Dodany: 31.05.2009 19:30|Autor: Franco1987

Książki i okolice> Pisarze> Jung Carl Gustaw

9 osób poleca ten tekst.

Jung Carl Gustav - kim właściwie był, demonem czy mędrcem?


Jung był dla mnie przez ostatni rok lekturą numer jeden - czytałem różne jego książki i myślę, że podobnie jak większość jego czytelników, uległem fascynacji erudycją i głębokim humanizmem pism Junga. U niego można było odnaleźć to, co łatwo gubią dzisiaj filozofowie i naukowcy, głębię i ducha, obecne pomimo naukowości i wysokiego poziomu rozważań.
Jednakże Jung wydawał mi się często mglisty, nieokreślony i jakby zbyt bogaty. Symbole i mity wyrastały z każdej z kart jego książek, fascynowały i przyciągały, olśniewały; jego zdolność interpretacji i głęboka wiedza dotycząca starożytności, średniowiecza i właściwiej każdej epoki z osobna; pism gnostycznych, patrystycznych, orfickich, astrologicznych i alchemicznych zdumiewała. Ale pomimo tego całego ciężaru wiedzy, (która, jak się okazało, nie zawsze miała pokrycie ze źródłami - jak przeczytałem w pismach jego krytyków) Jung niewiele wyjaśniał. Właściwie można by było na bazie jego psychologii analitycznej uwierzyć we wszystko: w Boga i w Diabła, w dobro i zło, a jednocześnie wszystko to odkręcić i poddać w wątpliwość. Jung nie określał się w ogóle, nie wiadomo było - wierzy, czy nie? Jego córka pisała: "ja zawsze sądziłam, że mój ojciec jest człowiekiem całkowicie bezbożnym i nie umiałam się modlić z obawy, że mogę go rozgniewać. Dopiero z książek mojego ojca dowiedziałam się, że oczywiście był człowiekiem religijnym". Więc kim był Jung jako ojciec, jako mąż? Czytając go wyobrażałem sobie go jako religijnego, dobrego, łagodnego. Freud pisał o nim w liście do przyjaciela: "kłamliwy, brutalny, antysemicki". Jung od 1933 do 194o był redaktorem czasopisma w Niemczech, któremu patronowali naziści. Popierał Hitlera, a nawet go chwalił. Uważał, że SS zbawi naród niemiecki. Po wojnie, a właściwie już od 1940 zaczął wycofywać się z tych poglądów, by potem już potępiać wojnę i Niemców, jako naród niezrównoważony i schorowany.
Obszerny artykuł, jaki przeczytałem we Frondzie, numer 17/18, rzucił dla mnie nowe światło na Junga. Polecam go każdemu, kogo Jung zafascynował tak jak mnie, nie dlatego, aby od Junga odrzucić, ale aby czytać go z pełną świadomością, gdyż pod płaszczem tylu mądrości, których przeciętny człowiek nie jest w stanie zweryfikować, może ukrywać się Zło.
Wyświetleń: 16697
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: Darmozjad 01.06.2009 21:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jung był dla mnie przez o... | Franco1987
O naukowcu mówimy - mówmy o jego pismach badawczych. Coż to za publikacja, która skupia się na życiu rodzinnym, negatywnych opiniach konkurenta Freuda,
poglądach popierających nazizm 1933-40 - a potem nic mu nie groziło? nie było odwagi i uczciwości? - to łapanka
publicystyczna, sensacyjka i deprecjacja potężnej pracy.
Dla psychiatrii zrobił bardzo dużo - nie wchodził w alchemię, gnozę, orfizm dla nich samych, ani dla emocji publicystycznych. Szukał kluczy do nieświadomości aby wnieść do nauki nowe możliwości pracy z pacjentem. Jego "teoria przeniesienia" to dużo więcej niż "id" Freuda i jego maniackie tłumaczenie wszystkiego popędem płciowym. Po Freudzie było wielu wielkich psychologów, psychiatrów ( V.E.Frankl, Adler i inni ze szkoły wiedeńskiej tylko) - Freud rzeczywiście jest zrozumiały, bo uprościł to co wiedział dla potrzeb literatury i sławy.
Użytkownik: Franco1987 04.06.2009 12:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O naukowcu mówimy - mówmy... | Darmozjad
zapominasz, że ten "naukowiec" miał i ma ogromny wpływa nażycie duchowe swoich wyznawców, a "jungizm" został okrzyknięty nową gnozą. Gnoza oznacza "poznanie" rzeczy najwyższych, Boga i zasad bytu. Może więc jednak ważne jest to kim był ten prorok? Zresztą ta publikacja jest rzetelna i nie tylko "wyciąga brudy", zresztą najlepiej sam to sprawdź.
Użytkownik: Darmozjad 03.06.2009 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Jung był dla mnie przez o... | Franco1987
" Tym, czego brak naszemu światu, jest więź duchowa, której nie zastąpi ani związek zawodowy, ani żaden inny związek oparty na wspólnocie interesów, ani partia polityczna, ani państwo. Nic więc dziwnego, że to nie socjologowie, lecz raczej lekarze są tymi, którym jako pierwszym najwyraźniej dane jest odczuć prawdziwe potrzeby ludzkie (...) Nikt nie może nawiązać więzi z innym człowiekiem, jeśli przedtem nie nawiązał jej z samym sobą."
C.G.Jung Psychologia przeniesienia - Warszawa 1993

"Obłęd polega na popadnięciu w zależność od nieświadomych treści, które nie są jako takie przyswajane przez świadomość, ani też nie mogą być przyswojone, ponieważ świadomy umysł zaprzeczył istnieniu takich treści.
(...) Zamiast pozwalać sobie na bycie raz jeszcze przekonywanym, że demon jest złudzeniem, człowiek zachodu powinien ponownie doświadczyć realności tego złudzenia. Powinien znowu nauczyć się rozpoznawać te psychiczne siły zanim (one) nie uprzytomnią mu w bolesny sposób, że nie jest on jedynym panem we własnym domu." C.G.Jung - Sekret złotego kwiatu - Wrocław 1994
Użytkownik: Franco1987 04.06.2009 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: " Tym, czego brak na... | Darmozjad
Dla mnie jednak istotne jest także to kim był Jung. Nie wchodzę z butami w jego życie, wystarczy, że sięgnę po "Wspomnienia,sny, myśli", w których on sam otwiera się jako człowiek. Jako naukowiec stał się zresztą osobą publiczną. Trzeba wziąć go jako całość, ja podziwiałem Junga i do tej pory mam do niego szacunek, ale powiedzmy, że oprócz tej jego jasnej strony - żeby psychologii analitycznej uczynić zadość - zapragnąłem poznać "ciemnego brata" Junga.
Przyznaje racje jego zasługom, ale pomimo tego co piszesz, i pomimo tych ładnych cytatów, uważam że psychologia Junga jest bardzo rozmyta, a on sam - dzięki koncepcji łączących się przeciwieństw - otwiera swój naukowy dorobek na paradoksy, uniemożliwiając tym samym jakąkolwiek jego weryfikacje. Jego zrozumienie nie jest oparte na zrozumieniu naukowym, ale odwołuje się do nieświadomości, która jest właściwie wszystkim, czymkolwiek i niczym. Nieświadomość przyjmie wszystko, może być czymś zupełnie dowolnym, to taka czarna dziura, która wciąga cały byt, wszelkie wyrażenia. Jest elementem sprytnym i prawdę mówiąc - najbardziej dla mnie wątpliwym, tym gorzej, że Jung mówi o niej "Jedyny Umysł", utożsamiając ją z Bogiem. Tym samym w sensie ontologicznym zrównuje Dobro ze Złem. (Ale mam wrażenie, ze w tym momencie zaczynam bełkot, nie lubie używać takich słów, bo w gruncie rzeczy nie mówią nic)
Dlatego ja jestem ostrożny i polecam Ci ten artykuł, dlatego że potrzeba takiego - właśnie pełnego - oglądu. Co do Freuda, to nie mam zamiaru go bronić. Ja w ogóle jestem sceptykiem i każdą teorie traktuje bardzo nieufnie. Niedaleko mi do agnostycyzmu, przynajmniej takiego na gruncie uniwersalnym. Jeżeli już wierzę w jakąś prawdę, to jest to prawda człowieka odkrywana w jego własnym życiu. Zresztą, to już chyba inny temat.
Użytkownik: Darmozjad 04.06.2009 19:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie jednak istotne j... | Franco1987
Gnoza -To samo można przylepić Einsteinowi, bo powiedział: Interesują mnie tylko pytania Boga.
Wpisano na tę listę całą rzeszę wspaniałych ludzi Simone Weil, Antoniego de Mello, a niektórych po prostu "załatwiono" - T. Merton.
Gnoza - poznanie nieakademickie, uznające intuicję i symbolikę ( znaki), zapisy i przekazy ustne - ukrywane przed wszechpotężną łapą racjonalistów przyjmujących zawsze założenia wstępne. Czyli konkurencja
Tak jak medycyna musi wziąć pod uwagę - naturalne metody leczenia, tak filozofia i psychiatria muszą uwzględniać zjawiska wymykające się badaniom laboratoryjnym i klinicznym.
Nieświadomość - to pojęcie - baza dla różnych dróg psychoanalizy, pedagogiki i psychiatrii. Nie wzdragaj się - tam, w świecie niezróżnicowanym jest wszystko filogeneza i ontogeneza - jeszcze nienazwane ale potężnie wpływające na nasze istnienie. Nie Freud i nie Jung odkryli nieświadomość. Oni tylko przyznali należne miejsce tej głębi psychiki.
Ja nie jestem ostrożna, nie jestem sceptykiem a tym bardziej agnostykiem. Wierzę w widzialne i niewidzialne, w racjonalne i podświadome, w zakorzenienie bytu w sile potężniejszej niż rozum różnicujący.
W jednym się zgadzam - poznanie prawdy jest dostępne,
ponadto, żadna bariera zbudowana przez tomistów mnie nie przeraża. Zgadzam się ze św. Augustynem - Mój mistrz - Miłość. ( Niech Go sobie nazywają jak chcą - Chrystus, Budda, Tao, Allah...) - Pewnie to też gnoza. No i co z tego? Ale nie demagogia
PS. Co rozumiesz przez "wgląd"? Rozum tego nie potrafi
- rozum ogląda, ale widzenie nie jest jego specjalnością.
Użytkownik: Franco1987 04.06.2009 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Gnoza -To samo można przy... | Darmozjad
Ja myślę w bardzo podobny sposób - nie jestem racjonalistą. Cenię sobie bardziej gnozę, jeśli będziemy o niej mówili tak jak Ty tego chcesz. Ale sęk w tym, że każde słowo ma wiele znaczeń i jeśli mówię, że jestem ostrożny i agnostyczny, to mam właśnie na myśli wszelakie właściwości tego, co nazywasz "rozumem różnicującym", a przede wszystkim mowę, która opiera się na różnicy. Dlatego wiem, że jeśli coś prawdziwie poznam, to tylko poprzez siebie; Augustyna też wielbie, chociaż jego dialogi, gdzie docieka się znaczenia słów takich jak szczęście, bywają śmieszne. Ale nikomu sie wtedy nie śniło o Wittgensteinie. Zresztą wracając do naszego tematu: ja Jungowi nie zarzucam nienaukowości, bo to właśnie głównie dzięki takiemu podejściu przełamującemu dwoistość mowy formalnej (dialektyka - dia - dzielić, lege - mowę!) zainteresowałem się jego psychologią. Mnie jednak chodzi o problem inny i powiem o nim bardzo prosto: Jung z nieświadomość robi Boga, a Zło wrzuca do jegnego worka z Dobrem. I tutaj się pojawia dla mnie problem. I to jest problem z tych, którego nie rozsądza rozum, który jest tutaj bezradny, tutaj wybierasz TY, opowiadasz się za czymś chyba najważniejszym - czy coś, przez co jesteś, może być w tej samej mierze dobre co złe? Czy nie ma rzeczywiście żadnej różnicy? Jung odpowiada - nie. Ja odpowiadam sobie - tak.

ps. przepraszam, nie wiedziałem że rozmawiam z kobietą i pisałem męskie końcówki... i prywatne pytanie: jesteś już po studiach czy w trakcie? i: jakie to studia?
Użytkownik: Bozena 04.06.2009 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jung był dla mnie przez o... | Franco1987
Mam kilka uwag, Franco, ale i tendencję do rozpisywania się... ;-)

Tytuł Twojego tekstu brzmi: „... kim właściwie był, demonem czy mędrcem?” A w komentarzu napisałeś tak oto:

„Dla mnie jednak istotne jest także to kim był Jung. Nie wchodzę z butami w jego życie, wystarczy, że sięgnę po "Wspomnienia, sny, myśli", w których on sam otwiera się jako człowiek. Jako naukowiec stał się zresztą osobą publiczną. Trzeba wziąć go jako całość, ja podziwiałem Junga i do tej pory mam do niego szacunek, ale powiedzmy, że oprócz tej jego jasnej strony - żeby psychologii analitycznej uczynić zadość - zapragnąłem poznać "ciemnego brata" Junga.”
1/
Bardzo możliwe, że Jung był mędrcem i niegroźnym demonem w jednym. Nie ukrywał on ani jednego, ani drugiego w sobie. Jeśli czytałeś „Wspomnienia, sny myśli”, jak piszesz, to o tym wiesz. Więc nie bardzo rozumiem.

To, że Jung był naukowcem (mędrzec to nie tylko filozof, ale i człowiek logicznie myślący, też naukowiec) – zgadzasz się przecież (toteż pytanie Twoje może by trzeba inaczej zadać?). Nijak tego faktu, że Jung był naukowcem, podważyć się nie da.

Rozumiem zatem, że artykuł Roberta Nogackiego [„Obszerny artykuł, jaki przeczytałem we Frondzie, numer 17/18, rzucił dla mnie nowe światło na Junga”] stał się dla Ciebie impulsem do rozmyślań nad możliwością istnienia w Jungu jeszcze bardziej „ciemnego brata” aniżeli sam, we „Wspomnieniach, snach, myślach”, przyznaje.

„Nowe światło”? Jung nie eksponował walorów swojej osoby. Jeśli już – to pod kątem osobliwości swej. Ale... ale jak ją zanegować? Czy mamy prawo negować odczucia jego? Czy musimy w nie wierzyć? Zanegować nie możemy, chociaż wierzyć – nie musimy...

Napisałeś, Franco:

„Jeżeli już wierzę w jakąś prawdę, to jest to prawda człowieka odkrywana w jego własnym życiu.”

Nic bardziej, co byłoby bliskie Jungowi, tyle że na gruncie rozwoju duchowego. I nie żądał on wcale, aby „jego prawdy” przyjmować bezkrytycznie. Takie bezkrytyczne przyjmowanie osłabia wolę w człowieku, osłabia siły w radzeniu sobie z samym sobą, i w życiu... Właśnie w okolicznościach przyjmowania na wiarę – czegokolwiek - rodzi się oczekiwanie na „łaskę” z zewnątrz....

„... pod płaszczem tylu mądrości, których przeciętny człowiek nie jest w stanie zweryfikować, może ukrywać się Zło.”
No coś Ty? Brzmi demonicznie, Franco. ;-)

2/
„Trzeba wziąć go jako całość...”

Naturalnie, ze trzeba; i o to Jungowi cały czas chodzi: tak w stosunku do siebie samego, jak i do każdego innego człowieka.

Artykuł we „Frondzie” 17/18 autorstwa Roberta Nogackiego nie mówi nic ponad to, co sam Jung powiedział, tyle że Nogacki, umiejętnie wybiera to, co pasuje do jego tez. Słowem: wybiera z kontekstów treści – komentując je - wedle własnego „uznania”.

Przykład z Freudem znamienny jest: Nogacki nie dodał (nie dopisał), że Jung (że to jakaś zła siła wyzwoliła w nim złe zachowanie, sam nie chciał tak, odczuwał potem wstyd) wrzeszczał - wcale nie będąc przekonanym o tym, że po raz drugi (mówię o huku w odpowiedzi na słowa niewiary Freuda w zjawiska paranormalne) - coś zastuka. Zastukało. Ot, dziwna zbieżność, i dziwna przekora w Jungu. Był zły, że Freud nie przyjmuje jego racji. Autor tekstu „Carl Gustav Jung: Młotem na Jezuitów” uznał, że Jung w ten, i podobny sposób, zadręczał Freuda świadomie. A przecież i nam się zdarza postąpić wbrew samym sobie (sytuacyjnie, w obronie własnych racji).

Można tak – u Nogackiego - analizować dalej rozmaite niedopowiedzenia, przekształcenia, też mylne interpretacje...

To fakt: w jednym, i w drugim uczonym pozostała zadra: jeden odrzucony – Jung (dumny) cierpiał z powodu, że Freud nie uznał jego myśli – drugi przybity własnym pochodzeniem i nerwicą, którą odkrył w nim uczeń, pisał rozmaite złe słowa do rozmaitych ludzi - to tu, to tam - deprecjonujące odkrycia Junga, i jego samego; a tekst Freuda o tym, że Carl Gustav Jung jest kłamcą, że jawi się on w swych własnych oczach nowym Chrystusem jest, w moim odbiorze, niegodziwy. Zarzucanie świadomej manipulacji Jungowi używającemu wyrażenia: „obraz Boga”, a nie Bóg - jest sporym nadużyciem. Struktura pojęciowa słowa nie dla każdego oznacza to samo. Zanim postawi się zarzut, warto przedtem upewnić się co dane słowo (wyrażenie) oznacza w myślach wypowiadającego je.
3/
Bardzo jestem zdumiona, Franco, że (skoro przeczytałeś „Wspomnienia...”) odbierałeś dotąd Junga jako człowieka religijnego (tak czytam w Twoich słowach). I dopiero po przeczytaniu tekstu R. Nogackiego ten „ciemny brat” zaintrygował Ciebie.

Ze „Wspomnień...” nie wyłania się religijna dusza w Jungu. Nie. Absolutnie nie.

I jeszcze bardziej w tym aspekcie zdumiewa mnie fakt – że tak „pięknie” R. Nogacki ujął wypowiedź córki Junga; oto on:

»Zdaje się, że Jung u swoich bliskich surowo tępił próby jakichkolwiek zewnętrznych przejawów owej prostackiej, „jezuickiej" religijności. Córka Junga, Gret Baumann-Jung pisała: „ja zawsze sądziłam, że mój ojciec jest człowiekiem całkowicie bezbożnym i NIE UMIAŁAM SIĘ MODLIĆ Z OBAWY, ŻE MOGĘ GO ROZGNIEWAĆ [pokreśl. R. Nogacki]. Dopiero z książek mojego ojca dowiedziałam się, że oczywiście był człowiekiem religijnym". Córka boi się modlić przy ojcu, a o tym, że był człowiekiem religijnym, dowiaduje się z jego książek... I to w dodatku dowiaduje się, że ojciec był „oczywiście" religijny! W każdym razie i ten fakt pozwala nam snuć przypuszczenia, że Jung był na co dzień innym człowiekiem niż postać, którą znamy z książek. Zresztą jego córka po tej lekcji wyrosła na kogoś z pogranicza astrologa, psychologa i czarownicy.«

Z książek? Niepojęte to dla mnie. Bo właśnie w tych książkach jest czarno na białym: zaprzeczenie religijności Junga... To wszystko nie jest warte nerwów, Franco. Trzeba nam samodzielnie "dochodzić", czytać, czytać, czytać...

Nogacki pisze: „... zdaje się... prostackiej „[...] „... czarownicy”. A gdzie argumenty? Jak można tak? I wiele innych przykrych rzeczy pisze... „Młotem na Jezuitów”? Powiem: brak słów.

Jung w sobie wpierw odkrył zło. A dopiero potem Zło. Nigdy się nie wyparł swego „ciemnego brata”. Poznawaj go, Franco. Jak każdy/każda z nas, jeśli tylko chce. ;-)
4/
W kwestii pomyłki Junga (nazizm) – już nie chcę się wypowiadać (to bardzo skomplikowany, drażliwy, i rozległy temat). Łatwo jest deprecjonować osiągnięcia drugiego człowieka – tutaj, wartości dla ogółu - gorzej samemu sięgać wysoko; łatwo jest „karać” wciąż (cyklicznie) za ten sam grzech; pomimo poczucia (w myślącym człowieku), że każdy - tak duchowo jak umysłowo - ma prawo błądzić, rozwijać się całe życie na drodze prób i błędów. Łatwo było R. Nogackiemu – uczepić się błędu Junga, zresztą – odpokutowanego po wielokroć.

Nikt z nas nie był/nie jest - bez skazy. Jung także nie. Wszyscy mamy w sobie „ciemnego brata”. I o tym właśnie nieustająco pisał - Carl Gustav Jung.
To tyle, Franco. :-)
--------
Jako że niedawno czytałam „Wspomnienia, sny, myśli” – nie byłam w stanie pominąć Twego tekstu, pomimo, że tyczy on artykułu a nie książki. Wolałabym o treści książki rozmawiać, artykułów prowokujących do polemiki - mamy codziennie tony.




Użytkownik: Franco1987 05.06.2009 14:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam kilka uwag, Franco, a... | Bozena
Na wstępie dziękuje Ci bardzo za tak poważne potraktowanie tematu i podjęcie go. Nie liczyłem na aż tak staranne rozpatrzenie tego, co napisałem.
A wiec: rozumiem Twoją względem tego wszystkiego postawę. Nogacki rzeczywiście - przede wszystkim dlatego, że jest katolikiem - jest subiektywny. Próbowałem podkreślać, że nie chodzi mi o osądzenie Junga, jako heretyka, chociaż fakt, ze momentami tak wypadło. Ale żaden ze mnie młot na czarownice czy demony, chociaż zaniepokoiłem się bardzo po przeczytaniu artykułu we Frondzie, tym bardziej, że Jung znaczył dla mnie bardzo dużo. Właściwie wiązałem z nim swoją przyszłość na uczelni, myśle zresztą cały czas o doktoracie, który będzie oscylował mnie więcej wokół takich zagadnień: psychologia analityczna, psychologia ludów pierwotnych, patrologia i pierwotne chrześcijaństwo, filozofia religii, elementy prehistorii itp.
Twoje wyjaśnienia są ciekawe i na pewno przeczytam je jeszcze kilka razy. Daleki jestem od piętnowania Junga, ale wzdragam się też przed nadmiernym usprawiedliwianiem go. Popełniamy błędy, owszem, ale ja ani nie zamierzam Jungowi przebaczać, ani go potępiać, bo to nie moja rola. Ale mam inny, ważniejszy wybór, który związany jest siłą rzeczy z tym, w co wierzę. Nie można czytać Junga abstrahując od tego, w co się wierzy, chyba że jest się już człowiekiem wiekowym i ukształtowanym, a i wtedy pewnie nie jest to łatwe. Dlatego jestem ostrożny, bo w przeciwieństwie do wielu ludzi dzisiaj, uważam, że są rzeczy nierelatywne i prawdziwe zawsze. I wcale nie potrzeba do tego złączenia przeciwieństw, bo jest to pełnia sama w sobie, nigdy nie potrzebująca dopełnienia. To Bóg, który jest Dobry. I w tym miejscu Jung mi się nie podoba, bo on wypowiada się na temat Boga, nierzadko poza własną profesją i jego Bóg jest obojętny wobec Dobra, jego Bóg to Pleroma.
Przeczytam dokładnie "Wspomnienia, sny, myśli", bo czytałem je tylko fragmentami. Tymczasem dziękuje jeszcze raz i mam nadziej, że do rozmowy wrócimy!

Franciszek.
Użytkownik: Bozena 07.06.2009 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Na wstępie dziękuje Ci ba... | Franco1987
Wiesz, Franciszku, mnie nie wydaje się, żeby trzeba było Junga „nadmiernie usprawiedliwiać”; „tamto” było na początku (ale o tym nie chcę...). Ważne, że szybko Jung zdał sobie sprawę, nawet bardzo szybko, że jego teoria (jak i Nietzschego) a „szkoła” nazistów (przeinaczenie dla własnych celów) – to dwie różne szkoły.

A kwestia wybaczania leży jak najbardziej w duchu religii chrześcijańskiej...

Ciekawe, bardzo ciekawe, perspektywy przed Tobą, i myślę, że warto (tyle że nie wiem jak potem z pracą będzie, chyba że pozostaniesz na uczelni). Ale masz jeszcze czas na przemyślenia, na podjęcie decyzji. :-)

Sztuką jest, Franciszku (lubię takie tradycyjne imiona, niedawno z Antonim rozmawiałam :-)), wyjść poza własny światopogląd, aby chociażby nie oceniać zbyt pochopnie innych; subiektywizm R. Nogackiego nie daje mu prawa, w moim odbiorze, świadomego deprecjonowania myśli naukowych innych, tym bardziej tych, którzy już głosu zabrać nie mogą.

Słusznie zauważyłeś, że:
„Nie można czytać Junga abstrahując od tego, w co się wierzy, chyba że jest się już człowiekiem wiekowym i ukształtowanym, a i wtedy pewnie nie jest to łatwe.”

Trzeba zatem spróbować w takim razie (jeśli ktoś zdecyduje się czytać) choćby na czas lektury, otworzyć się; posłuchać siebie przy tym, przypomnieć sobie własne doświadczenia (wstecz), przemyślenia, sygnały, które, nierzadko – a często w związku z naszą wiarą – tłumimy prawie że w sposób naturalny. Tylko tyle, aż tyle.

Nie mam dowodów, ale mam przeczucie (bo w naszym życiu dobro i zło się zdarza), że większość chrześcijan nie raz zadawała sobie pytanie: „czy Bóg jest samym Dobrem?”

Franciszku, kończę, nie pragną burzy.

I ostatnia kwestia: dla Junga Bóg był oczywistością!! Chociaż uczony nie był religijny; o tym we „Wspomnieniach, snach, myślach”.
-------
„W epoce nastawionej wyłącznie na poszerzenie przestrzeni życiowej i pomnażanie racjonalnej wiedzy... uświadomienie sobie własnej specyficzności i własnych ograniczeń stanowi największe wyzwanie.”[CGJ]
Użytkownik: Bozena 19.06.2009 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Na wstępie dziękuje Ci ba... | Franco1987
Artykuł „Carl Gustav Jung: Młotem na Jezuitów” R. Nogackiego nie daje mi jednak spokoju; ale i Twoje słowa o rzetelności jego tekstu sprawiły, że znowu piszę.

Odnalazłam to - co chciałam (między innymi), lecz na cytowanie długich fragmentów tekstu pozwalających wniknąć w problem z każdej strony, tekstu autora pracy doktorskiej: „Rola archetypu w analitycznej psychologii C. G. Junga” i monografii „Psychologia archetypów Junga” (2004) - nie mogę sobie w zbyt obszernym zakresie tutaj pozwolić. Zaś własnymi słowami, w tak delikatnej kwestii, też mi trudno jest pisać.

Kazimierz Pajor, teolog, bo o nim mowa, w swej książce „Śladami Junga” przedstawia w jednym z ostatnich rozdziałów okoliczności pomówień Junga o antysemityzm i nazizm, przypomina też datę odwrócenia się Junga od Freuda (na bardzo długo przed wybuchem II wojny światowej), omawia inną, niż powszechna, interpretację konfliktu między uczonymi, przypomina kierunki nieprawdziwych głosów o przyczynie ich rozstania. Objaśnia rzeczowo, w oparciu o istniejącą do dziś dokumentację, powody przyjęcia przez Junga funkcji przewodniczącego Międzynarodowego Powszechnego Lekarskiego Towarzystwa Psychoterapii (związek założony w Niemczech...), i stąd niejako automatyczną jego funkcję redaktora – pisma oficjalnego tegoż właśnie Towarzystwa... Pajor - interpretuje też wyjaśnienia Junga z 13. 03. 1934 roku (uzasadnienie, i obrona samego siebie w artykule »Zeitgenössisches«, zwraca uwagę i przywołuje interpretacje innych badaczy także i tego aspektu dotyczące; przypomina o wielokrotnych oficjalnych wystąpieniach Junga w swej sprawie od 1934 roku...

R. Nogacki pominął tak wiele...
-----------
Dla zainteresowanych czytelników - kilka słów Kazimierza Pajora:

„... Jung, precyzując swoje stanowisko, pisał, iż wprawdzie istnieją cechy specyficznie żydowskie i chrześcijańskie, jednakże mają one drugorzędne znaczenie. W jednym z listów [...], pisał, iż samo mówienie o odmienności żydowskiej i chrześcijańskiej psychologii wystarcza, by posądzić go o antysemityzm[...]. Trzeba jednak zaznaczyć, że publikowanie tego rodzaju poglądów w ówczesnej sytuacji politycznej było niebezpieczne, ponieważ mogły one sugerować, że ich autor przynajmniej sympatyzuje z antysemityzmem. Ponadto te nieostrożne wypowiedzi mogły być wykorzystane przez rasistowską propagandę. Nic więc dziwnego, że ów artykuł wywołał wiele krytyki w świecie żydowskim, a rozróżnienie między psychiką semicką a psychiką aryjską najczęściej interpretowano politycznie, a nie psychologicznie.”[1]

„Kiedy Jung dowiedział się, że niemiecka grupa zamierza opublikować w międzynarodowym wydaniu pisma polityczny manifest, wówczas pisemnie zabronił kierownictwu redakcji drukowania owego tekstu w tym wydaniu (międzynarodowym), za które był odpowiedzialny. Zaznaczył, że (...) tekst może być rozpowszechniony wyłącznie w Niemczech [...] Polecenie to zostało jednak zignorowane – ów ideologiczny manifest opublikowano w oficjalnym międzynarodowym numerze pisma, w którym znajdowało się również słowo wstępne redaktora naczelnego.

Jung był rozczarowany i oburzony...
[...] „Szkoda, że krytycy Junga ciągle nie chcą poznać wszystkich okoliczności towarzyszących posądzeniu szwajcarskiego psychologa o antysemityzm, a przecież jego oficjalne stanowisko nie pozostawia żadnych wątpliwości. Niektórzy autorzy wolą raczej [...] pozostawać na płaszczyźnie historycznych zbieżności, aby w ten sposób zachować »wiedzę«, którą powtarza się bezkrytycznie od wielu dziesięcioleci.”[2]
---------
„Autor [K. Pajor, przyp. mój] pragnie zachęcić Czytelnika, aby sam wyrobił sobie osąd na temat wielkiego psychologa XX wieku, jakim był Carl Gustav Jung. Żeby jednak osąd ten był rzetelny, trzeba najpierw dobrze zapoznać się z jego dziełami – Junga poznaje się najlepiej, czytając jego prace.”[3]
----------
[1] Kazimierz Pajor „Śladami Junga”, Eneteia, Wydawnictwo Psychologii i Kultury 2006, s. 163-164.
[2] Tamże, s. 162 z odwołaniami do źródeł.
[3] Tamże. s. 224.










Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: