Dodany: 15.12.2009 13:44|Autor: matis
Jak bardzo podziwiasz J.R.R. Tolkiena? Bardzo bardzo!
Ta parafraza kwestii z "Żywota Briana" doskonale podsumowuje książkę Roberta Jordana. Czytelnik znajdzie tu liczne elementy, które z "Władcy Pierścieni" pamięta i ceni (albo i nie - ale chyba lepiej dla niego, żeby cenił, jeśli chce czytać Jordana, no nie?).
No bo czy naprawdę tego nie znacie? Trzech niewielkich (bo młodych) przyjaciół z cichej i sielskiej okolicy na końcu świata, zamieszkanej przez spokojnych rolników, wyrusza po przygodę w daleki świat. Ten, jak się (ku ich wielkiemu zdziwieniu) okazuje, znajduje się - inaczej niż ich wiejska okolica - u progu wojny z napadającym świat Złym. Oczywiście nie wyruszają sami - z "Shire'u" wyciąga ich pewna bardzo potężna czarodziejka, której towarzyszy nieustraszony i wzbudzający respekt, bardzo ponury i małomówny, ale wyraźnie mający za sobą dużo lepszą przeszłość wojownik, nazywany przez ogół Strażnikiem (nie napiszę, kim jest naprawdę, ale czyż już nie napisałem ;)). Ich śladem podąża armia trolloków, a włos na głowie jeżą kołujące w powietrzu i wypatrujące uciekinierów śmiertelnie groźne czarne stwory (najgorsze ze wszystkiego - wiadomo, o co chodzi).
Po drodze nasi bohaterowie muszą pokonać liczne niebezpieczeństwa, nowe lub już znane. Na przykład (choć bardzo nie chcą, bo wiedzą, czym to grozi, krasnoludy wszak ryły zdecydowanie za głęboko) - przejść przez ponure, nieziemskie drogi, zamieszkane przez nie-wiadomo-skąd-się-biorące-zło ("gdybym miał do wyboru wejść w ogień lub wejść do Morii wybrałbym ogień", czy jak to tam było).
Nie mogę napisać, co dzieje się dalej, jednak zaręczam Wam, że podane przykłady daleko idących zapożyczeń zarówno w warstwie fabuły, jak i konstrukcji bohaterów nie są jedynymi. Pierwsza część bardzo długiego cyklu Roberta Jordana jest zaledwie zgrabną wariacją na zadany temat, jednak pewne oznaki pozwalają mieć nadzieję na nieco większą samodzielność autora w kolejnych tomach: tego niby-enta można trochę podrasować i już nie będzie Drzewcem, ta królewna też nie jest zła, szalejąca inkwizycja - też wkład własny i wyraźnie umieszczony w fabule z zamiarem rozwoju. Nie ukrywam - nie podobało mi się "Oko świata", ale cyklu "Koło czasu" może bym jeszcze nie przekreślał.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.