Dodany: 18.08.2009 00:25|Autor: falkor

Odbudowa krańca świata


Do przeczytania „Nacji” namówili mnie znajomi. Ta namowa była potrzebna, ponieważ moje pierwsze spotkanie z Pratchettem nie należało do udanych. Szybko pogubiłem się w zawiłościach „Piramid” i chyba nie do końca bawił mnie przewrotny humor autora.

Tymczasem „Nacja” przypadła mi do gustu już od pierwszych stron. Fabuła nie jest wcale skomplikowana. Można powiedzieć, że wręcz liniowa (jak rzekliby gracze komputerowi). Prosta historia ludzi, którzy na zagubionej w bezkresie oceanu wysepce próbują odbudować samych siebie po przeżytym kataklizmie. Trochę zamieszania wprowadzają wątki metafizyczne, w których trudno odróżnić jawę od snu czy maligny. Bo jak zrozumieć to, że ktoś, komu śniło się, że przedziera się przez las, budzi się z liśćmi we włosach? Ale z czasem można się do tego przyzwyczaić.

Humor obecny w książce nie jest, wbrew tekstowi z okładki (Rebis, 2009), przewrotny. Nie uświadczy się tu smukłego elfa adoptowanego przez parę przysadzistych krasnoludów. Jest to raczej humor błyskotliwy, wykorzystujący niespodziewane skojarzenia, wypływający z nieoczekiwanych wniosków. Jednym słowem, inteligentny.

Nie jest to też powieść prześmiewcza, nikt nikogo (włączając w to autora i czytelnika) nie wyśmiewa, nikt nikogo nie poniża. Nie znaczy to, że w książce wszystko jest proste i oczywiste. Wręcz przeciwnie, główny bohater zadaje mnóstwo pytań: o sens kataklizmu, o swoje miejsce w świecie, o naturę bogów czy też istotę i rolę kultu. Dlatego ci, których światopogląd jest ustalony raz na zawsze (czytaj skostniały), ci, którzy nie potrafią pogodzić swojego światopoglądu z nowymi faktami, mogą poczuć się zagrożeni stawianymi pytaniami. Natomiast ludzie przeżywający autentycznie swoją wizję świata, tacy, dla których obce jest hasło: „jeśli fakty świadczą o czymś innym, to jest to wina faktów”, znajdą w książce sporo materiału do refleksji i własnego rozwoju.

Fabuła „Nacji” potrafi zainteresować. Nie jest to schemat rodem z Hitchcocka. Wprawdzie zaczyna się kataklizmem, lecz później napięcie nie wzrasta gwałtownie, lecz raczej faluje. Czyta się to dobrze i całkiem przyjemnie. Może też dlatego, że dość wyraźnie dobro oddzielone jest od zła (zły bohater raczej nie daje się lubić, natomiast dobry budzi sympatię). Z wiadomych względów (miejsce akcji) pojawia się też problem konfrontacji ludzi cywilizowanych i tych „dzikich”. Mam nadzieję, że nie zdradzę zbyt dużo stwierdzając, że rasiści nie znajdą tu potwierdzenia swoich tez, współistnienie głównych bohaterów na wyspie przenika pełen szacunek.

Na zakończenie należałoby dodać, że czytając „Nację” warto mieć pod ręką ołówek i kawałek kartki, albo odwrotnie, kawałek ołówka i notesik, by móc zapisać co błyskotliwsze myśli Terry'ego Pratchetta.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2367
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Magrat 20.09.2009 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Do przeczytania „Nacji” n... | falkor
też zaczynałam od Piramid i teraz, po przeczytaniu całej serii wiem, że nie był to najlepszy wybór. Nie zniechęcaj się i spróbuj szczęścia z innym pozycjami Świata Dysku ;)
Użytkownik: MKMR 29.08.2011 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: też zaczynałam od Piramid... | Magrat
To prawda, ''Piramidy'' nie są najlepsze. Chociaż akurat moją pierwszą książką Pratchetta był ''Blask fantastyczny'' i też się zawiodłam. Długo nie zaglądałam do Świata Dysku, ale w końcu dałam się wciągnąć - za pomocą ''Straży nocnej'' czy ''Trzech wiedźm''.
A ''Nacja'' zachwyciła mnie od samego początku. Pomysł z zapisywaniem błyskotliwych myśli autora popieram - ja sama zaznaczałam co ciekawsze cytaty wyrwanymi z zeszytu strzępami kartek.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: