Dodany: 11.05.2015 15:02|Autor: misiak297

Książka: Za kratą
Konopnicka Maria

5 osób poleca ten tekst.

Konopnicka wśród więźniarek


Maria Konopnicka jest dziś kojarzona przede wszystkim z nowelami (które stały się zmorą gimnazjalistów i uczniów szkół podstawowych). Spod jej pióra wychodziły również reportaże, o czym chyba mało kto wie, a szkoda (może teraz to się zmieni, skoro jeden z jej tekstów znalazł się w antologii polskiego reportażu "100/XX" pod redakcją Mariusza Szczygła). Oczywiście nie jest tajemnicą, że ta pisarka również w twórczości beletrystycznej bazowała na faktach – pomysłów dostarczało jej często życie sąsiadów. A jednak co innego fikcja oparta na rzeczywistości, a co innego fakty, które mówią same za siebie. Sięgnąłem ostatnio po reportaż "Za kratą". Jestem wstrząśnięty. I zachwycony.

W tym tekście Maria Konopnicka opisuje swoje doświadczenia z czasów, gdy odwiedzała warszawskie więzienia, niosąc naukę i pociechę (więźniarki mówiły o niej "nasza pani"), ale także bacznie obserwując. Uznana pisarka, kobieta światła i o szerokich horyzontach, otoczona aurą poważania społecznego – wchodziła w zupełnie inną rzeczywistość, rządzącą się specyficznymi prawami. Poznawała osadzone, ich egzystencję za kratami, koleje losu, tragedie, emocje. Miała dla swoich rozmówczyń wiele empatii i zrozumienia, być może dlatego te tak do niej lgnęły. Pozwólcie, że przekażę Wam część tego znakomitego reportażu w cytatach:

"Póki jeszcze więziennego ołtarza nie było, niedzielne ranki przechodziły zwykle w ten sposób, że opowiadałam aresztantkom coś stosownego dla nich albo z Ewangelii, albo z dawnych dziejów, a już z tego wywiązywały się potem długie rozmowy, w których i starsze, i młodsze chętny brały udział, siedząc około mnie na ławach, na podłodze, skupione, cisnące się, zadumane nieraz. Uważałam, że najchętniej mówią o dzieciństwie swoim i o młodych latach. Zdawałoby się, że te sponiewierane istoty mimo woli wracają myślą do chwil, w których jeszcze występnymi nie były. Mówiłam tedy z nimi o ich rodzinie, o rodzinnym miejscu, przypominałam im wieś, las, pole, żniwa, szkółkę. Nieraz też słuchałam opowiadań, które się zaczynały od kłamstw i wykrętów, a kończyły nierzadko we łzach i w prostocie słowa. Większa część aresztantek lubi mówić dużo i mówi wcale gładko; niektóre z nich okazują wielką chętkę do książki i wszelkich opowieści słuchają chciwie. Dopytują się też gorliwie bardzo o to, co się dzieje »na świecie«, a nawet politykują. Co prawda, polityka ta obraca się zwykle w sferze przewidywań nadzwyczajnych jakichś wydarzeń i płynących z nich manifestów, które by skróciły termin ich kary"[1].

Konopnicka przedstawia prawidła hierarchii więziennej, rozmaite grupy osadzonych, osobliwe zwyczaje panujące w zamknięciu. Za kratami toczy się zwyczajne-niezwyczajne życie. Ludzie się zakochują i na różne, zgodne z więzienną rzeczywistością, sposoby okazują swoje uczucia, walczą o względy innych więźniów (zdobywanie wielbiciela to długotrwały i złożony proces i byłby może nawet zabawny, gdyby nie tak tragiczny). Rozmawia z wieloma osobami – dzieciobójczyniami, złodziejkami, zdradzonymi kobietami mszczącymi się na swoich kochankach – i z maestrią odsłania ich historie. Te historie poruszają i dziś. Tak jak opowieść Jasielskiej, która dała się namówić wspólnikom i okradła pewne bogaczki z ich pięknych ubrań. Jej opowieść zasługuje na to, aby zamieścić ją tu w całości:

"Wchodzę ja – proszę pani – a tu tyle śliczności, że nie wiedzieć, na co wpierw patrzeć. Biorę ja wsypkę jedwabną, co też tam leżała, i pcham w nią, co się mieści; niosę raz na dół – nic, niosę drugi raz – nic, niosę trzeci raz, aż tu mnie stróż pyta: co to pani tak spaceruje po tych schodach? A ja mówię: To te panie, co przyjechały, sprzedają niepotrzebne rzeczy, więc ja kupuję. I dobrze. A był tam kapelusz aksamitny z piórem. Ledwośmy do domu wrócili i rzeczy dobyli, a ta niegodziwa mówi: kapelusz mój. A ja mówię: nieprawda, bo mój. Tak oni zaraz na mnie we dwoje; pobili mnie, pokaleczyli, wypchnęli i pół rubla za mną jak za psem cisnęli. Aż tu niedługo robi się gwałt na mieście; lokaja wzięli, stróża wzięli. Jak zaczęli szukać, jak zaczęli trząść, tak znaleźli rzeczy u paserki na Pradze. Od jednego do drugiego, wszystko się wydało. Zabrali ich dwoje, zabrali i mnie. Tak potem, jak przyszła ta sprawa, prowadzą mnie do sądu. Patrzę ja, aż tu rzeczy precz porozkładane, a w sądzie pani i panna takie śliczne, jak te anioły z nieba, aż płaczą, tak proszą za mną. Panie sędzio, panie dobry! patrz pan, jaka ona młoda! poprawi się jeszcze, wypuśćcie ją, może głodna była, może z biedy... My już i tak mamy, co nasze, odpuśćcie jej, chociaż jej tylko! Tak już te panie proszą, tak się modlą, aż mi się serce kraje! A sędzia nie i nie. Aż tu znów starsza mówi: »Panie sędzio! Tam w biurku u mnie leżało trzydzieści tysięcy rubli, a przecież ich nie wzięła«. – Jak ja to usłyszę, proszę pani, jakby we mnie piorun trzasł! To ty, głupia, myślę sobie, za gałgany chwytałaś, a nie zajrzałaś, co było w biurku. Myślałam, że trupem padnę..."[2].

W "Za kratą" znajdziemy wiele naprawdę przejmujących historii. I wiele recydywistek – złamanych przez życie, nieco zdziczałych, zrozpaczonych, pogrążonych w marazmie i depresji, czasem zdradzających objawy choroby psychicznej. Chyba najbardziej wstrząsający jest fragment, w którym Konopnicka zapoznaje się ze zbrodniarkami skazanymi na Sybir, a potem jest świadkiem wywózki więźniów. Trzeba uczciwie stwierdzić, że nie brakuje też kobiet, które dobrze odnajdują się w więziennej rzeczywistości. Dla tych zakłady stają się domem, a kradzieże czy rozboje – sposobem na życie:

"Była tam pomiędzy nimi jedna – nazwiska jej przypomnieć już sobie nie mogę – która miała różę w nodze, odnawiającą się ciągle, i która, z małymi przerwami, siedziała w więzieniu od lat bardzo dawnych. Kiedy ją wypuszczano po raz ostatni, obejrzała się na prawo, obejrzała się na lewo, a potem prosto poszła do Świętokrzyskiego kościoła i ściągnęła obrus z ołtarza.
– Nie z biedy, proszę pani! Niech mnie tak Bóg da zdrowie, jak miałam jeszcze całe cztery złote w kieszeni!
– I cóż wam z tego przyszło? – pytałam baby.
– A ot co? – baba na to. – Musieli mnie wziąć. A co ja inszego będę na świecie robiła? Ni ja męża, ni ja dziecka, człowiek sam jeden, jak ten palec... A to już dwadzieścia siedm lat tu siedzę. I człowiek przywykł, i człowieka znają, i kąt ma swój, i poszanowanie..."[3].

Żyjemy na wolności i często nawet nie chcemy myśleć, jak by to było, gdyby tę wolność nam odebrano, czy umielibyśmy się przystosować, czy twarde więzienne reguły nie złamałyby w nas człowieczeństwa. "Za kratą" pozwala zajrzeć w miejsce niedostępne, skonfrontować się z tym, co niewygodne i wstrząsające. Tam "Czujesz, że oddychasz wszędzie nieszczęściem"[4], stwierdza Konopnicka.

"Za kratą" naprawdę wstrząsa, a przy tym to kawał doskonałej literatury faktu, godny współczesnych mistrzów tego gatunku. Gdyby nie archaiczny miejscami język, zdradzający, że reportaż powstał dawno temu, śmiało można by przypisać go autorowi żyjącemu w XXI wieku. Takie porównania pewnie nie są zasadne – ale warto wiedzieć, że współczesny miłośnik tego gatunku również może się rozsmakować w stylu Marii Konopnickiej.



---
[1] Maria Konopnicka, "Za kratą", w: tejże, "Nowele", Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1988, s. 254-255.
[2] Tamże, s. 250.
[3] Tamże, s. 256.
[4] Tamże, s. 268.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1546
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: lutek01 13.05.2015 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Maria Konopnicka jest dzi... | misiak297
To prawda. Nigdy bym nie podejrzewał "szkolnej" Konopnickiej o takie zapędy reportażowe. A tu proszę! Pisała - i to jak! W antologii Szczygła też jest bardzo ładny tekst jej autorstwa.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: