Dodany: 23.07.2014 13:39|Autor: anna-sakowicz

Książka: Bahama Yellow
Magaczewska Marta

1 osoba poleca ten tekst.

Prawie jak w świecie Hieronima Boscha


Bardzo dawno już książka nie wzbudziła we mnie aż tak skrajnych emocji. Kiedy sięgnęłam po "Bahama yellow" Marty Magaczewskiej, to najpierw oceniłam okładkę, bo nie spodobała mi się bardzo, choć oczywiście to kwestia gustu. Tytuł na niej jest praktycznie nieczytelny, a i kolory takie jakieś bez życia. Potem zaczęłam czytać i pierwsze myśli były w stylu "o co chodzi?". Dziwne imiona bohaterów, dziwne miejsce akcji, dziwne wydarzenia. Jak dla mnie za dużo tej dziwaczności. Był moment, że chciałam się poddać, a jednak coś mnie przy książce trzymało. Czytałam dalej i coraz bardziej oswajałam się z tym dziwnym światem, aż w pewnym momencie złapałam się na tym, że nie mogłam się doczekać, co będzie dalej. Doczytałam do ostatniej strony i stwierdziłam, że dobre, że świetny pomysł, kapitalnie napisane, choć tak skrajnie różnych emocji podczas czytania nie miałam chyba nigdy wcześniej.

Marta Magaczewska stworzyła naprawdę dziwny i niebanalny świat. Akcja powieści rozgrywa się w Zakładzie DOPC, ale nie tylko, bo od czasu do czasu autorka przenosi nas w myśli bohaterów. A ci są niezwykle oryginalni: Tabiołka, która pragnie za wszelką cenę "się rozmnożyć", Zajc – ksiądz, który chyba szybciej znajduje człowieka w człowieku niż Boga w świecie, Kauk, który "pieprzył śmierć na wszystkie sposoby, aż kwiczała ze strachu"[1], są też Lelech, Lala, Skomroch itd. Autorka stworzyła galerię naprawdę ciekawych postaci. Zakład kojarzył mi się przez cały czas z zakładem psychiatrycznym, choć miałam też wrażenie, że zakładem jest nasz absurdalny świat, hermetyczny, dziwny, po prostu nasze życie, w którym miesza się dobro i zło, tylko że czasami trudno jednoznacznie określić, co jest białe, a co czarne. "Żadnemu z nich nie było do śmiechu, bo nikt nie przebywał w Zakładzie dobrowolnie. A nikt nie przebywał w Zakładzie dobrowolnie, bo każdy dźwigał na barkach swą przeszłość"[2].

Mieszają się tutaj różne wątki, ale chyba najwyraźniejszym jest tajemnicza śmierć Koffla. Może więc to kryminał? A może tragifarsa? Powieść psychologiczna z elementami groteski i czarnego humoru? Trudno tutaj o jednoznaczną klasyfikację, a i chyba nie jest to potrzebne. Styl autorki pewnie nie spodoba się każdemu. Myślę, że książkę można porównać do zaproszenia do tańca. Na początku mamy wrażenie, że autorka depcze nam po palcach. Wkurzamy się, irytujemy, ale po jakimś czasie okazuje się, że łapiemy rytm Magaczewskiej i taniec zaczyna sprawiać nam przyjemność. Tak na pewno było w moim przypadku. I myślę, że mogłabym tak "zatańczyć" z tą autorką nie raz.

Miałam jeszcze jedno skojarzenie. Świat przedstawiony wydawał mi się wyciągnięty z jednego z obrazów Hieronima Boscha, do którego zresztą w jednym z rozdziałów autorka się odniosła. Magaczewska chyba taką samą "kreską" rysuje swoich bohaterów, co dodaje im niezwykłego kontekstu kulturowego.

A skąd tytuł? W powieści doszło do rozlewu krwi, a przecież krew barwi piasek "na odcień bahama yellow"[3]. I tutaj od razu mamy wyjaśnienie, dlaczego właśnie taka okładka. Toż to piasek w tymże kolorze! W tej powieści nie ma nic przypadkowego.


[1] Marta Magaczewska, "Bahama yellow", JanKa, 2011, s. 127.
[2] Tamże, s. 195.
[3] Tamże, s. 73.

[Tekst ukazał się również na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 475
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: