Dodany: 07.08.2014 03:38|Autor: male_czarne

„Boskie przyrodzenie” – historia niezwykłej przyjaźni


Wyraża więcej, niż tysiąc słów…

...Co? Tym razem nie słynna kokosowa pralinka, a mina narzeczonego, kiedy zobaczył, co zabieram do kasy w księgarni. Przedłużająca się cisza, a po niej wymowne, lekko przeciągnięte pytanie:

„Aniu… [pełna napięcia muzyka, za chwilę zamordują Joffreya], czy możesz mi powiedzieć, dlaczego kupiłaś książkę o penisach?”.

A co ja miałam niby powiedzieć? Że zauroczyła mnie kanarkowa okładka (Wydawnictwo Czarne, 2014)? Że uwielbiam absurdalne książki o równie absurdalnej tematyce (mówienie swojemu mężczyźnie, że uważam penisy za absurdalne, zdaje się nie najlepszym pomysłem)? Że „Boskie przyrodzenie” doskonale odpowiada mojej potrzebie przeczytania książki trochę kulturoznawczej i historycznej, trochę medycznej i religijnej, z literackim smaczkiem i seksualnym pieprzykiem?

Że przy jej recenzji słowa naprawdę mogą zyskiwać niefortunne znaczenia?

DAWNO, DAWNO TEMU…

Czy wiecie, jaka była moja główna zagwozdka w czasach gimnazjalnych? Oczywiście oprócz klasycznego „czy moje życie ma sens”, „jak prześlizgnąć się przez fizykę nie objawiając pustostanu umysłowego” oraz „jak dostać literackiego Nobla za opowiadania fanowskie do »Harry’ego Pottera«”?

Otóż zastanawiałam się – i na dobrą sprawę zastanawiam do tej pory:

O CO CHODZI Z FACETAMI I ICH PENISAMI?

Elitarne gimnazjum, jeden z drugim analizuje Herberta aż miło, a jednocześnie w trakcie lekcji przyczepia kumplowi do pleców karteczkę z wyrysowanym penisem. Grupa chłopaków na zielonej szkole temu mniej usmarowanemu pastą do zębów czy innym świństwem wymalowuje siusiaki na twarzy. Basen: ściąganie koledze majtek, coby ogołocony objawił swą glorię pozostałym pływakom, dziewczynom na sąsiednim torze, grupie ratowników i pani z kiosku sprzedającej frytki niećwiczącym. Klatka schodowa w bloku ozdobiona symbolicznym wizerunkiem fallusów od góry do dołu, konkurująca swoją świetnością z jaskinią w Lascaux. Kumpel ma zanieść zeszyt do odpowiedzi? W pośpiechu wyrysuj mu wielki penis na stronie obok pracy domowej.

A do tego każdy taki penis, chociaż wszystkie wyglądały w zasadzie identycznie, wywoływał dziką radość u hodujących swój pierwszy koper pod nosem chłopców.

Nie wiem, jak wy, ale ostatnia rzecz, jaką ja bym wyrysowała przyjaciółce z ławki w zeszycie, to dorodna wagina. Dziewczyny tego nie robią. Faceci zaś nie mogą się opanować. Dlaczego tak jest? Szłam z tym pytaniem przez życie, aż wreszcie w ręce wpadła mi nowość ukochanego Wydawnictwa Czarnego. Święty Graal męskiej historii wyjątkowo spoczywający nie w spodniach, ale na kartkach książki. Jakże mogłabym przejść obok niej obojętnie?

„BOSKIE PRZYRODZENIE”, CZYLI FALLUS, FALLUS, WSZĘDZIE FALLUS

Przede wszystkim autorem „Boskiego przyrodzenia” jest facet. To wiele wyjaśnia, bo o zawiłej relacji mężczyzny z jego najlepszym przyjacielem (bądź największym wrogiem – zależy, kogo spytać) nikt nie napisałby lepiej. A jest to związek na całe życie, niekiedy pełen antagonizmów, wściekłości, niepewności, ale także fascynacji i uwielbienia. Z „Boskiego przyrodzenia” spoziera na nas byt z jednej strony nieuchronnie przytwierdzony do swojego właściciela, a z drugiej – cechujący się całkiem sporą niezależnością. Byt, wobec którego nie były obojętne największe umysły wszystkich epok, byt, który doprowadzał do krachów rządów, święty i wywyższany, obiekt kultu i muza poetów, przedmiot badań medyków, stały element popkultury. Poddawany nieustannej ewaluacji przez właściciela, który raz jest z niego niezwykle dumny, a raz drży w strachu, czy ten go w kluczowym momencie nie zawiedzie.

Pytanie brzmi: kto w tym duecie właściwie rządzi?

„Boskie przyrodzenie” połyka się w tempie przyśpieszonym, z przerwami tylko na salwy śmiechu i chwile zadumy. Abstrahując od treści, Hickman ma lekkie pióro i po prostu dobrze się to czyta. Szybko, płynnie i z przyjemnością. Uważam jednak, że Czarne tym razem pominęło istotny aspekt wydawniczy – do książki nie dołączyło konkretnej instrukcji obsługi. Na rynku niczym pąki róż rozkwitają przeróżne poradniki, jak obchodzić się z tym niezwykłym sprzętem, a tu do książki o historii penisa poradnika nie dodali?

Wstyd.

Na szczęście moja wnikliwa, pełna poświęcenia lektura w przeróżnych ekstremalnych warunkach sprawiła, że dzisiaj przezentuję poradnik nie od parady – Instrukcję obsługi boskiego przyrodzenia. Sprawdzone osobiście, z dożywotnią gwarancją.

1. GDZIE CZYTAĆ?

Właściwie wszędzie, aczkolwiek obrazoburczy tytuł ściągnie na Twoją głowę więcej zainteresowania, niż wałkowane do znudzenia w warszawskim metrze Greye we wszelkich odmianach. Przede wszystkim okładka jest żółta. Po drugie – nie bawi się w dyskrecję: każdy współpasażer zobaczy, że właśnie czytasz o penisie. Penisach. Dużej ich liczbie.

Prawdopodobnie „Pamiętnik Fanny Hill” wzbudzałby mniej zainteresowania, bo przecież nie każdy gustuje w angielskiej klasyce. Ale „Historia penisa”?

Zaawansowanym i lubiącym ostrzejszą zabawę polecam lekturę w towarzystwie przyszłych teściów. Z frywolnym zakryciem palcami kluczowych fragmentów okładki. Najlepiej tak, by widoczne pozostało słowo „boskie”, „rodzenie”, ewentualnie „historia”. Dobrze wpływa na wizerunek młodej synowej zgłębiającej religijną i macierzyńską tematykę. Adrenalina i bycie odrobinę niegrzeczną doskonale podkręcają lekturę.

2. KIEDY CZYTAĆ?

Na pewno nie w czasie Mundialu. Nie twórz sobie sztucznych dylematów – książka czy mecz. Dzielenie uwagi pomiędzy „Boskie przyrodzenie” a mecze wykluczające kolejnych europejskich tuzów z mistrzostw jest wysoce niewskazane. Zapewniam bowiem – gdy już zaczniesz czytać, trudno Ci będzie się oderwać.

3. Z KIM CZYTAĆ?

Jeżeli jesteś mężczyzną, zapewne pytanie to Ciebie nie dotyczy. Przypuszczam, że tę niezwykle osobistą pozycję pozostawisz wyłącznie dla własnej przyjemności.

Jeśli jesteś kobietą – najlepsza będzie samodzielna lektura połączona z zarzucaniem otoczenia soczystymi fragmentami. A w „Boskim przyrodzeniu” znajdziesz kawał solidnego mięska do podziału. Między innymi dowiesz się:

– czy to prawda, że mężczyzna ma dwie głowy i czasem zdarza się, że kieruje nim „ta druga”,
– kto twierdził, że mały i muskularny przyjaciel wróży bogactwo i szczęście w życiu, zaś duży jest zwiastunem biedy i smutku,
– po co stworzono płatki śniadaniowe Kellog’s (nie do końca chodziło o zdrowy dodatek do mleka),
– jak polskie ciżemki podbiły serca jurnych chłopców w Europie i dlaczego angielski król musiał regulować prawnie długość ich nosków,
– w jaki sposób amerykański prezydent przekonywał do wojny w Wietnamie,
– jakie obowiązki małżeńskie nakłada na mężczyznę prawo żydowskie i dlaczego czasem lepiej, by facet nie pracował,
– zaczniesz trochę inaczej inaczej patrzeć na awokado i morele,
– a także poznasz dziwaczną średniowieczną historię świętych napletków i całkiem niegrzecznego kultu św. Kosmy, obejmującego smarowanie wiernym olejem niekoniecznie głowy…


4. JAK CZYTAĆ?

Najlepiej po kolei, bo „Boskie przyrodzenie. Historia penisa” jest spójną, pełną niuansów, frapującą opowieścią. Jak pisze Tom Hickman:

„Penis nie jest tylko częścią ciała – jest determinantem tożsamości i zachowania. Może wznieść mężczyznę na wyżyny albo zrzucić go w głęboką przepaść. Tak jak każda para pozostająca w długim związku mężczyzna i jego penis miewają lepsze i gorsze dni”*.

Czy znalazłam odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, o co chodzi z facetami i ich penisami? Być może. Jednego jestem pewna – „boskie przyrodzenie” istotnie jest boskie – satysfakcji z lektury co niemiara i jedna, ważna myśl w głowie: czego jak czego, ale takiej dumy i łączności ze swoim ciałem my, dziewczyny, możemy facetom tylko zazdrościć. I uczyć się od nich.


---
* Tom Hickman, „Boskie przyrodzenie”, przeł. Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Czarne, 2014, s. 219


[Recenzję opublikowałam także na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1578
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Suara 04.03.2016 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyraża więcej, niż tysiąc... | male_czarne
Świetny tekst. Właśnie zakupiłam sobie e-booka i mam nadzieję na znakomitą lekturę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: