Dodany: 28.02.2015 13:37|Autor: majkanew

Wyrok w sprawie człowieczeństwa: Winni!


Pierwszy tom „Stulecia Winnych” – „Ci, którzy przeżyli” – zapowiadał jedną z najlepszych sag na polskim rynku. Kolejny, „Ci, którzy walczyli”, potwierdza tę tezę. Część druga to zwykle ta najbardziej ryzykowna w cyklach. Bo trzeba zadowolić czytelnika podwójnie. Coś się musi skończyć, a coś zacząć. Należy pamiętać, czyje losy wymagają dalszego ciągu i kogo uczynić bohaterem kontynuacji. Tej sztuki można się uczyć od Ałbeny Grabowskiej.

Drugi tom otwierają wydarzenia roku 1942. Wojna daje się wszystkim coraz bardziej we znaki, bohaterowie muszą zmagać się również z własnymi słabościami. Ania znów o krok wyprzedza tu pozostałych. Nie powoduje tego jednak jej dar, lecz obowiązki, które na siebie nałożyła (lub zostały jej narzucone). Kobieta jest punktem centralnym łączącym Winnych ze światem, z życiem. Każda ze znanych już odbiorcy postaci przechodzi zmianę, czymś zaskakuje. Nowe osoby to, rzecz jasna, nowe historie, ale interesująco splecione z losami pozostałych, głównie Ani.

Nadal dzieje Winnych korespondują z wydarzeniami w kraju. Wojenny chaos przypomina sytuację bohaterów – zagubienie (fizyczne bądź emocjonalne), momenty triumfu, choroby i śmierć. Są powracająca nadzieja, cisza i krzyk, pozorny spokój, seria niepomyślnych zdarzeń.

W tym tomie autorka pokazała swoją wszechstronność i łatwość pisania na każdy temat. Równie dobrze czyta się fragmenty dotyczące codzienności w brwinowskim domu, co relacje z frontu, wielką przyjemność sprawiają wątki miłosne, jak również historie z getta itd. Grabowska zachwyca szczegółami, jest niezwykle precyzyjna (zegarmistrz literatury!), łączy zdarzenia i osoby w zaskakujący sposób, często bywa także nieprzewidywalna, co jest kolejnym walorem jej stylu. Największe wrażenie tym razem zrobiły na mnie trudne sceny, niewygodne tematy. Pisarka nie zbywa takich wydarzeń półsłówkami, lecz śmiało staje twarzą w twarz z wyzwaniem. I zawsze wychodzi z tego zwycięsko.

Zachwycające pomysły, wyobraźnia, umiejętność wplecenia faktów w fikcję, to, że świat przedstawiony odczuwa się jako na wskroś realny, bliski. Po raz kolejny obnażona ludzka natura, ze wszystkim, co w niej najlepsze i najgorsze...

Podobnie jak w odniesieniu do części pierwszej, należy podkreślić, że tej powieści się nie czyta, lecz się ją przeżywa. W napięciu czytelnik oczekuje rozwoju wypadków, z radością spogląda na pomyślne rozwiązania, z trwogą zaś – na te niesprzyjające bohaterom. Autorka zmusza do płaczu i uśmiechów w równym stopniu.

Jak zwykle w powieściach Ałbeny Grabowskiej najważniejszy jest człowiek, jak zwykle też główną rolę grają emocje – bohaterów i czytelników. Na szczęście pisarka nie boi się podejmować trudnych tematów, pisać o kwestiach smutnych. Tuż obok radości, drobnych sukcesów, chwil szczęścia zawsze stoją smutek, ból i śmierć, co czyni tę sagę po ludzku prawdziwą.


[recenzję opublikowałam wcześniej na blogu oraz na stronie magazynu szuflada.net]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 719
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: misiak297 03.12.2018 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwszy tom „Stulecia Wi... | majkanew
Zdumiewa mnie, jak różnie można odebrać tę samą książkę.

O moich wrażeniach z tomu pierwszego pisałem tutaj: Dzieje rodziny na szybko. Teraz jestem w środku drugiego i wrażenia mam jeszcze gorsze. Przyznam, że zdumiewają mnie rozliczne pozytywne recenzje tego cyklu. Nie nazwałbym "Stulecia winnych" gniotem, ale literaturą bardzo słabą. Książka niewątpliwie broni się fabułą, widać, że autorka miała pomysł na to, jak przeprowadzić bohaterów przez tę opowieść. Ale fabuła to niestety nie wszystko.

Ten cykl - a przynajmniej te dwa tomy, które czytam - kładzie styl. Autorka opisuje kolejne zdarzenia tak, jakby pisała to na kolanie. 90% zdarzeń jest streszczone do niemożliwości. W recenzji na pewno wrzucę jeden taki fragment - pierwszy z brzegu. Akcja gna tak samo niemożliwie. Konstrukcyjnie trochę się to chwieje. Bohaterowie w tej gonitwie muszą stracić. Nawet jeśli opisywane wydarzenia są ciekawe, to autorka ich nie opisuje w ciekawy sposób. Dla mnie to literacki odpowiednik zupki instant - czegoś szybkiego, z bardzo niewielką ilością wartości odżywczych.

Kandydatka na rozczarowanie roku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: