Dodany: 08.04.2015 21:18|Autor: Frider

Posłuchaj dudnienia tam-tamów


Od czasu wyprawy łowieckiej do gorącej Australii minął rok. Nawet nie kalendarzowy, zaledwie dziesięć miesięcy szkolnego. Dla niecierpliwego czternastolatka czas ten jednak był niemalże równy wiekom, wydawało mu się, że wakacje nigdy nie nadejdą.

W pierwszym tomie rozstajemy się z bohaterem w Warszawie, po jego powrocie do domu opiekunów – wujostwa Karskich. Rozłąkę z ojcem osładzają mu obietnica spotkania w przyszłym roku i plany wyprawy do wnętrza Afryki. Łowy tym razem mają być prywatnym przedsięwzięciem gromadki przyjaciół, sfinansowanym dzięki bryle złota, którą podarowali Tomkowi w Australii wdzięczni poszukiwacze tego cennego kruszcu. Tomek wraz z ukochanym ojcem, jowialnym bosmanem Nowickim i odważnym Smugą płynie do Mombassy – portu stanowiącego wrota do Afryki. Tam zatrudniają do pomocy doświadczonego przewodnika i tropiciela zwierząt o znamiennym nazwisku Hunter. Czarny Ląd staje przed nimi otworem. Rozpoczyna się kolejna wielka przygoda.

Nie wiem, czy „Tomek w krainie kangurów” – tom, który zapoczątkował cykl powieści o przygodach młodego Polaka na różnych kontynentach – od razu stał się przebojem wśród nastolatków, ale na pewno kontynuacja (czyli właśnie „Przygody Tomka na Czarnym Lądzie”) potwierdziła, że seria ma dużą szansę na popularność.

Autor bardzo trafnie wybrał cel następnej podróży bohatera. Afryka – szczególnie w tamtych latach (książka została wydana w roku 1958) – to wciąż kontynent bardzo tajemniczy, w wielu miejscach niezbadany, budzący silne emocje. Łowy odbywają się na terenach Kenii, Ugandy i Konga, a więc na obszarze Afryki centralnej – dzikiej, pokrytej wilgotną dżunglą. W czasach wyprawy Tomka (przypomnę, w roku 1903) była to w dużej mierze wyprawa w nieznane, związana z ryzykiem spotkania dzikich, wrogo nastawionych tubylczych plemion oraz koniecznością przedzierania się przez tereny nieoznaczone na mapach i objęte zasięgiem występowania niosącej śpiączkę muchy tse-tse.

Sami łowcy także nie ułatwiają sobie zadania. Nie zamierzają poszukiwać zwierząt popularnych, często spotykanych w ogrodach zoologicznych (to znaczy nie tylko takich); poprzeczkę zawieszają sobie dużo wyżej. Ich celem stają się mało wtedy jeszcze poznane goryle oraz legendarne okapi – których nie widział wcześniej żaden biały człowiek. Takie wyzwanie podejmują ze względu na to, że dysponują ograniczonymi środkami finansowymi. Liczą, iż złowienie zwierząt rzadkich, bardzo poszukiwanych przez ogrody zoologiczne, z nawiązką zwróci im poniesione koszty. Sądzę jednak, że istnieje także inna przyczyna: jest nią awanturnicza żyłka poszukiwaczy przygód. Bohaterowie narzucają sobie zadania, których wykonanie wiąże się z podjęciem ryzyka i daje nadzieję na emocjonujące wydarzenia.

Łowy na dzikie zwierzęta to zresztą tylko fragment przedstawionych w powieści przygód. Nie mniej ważną część stanowią niespodziewane przypadki w trakcie wyprawy. Dzięki nim bohaterowie mogą wykazać się odwagą, siłą, pomysłowością. Każdy z nich ma cechy charakteru, dzięki którym uzupełnia pozostałych członków ekspedycji; pomaga to całemu zespołowi w podejmowaniu trafnych decyzji.

W stosunku do „Tomka w krainie kangurów” Szklarski znacznie poprawił niektóre elementy narracji. Na pochwałę zasługuje zmiana w sposobie wprowadzania informacji przyrodniczych i geograficznych. W pierwszym tomie autor robił to nieco niezdarnie, tak że wyglądały jak wklejane na siłę wykłady. W „Tomku na Czarnym Lądzie” są już całkowicie naturalnie wplecione w fabułę, zupełnie nie czuje się szkolnego tonu i wiedzę pochłania się niejako mimochodem, równolegle z akcją powieści. Poprawiły się także dialogi, nie ma w nich tej sztuczności, którą dawało się momentami dostrzec w poprzedniej części.

Alfred Szklarski dopracował postaci głównych bohaterów i uwypuklił cechy charakterów mające już do końca serii stanowić ich znaki rozpoznawcze. Bosman Nowicki na zawsze stał się nieco rubasznym marynarzem o wyjątkowej sile, najlepszym przyjacielem i jednocześnie opiekunem swojego „młodszego kolegi”. Jan Smuga – rozważnym, małomównym, doświadczonym obieżyświatem, człowiekiem bardzo odważnym, ale nigdy nietracącym rozsądku i zimnej krwi. I wreszcie ojciec Tomka – mózgiem i sercem grupy, osobą mającą ostatnie zdanie w każdej kwestii, oprócz rozumu i wiedzy wnoszącą do zespołu bezkompromisowy idealizm. Wszystkich ich łączy głęboki patriotyzm; znamienna jest scena, gdy na początku łowów Tomek każe nieść przed wyprawą biało-czerwony sztandar.

Oczywiście główną postacią nadal jest Tomek Wilmowski, teraz już nie chłopiec, lecz młodzieniec. Dla nas, ludzi współczesnych, piętnastolatek jest wciąż jeszcze dzieckiem, jednak w tamtych czasach był młodym mężczyzną. Tomek poświadcza to swoim zachowaniem – mimo że dopiero nabiera doświadczenia, odznacza się odwagą i coraz większym rozsądkiem. Potrafi podjąć ryzyko, ale także rozważyć korzyści i niebezpieczeństwa, które z nim się wiążą. Jest dobrym – choć niespokojnym – duchem zespołu. To za nim krok w krok idzie przygoda, to on niejednokrotnie wpędza wyprawę w tarapaty, ale także dzięki niemu łowcy często z tych opresji wychodzą obronną ręką. Kibicujemy mu ze wszystkich sił, obserwujemy jego starania i cieszymy się widząc, że zdobywa nowych przyjaciół, że z łatwością zjednuje sobie ludzkie serca.

Bohaterowie, jak przystało na łowców, a nie myśliwych, starają się unikać rozlewu krwi. Oczywiście polują, ale nie robią tego dla sportu, ograniczają się do zdobywania pożywienia dla siebie i wynajętych tragarzy. To ważne, bo chociaż krew zwierząt przelewana jest tu dosyć często, nie mamy wrażenia, że niepotrzebnie. Łowcy są prawdziwymi miłośnikami przyrody i na ile to możliwe, starają się ją chronić. Czasami zdarza się, że muszą zabić w obronie własnej, ale takie przypadki stanowią rzadkość, zresztą częściej zagrożenie spotyka ich ze strony ludzi, zarówno krajowców, jak i zdeprawowanych białych (bywa, że dużo gorszych od dzikich zwierząt). Niebezpieczeństwo towarzyszy im cały czas, niejednokrotnie mamy wrażenie, że wręcz balansują na cienkiej granicy pomiędzy życiem i śmiercią, zmuszani są do walki i chociaż potrafią zwyciężać, to jednak nie można powiedzieć, że wychodzą z tych walk bez szwanku. Dla młodego Wilmowskiego oznacza to bardzo przyśpieszony kurs dorastania oraz naukę zasad moralnych godnych szlachetnego mężczyzny.

„Tomek na Czarnym Lądzie” jest powieścią o bardzo egzotycznej wyprawie, pełnej przygód i niespodzianek. Daje nam więcej przeżyć niż „Tomek w krainie kangurów” i w jeszcze lepszym stylu. Jeżeli pierwsza część cyklu była bumerangiem, który miał sprawić, że powrócimy do przygód młodego bohatera, to druga przypomina głuchy głos tam-tamów, niespokojny, tajemniczy i wzywający nas do dżungli w poszukiwaniu nowych emocji i wyzwań.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6423
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: margines 09.04.2015 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu wyprawy łowiecki... | Frider
Polecam!

Bezapelacyjnie i bezsprzecznie polecam!
Użytkownik: Frider 10.04.2015 00:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Polecam! Bezapelacyjni... | margines
Dziękuję.
Serdecznie i gorąco dziękuję. :)
Użytkownik: misiak297 10.04.2015 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. Serdecznie i g... | Frider
Wspaniała recenzja!

Aż mi się przypomniało jak sporo lat temu z wypiekami na twarzy śledziłem losy Tomka w Australii, Afryce. A zaczynałem od tomu trzeciego i do niego chyba będę miał największy sentyment. Twoja recenzja uświadomiła mi, że dobrze pamiętam Tomka, bosmana Nowickiego, Jana Smugę, ale ani słowa nie mógłbym powiedzieć o ojcu Tomka.
Użytkownik: Frider 11.04.2015 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja! A... | misiak297
Dziękuję.
Tom trzeci („Tomek na wojennej ścieżce”), wraz z „Tomkiem na tropach yeti” i” Tajemniczą wyprawą Tomka”, jest moją ulubioną częścią serii. Alfred Szklarski dobrze się czuł w indiańskich klimatach, czego dowodem jest fenomenalne „Złoto Gór Czarnych”. Oczywiście jego książki powielają liczne stereotypy (także te o Indianach), ale nie sięgam po nie w poszukiwaniu realiów. To jest po prostu świetna rozrywka.
Aha, ojciec Tomka rzeczywiście mało rzuca się w oczy i jakoś mało zapada w pamięć, jednak wymienione przeze mnie w recenzji cechy jego charakteru są podkreślane przez autora wielokrotnie, tworzą wzorzec do naśladowania. Na pewno jest to postać mniej „heroiczna” od Smugi i bosmana, ale bez niej książka byłaby niepełna.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.04.2015 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu wyprawy łowiecki... | Frider
Och, robisz mi apetyt na powtórkę z "Tomków"!
Użytkownik: Frider 11.04.2015 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, robisz mi apetyt na ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czytam „Tomki” w przerwach pomiędzy innymi książkami i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to nie jest gorsza lektura od wielu sławnych bestsellerów (ani od uznanych dzieł). Można przy tym wypocząć, oderwać się od codzienności, trochę też się odmłodzić :). To są bezpretensjonalne książki, nie próbują pozować na nic więcej niż mają do zaoferowania.
Użytkownik: Vemona 10.04.2015 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Od czasu wyprawy łowiecki... | Frider
Wspaniała recenzja! Chyba sobie przypomnę całą serię, jako dziecko uwielbiałam te powieści. :)
Użytkownik: Frider 11.04.2015 11:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja! Chyba... | Vemona
Dziękuję.
Myślę, że to nie recenzja jest wspaniała, tylko wspaniałe są nasze wspomnienia związane z tą książką i z latami, w których czytaliśmy ją pierwszy raz. Z przyjemnością czyta się słowa, które przenoszą nas w beztroską przeszłość, potrafimy wtedy wybaczyć potknięcia i wygładzić niedoskonałości, bo nasza pamięć zachowuje te najlepsze wspomnienia i nakłada je na czytany tekst. To nostalgia.
Użytkownik: Vemona 12.04.2015 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję. Myślę, że to n... | Frider
Z pewnością masz sporo racji, ta seria przypomina mi wieczory spędzane z Tatą, który czytywał mi ją "w odcinkach", często odpowiadając dodatkowo na rodzące się przy lekturze pytania, to bardzo dobre i ciepłe wspomnienia. Ale to nie wyklucza drugiej strony medalu - recenzja jest znakomita i niezależnie od faktu, czy się historię Tomka Wilmowskiego zna, czy nie, zaczyna korcić, żeby zawrzeć znajomość z bohaterami.
A odświeżyć muszę sobie koniecznie, co nieco mi się zatarło.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: