Dodany: 20.05.2009 21:12|Autor: misiak297

Spod pióra literackiego Rembrandta


Ten chłopczyk na cmentarzu to Pip (właściwie Filip Pirrip, ale jego dziecięcy język nie potrafił właściwie oddać tej zbitki). Patrzy na rodzinny grobowiec - tu spoczywają jego rodzice, a także pięciu małych braciszków, którzy bardzo wcześnie przestali walczyć o życie. Jeszcze nie wie, że za chwilę spotkanie z zezwierzęconym galernikiem na zawsze odmieni jego życie. Ofiaruje mu tytułowe wielkie nadzieje - obiecujące perspektywy. Zresztą bardziej kuszące niż czekająca go praca w kuźni.

Jeszcze jest sobie zwyczajnym małym chłopcem, tak podobnym do wielu innych małych chłopców pędzących nieciekawy żywot na kartach angielskich powieści. Czuje się dobrze na cmentarzu. W domu czeka na niego siostra-megiera Georgiana Gargery, wiecznie obwiązana kuchennym fartuchem, utyskująca na życie i niestrudzenie "własnoręcznie" (głównie za pomocą kija nazywanego Łoskotem) wychowująca zarówno małego brata, jak i męża - lokalnego kowala o dobrym sercu.

Pip jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że istnieje Pani Havisham - upiorna kobieta żyjąca na szczątkach swej niedoszłej weselnej uczty. Nie wie, że stanie się jej osobą do towarzystwa i będzie woził ją na wózku wśród resztek sukni ślubnej, spróchniałych stołów i kołaczy oplecionych pajęczyną.

Pip jeszcze nie zna smaku miłości - nie wie, że wkrótce pozna Estellę o zjawiskowej urodzie i z bryłą lodu zamiast serca. Nie wie, że będzie płakał z upokorzenia, dla swojej miłości poświęci nawet najlepszego przyjaciela - o nie, nie wie, na razie jest jeszcze małym chłopcem - przyszłym pomocnikiem kowala.

Nie ma pojęcia, co to prawdziwy sukces - jego życie jest zaplanowane, będzie biegło niewyboistą, uczciwą drogą. Nie śni mu się nawet, że ludzie będą się kłaniać do ziemi, aby zdobyć jego względy. Zresztą niedługo się o tym przekona. Jednak jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić?

Dickens jak zwykle opowiada przejmującą historię - ciekawą, dramatyczną, pełną emocji, historię zdolną przyprawić o łzy. I tak jak zawsze pokazuje pełen kunszt swojego pędzla - to istny Rembrandt literatury. Być może "Wielkich nadziei" nie zaludnia aż tyle postaci, ile gości w autobiografii Davida Copperfielda czy w Klubie Pickwicka. Jednak są one wnikliwie, przejmująco opisane; to bohaterowie czasem tragiczni, czasem komiczni - ale zawsze głęboko ludzcy.

Przy tym wielki angielski pisarz nie stroni od wykwintnego humoru, który z pewnością nieraz u czytelnika wywoła salwy śmiechu. Nie mogę się powstrzymać, żeby nie przytoczyć fragmentu, w którym główny bohater relacjonuje amatorskie przedstawienie "Hamleta" (Miły Czytelniku tej recenzji, nie omijaj tego cytatu, naprawdę warto!):

"W miarę jak akcja dramatu się rozwijała, następowały drobne, acz interesujące fakty. Wydawało się, że król nieboszczyk był przed śmiercią dręczony kaszlem, który najwidoczniej zabrał ze sobą do grobu, a potem znów przyniósł na ziemię. Duch króla dźwigał upiorny rękopis owinięty dokoła berła. Zaglądał co chwila do owego manuskryptu z takim lękiem, jak gdyby był zwykłym śmiertelnikiem i obawiał się, że zgubi wątek. Ta okoliczność prawdopodobnie sprawiała, że galeria co pewien czas krzyczała do Ducha: "Przewróć kartkę", co doprowadzało go do rozpaczy. (...) Za każdym razem, gdy niezdecydowany książę rzucał jakieś pytanie lub wyrażał wątpliwości, publiczność przychodziła mu natychmiast z pomocą. Kiedy na przykład szło o to, by rozstrzygnąć kwestię: »Czy lepiej jest dla szlachetnego umysłu cierpieć«, ktoś wrzasnął, że tak, inny znowu, że nie, a trzeci głos, przychylając się do obu pozostałych radził: »Podrzuć monetę i wylosuj, co lepiej!«, aż zaczęła się ogólna sprzeczka na sali. (...) Ale na najokropniejsze próby został wystawiony w scenie na cmentarzu. (...) Kiedy [książę] odziany w czarny, uroczysty płaszcz, wchodził przez tę bramę, z publiczności wołano przyjaźnie, ku grabarzowi, kopiącemu grób: »Te, uważaj, przyszedł szef pilnować jak pracujesz!« (...) Przybycie ciała w pustej trumnie, której wieko nieustannie odskakiwało, wywołało wybuch hałaśliwej wesołości, która wzrosła jeszcze, gdy w jednym z grabarzy niosących trumnę, poznano znajomego"*.

Na zakończenie wypada chyba powiedzieć, że to właśnie Charles Dickens - obok takich osób, jak Emily i Charlotte Brontë, Oskar Wilde, Jane Austen czy William Makepeace Thackeray - sprawia, że po literaturę angielską, pomimo upływu lat, sięgamy do dziś z niekłamaną przyjemnością. Cóż, zdaje się, że dobra literatura nigdy się nie starzeje.

Gorąco polecam. Spokojnie możecie żywić co do tej książki wielkie nadzieje. Na pewno się nie zawiedziecie.



---
* Charles Dickens, "Wielkie nadzieje", tłum. Karolina Beylin, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 293-295.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6174
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: joanna.syrenka 22.05.2009 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten chłopczyk na cmentarz... | misiak297
Piękne!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.05.2009 18:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten chłopczyk na cmentarz... | misiak297
Misiaku, ja mam chyba ze 400 tytułów w kolejce do przeczytania, a Ty mi tu apetyt robisz na powtórki z Dickensa! Na szczęście (?) nie posiadam własnego, bo bym się chyba od razu zań złapała, porzucając stertę bibliotecznych trofeów...
Użytkownik: misiak297 23.05.2009 08:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ja mam chyba ze ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Lubię robić smaka na książki:) A ja niestety nie posiadam własnych "Wielkich nadziei", to wydanie które chcę mieć (seria Klasyka z Prószyńskiego) schodzi na allegro po ogromnych cenach. Marzę, że kiedyś będzie na kup teraz za parę złotych. Ostatnio udało mi się tak zdobyć biografię Jane Austen! Nie mogę uwierzyć własnemu szczęściu!
Użytkownik: Gusia_78 01.06.2009 07:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten chłopczyk na cmentarz... | misiak297
Dziękuję misiaku za wspaniałą zachętę. Do schowka!
Użytkownik: renika8 19.02.2010 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten chłopczyk na cmentarz... | misiak297
Właśnie skończyłam czytanie i napiszę tak: książka dobra, przyjemna, ale nie porywa i nie ściska za serce. Miałam "wielkie nadzieje", że poczuję coś, co miało miejsce przy "Dziwnych losach Jane Eyre", ale nie doczekałam się...
Dopiero pod koniec książki coś drgnęło we mnie i zaczęłam czytać w większym napięciu.

Pipa lubiłam gdy był małym dzieckiem oraz pod koniec powieści, natomiast jego rozważania, myśli i podejście do życia i świata po wyjeździe do Londynu bardzo mnie drażniły. Gdybym spotkała takiego gościa w rzeczywistości "nawtykałabym" jemu porządnie :)

U mnie ocena: 4
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: