Ambiwalentne "Kwiatki"
Nie udało mi się jednoznacznie określić swojego stosunku do tej książki. Czytasz ją, a fabuła Cię pochłania, nie sposób odłożyć jej na chwilkę, bo musisz wiedzieć, co będzie dalej. A jednocześnie pod czaszką siedzi Ci krytyk, który ogląda zdania pod lupą i stwierdza autorytatywnie "rety, to zupełny kicz" albo "złote myśli rodem z »Alchemika«, filozofia dla ubogich". Jednak jest w tej książce coś, co przy całej tej kiczowatej warstwie przyciąga czytelnika, nie tylko tym, jak zgrabnie jest napisana. Cała historyjka od początku jest dość schematyczna, tak jak i jej bohaterowie. Zaczyna się jak bajka, by potem przeobrazić się w bajkę chorą, jak "Koralina" Neila Gaimana: matka zmienia się w czarownicę, babcia jest Babą Jagą, a wyczekiwany książę jest księciem z bardzo brzydkiej bajki. Największą zaletą "Kwiatów na poddaszu" jest dla mnie właśnie ta gotycka atmosfera, którą udało się Andrews zbudować. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.