Dodany: 10.11.2009 00:00|Autor: Saberhagen

Książka: Frankenstein
Shelley Mary Wollstonecraft

1 osoba poleca ten tekst.

Stan faktyczny a kultura masowa


Przyznam się, że sięgając po książkę Shelley miałem już wyrobione zdanie na temat całej historii. Kultura masowa niemalże zalewa nas wizerunkiem Frankensteina (tu jeszcze piszę to "imię" z wielkiej litery). Ot nieudany eksperyment naukowy wymknął się spod kontroli i sieje spustoszenie, jęcząc, zawodząc i zabijając wszystko dookoła. Sądzę, że wielu z nas ma w umyśle obraz zielonkawego monstrum (teraz jestem bliżej "imienia" niż na początku), szwów, opuszczonej posiadłości/zamku, obłąkanego doktora i jego pomocnika oraz, jakże zapadając w pamięć scenę "narodzin" potwora przy użyciu wyładowań elektrycznych... Cóż sam literacki pierwowzór ma się zgoła nijak do tego wszystkiego.

Po lekturze powieści byłem pozytywnie zaskoczony jej głębią. Nawet mógłbym powiedzieć, że to powieść bardziej psychologiczna niż literatura grozy, choć to pewnie zależy od preferencji czytelnika. Jeśli ktoś zdecyduję się sięgnąć po ten wspaniały kawałek literatury, do czego gorąco zachęcam, na pewno nie pożałuje a nawet wyda kilka okrzyków zdumienia. Największą niespodzianką dla czytelnika będzie zapewne fakt, że książka skupia się bardziej na przeżyciach głównych bohaterów (Wiktora Frankensteina i jego "dzieła") niż żądzy krwi potwora.

Wiktor Frankenstein to człowiek nowej epoki, zafascynowany nauką, a w szczególności tym, co kryje się za kurtyną śmierci i jak ową kurtynę powstrzymać od zapadnięcia. W chwili obsesyjnego uniesienia tworzy on istotę, która jest tak niedoskonała, że swego kreatora napawa lękiem i obrzydzeniem. O ile teraz mogłaby się rozpocząć krwawa masakra, to na szczęście tak nie jest. W powieści możemy razem z Wiktorem przeżywać jego rozterki dotyczące tego na jaki bulwersujący czyn się poważył. Dane nam też jest poznać opinię najbardziej zainteresowanego czyli relację samej istoty stworzonej przez Frankensteina - bezimiennego monstrum (w książce nie ma słowa na temat imienia stwora, to kultura masowa każe nam nazywać potwora mianem jego kreatora). Jak się okazuje, ta zdeformowana istota ma do opowiedzenia bardzo ciekawą historię, historię opowiadaną z nienaganna dykcją (kolejny mit, potwór umie doskonale mówić i wcale nie wydaje nieartykułowanych dźwięków). Sądzę, że wielu zdziwi głębia uczuć jakie kryją się w tym stworze oraz, że jest to obraz o sto osiemdziesiąt stopni inny niż znamy z mediów. Na kartach książki będziemy mogli też przeżyć niezwykłą więź łączącą Frankensteina z jego przybraną siostrą, a później ukochaną, będziemy świadkami wyścigu po zakazaną wiedzę oraz granic ludzkiej natury.

Co do samej strony technicznej powieści, to przez większość czasu jesteśmy raczeni bezpośrednią relacją Wiktora. Opowiada on swoją historię od szczęśliwych lat dziecięcych aż do tragicznych wydarzeń końcowych włącznie. W międzyczasie pałeczkę narracji przejmuje monstrum opowiadając wszystko z własnej perspektywy. Dodatkowo na samym początku i końcu poznajemy tę historię z ust nieustraszonego kapitana statku, który znalazł Frankensteina na dalekiej Północy. Podsumowując - narracja z perspektywy trzech osób.

Na zakończenie dodam jeszcze, że ekranizacją filmową najbardziej zbliżoną do oryginału nie jest, o dziwo, jego najsłynniejsza adaptacja z 1931, a film Kennetha Branagha z 1994. Oczywiście nie jest to wierne, lustrzane odbicie powieści, ale zawiera najwięcej treści z samej książki. Detale zostały zmienione, tak samo jak kilka scen końcowych ale główny trzon i charakter został, według mojej opinii, idealnie odwzorowany.

"Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz" to lektura ponadczasowa, poruszająca kwestie nawet w dzisiejszych czasach aktualne i budzące niepokój.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1934
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: