniu, znajduje się w jego dzienniku „Szkice piórkiem”(1957).
Czytając dziennik z tej wędrówki jest się razem z autorem na szosach Francji, w słońcu i spiekocie, rozkoszuje się pływaniem w morzu i czuje głód po całodniowym pedałowaniu.
„Słońce, oślepiające słońce, w dole wije się Garonna. Wdechuję zapach rozgrzanych łąk i przymykam oczy, bo wypolerowany asfalt lśni jak lustro. Denerwują mnie miasta. Mijam je szybko i z ulgą oddycham przy wyjeździe. Wspaniałe, zwierzęce uczucie rozkoszy, w której cała uwaga koncentruje się na szybkości, drogowskazach, jedzeniu i znalezieniu noclegu. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy w życiu nie miałem wszystkiego do tego stopnia, tak absolutnie gdzieś - i pewnie dlatego jest mi tak dobrze.”
„Zapadła noc, na niebo wyszedł jasny księzyc. Jest zupełnie widno, cisza, lekki plusk morza. Rozkładamy koc na piasku, z małej walizeczki Tadzia robimy stół i jemy. Tej kolacji chyba nigdy nie zapomnę. Noc ciepła i jasna, srebrzysto-popielaty piasek i stanilowe morze. Apetyt. Nieopisana rozkosz , bezmyślna i zdrowa. Piękno nie porusza tu żadnych wspomnień, nie kojarzy sie z niczym – ani z muzyką, ani z poezją. Jest pięknem, które się je tak samo, jak te sadzone jajka ze szpinakiem z puszki i zapija szklanką czerwonego wina. Nie czuje się potrzeby wykołatania z siebie żadnych uczuć czy wzruszeń, tęsknoty lub marzeń. Tu za jednym zamachem można się oduczyć tej słowiańskiej tęskliwości, niebieskookej, łanowo-równinowo-zbożowej. Tutaj piękno jest, jest na talerzu, jest tak uchwytne, że jem jajka , szpinak, księżyc, morze, sałatkę z pomidorów, fasolę i oblizuję się. Może właśnie ta uchwytność nie powoduje ani chęci, ani potrzeby rozpuszczenia myśli , przeciągu w duszy.”
„Szkice piórkiem” to dla wielu książka kultowa, książka zachwycająca afirmacją życia, siłą i radością młodości i jednocześnie madrością życiową i polityczną tak jeszcze młodego autora. Opisy codziennego wysiłku fizycznego, piękna mijanego krajobrazu, smaku prostych potraw przeplatają się z bezkompromisowymi ocenami i analizami sytuacji politycznej (szczególnie ostro ocenia postawę Francuzów wobec Niemców), refleksjami o kulturze i obrazkami rodzajowymi.
„To jedna z najważniejszych książek opublikowanych przez Instytut. I to nie tylko ze względu na jej wartości literackie, ale także z powodu zawartych w niej bardzo interesujących refleksji dotyczących oceny sytuacji politycznej po przegranej wojnie” – pisze o „Szkicach piórkiem” Jerzy Giedroyc.
Autora upajanie się absolutną i nieskrępowaną wolnością to najwspanialsze fragmenty książki.
„Wierzę w koty i w rum, i w słońce, i w zielone drzewa, i w wolność. Chcę mieć prawo zdechnąć z głodu, jeżeli sobie nie dam rady. I żyć na litość boską, żyć trochę tak, jak mnie się podoba, a niekoniecznie tak, jak się podoba jakiejś zaś... ideologii. Amen. Mam pragnienie. ‘Rumu Darby Mc. Graw’, jak wołał kapitan Flint w Savannah. Po czym wykitował. Ale co se użył, to se użył”
Chuliganem wolności Andrzej Bobkowski nazwał sam siebie w liście do swojego stryja:
„Człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana. Flaubert, już stary, napisął w jednym z listów: ‘Wszystkie sztandary zostały do tego stopnia splamione krwią i gównem, iż byłby juz czas nie mieć żadnego’. Czyż to nie typowe zdanie chuligana? Otóż ja, jako chuligan wolności, nie chcę się poddać kontroli.”
Wolność, niezależność od nikogo i niczego, była jego obsesją.
Po powrocie do Paryża, jesienią 1940 roku Bobkowski zostaje zatrudniony w biurze likwidacyjnym swojej fabryki, prowadząc jednocześnie tajną pomoc dla polskich robotników. W latach 1940-1944 pracuje w Biurze Polskim przy Atelier de Construction de Chatillon - gdzie nadal pomaga polskim robotnikom. Celem tej działalności była ochrona Polaków przed Niemcami i zapewnienie im środków do życia. Nigdy się nie chwalił swoimi osiągnięciami w tej dziedzinie, ale świadkowie jego pracy bardzo pozytywnie oceniali jego poświęcenie.
Mimo trudnych warunków życia w okupowanym Paryżu (chociaż w porównaniu z Polską było to życie w miarę normalne), Bobkowski opisuje ten czas w „Szkicach piórkiem” jako bardzo szczęśliwy:
„ Potem siadam w fotelu i czytam. Jest mi tak dobrze. Nieraz, gdy w zawrotnym tempie uwijam się po ulicach na rowerze, gdy świeci słońce, jestem tak szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Odkryłem uśmiech myśli. Nie umiem tego inaczej nazwać. Mam ochotę błaznować sam do siebie, robić głupstwa sam dla siebie; rozsadza mnie jakaś głupia radość i lekkość. Wszystko mi się podoba, wszystko wokoło jest jak muzyka. Chwytane w przelocie nastroje poszczególnych ulic i widoki wiją się wewnątrz mnie jak jakiś roztańczony korowód par, każda w innym stroju. Piję coś wielkimi łykami, czego nie umiem określić. Młodość? Dobrze mi, bo jestem młody i silny; dobrze mi, bo jestem sobą i myślę tak swobodnie, jak nigdy dotąd. I mam Basię. Czego więcej potrzeba?”
”Druga rocznica tej wojny. Nie chce mi się uwierzyć. Udało się, jak dotąd, udalo się przetrwać. Miałem dotąd szczęście. Wstyd mi, ale pomimo wszystko co nas dotąd spotkało, jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy jak przez te lata, nawet te dwa lata wojny. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze. Piszę to w pełni władz umysłowych i nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Ale czuję to i nic na to nie poradzę. Może jestem w tej chwili jedynym okazem tego rodzaju? Pochłania mnie życie, to wspaniałe soczyste życie, ten Paryż czasu wojny, każdy dzień.”
W „Szkicach piórkiem” wyraża odwazne i niewybredne opinie nie tylko o Francuzach, ale również o rodakach, o „polactwie”: „Polak to mieszanina denaturatu, szampana i rzadkiej – politury obyczajowo-kulturalnej”.Ale też zauważa, że :
„„Jesteśmy narodem stworzonym do życia na emigracji, bo tylko na emigracji potrafimy dokazać cudów. U siebie tracimy jakoś cały rozpęd i każdy marzy tylko, aby być urzędnikiem państwowym. Gdy tylko Polska i ojczyzna nasza święta przestaje nam trochę ujeżdżać mózg, stajemy się jednym z najwspanialszych materiałów ludzkich, ruszamy się, kwitniemy, dorabiamy. Nawet myślimy, co jest raczej rzadka cechą naszego charakteru”.
Po zakończeniu wojny Bobkowscy pozostają w Paryżu. Nie było mowy o powrocie do Polski. Andrzej Bobkowski miał bardzo zdecydowane przekonania polityczne: „liberalny reakcjonista o realistycznym zabarwieniu antyintelektualnym z silnymi akcentami antykomunizmu i zoologicznej nienawiści do Rosji, wszczepionej mu przez ojca od dziecka” – pisze sam o sobie w „Sinopsisie życiorysu”.
Trudno im się żyje w Paryżu w tym czasie. Andrzej kieruje Księgarnią Polską, jest magazynierem w polskiej YMCA i mechanikiem w warsztacie rowerowym. Wraz z Andrzejem Chciukiem redaguje pismo Razem Młodzi Przyjaciele. Działa w organizacji Niepodległość i Demokracja, a także w paryskiej placówce II Korpusu, gdzie współpracuje z Józefem Czapskim. W 1947 r. publikuje swój esej „Nekyja” w pierwszym numerze „Kultury”, której pozostał wiernym współpracownikiem i czytelnikiem do końca swojego życia. Jerzy Giedroyć uważał go za jednego ze swoich najlepszych przyjaciół, mimo że dzieliło ich inne podejście do walki z komunizmem.
W 1948 roku Bobkowscy opuszczają Paryż i Europę i udają się do Gwatemali. Dlaczego pisarz zdecydował sie na tak wielką zmianę w swoim życiu? Była to jego droga poszukiwania wolności. Miał obsesję na temat wolności, nie chciał od nikogo i niczego być zależny.Europa powojenna go rozczarowała, uważał że Europejczycy nie są już wolni, a kultura europejska zupełnie upadła. Pisze do siostry swojej żony: „mam zamiar opuścić to bajorko zwane Europą. Mam w sobie za wiele radości życia, za wiele czegoś w rodzaju awanturnictwa i za wiele niezawisłości, żeby się gnieść”.
Z drugiej strony nie jest mu wcale łatwo opuszczać Paryż.W liście do matki przed samym opuszczeniem Francji pisze, że to Francja go ukształtowała i „oszlifowała”, że stał się tam mężczyzną i że pokochał tą swoją drugą ojczyznę.
Życie w Gwatemali okazuje się nie takie łatwe. Był to skok na głęboka wodę. Bez żadnego konkretnego zawodu czy umiejętności, bez znajomości hiszpańskiego, Bobkowski nie może znaleźć pracy. Postanawia wobec tego założyć swój własny biznes. W 1949 roku otwiera sklep z modelami samolotów. Swoje pierwsze modele struga nożykiem kuchennym. Później otwiera Guatemala Hobby Shop. Gromadzi wokół siebie grono młodych entuzjastów modelarstwa i tworzy klub modelarski stając się założycielem i ikoną gwatemalskiego modelarstwa. Interes rozwija się powoli i przez lata Bobkowscy żyją w biedzie, ciężko przy tym pracując. Ale udaje mu sie w końcu przetrwać na rynku i nawet uzyskać pierwsza pozycję. W 1954 roku bierze udział w światowych zawodach modeli latających w Stanach Zjednoczonych, a w 1956 jedzie na zawody do Szwecji. Do Stanów jeździ kilkakrotnie i za każdym razem w listach wyraża swój zachwyt Nowym Jorkiem.
Jego marzenia o niezależności spełniły się i był dumny, że wszystko zawdzięcza swojej pracy.
Jego przyjaciele z Europy i Stanów próbują go ściągnąć do siebie proponując pracę. Stanowczo odmawia. Pisze do matki, że oni nie rozumieją „tak ciężko wywalczonej wolności i niezależności się nie rzuca sie tak lekko, że kocham tropik, że dopiero tu odżyłem i może coś więcej zdołam napisać itd.” . Boi sie, że chcą go uzależnić, bo uważają że pisarz nie może przecież pracować fizycznie. „ A między nami ja jestem bardziej dumny z tych dziesięciu lat niedania się i z tej sklepiczyny niż z wszystkich wypocin, które napisałem.”
Jego twórczość literacka cierpi z powodu braku czasu i przemęczenia. Poza tym Bobkowski „pisał wolno, każda stronę wypracowywał na ogół do ostatnich granic swoich możliwości. Temu częściowo należy przypisać, że pisał tak niewiele, a także i temu, że miał on całe zycie coś z amatora”.
Niektórzy uważają Bobkowskiego za autora jednej książki, „Szkiców piórkiem”. Ale był on autorem również opowiadań, sztuki teatralnej oraz wielu bardzo ciekawych listów. Jego korespondencja z matką i z różnymi pisarzami, to wspaniała literatura, w której opisuje swoje życie w Gwatemali, wyraża swoje poglądy na wiele spraw, dzieli się przeżyciami. Marzył o napisaniu powieści i planował ją przez dłuższy czas. Niestety gdy wreszcie przystąpił do pisania, zaczęły się kłopoty ze zdrowiem.
W 1958 roku wykryto u niego raka skóry. Przeszedł kilka operacji w związku z przerzutami.
„A więc jednak. Pojutrze operacja trzecia runda meczu bokserskiego. Wycięcie gruczołów pod lewą pachą, drobna operacja. Czuję się jak salami po plasterku. Kupiłem po południu flaszkę Canadian Club (nie znoszę szkockiego, lubię ten słodkawy smak kanadyjskiej) i dobrze mi. Jestem trochę pijany. Na tamtym świecie nie można się zalać. Smutne to życie pozagrobowe bez whisky. Niech to szlag trafi. Rano wstałem wcześnie o siódmej, i bez śniadania pojechałem do kościoła, do ‘Maryknoll’ do spowiedzi i do komunii, jak się należy do tego ‘Dżokej klubu’, to trzeba zachowywać reguły.”
Umiera 26 czerwca 1961 r.Zostaje pochowany w grobie rodzinnym doktora Quevedo, którego synów uczył modelarstwa. Był postacią popularną i cenioną w stolicy gwatemalskiej i żegnała go publiczna żałoba.
Jego żona pozostaje w Gwatemali i żyjąc w biedzie i ciężko pracując, gromadzi i opracowuje spuściznę męża. Umiera w 1982 roku i zostaje pochowana obok Andrzeja.
Nasze spotkanie klubowe zaczęło się od obejrzenia slajdów z wystawy warszawskiej „Andrzej Bobkowski- Chuligan wolności”. Wystawa cieszyła sie tak dużym zainteresowaniem, że termin jej zamknięcia kilka razy przesuwano. Pokazano na niej po raz pierwszy udostępnione dokumenty, rękopisy, młodzieńcze dzienniki i zdjęcia pisarza z ze zbiorów prywatnych i Archiwum Kultury. Wystawie towarzyszyła prezentacja multimedialna, pokaz filmów dokumentalnych i cykl spotkań o Andrzeju Bobkowskim.
Duży fragment wystawy poświęcony był Barbarze z Birtusów Bobkowskiej, żonie Andrzeja.
Nasza rozmowa zaczęła sie od wypowiedzi pana Krzysztofa, w której wyraził swój podziw dla autora „Szkiców piórkiem” za jego bystry umysł, oczytanie, i trafne opinie polityczne. Pani Justyna podkreśliła głęboka wrażliwość z jaką Bobkowski odbierał otoczenie i nazwała go wielkim humanistą. Pani Lidia natomiast przeczytała zbiór utworów pt „Zmierzch” i zachwyciła się nimi, mówiąc, że ta książka zmieniła jej dzień. Pani Grażyna, która już wcześniej przeczytała „Szkice piórkiem” wyznała, że przed Bobkowskim czytała tylko powieści. „Szkice” Bobkowskiego tak ją zainteresowały, że od tamtego czasu zaczęła czytać najprzeróżniejsze dzienniki i jest z tego powodu bardzo zadowolona. Pani Teresa podkreśliła, że Bobkowski różnił się od przeciętnych emigrantów, bo nie chciał żadnej pomocy od nikogo, tylko sam sobie stworzył warsztat pracy i żródło utrzymania. Pan Andrzej, jak zawsze niezależny w swoich opiniach, stwierdził, że nie rozumie zachwytu nad „Szkicami piórkiem”, zupełnie mu ta książka nie odpowiadała.
Zastanawialiśmy sie też nad tym, czy Bobkowski byłby płodniejszym pisarzem gdyby jednak przyjął propozycje swoich kolegów po piórze i osiedlił się np w Stanach. Czy dzięki temu miałby więcej czasu i sił na pisanie? Ale czy takie cieplarniane, jak dla niego, warunki, nie zabiłyby w nim wszelkiej weny twórczej i przytłoczyłyby go zupełnie, bo nie czułby się wolny? Zdania co do tego były podzielone.
Na zakończenie pan Roman odczytał kilka krótkich cytatów ze „Szkiców piórkiem”:
„Tylko człowiek nie jest fikcją, wszystko inne jest fikcją”
„Z emigracji nie wraca się.”
„Piękno może być tak samo trudne do zniesienia jak ból. Można je znosić tylko do pewnej granicy, przeżywać do pewnej głębokości. I potem mdleje się wewnętrznie.”
Piękno prozy Andrzeja Bobkowskiego będziemy pewnie nie raz jeszcze podziwiać, a jego postawa życiowa dla wielu z nas może stać się przykładem jak żyć.




Wyświetleń: 1693
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Losice 23.06.2019 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Poświęcenie jednego ze sp... | Nulka
Fantastyczny tekst - a fragment o "Szkicach piórkiem" genialny. Nie czytałem jeszcze, więc umieszczam na krótkiej liście.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: