Dodany: 14.04.2009 13:22|Autor: martamatylda

Węzeł


Opowieść o miłości - tak podsumować można "Wizytę". Ale bez nieco pogardliwego wzruszenia ramionami towarzyszącego odkładaniu marnego romansu na półkę, bez rozmarzonego westchnienia towarzyszącego kończeniu "Dumy i uprzedzenia". "Wizyta" pozostawia bowiem niepokój, cienką jak włos igłę niepełnego zrozumienia.

Wiele lat upłynęło od śmierci Piotra. Magdalena wyszła za Gastona i wyjechali razem z Polski w świat. Parę miesięcy tu, rok tam - tego wymagała jego dyplomatyczna kariera. O tak, byli szczęśliwi. Wiedzieli, że muszą być ze sobą szczęśliwi, że inaczej nic nie miałoby sensu. Po rozruchach w Paryżu wyjechali na tydzień do Karlowych Warów. Ale droga wiodła tuż obok Edelheim, miejsca, w którym spędzili ciężkie wojenne lata. Nie tylko oni - Piotr także.

Magdalena przekonuje Gastona, że zostaną w tym mieście tylko dwa dni, może trzy. Chce odwiedzić znajomych, usilnie pragnie sprawdzić, że nic już po ich pobycie nie zostało, że wszystko się zmieniło. Rzeczywiście, Edelheim ma inne oblicze. Ale właśnie to najbardziej rozczarowuje Magdalenę. Nielogiczne? Wśród najmocniejszych uczuć nie ma dla logiki miejsca. Mieszkańcy - Erna, ksiądz Wetter, stary Lenz - poddali się wpływowi czasu i jego zmieniającej sile. Trudno im mówić o tym, co było, ale jeszcze trudniej o tym, co zaczyna dziać się w miasteczku. Młody Bernard Lenz, który był odpowiedzialny za śmierć małego Grzesia, przekonuje młodych chłopaków do wstąpienia do organizacji neofaszystowskiej. Pretekstem ma być obecność włoskich robotników, którzy mają czelność zalecać się do miejscowych dziewcząt. Tragedia wisi w powietrzu.

Magdalena, rozdarta pomiędzy szukaniem śladów Piotra a odkrywaniem tajemnic przeszłości ,nie zwraca zbytniej uwagi na Gastona, który na własną rękę podejmuje rekonesans po okolicy, dociera do zamku księcia Dorn, który ma teraz nowego właściciela. Nie pozostaje to bez konsekwencji.

Jak zwykle u Fleszarowej-Muskat, wszystko splata się w skomplikowany węzeł, który jednak zachwyca konstrukcją. A także pieczołowitością splotu, samym materiałem nawet. "Wizyta" pełna jest uczuć, które potrzebują ciszy, żeby brzmieć najlepiej, najsilniejsze są w niedopowiedzeniach. Właśnie to podziwiam w twórczości Stanisławy Fleszarowej-Muskat - zdolność oddawania emocji bez zbędnych udziwnień czy górnolotnych określeń.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2834
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: analaw 06.06.2011 14:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Opowieść o miłości - tak ... | martamatylda
Moim zdaniem jest to najsłabsza z części trylogii o losach Magdaleny, Piotra i Gastona. Taka trochę naciągana i mniej przekonująca. Ale konstrukcja zagmatwanych losów i postaci jest, jak to u Fleszarowej, rzeczywiście doskonała. No i ten język, prosty, bezpretensjonalny, dokładnie uderzający we właściwy punkt, po mistrzowsku przyciąga swoim niewymuszonym pięknem. Mimo, że najsłabsza to wcale nie słaba i oczywiście warto ją znać.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: