Dodany: 08.05.2015 22:21|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Atta Troll
Heine Heinrich (Heine Henryk, Heine H.)

4 osoby polecają ten tekst.

Tańczący niedźwiedź w wersji romantycznej


Do małej sesji literatury niemieckiej postanowiłam dorzucić coś wcześniejszego. Wypadło na Henryka Heinego, z którego twórczością dotąd nie miałam do czynienia, a ponieważ jego dzieła rzucali naziści na pastwę ognia, uznałam, że choćby z tego względu zasługują na zainteresowanie. Odkrywszy, że jeden z jego poematów przełożyła Maria Konopnicka (której tłumaczenie „Dziecięcia wieszczek” Heysego tak mi przypadło do gustu w zeszłym miesiącu), postanowiłam zacząć od niego.

I już na samym początku spotkała mnie niespodzianka: tytułowy bohater okazał się nie żadnym baśniowym stworem, lecz… tańczącym niedźwiedziem (jakie oczywiste skojarzenie z jedną z moich kwietniowych lektur!), pokazywanym na rynku miasteczka położonego przy granicy francusko-hiszpańskiej. Piękny dziki zwierz pewnego dnia zrywa łańcuchy i pierzcha w góry, gdzie odnajduje swoje potomstwo i udziela mu nauk na przyszłość oraz opisuje niedźwiedzie niebo, jakby przeczuwając, że łowcy wyruszyli już w jego ślady. W polowaniu bierze udział dość niesamowita postać, którą dziś nazwalibyśmy zombim:

„syn to zmarły czarownicy.
(…). Przecież matki
czarnoksięski wpływ, Uraki,
pozór życia mu nadaje.”[1]

Nim rozstrzygnie się los Atty Trolla, rozmowny narrator pozwoli sobie na dygresje na temat weny poetyckiej i zapluskwionych łóżek w miejscowych zajazdach, przytoczy piosenkę śpiewaną przez wiejskie dzieci, opisze działalność wspomnianej czarownicy, swoje rozmowy ze… śniegiem i gadającym mopsem (który, oczywiście, nie jest zwykłą tłustą psiną, lecz zaklętym poetą), wrażenia z przemarszu „dzikiego gonu” (w którym, nie wiedzieć czemu, boginiom łowów i królowej wróżek towarzyszy… Herodiada), streści swój sen o niedźwiedziach tańczących z duchami… Iście romantyczne pomieszanie z poplątaniem, i to nie tylko tematyczne, ale i emocjonalne, bo w jednym miejscu narrator popada w tkliwość, w innym eksploduje złośliwością i ironią – na przykład wtedy, gdy mops zdradza, że jedynym sposobem na przywrócenie mu ludzkiej postaci ma być… całonocne czytanie przez dziewicę poezji niejakiego Gustawa Pfizera, pod warunkiem, że owa dziewica przy tym nie zaśnie, albo gdy Atta Troll snuje przed potomkami wizję „zwierzęcej respubliki”, gdzie

„(…) pierwszym prawem będzie
Równość wszystkich boskich stworzeń,
Bez różnicy miary, wiary,
Maści, sierści, nawet woni.

(…)

O tak! Żydzi nawet będą
Pełnych ludzkich praw używać
I zostaną porównani
Z wszelkim innym zacnym bydłem!

Tylko – byłbym zdania, aby
Żydzi w rynkach nie tańczyli;
Ten wyjątek jeden czynię
W interesie mojej sztuki.

Rasa to nie obdarzona
Zmysłem stylu i plastyki
Wdzięcznej ruchów; więcby psuła
Smak wykwintny publiczności"[2]

Wydźwięk tego fragmentu daje się zrozumieć, gdy przypomnimy sobie, że Heine był z pochodzenia Żydem i choć nie trafił na najgorszy dla Semitów okres historii Niemiec, musiał widać wystarczająco dotkliwie doświadczyć dyskryminacji…

Całość, choć zgrabnie ujęta w biały wiersz rytmiczny, nie byłaby tak interesująca, gdyby nie wzruszająca historia tytułowego bohatera i gorzkie refleksje, w których mieszkańcy królestwa zwierząt porównywani są z przedstawicielami rodzaju ludzkiego:

„(...) Ci to ludzie,
Ci arcy-arystokraci,
Patrzą na królestwo zwierząt
Z wzgardą i szlachecką pychą!

Żony biorą nam i dzieci,
Więżą nas, mordują, męczą,
Aby tylko zabrać w zysku
Naszą skórę, nasze zwłoki!

I czują się jeszcze w prawie
Tych występków się dopuszczać
Przeciw nam, niedźwiedziom czarnym,
I zowią to »ludzkim prawem«!

Ludzkie prawa! ludzkie prawa!
Któż to im je nadał, proszę?
Nie natura. Ona gwałtu
Sama sobie nie zadaje.

Ludzkie prawa!... Któż wam dał je,
Owe sławne przywileje?
O zaprawdę, że nie rozum,
Bo on nie jest bezrozumnym!

Ludzie! czy wy przez to lepsi
Niźli my, że wasza strawa
W garnkach wre, na rożnach skwierczy,
A my naszą rwiem surową?

Wszakże w końcu rezultaty
Są jednakie. Nie uszlachci
Was potrawa! Ten szlachetny,
Kto szlachetnie czuje, żyje!

Ludzie! czy wy przez to lepsi,
Że kształcicie się w naukach
Oraz w sztuce? I nas przecie
Nikt nie walił po ciemieniu!

(...)

Ludzie, czym wy od nas wyżsi?
Głowę macie wprawdzie w górze,
Lecz w tej głowie podniesionej
Jakże nisko myśl wam pełza!

Ludzie! czy wy przez to lepsi
Niż my reszta, że was skóra
Gładka kryje? Tę przewagę
Wszak musicie z wężem dzielić.”[3]

(...)

Dziś za dobra ziemskie człowiek
Chwyta jeden przez drugiego.
W tym rabunku nieustannym
Każdy kradnie sam dla siebie

I dziedzictwo, wszystkim wspólne,
Każdy swoim mieni łupem,
I o prawie posiadania,
O własności księgi pisze...

Własność! prawo posiadania!
Co za fałsz! Co za złodziejstwo!
Taki podstęp głupi, nędzny,
Człowiek tylko mógł wymyślić.

Nam przyroda nie oddała
Nic na własność. Bez kieszeni,
Bez kieszeni w naszych futrach
Wszyscy na świat się rodzimy.

Żaden, synu, z nas, niedźwiedzi,
Nie ma mieszków przyrodzonych,
Żeby w sierści swej kudłatej
Ukryć kradzież i zataić.”[4]

To chyba pierwszy w historii literatury głos podający w wątpliwość stosunek człowieka do zwierząt i przyznający tym ostatnim posiadanie uczuć! Za to podwyższyłam ocenę.



---
[1] Heinrich Heine, „Atta Troll. Sen nocy letniej 1841-1842”, przeł. Maria Konopnicka, wyd. T. Paprocki, Warszawa 1887, s. 30.
[2] Tamże, s. 17-18.
[3] Tamże, s. 12-14.
[4] Tamże, s. 25.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1832
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: