Dodany: 01.07.2015 20:38|Autor: Losice

Dawno temu w Rosji…


Pierwszy raz postanowiłem napisać recenzję zbioru wierszy – i to wierszy samej Anny Achmatowej, ze zbioru „Poezje” (Wydawnictwo Literackie, 1986). Wyboru dokonała Jadwiga Szymak-Reiferowa, ona też opatrzyła tom wyczerpującym i bardzo ciekawym posłowiem.

Anna Achmatowa w 1913 roku, ostatnim – jak sama pisała – „normalnego świata”, miała 24 lata. Straszne czasy wojny, tak jednocześnie twórcze i burzliwe w jej życiu, naznaczone licznymi fascynacjami i romansami, zanurzone w wirze bohemy Sankt-Petersburga, przeżywała jako dorosła kobieta, mężatka i matka. Jej poezja uległa dramatycznej zmianie po krwawych wydarzeniach rewolucji i wojny domowej w Rosji, a później bolszewickiego terroru i prześladowań stalinowskich. Krytycy chyba częściej zachwycają się tym drugim, dojrzałym okresem twórczości poetki (pomimo tego, że od roku 1922 do 1940 nie wydała żadnego wiersza i miała oficjalny zakaz publikacji). Po 1922 roku wyszły tylko cztery jej tomiki, a wiele z zamieszczonych w nich wierszy odtwarzała z pamięci, z nielicznych zapisków; w stalinowskim Związku Radzieckim słowo pisane było często zbrodnią, słowo mówione – przestępstwem karanym gułagiem, a pamięć też stanowiła nie najlepszy schowek, tylko pozornie bezpieczny. Mnie bardziej pociągają jej pierwsze, „przedrewolucyjne” wiersze, tak szczere i śmiałe w wyrażaniu uczuć kobiety (dziewczyny) do mężczyzny, porywające obrazami, fascynujące porównaniami, „bezwstydne” w opisach stanów emocjonalnych. Zarówno kobieco delikatne, jak i do bólu prawdziwe, jak spojrzenie prosto w oczy.

„Spacer

O wierzch powozu zahaczyłam piórem,
W oczy spojrzałam mu – i serce drgnęło,
Przejęte nagle jakimś dawnym bólem,
Chociaż nieszczęścia przyczyn nie pojęło.

Pod stropem nieba i chmur skłębionych
Wieczór żałością skuty cichą.
I niby tuszem nakreślony
Buloński Lasek ze starych sztychów.

Benzyny woń i bzu aromat,
Spokój, co czujną drga udręką…
On znowu dotknął moich kolan
Prawie nieczułą, obcą ręką.

Maj 1913”[1]

Pod większością wierszy Achmatowej znajduje się data i miejsce powstania, liczne opatrzone zostały dedykacjami. Prawie wszystkie wiersze miłosne mają konkretnego adresata, czasami spierają się o jego osobę badacze literatury. Jest fascynującą przygodą odkrywanie prawdziwych, chociaż często głęboko ukrytych w tekstach powiązań, aluzji i niedopowiedzeń – trzeba oczywiście lubić takie podróże literackie, chcieć dotrzeć do „drugiego dna” utworu. Czy często to robimy? chyba nie, czasami nie znamy nawet autora wiersza, ważniejsze są nasze przeżycia, odnalezienie sytuacji, odczucie dramatyzmu chwili, która mogłaby i nas dotyczyć – zobaczenie swojego odbicia w czarze słów poety, jego opisów, porównań i rymów. Ale jeśli ktoś lubi takie zabawy, możemy spróbować.

23 czerwca 1889 roku w miejscowości Bolszoj Fontan pod Odessą urodziła się Anna Andriejewna Gorienko. Do historii przeszła jako Anna Achmatowa, „caryca” poezji rosyjskiej, jedna z najbardziej intrygujących kobiet początku XX wieku. Była trzecim dzieckiem inżyniera okrętowego, kapitana Andrieja Gorienki i jego drugiej żony, Inny Stogowej. Pseudonim poetycki Achmatowa (na wyraźne życzenie ojca, który nie chciał, aby hańbiła jego nazwisko) przyjęła po swojej babce ze strony matki. Jej intrygująca i spontaniczna poezja, tak odważnie opisująca uczucia kobiety do mężczyzny, była prawdziwie rewolucyjna w owych czasach; jednych zachwycała, innych oburzała. Trudne i skomplikowane dzieciństwo, szczególnie stosunki z ojcem, który odszedł od rodziny do innej kobiety, trwale wpłynęło zarówno na jej poezję, jak na życie osobiste, kontakty z mężczyznami i stosunek do innych kobiet. Przeżyła wiele miłosnych fascynacji, była w trzech oficjalnych związkach – burzliwych, a często toksycznych i traumatycznych. Jej pierwszy mąż, Nikołaj Gumilow, znany poeta, twórca kierunku zwanego akmeizmem, wprowadził Achmatową na salony literackie Sankt-Petersburga. Ich małżeństwo, zapoczątkowane ślubem 25 kwietnia 1910 roku w Nikolskiej Słobodce (dzielnica Kijowa leżąca nad Dnieprem), rozpadło się ostatecznie w 1918 roku. Jest kwestią problematyczną, czy Achmatowa kiedykolwiek rzeczywiście kochała Gumilowa; na pewno była zafascynowana jego poezją, oczarowana jego sławą i szalonym światem artystycznej bohemy Sankt-Petersburga. Światem, który jeszcze nie wiedział, że rozkwita najpiękniejszym i najbarwniejszym kwiatem kresu czasów carskiej Rosji.

Od 1911 do 1917 roku poetka każdego lata przebywała w Slepniewie – majątku rodzinnym matki Gumilowa (w niektórych źródłach i dokumentach używa się również nazwy „Slepniowo”). Do miejsca tego z wielkim sentymentem wracała przez całe życie we wspomnieniach, tam też napisała około pięćdziesięciu wierszy.

Po wybuchu pierwszej wojny światowej Nikołaj Gumilow ochotniczo zaciągnął się do armii. Służył w kawalerii, w elitarnym Ułańskim Pułku Lejb-Gwardii Jej Imperatorskiej Wysokości Cesarzowej Aleksandry Fiodorowny, stacjonującym na co dzień w Warszawie. Kampanię wojenną rozpoczął w listopadzie 1914 roku od tzw. „operacji piotrkowskiej” prowadzonej w Polsce, na ziemi łódzkiej i piotrkowskiej. Pozostawił z tego okresu bardzo ciekawe „Notatki kawalerzysty”, które opublikował w czasopiśmie „Wiadomości Giełdowe” (maj i lipiec 1915). Został trzykrotnie odznaczony (w tym dwa razy Krzyżem świętego Jerzego za męstwo). Zapewne listy od męża, jego relacje z Polski i oficjalne wieści z frontu były dla Achmatowej powodem do napisania nostalgicznego wiersza „Pociecha” (sygnowanego: „Carskie Sioło, 1914”), zaczynającego się od słów:

„Więcej od niego nie otrzymasz wieści,
I nie ma na to sposobu.
W Polsce pożarów i wielkiej boleści
Nie znajdziesz jego grobu.”[2]

Gumilow służył na froncie do stycznia 1917, następnie został wysłany do Paryża. Mimo że mógł tam pozostać, już po wybuchu rewolucji powrócił do Rosji (stało to się w kwietniu 1918 roku). Rozstrzelano go 24 sierpnia 1921 roku z rozkazu Lenina w jednej z pierwszych masowych egzekucji, za udział w rzekomym spisku kontrrewolucyjnym, a jego poezja przez długie dziesięciolecia była zakazana w Związku Radzieckim. Pochowany został w zbiorowym grobie, a ciała jego nigdy nie zidentyfikowano (są również rozbieżności co do tego, gdzie dokładnie znajduje się miejsce jego pochówku). Okazało się, że jego grób przepadł nie gdzieś w polskiej ziemi, lecz w zawierusze rewolucyjnych zbrodni i bestialstwa.

Ze związku z Gumilowem Anna Achmatowa urodziła swojego jedynego syna, Lwa. Jej stosunki z nim wymagałyby oddzielnego obszernego omówienia. Wychowaniem chłopca zajmowała się jego babka, Anna Iwanowna Gumilowa (z domu Lwowa), matka Nikołaja Gumilowa. W owych czasach był to w rodzinach ziemiańskich dość często spotykany przypadek, który nie wzbudzał negatywnych konotacji, w odróżnieniu od dzisiejszego spojrzenia na taką sytuację. Achmatowa odwiedzała syna w Slepniewie, a po 1918 roku w Bieżecku, dokąd przenieśli się babka i wnuk i gdzie, podobnie jak ona sama, mieszkali w skrajnym ubóstwie – Lew do 1927 roku (kiedy przeprowadził się do matki do Leningradu), a Anna Gumilowa aż do swojej śmierci w 1942. Paradoksalnie, to te pierwsze naprawdę wspólnie z matką przeżyte lata na zawsze oddzieliły od niej syna. Heroiczna walka Achmatowej o uratowanie Lwa przed stalinowskimi represjami (udało się jej tylko uchronić go od pierwszego aresztowania w 1935 roku, po wysłaniu osobistej prośby do Stalina) okazała się bezowocna: Lew Gumilow został aresztowany i skazany w 1938 roku, zwolniony po wybuchu wojny z Niemcami na mocy amnestii, wcielony do armii, z którą przebył cały szlak bojowy do Berlina, a następnie ponownie aresztowany, skazany i ostatecznie zwolniony z więzienia dopiero w 1956 roku. Do końca życia Achmatowej (zmarła w 1966) ich stosunki były napięte, pełne zadawnionych urazów i żalów. Efektem tego było – już po śmierci poetki – rozproszenie, zagubienie, a nawet utrata części jej pism i rękopisów.

Latem 1917 roku, będąc znowu w Slepniewie, Anna Achmatowa napisała intrygujący wiersz, być może chcąc zapomnieć o wojnie i nadciągających okrucieństwach rewolucji, złudnie uwierzyć, że te przerażające wydarzenia nigdy nie dotrą do Slepniewa, zagubionego w wielkiej Rosji, gdzieś za lasami przeciętymi nurtami licznych rzek, schowanego pomiędzy niewielkimi pagórkami, setki kilometrów od Moskwy i Piotrogrodu. Oczywiście było to tylko marzenie. Rodzina Gumilowów została zmuszona do opuszczenia swojego majątku już na początku jesieni 1917 (wkrótce po tym, gdy powstał wspomniany wiersz), okoliczni chłopi i dezerterzy z frontu zagrozili bowiem spaleniem ich domu (szczęśliwie nie doszło do tego, a dwór został przeznaczony na szkołę dla miejscowych dzieci; w 1936 roku, ze względu na małą liczbę uczniów, został rozebrany i przeniesiony do Gradnicy, pobliskiej wioski, gdzie do lat 60. służył jako szkoła; w 1989 został zamieniony na muzeum Anny Achmatowej i Nikołaja Gumilowa). Wiersz ten doczekał się co najmniej trzech profesjonalnych przekładów na język polski – w omawianym zbiorze znalazło się tłumaczenie Józefa Maślińskiego. Przytaczam je wraz z rosyjskim oryginałem (dla tych, co jeszcze znają ze szkoły ten język i dla naszych dalszych rozważań).

„Течет река неспешно по долине,
Многооконный на пригорке дом.
А мы живем как при Екатерине:
Молебны служим, урожая ждем.
Перенеся двухдневную разлуку,
К нам едет гость вдоль нивы золотой,
Целует бабушке в гостиной руку
И губы мне на лестнице крутой.

Cлепнево, лето 1917

Leniwy nurt powoli toczy rzeczka,
I na pagórku wielki dom wśród śliw,
A my żyjemy jak za króla Ćwieczka,
Pacierze klepiąc i czekając żniw.
Dwóch całych dni rozłąki zniósłszy mękę,
Gość jedzie tu zagonem złotych zbóż.
W salonie już. Całuje babcię w rękę.
I w usta – mnie. Na stromych schodach. Już.

Lato 1917, Slepniewo”[3]

Drugiego przekładu dokonała Maria Leśniewska (znana tłumaczka z języka rosyjskiego):

„Niespiesznie płynie rzeka wzdłuż doliny.
Wielookienny na pagórku dom.
A my żyjemy jak za Katarzyny,
Oddani modłom, ufający snom...
Rozstania dwudniowego zniósłszy mękę,
Gość do nas po złocistej miedzy mknie.
W salonie babcię ucałuje w rękę,
A na ciemnawych schodach w usta — mnie.”[4]

Trzecia wersja jest dziełem Leopolda Lewina:

„Rzeka niespiesznie płynie wzdłuż doliny,
Wielookienny dom na wzgórza skraju,
A my żyjemy jak za Katarzyny –
Służąc do mszy, czekamy urodzaju.
A wytrzymawszy dwudniową rozłąkę,
Gość ku nam jedzie poprzez złotą łąkę,
Całuje babcię w dłoń białą jak chusta,
A mnie na stromych schodach w spierzchłe usta.”[5]

Slepniewo – dwór i mała, zabudowana drewnianymi chatami wioska w guberni twerskiej (około 16 kilometrów od Bieżecka) – nie ukryło się przed rewolucją, za to rewolucja zatarła wszystkie drogi, które wiodły do niego. Miejscowość o takiej nazwie nie istnieje w dzisiejszej Rosji – i nie dlatego, że zmieniono jej nazwę, jak to często robili komuniści, ale dlatego, że nie zostało tam nic z czasów wizyt Anny Achmatowej. Nie istnieje dom rodzinny Lwowów, nie przetrwała ani jedna chata z około pięćdziesięciu zabudowań chłopskich, jak również nie ma śladu po drewnianym moście na pobliskiej rzeczce (zachowało się zdjęcie Anny Achmatowej wykonane na tym właśnie moście), co dodatkowo utrudnia dostęp do tego miejsca. Ostatni mieszkaniec opuścił Slepniewo na początku lat 60. XX wieku, a ostatnie zabudowania rozebrano w końcu lat 70. Zarosły pola, na pagórku, gdzie stał dwór Lwowów, są już tylko fundamenty porośnięte krzewami róż i bzu. Przy dużej dozie dobrej woli można dopatrzeć się resztek parku i sadu owocowego. Pozostały prowadzące donikąd zarośnięte drogi, ślady duktów leśnych, zdziczałe jary, czasami pojedyncze drzewa na nieistniejących od dawna miedzach. Miejsce to trudno zidentyfikować na współczesnych mapach i trudno do niego dotrzeć (ci, którzy je odwiedzili podkreślają brak „śladów cywilizacji”). Mimo że występuje we wszystkich notach biograficznych poetki, bez posłużenia się dokumentami w języku rosyjskim jest nie do odnalezienia, na mapach oznacza się je jako „uroczysko Slepniowo”. Dla zainteresowanych podaję jego współrzędne geograficzne: 57°52'52"N, 36°54'10"E.

Drewniany dwór (zbudowany w końcu XVIII wieku) i wioska były rodowym gniazdem szlacheckiego rodu Lwowów. Pradziad poety Nikołaja Gumilowa, Lew Wasilewicz Lwow (zmarły w 1824 roku), otrzymał wieś w posagu swojej żony Anny Iwanowny Miliukowej, której ojciec, Iwan Jakowlewicz Miliukow, był potomkiem kniazia Miliuka. Była to więc stara siedziba szlachecka, zamieszkana od wieków. Dziadek poety Iwan Lwowicz Lwow miał dwóch synów i trzy córki: Warwarę (po mężu Lampe), Agatę i najmłodszą – Annę, która wyszła za Stiepana Jakowlewicza Gumilowa, matkę poety Nikołaja Gumilowa.

W czasach, kiedy przyjeżdżała tam Achmatowa, w dworze mieszkały razem już tylko trzy siostry (obaj bracia zmarli wcześniej) i jej syn Lew. Poetka pierwszy raz zawitała do Slepniewa 13 lipca 1911 roku, prosto z Paryża. A jak żyło się w Slepniewie Anny Achmatowej, tym „raju i naszym niebie, gdzieśmy szczęśliwi i niewinni byli”?

„Słyszę głos wilgi zawsze zasmucony
I witam lata bujnego ostatki,
A kłos do kłosa ciasno przytulony
Z syczeniem żmii ucina sierp gładki

Spódnic żniwiarek zakasane poły
Wiatr, niczym flagi, rozwiewa na strony,
Złowić by teraz dźwięk dzwonków wesoły,
Długie spojrzenia spod rzęs zakurzonych.

Nie czekam pieszczot i schlebiać nie trzeba
W przeczuciu mrocznej, ostatecznej chwili,
Lecz przyjdź obejrzyj raj i nasze niebo,
Gdzieśmy szczęśliwi i niewinni byli.

27 lipca 1917, Slepniewo”[6]

Powróćmy do naszego „intrygującego” wiersza i jego trzech przekładów. Jest rzeczą indywidualnego gustu, który z nich najbardziej nam się podoba, ale znając rosyjski oryginał możemy się pokusić o stwierdzenie, który jest mu najbliższy i zgodny z intencją autorki.

Dwa pierwsze wersy opisują położenie dworu w Slepniewie, który leżał na pagórku nad niewielką, „niespieszną” rzeczką Kamienką (miejscowi nazywali ją Chotenka), opływającą od południa wzgórze. Na wzgórzu stał „wielookienny” dom. Dokładny opis zachowali Leśniewska:

„Niespiesznie płynie rzeka wzdłuż doliny.
Wielookienny na pagórku dom.”

i Lewin:

„Rzeka niespiesznie płynie wzdłuż doliny,
Wielookienny dom na wzgórza skraju”.

Tłumaczenie Maślińskiego:

„I na pagórku wielki dom wśród śliw”

odbiega od oryginału i rzeczywistości. Budynek został przeniesiony do Gradnicy, możemy go tam zobaczyć. Jest piętrowy, ale niezbyt wielki, drewniany, rzeczywiście z dużą liczbą okien. Achmatowa nic nie napisała o śliwach, chociaż wiemy z innych przekazów, że stał on pomiędzy parkiem i sadem owocowym.

Największe różnice występują w tłumaczeniu następnych dwóch wersów. Prawie dokładnie przełożył je z rosyjskiego Leopold Lewin:

„A my żyjemy jak za Katarzyny,
Służąc do mszy, czekamy urodzaju.”

Przekład Maślińskiego całkowicie gubi myśl Achmatowej:

„A my żyjemy jak za króla Ćwieczka,
Pacierze klepiąc i czekając żniw.”

Czytając te wersy odnosimy wrażenie, że mieszkańcy Slepniewa byli zacofani i ciemni, bez zrozumienia klepali modlitwy i czekali na to, co im Bóg da (czyli na żniwa). Achmatowa przekazała nam całkowicie przeciwstawny obraz: „A my żyjemy jak za Katarzyny” – czyli tradycyjnie, ale godnie, jak za najlepszych czasów wielkiej carycy (tak w Rosji wspomina się tę władczynię); w rosyjskim oryginale „usługujemy przy nabożeństwie” i w domyśle modlimy się (oczekujemy) urodzaju. Wątpię, aby Achmatowa kiedykolwiek potraktowała modlitwę jako „klepanie pacierza” – zawsze odnosiła się do Boga i religii z wielkim szacunkiem.

„Spowiedź

Umilkł, odpuścił grzechy moje.
W liliowym zmierzchu świeca kona,
Ciemnej stuły ciężkie zwoje
Nakryły głowę i ramiona.
Czy to nie głos ten: »Wstań, dziewczyno!«
I serce szybciej wciąż bijące…
Dotknięcie ręki przez tkaninę
Mnie znakiem krzyża żegnające.

Carskie Sioło, 1911”[7]

Wers dotyczący Katarzyny może mieć (i zapewne ma) również związek z obyczajami, jakie panowały w slepniewskim dworze w czasach, gdy mieszkały w nim już tylko trzy siostry. Jelena Czernowa, wnuczka Agaty Lwowej (średniej z sióstr) wspomina, że życiem dworu kierowała najstarsza z nich, Warwara. Zawsze trzymała się prosto i była nienagannie ubrana. Miała w sobie coś z carycy Katarzyny, odznaczała się wrodzoną godnością i i budziła respekt u rozmówcy; rano wszyscy czekali na nią i nie siadali do stołu, dopóki nie zeszła do jadalni. Po kolei ściskała i całowała obie młodsze siostry i dopiero potem zapraszała do stołu.

W Slepniewie nie było cerkwi, mieszkańcy wioski jeździli do cerkwi Troickiej w oddalonej o sześć kilometrów Gradnicy (57°51'24.6"N 36°48'22.4"E). Tam właśnie brali ślub rodzice Gumilowa, a na przyległym prywatnym cmentarzu spoczywali wszyscy członkowie rodziny Lwowów. Sama cerkiew, ufundowana w 1794 roku, była zadziwiająco monumentalnym, murowanym budynkiem z wysoką wieżą-dzwonnicą. Do naszych czasów zachowały się jej wyniosłe ruiny. Została zamknięta w latach 30. Środkowa część budowli zawaliła się, a prymitywne pokrycie dachu oraz dobudówki z pustaków i cementowej cegły wskazują, że była wykorzystana na magazyn przez miejscowy kołchoz im. Kirowa. Po cmentarzu i grobach nie pozostał najmniejszy ślad; rozjeżdżone błotniste drogi gruntowe, popsuty traktor i zardzewiałe części maszyn, wysoka trawa i dziko rosnące brzozy i topole – obraz jak z apokaliptycznego filmu o zagładzie ludzkości. W 1914 roku parafia cerkwi Troickiej liczyła 5039 wiernych z 35 pobliskich wiosek (prawie w każdej był dwór lub pałac, najczęściej z parkiem). To gdzieś tutaj, pod grubą warstwą liści i śmieci, jest miejsce, na którym klękała poetka „oddana modłom, ufająca snom” (w jakże sugestywnym, choć nie całkiem zgodnym z oryginałem tłumaczeniu Marii Leśniewskiej).

I wreszcie cztery końcowe wersy, w najbardziej wiernym przekładzie Leopolda Lewina:

„A wytrzymawszy dwudniową rozłąkę,
Gość ku nam jedzie poprzez złotą łąkę,
Całuje babcię w dłoń białą jak chusta,
A mnie na stromych schodach w spierzchłe usta.”

Wszystkie trzy tłumaczenia oddają treść oryginału. Zwiedzając dzisiaj zamieniony na muzeum dwór Lwowów, bardzo wiele osób zwraca uwagę na niezwykle strome schody prowadzące na piętro, gdzie był pokój Achmatowej. To tam wyimaginowany, a może prawdziwy ukochany całował ją prosto w usta. Jedynie Leśniewska w swoim przekładzie nie zachowała tej charakterystycznej cechy architektonicznej i napisała „na ciemnawych schodach”. Szczegół, który nic nie znaczy, jeśli nie znamy genezy wiersza.

I ostatnie, może najciekawsze pytanie – czy tajemniczy „gość”, niemogący wytrzymać dwudniowej rozłąki, ma realny pierwowzór. Czy to opis prawdziwego zdarzenia, czy raczej poetycki obraz zaczerpnięty z marzeń? Badacze literatury i biografowie Anny Achmatowej dość szczegółowo prześledzili wszystkie fascynacje, miłości i małżeństwa poetki. Jeśli są białe plamy, to raczej w wiedzy o okresie jej wczesnej młodości. Kim więc mógł być tajemniczy gość? Elaine Feinstein w obszernej biografii zatytułowanej „Anna Wszechrosji. Życie Anny Achmatowej” napisała: „Mimo całego uznania Achmatowej dla łagodności i inteligencji Niedobrowo, poetka najbardziej namiętną miłością zapałała nie do niego, lecz do jego przyjaciela Borisa Anrepa. W swoim notatniku zapisała: »W 1915 roku, podczas Wielkiego Postu, w Carskim Siole poznałam Anrepa«. Kiedy zostali kochankami, Achmatowa stworzyła pełen poczucia winy, czuły wiersz dla Niedobrowo, wyznając, że jej serce nie bije szybciej od jego dotyku”[8]. Dzisiaj to nazwisko mówi coś tylko znawcom sztuki i literatury. Boris Anrep pochodził ze znakomitej szlacheckiej rodziny i miał wśród przodków nieślubną córkę Katarzyny Wielkiej. Do historii przeszedł jako utalentowany mozaicysta i poeta – stworzył między innymi mozaiki umieszczone w holu National Gallery w Londynie. Każdy, kto odwiedza tę galerię mimo woli na nie spogląda (zapewne znacznie więcej czytelników wierszy Achmatowej widziało mozaiki Anrepa w National Gallery, niż odwiedziło Rosję i zetknęło się z jakąkolwiek pamiątką po poetce). Jedna z nich, wykonana w 1945 roku i umieszczona w cyklu „Współczesne cnoty”, przedstawia Annę jako wcielenie Współczucia. Achmatowa do końca życia twierdziła, że Anrep był jej największą miłością. Poświeciła mu ponad trzydzieści wierszy, w tym chyba ten najsłynniejszy i jedyny w jej twórczości akrostych (wiersz, w którym pierwsze litery każdego wersu czytane od góry do dołu tworzą słowo; w tym przypadku – imię i nazwisko ukochanego autorki: Boris Anrep).

„Бывало, я с утра молчу
О том, что сон мне пел.
Румяной розе и лучу
И мне – один удел.
С покатых гор ползут снега,
А я белей, чем снег,
Но сладко снятся берега
Разливных мутных рек.
Еловой рощи свежий шум
Покойнее рассветных дум.

(»Песенка«, март 1916)” [9]

Czy Boris Anrep mógł odwiedzić Slepniewo i spotkać się z Achmatową? Zarówno ona, jak Nikołaj Gumilow prowadzili bujne życie towarzyskie. Dziś zarośnięte drogi nieistniejącego już Slepniewa wtedy wiodły do okolicznych dworów, odwiedzano się często i organizowano wspólne rozrywki, przedstawienia teatralne, wieczory poetyckie. Przyjeżdżali goście, poeci, literaci, malarze z Petersburga i Moskwy, krewni i rodzina z Krymu. Znajdowali serdeczną gościnę i przytulny pokój. Wokół były liczne dwory i pałace ziemiańskie. W pobliskiej wsi Siniewo-Dubrowo (dzisiaj Dubrawka) siedzibę rodową miał kniaź Chilkow. Niedaleko znajdował się dwór zaprzyjaźnionej rodziny Kuźmin-Karawajewów. Wizyta Anrepa, jeśli się odbyła, to na pewno nie latem 1917 roku (od lutego 1916 był on oddelegowany do Londynu jako sekretarz do spraw wojskowych przy Rosyjskim Komitecie Wojskowym), jednak była możliwa w 1915. Na pewno nie zatrzymał się w Slepniewie, musiał zamieszkać w jakimś okolicznym dworze lub w Bieżecku, i przyjeżdżać do Slepniewa „po dwudniowej rozłące”. A jeśli tak, to być może strome schody przeniesionego do Gradnicy dworu Lwowów są ostatnim śladem dawnej Rosji Anny Achmatowej i wielkiej miłości młodej, lecz już w pełni dojrzałej kobiety.

Boris Anrep ostatecznie opuścił Rosję w lutym 1918 roku, po dramatycznym pożegnaniu z Anną, gdy odmówiła wspólnej z nim ucieczki do Anglii z ogarniętego bolszewickim terrorem Piotrogrodu. Wiele wskazuje na to, że była rozgoryczona i chyba zaskoczona tym, iż Boris odjechał i ją zostawił… czy do końca życia wspominała głód pocałunków spierzchniętych ust na stromych schodach dworu w Slepniewie?…

Dawno temu w Rosji…


---
[1] Anna Achmatowa, „Spacer”, przeł. Wanda Grodzieńska, w: Anna Achmatowa, „Poezje”, Wydawnictwo Literackie, 1986, str. 33.
[2] Taż, „Pociecha”, w: „Akme znaczy szczyt. Gumilow, Achmatowa, Mandelsztam w przekładach Leopolda Lewina”, wyd. Czytelnik, 1986, str. 183.
[3] Taż, „Leniwy nurt powoli toczy rzeczka…”, przeł. Józef Maśliński, w: Anna Achmatowa, „Poezje”, dz. cyt., str. 121.
[4] Taż, „Niespiesznie płynie rzeka wzdłuż doliny…”, przeł. Maria Leśniewska.
[5] Taż, „Rzeka niespiesznie płynie wzdłuż doliny...”, w: „Akme znaczy szczyt...”, dz. cyt., str. 205.
[6] Taż, „Słyszę głos wilgi zawsze zasmucony…”, przeł. Gina Gieysztor, w: Anna Achmatowa, „Poezje”, dz. cyt., str. 117.
[7] Taż, „Spowiedź”, w: „Akme znaczy szczyt...”, dz. cyt., str. 143.
[8] Elaine Feinstein, „Anna Wszechrosji. Życie Anny Achmatowej”, przeł. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka, Piotr Chojnacki, Maciej Antosiewicz, wyd. Wydawnictwo Magnum, 2005, str. 54.
[9] Anna Achmatowa, „Песенка”, w: Anna Achmatowa, „Poezje”, dz. cyt., str. 117.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2955
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: ilia 10.10.2022 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwszy raz postanowiłem... | Losice
Ostatnio czytałam "Poezje" Anny Achmatowej, a ponieważ kiedyś dawno temu napisałeś bardzo interesującą i piękną recenzję (o wierszach i życiu poetki) wyciągam ją z czeluści Biblionetki, aby dać jej drugie życie. Panie i panowie przeczytajcie, bo warto. Dziwię się, że Redakcja jej nie poleciła.

A może by wprowadzić w życie pomysł polecania przez Redakcję i przez Użytkowników recenzji z dawnych lat. W zasobach Biblionetki jest tysiące wspaniałych recenzji, warto by było niektóre odkopać.

Piszesz o Borisie Anrepie i zamieszczasz akrostych "Песенка", który Achmatowa mu poświęciła. Według przypisów ma znajdować się na str. 117 w "Poezjach". Na stronie 117 jest "Słyszę głos wilgi zawsze zasmucony…" a wiersza "Песенка" nie ma nigdzie w tym wydaniu, które czytałam (wydanie II poszerzone, z 1986 r.). Jeszcze coś niecoś pamiętam z rosyjskiego, ale nie tak dobrze. Może w wolnej chwili przetłumaczysz ten wiersz? :)

Użytkownik: Losice 10.10.2022 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio czytałam "Poezje... | ilia
Tak, rzeczywiście w przypisie jest błąd i powtórzone jest odniesienie do "Słyszę głos wilgi zawsze zasmucony…".
Wiersz "Песенка" znajduje się w "Posłowiu" do wydania "Poezji" na stronie 431. (to samo wydanie, które posiadasz).

Cieszę się, że recenzja Ci się podoba :)
Zawsze miałem wrażenie, że jest za długa i być może nudna, i bardziej nadaje się na czytatkę (dzisiaj tam bym ją chyba umieścił).
Użytkownik: ilia 10.10.2022 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, rzeczywiście w przyp... | Losice
Tak, wiersz jest w posłowiu, nie zauważyłam, bo posłowia jeszcze nie czytałam, ale tylko po rosyjsku, więc ponawiam prośbę o przetłumaczenie go.
Recenzja jest długa lecz wcale nie nudna, wręcz przeciwnie, człowiek jest zdziwiony - to już koniec? Chciałoby się jeszcze i jeszcze.
Użytkownik: janmamut 11.10.2022 02:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, wiersz jest w posłow... | ilia
Jeśli wystarczy tłumaczenie niepoetyckie, proszę:

Bywało, że milczałam z rana
O tym co sen mi śpiewał.
Rumiana róża, promień
I ja mamy wspólny los.
Z pochyłych gór pełzną śniegi,
A ja jestem bielsza, niż śnieg,
Ale słodko śnią się brzegi
Różnorodnych mętnych rzek.
Świeży szum gaju świerkowego
Jest spokojniejszy od porannych myśli.


Użytkownik: Losice 11.10.2022 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli wystarczy tłumaczen... | janmamut
W "temacie" Achmatowej ...... jesteśmy po "tej samej stronie tęczy" :)

No, przy Faulknerze też :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.10.2022 08:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, wiersz jest w posłow... | ilia
A tu bardziej do rymu, choć ciut mniej dosłownie:

Bywało, przemilczałam z rana
Co sen mi śpiewał w nocy.
Ja, promień, róża herbaciana
Wspólne dzielimy losy.
Z pochyłych gór spełzają śniegi,
Jam bielsza, niźli śnieg,
Lecz w słodkim śnie wciąż widzę brzegi
Rozlewnych mętnych rzek.
Szum rześki świerkowego lasku
Spokojniej brzmi, niż myśl o brzasku.
Użytkownik: janmamut 11.10.2022 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A tu bardziej do rymu, ch... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ładne!

A w moim jest literówka: oczywiście sen, nie syn. Więc jeśli jakiś dobry duszek z uprawnieniami mógłby poprawić...
Użytkownik: mchpro 11.10.2022 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ładne! A w moim jest l... | janmamut
Gotowe.
Użytkownik: janmamut 11.10.2022 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Gotowe. | mchpro
Dziękuję!
Użytkownik: Losice 11.10.2022 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A tu bardziej do rymu, ch... | dot59Opiekun BiblioNETki
Doroto, bardzo ładne poetyckie tłumaczenie.
ilia miała rację, że powinno się ono znaleźć w mojej czytatce, szczególnie teraz, kiedy młode pokolenie w większości nie zna języka rosyjskiego.
A więc witaj w zacnym gronie tłumaczy wierszy Achmatowej - tłumaczył ją m.in. Jarosław Iwaszkiewicz :)

Użytkownik: ilia 11.10.2022 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwszy raz postanowiłem... | Losice
Dzisiaj rano pomyślałam by jednak samej spróbować przetłumaczyć ten wiersz Achmatowej. A gdy wieczorem włączyłam komputer okazało się, że już są dwa tłumaczenia - Dot i Mamuta. Dot przetłumaczyła ślicznie i poetycko. I popatrz, w tekście recenzji zamieściłeś trzy wersje wiersza "Течет река неспешно по долине...", a pod recenzją też będziesz miał trzy wersje tłumaczenia, tylko innego wiersza.

Песенка - Piosenka

Zdarzało się, że z rana milczę
O tym, co mi się śniło.
Różowa róża, przebłysk świtu
I ja - jedno przeznaczenie.
Po zboczach gór bieleją śniegi,
Jestem bielsza od śniegu,
Lecz mam słodkie sny
Rozpływające się w nieprzejrzystych rzekach.
Orzeźwiający szelest pomiędzy świerkami
Spokojniejszy jest niż myśli o świcie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: