Dodany: 15.10.2014 11:02|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Agresywna nadopiekuńczość


„Właściwie zawsze byliśmy samotni, tylko o tym nie wiedzieliśmy, nie chcieliśmy sobie tego uświadomić”[1].

Niemcy Zachodnie, schyłek lat 70. ubiegłego wieku, narastający do paranoicznych rozmiarów strach przed atakami terrorystycznymi skrajnych lewicowców i związana z tym wszechogarniająca kontrola. Policja w imię działań prewencyjnych niemal „wchodzi do łóżka” nie tylko chronionych przez siebie jednostek, ale także wszystkich, którzy się z nimi stykają. Dla polskich czytelników dzisiaj to faktograficzna terra incognita, trudno się zorientować w aluzjach, odwołaniach i ogólnie pojąć, w jakiej relacji do rzeczywistości pozostaje fabuła. Nie powinno to jednak przesłonić innej, niezmiernie istotnej strony powieści: warstwy społeczno-obyczajowej. Oto stają przed nami mieszkańcy małej miejscowości w zagłębiu węgla brunatnego, w której siedzibę swą ma wydawnictwo jednej z największych gazet (nazywanej tu „Gazetką”). Jej nowo wybrany prezes z całą rodziną objęty zostaje permanentną policyjną kontrolą, by zapobiec ewentualnemu atakowi czy porwaniu osoby "istotnej dla dobra kraju". To nie wszystko – policja nieustannie wyszukuje potencjalne zagrożenia, najczęściej w otoczeniu wyżej wymienionych osób, doprowadzając m.in. do publicznego ujawnienia romansu w jednym z sąsiedzkich domów, do zakwitnięcia afektu między jedną ze strzeżonych osób a funkcjonariuszem, do praktycznie aresztów domowych „w imię bezpieczeństwa” i do powstawania animozji sąsiedzkich oraz wynaturzeń społecznych:

„(…) istniała już cała grupa adwokatów, która zbierała w całym kraju »osoby poszkodowane wskutek zastosowania środków bezpieczeństwa«, nawet gdy szkody polegały wyłącznie na tych nieuniknionych niedogodnościach, jakie powodowała stała obecność policji na ulicach. Zarejestrowano na przykład przypadek młodej dziewczyny, której rodzice mieszkali w sąsiedztwie jakiejś szyszki i którą, choć do pewnego momentu miała dobre stopnie, co można było udowodnić, zawiodły nerwy, oblała egzamin i popełniła samobójstwo”[2].

W formie „Opiekuńcze oblężenie” jest dość, hm, niezdecydowane. To po części klasyczna powieść, jednak fragmenty retrospekcji bohaterów, przywodzące na myśl awangardową beletrystykę socjologiczną, poprzez niesłychanie czasem rozbudowane zdania (musiało się to koszmarnie trudno tłumaczyć!) przechodzą w strumienie świadomości. Każdy niemal rozdział jest w większości monologiem wewnętrznym innej postaci, zapisem jej wspomnień i rozterek oraz roztrząsań zawiłości relacji damsko-męskich (choć nie jedynie), które są dla niej istotne. Warto zaznaczyć, że chociaż relacje te występują we wszelkich odmianach i stanowią oś rozmyślań bohaterów, to jednak (na szczęście) brak tu wulgarności i epatowania pornografią, które stały się wszechobecne w literaturze XXI w. Co wyróżnia książkę Bölla i co było jej założeniem, to uchwycenie wpływu na „zwykłych ludzi” i ich losy kontrolowania każdej chwili życia, każdej myśli i uniemożliwianie swobodnych kroków – w imię bezpieczeństwa. Autor dobrze ukazał, jak bezpieczeństwo stało się fetyszem i jakie reakcje to budzi:

„(…) a teraz chce uciec, po prostu uciec, wszystko jedno dokąd.
– Gdzieś, gdzie można czytać książki, nawet w autobusie, i nie trzeba się bać; można się przecież kłócić, spierać, można, bo ja wiem, wysuwać jakieś argumenty, ale ten morderczy wzrok, bez jednego słowa… (…) Katharino, wy się chyba mylicie, wszyscy się chyba mylimy, wynoszę się stąd, chciałem się tylko pożegnać, podziękować wam i prosić, żebyście mi może dali trochę pieniędzy, znajdę sobie jakiś kraj, gdzie można spokojnie czytać w autobusie to, co się chce”[3].

„Na przyszłość będziemy robili tak jak w moskiewskim hotelu: będziemy pisać na karteczkach i spuszczać je w klozecie, ale ci gotowi jeszcze wynaleźć specjalną siatkę, żeby łowić strzępki, płukać z gówna i sklejać”[4].

Całość akcji zamyka się mniej więcej w trzech dniach, obfitujących w wydarzenia brzemienne w skutki i/lub katastrofalne. Od autora otrzymujemy komfort spojrzenia z bodajże kilkunastu różnych punktów widzenia na przyczyny owych zdarzeń, a co za tym idzie – wnikliwy analityczny obraz anomii społecznej, upadku tradycji i przenikania się sfer życia prywatnego, publicznego oraz wielkiej polityki, dotykającej maluczkich. Co więcej, „Opiekuńcze oblężenie” warto także odczytywać jako swoistą przestrogę, wizjonerską z perspektywy czasu, wobec nadmiernej kontroli życia społecznego w imię źle pojmowanego zapewniania bezpieczeństwa.

Dziś, gdy po jedenastym września bombardowani (nomen omen) jesteśmy przez media panicznym strachem przed atakami terrorystycznymi, gdy z powodu postępującego wyobcowania i upodlenia tradycyjnych modeli rodziny i myślenia, samotni wśród ludzi bezowocnie szukamy oparcia w konfrontacji z bezlitosnym światem pogoni za pieniądzem i orgazmem, gdy ze wszech stron „dla naszego dobra” wielkie instytucje chcą kontrolować nasze życie (także w Internecie – tego Böll nie przewidział, ale diagnoza i to obejmuje), gdy prawodawcy celują w kodyfikowaniu i zamykaniu w „normach” każdego aspektu życia, szermując hasłami „wolności” i „postępu”, gdy coraz bardziej celne stają się słowa:

„Wyliczali mu, ile hektarów lasu, ile drzew trzeba teraz poświęcić na oba cele: na papier klozetowy i na gazety, ta straszliwa presja terroru higieny, a co dopiero, kiedy pomyśleć, ile to zupełnie niepotrzebnych, ba, wprost bezsensownych i bezużytecznych, przez nikogo nie czytanych rzeczy drukuje się w wydawnictwach rządowych, okręgowych, krajowych, federalnych, radiowych, telewizyjnych i partyjnych, a do tego te wszystkie żałośnie niepotrzebne druki reklamowe, cały ten chłam, który z drukarni wędruje niemal bezpośrednio do kosza (…)”[5]

– to wzbierać w nas mogą jedynie złość i rezygnacja, zdawać się zaczyna, że pozostaje tylko westchnąć:

„– Co to jest za życie… O Boże, i pani… To przecież nie dla ludzi”[6].


[1] Heinrich Böll, „Opiekuńcze oblężenie", przeł. Małgorzata Łukasiewicz, wyd. „Czytelnik”, 1986, s. 377.
[2] Tamże, s. 270.
[3] Tamże, s. 411.
[4] Tamże, s. 372.
[5] Tamże, s. 170.
[6] Tamże, s. 371.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1076
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: