Dodany: 11.11.2014 21:41|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

U boku Marszałka


To właściwie nie jest nowa lektura – czytałam książkę Lepeckiego zaraz po zakupieniu, czyli trochę ponad ćwierć wieku temu; odleżała sobie w biblioteczce, a że każdego roku z okazji narodowego święta staram się sięgać po coś, co by oddawało klimat wyjątkowego okresu powrotu do niepodległości względnie było związane z osobą, bez której ta niepodległość stałaby pod znakiem zapytania – powtórka z „Pamiętnika…” okazała się jak najbardziej na miejscu.

Autor jest postacią dość niepospolitą, bo choć – jak to legionista – bez reszty oddany był Marszałkowi, życie jego wypełniała nie tylko służba wojskowa. W stosunkowo krótkim okresie pomiędzy zakończeniem wojny a objęciem funkcji adiutanta Piłsudskiego zdążył był odbyć kilka podróży do Ameryki Południowej, uwieczniając wrażenia z nich w kilkunastu książkach, i nawet już pełniąc służbę u boku dawnego swego wodza dwukrotnie wybrał się, za aprobatą przełożonego, w podróż po ówczesnym ZSRR, raz odwiedzając republiki kaukaskie, a raz miejsca upamiętnione pobytem Piłsudskiego na zesłaniu, znów dokumentując wojaże publikacjami.

Na stanowisko, którego zapewne zazdrościł mu niejeden oficer, został powołany w sposób cokolwiek nietypowy. Nie należał bowiem do kręgu osób bliskich Marszałkowi i wcześniej zaledwie przelotnie dostąpił zaszczytu krótkiej z nim rozmowy. Lecz kiedy Piłsudski wyjeżdżał na swój słynny urlop na Maderę, nie życząc sobie żadnej obstawy prócz zaufanego, lecz równie już jak on niemłodego lekarza wojskowego Woyczyńskiego, Lepeckiego poproszono, by udał się tam niby przypadkowo i ujawnił się w odpowiedniej chwili, będąc do dyspozycji w razie potrzeby. Tak rozpoczął się najbardziej pamiętny okres w życiu młodego oficera, mający trwać (z krótką przerwą po powrocie z Madery, kiedy to wskutek jakiegoś niefortunnego zdarzenia, o którym autor wspomina w nader oszczędnych i enigmatycznych słowach, o mało nie oddelegowano go do prowincjonalnego garnizonu) aż do śmierci Marszałka.

Niełatwa była ta służba, bo Piłsudski – już wówczas w wieku uznawanym za podeszły, czyli sporo po sześćdziesiątce (gdyby żył w dzisiejszych czasach, byłby wzorcowym klientem ZUS-u – zmarł parę miesięcy po 67 urodzinach…), i niecieszący się idealnym zdrowiem – miewał kłopotliwe nawyki, a usposobienie dość humorzaste. Weźmy taki oto przykład: szef i podopieczny w jednej osobie ślęczy do późna nad lekturą gazet i książek, przerywaną rozmyślaniami. Adiutant, zasypiając na stojąco, o drugiej w nocy przypomina: „Już późno, panie Marszałku”, na co otrzymuje lapidarną i wymowną ripostę: „Ja tego nie powiedziałbym”[1]. Odczekawszy co nieco, powtarza napomnienie: „Już bardzo późno, prawie wpół do czwartej. Warto by się położyć”, i słyszy w odpowiedzi: „Dobrze, dobrze, ja tylko wypalę papierosa”[2]. Zaplanowany na dzień następny rozkład zajęć wymaga, by zbudzić Marszałka po niecałych pięciu godzinach snu. Wstanie niewyspany – źle, bo będzie zmęczony, a w jego wieku każda godzina snu cenna. Ale nie obudzić – jeszcze gorzej, bo ofuknie za niedopełnienie obowiązku… To samo z mocną herbatą, której picie w ogromnych ilościach odradzali lekarze: „uradziliśmy, że trzeba wyszukać jak najmniejsze szklanki i nie dolewać do pełna. Ale cóż, Marszałek prędko poznał się na tej »machlojce«, kazał małe szklanki wyrzucić, a na mnie krzyknął: »Jesteście oszukaniec!«”[3]. Lecz jakaż silna musiała być cześć dla tej niepospolitej postaci, skoro ani Lepeckiemu, ani nikomu innemu nawet myśl w głowie nie postała, żeby na szefa narzekać czy się zeń naśmiewać!

Obraz Marszałka, jaki się z tych wspomnień wyłania, przede wszystkim wzrusza. Stary, zmęczony człowiek, doskonale świadom odpowiedzialności, którą na siebie wziął przed dwudziestu laty i nie rezygnował z niej nawet w tych krótkich chwilach, gdy nie sprawował żadnej władzy, świadom zarówno krytyki, z jaką spotykały się kolejne jego decyzje, jak uwielbienia, którym otaczali go nie tylko towarzysze broni, a które zdawało się wprawiać go w zakłopotanie. Skromny przy tym niepospolicie – znajdźmyż dzisiaj nie męża stanu nawet, ale choćby zwykłego europosła, któremu wystarczyłoby „uposażenie wynoszące (…) o wiele mniej, niż wynosiły zarobki bardzo wielu ludzi w Polsce na posadach w przemyśle prywatnym, a nawet państwowym (…), nie pomnażane żadnymi dodatkami, żadnymi funduszami reprezentacyjnymi”[4]! I z biegiem lat coraz jaśniej zdający sobie sprawę, że jego czas dobiega końca – że „był taki silny, wspaniały Ziuk i… nie ma”[5], że już nie da rady zapobiec ani wewnętrznym tarciom pomiędzy stronnictwami politycznymi, ani, co gorsza, rosnącemu na zachodzie zagrożeniu dla tego, co odzyskał – dla niepodległej Ojczyzny…

Lepecki przedstawia te ostatnie lata Marszałka z ogromną dozą nostalgii, nieledwie z tkliwością, i – o czym nadmienia we wstępie Andrzej Garlicki, najbardziej chyba znany współczesny biograf Piłsudskiego, ale czytelnik dobrze znający szczegóły jest w stanie sam to dostrzec – z pieczołowitą dbałością o nieujawnianie niczego, co w jego opinii mogłoby skalać pamięć tego wielkiego człowieka. Tym bardziej pieczołowitą, że wspomnienia miały zostać wydane ledwie w kilka lat po śmierci ich bohatera (druk uniemożliwiła wojna, a potem peerelowska cenzura, w konsekwencji ujrzały światło dzienne dopiero po blisko 50 latach). Nie ma więc ani słowa o tajemniczej sprawie z dr Lewicką (ba, nawet o jej pobycie na Maderze!), nie ma wzmianki, że zwolnienie z funkcji dra Woyczyńskiego było związane nie z jego wiekiem, lecz z niesłusznymi podejrzeniami o szpiegostwo, jakie Marszałek powziął wobec jego żony. O tym jednak mogą dopowiedzieć to i owo dzisiejsi historycy – a Lepecki dostarcza świadectwa zupełnie innego rodzaju, ukazując codzienność Piłsudskiego, cytując jego wypowiedzi nieistotne co prawda dla historii, lecz ważne dla odtworzenia wielowymiarowości tej wciąż frapującej postaci.


---
[1] Mieczysław Lepecki, „Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego”, wyd. PWN, 1988, s. 100.
[2] Tamże, s. 101.
[3] Tamże, s. 210.
[4] Tamże, s. 78.
[5] Tamże, s. 329.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2256
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: