Dodany: 03.08.2009 16:18|Autor: dansemacabre

Na tropie morderstwa sprzed lat...


Pomijając koszmarną okładkę, kryminalna opowieść Thomasa Kangera jest naprawdę niezłym dokonaniem. Losy głównych bohaterów zaczynają być coraz ściślej związane ze zdarzeniami minionymi, a zagadka morderstwa sprzed 25 lat zdeterminuje działanie pewnej szwedzkiej policjantki, Eliny Wiik. Książka jest niezła, ale nie wybitna; trudno bowiem emocjonalnie związać się z którąkolwiek opisywaną postacią, trudno im współczuć i współprzeżywać to wszystko, co opisuje Kanger, a przecież o to chyba w kryminalnej powieści chodzi – by czytelnik dał się jej porwać niczym jakiejś namiętności. Kanger nie porywa, ale daje nam całkiem interesującą intrygę, osadzoną w szwedzko-norweskich pejzażach.

W 1979 roku w tajemniczych okolicznościach została zamordowana Ylva Malmerg. Poszukiwania mordercy utknęły w martwym punkcie i zdarzenie nie zostało wyjaśnione. Elina Wiik podejmuje się rekonstrukcji zdarzeń sprzed lat i musi się bardzo spieszyć, bo już niebawem sprawa Ylvy Malmerg ulegnie przedawnieniu. Dzielna obrończyni porządku z Västerås z czasem zaczyna traktować los zabitej kobiety bardzo osobiście. „Jeśli Ylva obnaży przed nią swoje życie, to i ona sama będzie mogła zobaczyć się wyraźniej”*. Bo samotność, zagubienie, uległość i zamknięcie w sobie Ylvy wydają się bliskie Elinie Wiik. Postać prowadzącej śledztwo jest co najmniej niejednoznaczna – z jednej strony to kobieta silna, niezależna i dominująca, z drugiej - nieszczęśliwa singielka, która zazdrości koledze z pracy życia rodzinnego i którą nękają wyrzuty sumienia po tym, jak pozbyła się dziecka i pożegnała z mężczyzną mającym na nią kiedyś destrukcyjny wpływ.

Zaskakujące są także motywacje Eliny, by podjąć się sprawy, która jest co najmniej kłopotliwa. Bohaterka wybiera ją pod wpływem sugestii byłego przełożonego i wbrew swemu obecnemu przełożonemu, Egonowi Jönssonowi, z którym toczy ambicjonalną walkę. Trudno bowiem nie zauważyć, że policjantka jest osobą dość próżną, pewną, iż wybitne umiejętności pozwolą jej zdemaskować przestępcę, którego szwedzka policja kryminalna nie mogła ująć 25 lat temu. Elina jest także przekonana, że tej sprawie potrzebna jest kobieca intuicja, świeże spojrzenie i inteligencja, której można jej pozazdrościć. Trudno jednak zrozumieć – bez przyjrzenia się pewnym analogiom w postępowaniu Eliny i Ylvy względem mężczyzn – dlaczego dawna zagadka kryminalna aż tak spędza sen z powiek komuś, kto przecież ma w codziennej pracy dużo spraw do załatwienia. I chciałoby się, by ktoś dał Wiik małego prztyczka w nos. Cieszy, gdy tak się stanie…

Kanger czyni swą powieść bardziej atrakcyjną, wprowadzając do niej jeszcze jedną bohaterkę, Kari Solbakken. Dziewczynę poznajemy w Wietnamie, gdzie próbuje uciec od samej siebie, a po powrocie do Szwecji wikła się w nietypową znajomość z sąsiadem Robertem i wyrusza z nim do Norwegii, by odkryć prawdę o swoim pochodzeniu. Losy Kari i Roberta oraz poczynania Eliny Wiik toczą się symultanicznie i z czasem ze sobą łączą. Obie kobiety będą musiały skonfrontować się z kilkoma faktami, które nieco je przerosną.

Jeśli dołożymy do tego kilka interesujących postaci drugoplanowych (między innymi czarnoskórą Grace Makondele z Oslo), stworzy nam się historia dynamiczna i wielowątkowa. Kanger umiejętnie stopniuje napięcie i czytelnik nieraz zostanie zaskoczony rozwojem zdarzeń. Warto uważać podczas lektury, bo wiele spraw, zdarzeń i postaci nie będzie tym, czym się pozornie wydają. Warto również zwracać uwagę na szczegóły, jak choćby wspomnienie tajemniczego psa, o którymi Kari i Robert dowiadują się w trakcie podróży do północnej Norwegii.

Skandynawska beletrystyka kryminalna ma się całkiem nieźle i Kanger dodatkowo ugruntowuje pozycję tego typu literatury. Wartka akcja „Mężczyzny, który przychodził w niedzielę” wywołuje ciekawość, ale nie ekscytację. Zasadniczym mankamentem książki jest fakt, iż autor potrafi co prawda zaintrygować zdarzeniami, ale nie jest w stanie wywołać empatii w stosunku do stworzonych przez siebie postaci. Mroczna opowieść o morderstwie sprzed lat broni się zatem tym, iż jest po prostu warsztatowo dobrze napisaną powieścią kryminalną.



---
* Thomas Kanger, "Mężczyzna, który przychodził w niedzielę", tłum. Marta Rey-Radlińska, Wydawnictwo Czarne, 2009, s. 123.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2744
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: łazęga 10.08.2009 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając koszmarną okład... | dansemacabre
Co ciekawego dla Pana było w postaci Grace Makondele? Jak dla mnie kryminał bardzo przeciętny. Nastawiłem się na ciekawą akcję w tle mając ciekawy opis stron, w którym się powieść rozgrywa. Niestety nic z tego. Prawie żadnych emocji, jeżeli już jakiś fragment ciekawie się zapowiadał to bardzo szybko tracił na atrakcyjności. Pani Elina Wiik dała się poznać jako wielbicielka kawy, która często o niej myśli. Denerwujące były bardzo częste zdania mające za jedyną treść picie kawy. Dla mnie ta książka jest potwierdzeniem, że dziennikarz nie może napisać dobrej książki i następnym razem będę sprawdzał biografię autora przed kupnem książki.
Użytkownik: frater 14.10.2009 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Co ciekawego dla Pana był... | łazęga
tylko tak się dziwnie składa, iż najpopularniejsi autorzy skandynawskich kryminałów, tj. Henning Mankell, czy Stieg Larsson to również dziennikarze... a książki ich autorstwa to bestsellery na całym świecie. Nie czytałem ww. lektury, ale sięgnę po nią jak najszybciej. Ciągłe wspominanie o kawie, czy też natrętne myśli głównych bohaterów czynią ich bardziej ludzkimi.... wszak chyba każdy z nas ma jakiegoś demona drzemiącego w podświadomości.... może to być chorobliwe uzależnienie od czekolady, kawy, papierosów, pizzy, cukierków czytania, oglądania latynoamerykańskich telenoweli..., które powodują, iż często czujemy dyskomfort psychiczny itp. tacy "ułomni" bohaterowie, o wiele bardziej są realistyczni, aniżeli nieskazitelni herosi z powieści amerykańskich... swoja drogą, ciekawe jak oceniałeś Mankella, którego bohaterowie także często narzekali na ilość wypijanej kawy, nękały ich natrętne myśli....
Użytkownik: Orilonka 09.07.2010 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Co ciekawego dla Pana był... | łazęga
A ja się w zupełności z Tobą zgadzam. Książka znudziła mnie niebotycznie, faktycznie nic tam nie porywa. No, może na ostatnich czterdziestu stronach, ale przecież nie o to chodzi. Ale "Pogranicze" tego autora jest o nieeeeeeebo lepsze, polecam. I szkoda, że Czarne wydało te dwie pozycje jakoś tak od środka, znaczy czwarty i piąty tom cyklu o Pani Elinie.
Użytkownik: iwowzi 19.11.2010 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomijając koszmarną okład... | dansemacabre
Popieram, to naprawdę dobry kryminał. Co ciekawe, autor w każdej książce umieszcza wątek mistyczny. Też to odkryliście? W "Pograniczu" Stella w dziwny sposób ucieka z policyjnej furgonetki wcześniej sprowadzając deszcz a w "Mężczyźnie....." Elina na samym początku śledztwa spotyka zmarłą przed 25 laty Ylvę co odkrywamy dopiero w ostatnim zdaniu książki.
Mam nadzieję, że doczekamy się polskich wydań pierwszych trzech części cyklu. Ja czekam na nie z niecierpliwością.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: