Dodany: 28.12.2004 19:48|Autor: Vilya

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ser i robaki: Wizja świata pewnego młynarza z XVI w.
Ginzburg Carlo

1 osoba poleca ten tekst.

"...a ja wykonuję moją powinność bluźniercy"


„Powiedziałem, że zgodnie z moim przekonaniem i wiarą wszystko było chaosem, czyli ziemia, powietrze, woda i ogień razem pomieszane; i to wszystko stanowiło jedną masę, tak właśnie jak wyrabia się ser z mleka, i w niej powstały robaki, były to anioły; z woli Najświętszego Majestatu stały się one Bogiem i aniołami; a wśród tych aniołów był także i Bóg, stworzony również z tej samej masy w tym samym czasie, i uczyniony został panem, a przy boku miał czterech kapitanów: Lucivella, Michała, Gabriela i Rafaela. Tenże Lucivello również chciał zostać panem (…), lecz za jego pychę Bóg kazał wypędzić go z nieba z całym jego zakonem i towarzystwem; i Bóg stworzył potem Adama i Ewę, i wielką rzeszę ludu, by zapełnić miejsca po wypędzonych aniołach. A gdy lud ten nie wypełniał przykazań Boga, wysłał on Syna swego, lecz Żydzi schwytali go i ukrzyżowali” – między innymi takimi słowami szesnastowieczny młynarz z Friuli, Domenico Scandella, zwany Menocchiem, opowiadał przesłuchującemu go inkwizytorowi o swoich przekonaniach, opowiadał z dumą, swadą i swobodą, argumentując inteligentnie i sprawnie, odwołując się wielokrotnie do słowa pisanego, zadziwiając nie tylko przesłuchujących go członków Świętego Oficjum, nie tylko autora protokołu, który co chwilę daje wyraz swojemu zaskoczeniu, ale i dwudziestowiecznego włoskiego historyka, Carla Ginzburga, który w rozbudowanych zeznaniach tego „prostego człowieka z ludu”, jak mniej lub bardziej skłonny byłby go postrzegać, dostrzegł przede wszystkim szansę dotknięcia nowego obszaru, którego opisanie zazwyczaj niemożliwe jest ze względu na brak źródeł. W związku z pojawieniem się tak fenomenalnego materiału, jakim są obszerne zapisy z przesłuchań Menocchia, nieco w cień odszedł, podnoszony przez polemizujących z autorem historyków, fakt, że trudno umiejącego czytać i pisać, znającego podstawy łaciny i budującego obraz świata na podstawie różnorodnych lektur młynarza uznać za przeciętnego przedstawiciela szesnastowiecznej kultury ludowej, abstrahując w ogóle od sensu i konieczności tworzenia takich ogólnikowych pojęć. Protokoły, dające stosunkowo szeroki ogląd poglądów naszego heretyka (wolno sobie chyba pozwolić na taką familiarność, Ginzburg niewątpliwie lubi swojego bohatera i stara się zrobić wszystko, aby i czytelnik obdarzył go sympatią), pozwalały przede wszystkim na spojrzenie na teren przez historyków do tej pory zaniedbywany, na kulturę ludową właśnie, na przeciwstawienie się tradycyjnej wizji historii kultury, która w rozbudowany sposób od lat opisywała problematykę kultury elitarnej. Jeżeli do takiego nastawienia, motywowanego rzetelnymi źródłami, dołączyć motywację płynącą z nowych tendencji w historiografii, w pewnym swoim nurcie (mikrohistorie – etnohistoria – antropologia historii) coraz bardziej zorientowaną na sprawy jednostki i historię widzianą z perspektywy pojedynczego człowieka, konkretnego przypadku, to otrzymujemy właśnie „Ser i robaki” – jeden z modelowych przykładów mariażu antropologii i historii, mariażu wróżącego nowe, obiecujące widoki, dającego szanse, ale zarazem stwarzającego zagrożenia.

Książka Ginzburga jest bez wątpienia tekstem bardzo dobrym, a co za tym idzie – również zajmującym. Eseistycznym w charakterze, z silną tendencją do beletryzacji, która sprawia, że precyzyjne analizy oraz szeroko zakrojone hipotezy autora czyta się chwilami niemalże jak powieść kryminalną. Mimo wspomnianego już faktu, iż Ginzburg postrzegał swojego bohatera jako przedstawiciela określonej grupy społecznej, dostrzegał on również przez cały czas jego oryginalność – w przeciwieństwie jednak do inkwizytorów, głównym źródłem jego zdumienia wydaje się być raczej zastanawiająca droga idei, aniżeli zaskoczenie określoną, radykalną i zaskakującą wizją rzeczywistości i Boga, jaką prezentował Menocchio. Krok po kroku dokonuje autor analizy poszczególnych części tej koncepcji, określonych odwołań, szukając źródeł czy to w poglądach religijnych, jakie pojawiły się także i we Włoszech wraz z różnymi nurtami reformacji (które to wnioski jednak szybko odrzuca; pociągające jest to śledzenie toku rozumowania, brnięcie w ślepe uliczki, zawracanie, rozpoczynanie dochodzenia na nowo), czy to w lekturach młynarza, co do których mamy pewność, że z nich korzystał. To jedna z najciekawszych części książki – analizowanie recepcji mniej lub bardziej klasycznych tekstów (obok Biblii, również m.in. „Dekameron” czy rozliczne apokryfy) przez kogoś, kogo nie ukształtowało wychowanie humanistyczne; Menocchio był czytelnikiem uważnym i zachłannym, pochłaniał słowa z pietyzmem, bardzo silnie one na niego oddziaływały, ale zarazem nigdy nie było to czytanie bierne, za każdym razem idee zawarte w piśmie zmieniały swój sens po ich odczytaniu, nabierając wymiaru o wiele bardziej materialnego, można by może nawet powiedzieć z pewną przesadą – naiwnie empirycznego, często bardzo radykalnego społecznie, a już na pewno – niezgodnego z zamierzeniami autorów. Był ów młynarz z Friuli bez wątpienia człowiekiem obdarzonym żywą inteligencją, uważnym obserwatorem otaczającego go świata, któremu książki dały język, umożliwiający wyrażenie trapiących go wątpliwości i problemów; człowiekiem osamotnionym, który nie znajdował zrozumienia w otaczającym go środowisku, przerastając je charakterem swoich pytań, mimo że jednocześnie nie wybijał się poza nie; przynajmniej taki obraz wyłania się z książki Ginzburga. Wizja niewątpliwie w pewnej mierze słuszna, taki wizerunek staje także przed oczami czytelnikowi, który ma możliwość zapoznania się z obszernie cytowanymi tekstami źródłowymi. Prowokuje jednak jeden zarzut; Ginzburg o wiele częściej posługuje się tradycyjnymi narzędziami historyka (lub historyka idei, jeżeli już uściślać), barwnie śledzi wędrówkę motywów, stawia mniej lub bardziej trafne hipotezy, pozwalające na zastanowienie się, skąd określone poglądy wzięły się u Menocchia, bezradny jednak chwilami jest wtedy, gdy ma odwołać się do drugiej dyscypliny, poszerzającej jego spojrzenie, do antropologii. Zazwyczaj posługuje się w tej materii ogólnikami, tak jak we fragmencie, w którym próbuje wyjaśnić zagadkową metaforykę Menocchia, ów tytułowy „ser i robaki”, odwołując się do pokładów tkwiących w kulturze ludowej, których jednak bliżej nie precyzuje; z równą swobodą powołuje się na Wedy i pasterzy z Ałtaju. Bliższym śladem zainteresowań autora etnologią jest uparte nawiązywanie do ważkiej roli tradycji ustnej, która w wypadku Menocchia miałaby nakładać się na pisaną oraz frapująca część książki, będąca ciekawą próbą spojrzenia na koncepcje naszego młynarza w perspektywie porównawczej, w zestawieniu z poglądami Peregrina Baroni, zwanego Pighino. Mozolna rekonstrukcja myśli, ich źródeł oraz ustalanie tego, co wspólne – może takie właśnie są narzędzia, które mają nam dać obraz kultury ludowej, będącej tym, co pozostaje wspólne? Myśl utopijna zapewne, niemożliwa do przeprowadzenia chociażby ze względu na brak odpowiednich źródeł, a mimo to kusząca.

Dla kogóż więc jest to książka, bardzo ciekawy przykład książki historycznej, w której interpretację tradycyjnych źródeł wzbogacono osiągnięciami i metodami antropologii? Dla czytelnika zainteresowanego renesansem lub herezjami – pokaże mu nieznane oblicze epoki w perspektywie jednostki, tym ciekawsze, że na co dzień zupełnie niespotykane. Dla kogoś zainteresowanego w ogóle historią – „Ser i robaki” to po prostu bardzo dobry esej, barwny i dobrze napisany, w którym aparat naukowy jest na tyle ograniczony, żeby pomagać, a nie utrudniać lekturę; efektem zaś już bezpośredniego talentu autora jest to, że ożywił na czas jakiś, przynajmniej na czas lektury, postać Menocchia – młynarza samodzielnego, na swój sposób mądrego, indywidualisty, mającego odwagę na głos wyrażać swoje poglądy, marzącego o godniejszych słuchaczach, do dziś swoim uporem, a także zapewne i smutnym losem, budzącego naszą sympatię. Wreszcie także i dla kogoś, komu nieobce jest zaciekawienie historiografią – książka Ginzburga to, jak już wspominałam, niemalże modelowy przykład „mikrohistorii”, na polskim rynku do tej pory jeden z niewielu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9658
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: