Dodany: 24.04.2009 02:09|Autor: carrie

W poszukiwaniu dobrej sensacji


Dot59 napisała w jednej ze swoich czytatek:

"I znowu pomyślałam sobie: czy ja, u licha, żadnej książki nie potrafię przeczytać bez czepiania się? Czy muszę być aż tak drobiazgowa? Czy inni też tak mają, a jeśli mają, to czemu ja o tym nie wiem?"

Nie martw się, dot, z wiekiem zauważam u siebie te same objawy, coraz silniej. Na literówki i błędy reaguję, odkąd jako tako nauczyłam się ortografii. Niektóre bywają doprawdy zaskakujące, zwłaszcza w książkach okrzykniętych kultowymi lub bestsellerami.
Wpadki merytoryczne - różnie. Jeśli mnie książka wciągnie, a tematyka jest mi bliska, to reaguję też; zaś gdy nudzi lub nie znam dobrze opisywanych szczegółów, to bzdury mi umykają. Ostatnio najbardziej się wyżywam na kryminałach, uparcie szukam godnego zastępcy Deavera i niestety nie trafiam... Wiele z kryminałów wydaje mi się tak beznadziejnych, że nawet nie kończę lektury albo kartkuję do końca, żeby tylko wiedzieć, kto był mordercą. Ciekawe, że potem patrzę w B-netce i się okazuje, że te książki mają bardzo wysokie notowania 8-)
Spróbowałam na przykład Mankella. Nie zdzierżyłam, kiedy policja, znalazłszy podejrzaną plamę krwi, nie zrobiła analiz, tylko miotała się ślepo, usiłując zgadnąć, co jest grane.
W innej książce - pisałam o niej w poprzedniej czytatce i, niestety, nie dokończyłam lektury, tak mnie zirytowała - policja nie potrafiła wybrać sensownej metody na zidentyfikowanie zwłok. Nie wiem, może autor celowo tak to nakreślił?...

Właśnie czytam inny kryminał, w którym mi zgrzyta sentymentalizm narratora, ale polubiłam bohaterów, więc brnę dalej. Tylko te lapsusy... Nie wiem, czy to autor się popisał, czy tłumacz - chyba jednak autor.
No bo mamy scenę, gdzie policja ogląda miejsce zbrodni i ciało zamordowanej dziewczyny. Opisany jest strój ofiary, dość charakterystyczny. Detektyw A pyta, czy są jakieś szczegóły, które mogą pomóc w identyfikacji zwłok? Detektyw B odpowiada, że nie ma. Mnie się światełko zapala: a ten strój, czy to aby nie mundurek szkolny? Kilka akapitów dalej B ni stąd ni zowąd oświadcza, że ofiara to uczennica takiej a takiej szkoły - poznał po mundurku.
Ale to przecież wcale nie pomoże w identyfikacji, nieprawdaż... ;>

Inna scenka: detektywi z nakazem przeszukania wchodzą do domu podejrzanego, który jest nieobecny. Węszą i tropią, docierają do jakiejś szafy i znajdują w niej "komplet walizek" [nie wiem, skąd wiedzieli, że to jest pełen komplet]. Wobec czego wnioskują niezbicie, że podejrzany nie wyjechał z miasta. Zapewne, mając na karku policję i spodziewając się oskarżenia, nie byłby w stanie rzucić wszystkiego i wiać w te pędy, zwłaszcza że ma samochód i karty kredytowe. Nie, przecież musiałby się spakować!
Trochę mi ręce opadają... Ale czytam dalej, twarda będę.

Policja tworzy profil psychologiczny mordercy. Nie wiedzą o nim kompletnie nic, nie mają absolutnie żadnych śladów [jak to możliwe, no jak? Rhyme dowodzi, że zawsze są jakieś ślady!], tylko ciała ofiar z dość charakterystycznymi obrażeniami - według mnie nijak nie wskazującymi na płeć, rasę lub wiek sprawcy... no, małe dzieci i niedołężnych staruszków możemy raczej wykluczyć ;]
Według psychologa sprawcą jest biały mężczyzna w wieku 25-40 lat. Dręczy mnie myśl, czy ten psycholog posługiwał się rozumem, czy tylko statystyką... :}
Co lepsze, policjanci przyjmują tę hipotezę jak prawdę objawioną i śledzą wszystkich podejrzanych pasujących do opisu, natomiast starannie ignorują inne możliwości. Czy to nie Deaver rzucał gromy na takie działania? Że należy badać dowody i szukać powiązań, a nie poszukiwać sprawcy pasującego do mętnego wyobrażenia o tymże?

Co mnie w tej książce zachęciło, to że policjanci znają technikę "chodzenia po siatce" [chociaż robią to strasznie niestarannie, w porównaniu z Amelią Sachs :>], i że jeden z bohaterów ma głuchą córkę, o której mówi bardzo mądrze. Może więc jeszcze nie wszystko stracone... Może mordercą okaże się drobnej budowy Azjatka w podeszłym wieku - to by mi się podobało ;)

Jak skończę lekturę, to może napiszę, co to za książka - a może lepiej nie?

Aha, właśnie przeczytałam też jedną z powieści Kathy Reichs, podobała mi się - nie tak jak cykl o Lincolnie i Amelii, ale dużo bardziej, niż te inne, na które ostatnio trafiam. Dużo tam jest informacji z zakresu antropologii, a ja lubię pouczające lektury ;)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3755
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: verdiana 24.04.2009 09:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot59 napisała w jednej z... | carrie
To wszystko dowodzi tylko tego, że wyż. wym. kryminały są bardzo blisko życia, wyjątkowo blisko. No, realistyczne są, a nie idealistyczne. Autorzy na pewno obserwowali policję przy pracy, dlatego piszą, jak jest, a nie jak powinno być. Za to zakończenia mają fantastyczne, bo w kryminałach bandyta zostaje zidentyfikowany, złapany i skazany, a w życiu na ogół nie. To z kolei po to, żeby nie drażnić czytelnika. :>

Napisz, napisz, co to za książka. Razem z zakończeniem, żeby nie psuć czytania. Może być na priva. :>
Użytkownik: carrie 24.04.2009 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: To wszystko dowodzi tylko... | verdiana
To ja jednak wolę te mniej realistyczne, za to bardziej sensowne i uzasadnione :) Wymyślić historię o spartaczonym śledztwie pewnie sama bym potrafiła, toteż wolę poczytać o emocjonującej rozgrywce między inteligentnym złoczyńcą i równie inteligentnym gliniarzem. Wszystko jedno, który z nich będzie po stronie dobra, a który po stronie zła; akurat nie zawsze to gliniarz jest nieskazitelnym wyznawcą prawa i moralności ;)
Ale niech to nie będzie na zasadzie, że policja popełnia okropne głupoty, a i tak łapie lub likwiduje zbrodniarza, bo wtedy mam tylko jedną refleksję: nie, że wygrał mądrzejszy, tylko że przegrał głupszy albo ten, który miał większego pecha :>

Tytuł książki jest z mojej następnej czytatce, autora znajdziecie bez trudu. Jeśli bardzo chcesz, to Ci napiszę, kto był mordercą i czemu mnie to tak, za przeproszeniem, wkurzyło ;)
Użytkownik: verdiana 25.04.2009 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja jednak wolę te mnie... | carrie
Znalazłam, przeczytałam i nie jestem pewna, czy chcę to czytać. :> Ale bardzo mnie ciekawi, co Cię tak wkurzyło. :)
Użytkownik: Vemona 24.04.2009 10:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot59 napisała w jednej z... | carrie
Nie ukrywam, że bardzo mnie zainteresowało, o jakiej książce mówisz. :-) Lubię kryminały, więc chętnie przeczytałabym jakiś ciekawy i dobrze, a przynajmniej nieźle napisany. Na mnie ostatnio duże wrażenie zrobiła książka Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet (Larsson Stieg).
Użytkownik: carrie 24.04.2009 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ukrywam, że bardzo mn... | Vemona
Zawsze mogę polecić Jeffery Deavera z naciskiem na serię o Lincolnie Rhyme - zerknij zresztą do moich ocen, to od razu zobaczysz, które jego książki mi się podobały bardzo, a które wcale :)
Kathy Reichs też mi wygląda obiecująco, ale na razie przeczytałam tylko jedną jej powieść.
Lubię też Janet Evanovich, ale to są bardziej komedie do śmiechu niż sensacje to obgryzania paznokci z przejęcia ;)
Użytkownik: Vemona 26.04.2009 21:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawsze mogę polecić Jeffe... | carrie
Dziękuję za polecenie, a takie do śmiechu też lubię, dobrze robią w przerwach między poważniejszymi lekturami. :) Zaraz pozapisuję sobie, które uważasz za warte przeczytania.
Użytkownik: sowkachoinowka 24.04.2009 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot59 napisała w jednej z... | carrie
Jak to dlaczego sprawcą jest biały mężczyzna w wieku 25-40 lat? Bo statystycznie seryjnym mordercą zawsze jest biały meżczyzna w wieku 25-40 lat. A nawet jak nie jest, to tylko potwierdza regułę jako wyjątek, a kto by sobie zawracał głowę wyjątkami :) Statystyka jest królową nauk, ot co.
Użytkownik: in_dependent 24.04.2009 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot59 napisała w jednej z... | carrie
Zgadzam się z Verdianą.
Książka oparta jest na faktach. Jeśli złapią przestępcę, to znaczy, że już w kryminał wkradł się idealizm.

I jeszcze, co do śladów. Sprawca zawsze pozostawia coś 'swojego' na miejscu przestępstwa, a jednocześnie coś z tego miejsca wynosi.
Ale nie zawsze da się to wykryć. Ślady mogące stać się dowodami niejednokrotnie ulegają kontaminacji, zwykle z powodu działania osób, które miejsce zbrodni odkryły, bądź nawet z powodu działania służb policyjnych przybyłych na miejsce przestępstwa. Każda kolejna osoba, po potencjalnym przestępcy, pojawiająca się na miejscu zbrodni może spowodować zatarcie śladów, bądź uczynić je nieprzydatnymi.
Jeśli chodzi o ślady wynoszone przez sprawcę, to tutaj sprawa jest jeszcze trudniejsza, bo zwykle stara się on ich po prostu pozbyć, np. niszcząc ubranie, bądź broń.

Też jestem ciekawa, co to za książka. Napisz proszę :)
Użytkownik: carrie 24.04.2009 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Verdianą. ... | in_dependent
Erm, w tych kryminałach współczynnik złapania przestępcy jest wyjątkowo wysoki. Często się zdarza, że sprawca sam się ujawnia, całkowicie pewien, że skoro załatwił kilka ofiar, to policjanta też załatwi bez trudu. Również często w tym ostatnim starciu odpracowuje cała spowiedź, co zrobił i dlaczego - wszak policjant jest już właściwie martwy, więc mordercy nic nie grozi, a pochwalić się zawsze jest przyjemnie.
W niektórych kryminałach jest inaczej: policja zaskakuje podejrzanego i to ona mu wykłada niezbicie, jakie mają dowody i jakie były szczegóły jego działania. To też mnie czasem drażni, gdy autor bez większych ceregieli ustami funkcjonariuszy wykłada coś na kształt nagłego objawienia ;>

Ślady - ja wiem, że Deaver mnie wypaczył nieodwracalnie. I że on może jednak przesadza. Ale w tej krytykowanej powieści morderca musi, po prostu musi wejść w jakieś interakcje z ofiarą lub jej ciałem. Ofiara jest nieprzytomna, odurzona i nie jest w stanie się sama ruszać, co autor wielokrotnie podkreśla, zatem sprawca musi ją jakoś przenieść w miejsce, gdzie ciało zostanie później znalezione. OK, niech sobie nosi lateksowe rękawiczki, ale i tak nie uwierzę, że jest w stanie samymi palcami dłoni przenieść ciało młodej kobiety. Na ubraniu ofiary policja znajduje jedynie włókna pochodzące z jakiejś wykładziny. Możnaby przyjąć, że sprawca owinął ofiarę w wykładzinę i przyciągnął ciało w to miejsce - tylko że ciągnięcie zostawiłoby jakiś ślad na ziemi, trawie czy kurzu [a ofiary są znajdowane krótko po śmierci], tymczasem nic podobnego nie ma. Gdyby zaś w takim opakowaniu była niesiona przez sprawcę, to obcych włókien na odzieży powinno być dużo. Na spódnicy ofiary znaleziono włókna, których umieszczenie jednoznacznie wskazuje na to, że ona przez długi czas gdzieś klęczała. Potem zetknęła się z wykładziną, a potem automagicznie została teleportowana na miejsce czasowego spoczynku?...

Ślady wynoszone przez sprawcę można zbadać dopiero wtedy, gdy się tego sprawcę złapie :) I owszem, dzielni detektywi na pewno by to zbadali, gdyby tylko nie dawali się nabijać w butelkę raz po raz ;>
Użytkownik: Aquilla 24.04.2009 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot59 napisała w jednej z... | carrie
Gdzieś czytałam ciekawą opinie (a może nawet tutaj :) ), że obecnie realistycznych kryminałów po prostu nie da się napisać, ponieważ kryminalistyka jest na tak wysokim poziomie, że klasyczny, dedukcyjny model powieści zwyczajnie traci sens. W każdym razie póki co pozostaję przy klasyce - Christie i Doyle.
Użytkownik: in_dependent 25.04.2009 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdzieś czytałam ciekawą o... | Aquilla
To jest po części prawda:)
Aczkolwiek kryminalistyka jest na naprawdę wysokim poziomie w Stanach i na Wyspach Brytyjskich. U nas wciąż są pewne dziedziny, które się nie rozwijają. Z powodu niedostatecznego dofinansowania badań, z powodu braku możliwości korzystania z bogactw nauki amerykańskiej, bądź brytyjskiej (zwykle też są to kwestie finansowe, albo środowiskowe i społeczne), z powodu braku zainteresowania specjalistów niektórymi dziedzinami etc.
Dlatego na gruncie polskim można wciąż pisać klasyczne kryminały, podobnie jak w innych państwach które pod względem niektórych dziedzin kryminalistyki (bądź też całej nauki) kuleją.

Ale są też inne rozwiązania. Ja teraz czytam np. kryminał retro Akunina (z 2001 roku). Bardzo ciekawa forma i ten wiek XIX... Moim zdaniem cudo :)
Użytkownik: carrie 25.04.2009 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdzieś czytałam ciekawą o... | Aquilla
Jakiś czas temu wypożyczyłam jeden tom o Sherlocku Holmesie, dla przypomnienia - wydał mi się trochę naiwny :)
Christie coś czytałam kilka lat temu, o ile pamiętam, to podobało mi się "Morderstwo w Orient Ekspressie" [później widziałam w TV film i mi się utrwaliło w pamięci], natomiast pozostałe jej książki jakoś tak mi się zlały ze sobą, że nie bardzo je odróżniam. Za to bardzo mi się podobała jej autobiografia i książki napisane pod pseudonimem Mary Westmacott - bynajmniej nie kryminały :)

Deaver chyba naprawdę wypaczył mi gust, jeśli chodzi o kryminały i sensacje. To jest dość straszne :}
Muszę powiedzieć, że na klasycznym kryminale się nie znam - czego dowodzi zapewne opinia o Doyle'u i Christie. Nie to, że uważam je za kiepskie książki, tylko nie wciągają mnie tak, jak współczesne. Ostatnio zaczęłam też czytać pierwszy tom Arsene'a Lupin - zapewne, że ma to swój wdzięk, ale mnie się nie udaje zaskakiwać lekturą. Może chodzi o to, że gdy akcja jest bardzo szybka i bardzo mnie pochłania, nie mam czasu rozmyślać "na drugim planie" o możliwych rozwiązaniach i wtedy rozwiązanie zagadki bywa niespodziewane.
Jeśli przyjąć założenie, że złoczyńcą jest jedna z przedstawionych czytelnikowi postaci, to im krótsza powieść i im mniejsza liczba bohaterów, tym łatwiej jest sobie wytypować podejrzanych.

Właśnie mnie olśniło, że u Deavera nie jest aż tak istotne, kim jest złoczyńca [bo tego, chociaż bez nazwiska, autor nam zazwyczaj przedstawia] - bardziej zaskakujące bywa dowiedzieć się, dlaczego on popełnia te morderstwa. A największa dla mnie atrakcja to dochodzenie prowadzone przez Rhyme'a i Sachs, i te ich wszystkie oszałamiające sztuczki, i chyba nieograniczona liczba źródeł wiedzy, z których korzystają. Łatwiej mi uwierzyć w taki sposób prowadzenia śledztwa, niż w czystą dedukcję, która prowadzi prosto z punktu A do B. Od razu sobie myślę, co można zrobić, żeby oszukać dedukującego detektywa ;)
Khm, jeśli on by dedukował tak, jak bohaterowie "Różańcowych dziewcząt", to nie musiałabym się nadmiernie wysilać ;>
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: