Dodany: 05.04.2014 14:49|Autor: adas

Zachwiane fundamenty


"W tramwaju dziwię się, że konduktor traktuje mnie tak samo, jak pozostałych pasażerów, i że nikt się ode mnie nie odsuwa"* - oto najpełniejsze oddanie sensu twórczości Austriaczki i podstawowy, choć nie jedyny, klucz do jej odczytania. Przynajmniej biorąc pod uwagę rzeczony zbiór opowiadań, wierszy i słuchowisk, który jest bardzo późnym debiutem tej pisarki na polskim rynku.

Aichinger urodziła się w 1921 roku. Jej matka była Żydówką. Ojciec nie. Dzięki temu obie przeżyły Holokaust - pisarka jako "mieszaniec", matka - bo przez nazistowskich urzędników została uznana za opiekunkę córki. Nie dane to było babci pisarki i rodzeństwu matki - w 1942 roku pojechali "do Mińska", a subtelnie naszkicowany obraz strachu babki przed deportacją jest najbardziej rozdzierającym fragmentem zbioru. Grozę sytuacji potęguje fakt, że siostra-bliźniaczka autorki tuż przed wojną, w ostatnim wypuszczonym przez Austriaków transporcie, uciekła do Anglii. O to samo starała się nastoletnia wówczas pisarka. Co byłoby z matką?

Wchodzące w skład "Mojego zielonego osła" wiersze wymagałyby uwagi zdolniejszego recenzenta niż piszący te słowa, ale nawet on jest w stanie zauważyć, że i na nich odcisnęło piętno poczucie straty. Sielankowa sceneria maskuje groźne pęknięcia rzeczywistości, wzmacniając poczucie bezradności i zależności człowieka od silniejszych współmieszkańców (bo obywatelami albo ludźmi strach ich/nas czasem nazywać). Piszący te słowa potraktuje jednak poezję - choć jako że Po nie sposób jej pisać, te wiersze nie są tradycyjne, tyle się domyśla - jako dodatek do głównego dania, które stanowią... no właśnie, opowiadania czy słuchowiska?

Proza Aichinger wymaga ciągłej czujności, jest hermetyczna, trudna do odczytania, po prostu trudna. Każde słowo, konieczność umiejscowienia go w szyku zdania, kosztuje wiele wysiłku. I niekoniecznie przynosi satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Są opowiadania godne uwagi, choć na ile to opowiadania, a na ile proza osobista w formie intymnych, bardzo stylistycznie poplątanych, zapisków - często nie sposób rozstrzygnąć. Z tekstów najbardziej zbliżonych formalnie do "klasycznej" noweli najciekawszy jest "Człowiek w Więzach", czyli opowieść o ofierze porwania, która staje się gwiazdą - jako tytułowy skrępowany - wędrownego cyrku. Na pewno interesujące są króciutkie opowiadania otwierające zbiór, o dorastaniu i nagle zawisłej nad nim groźbie. Bardzo ważny jest tekst, z którego pochodzi otwierający recenzję cytat. "Gdzie mieszkam" ujawnia równocześnie problem z oceną twórczości Austriaczki - nie jest szczególnie oryginalne fabularnie, ale potężnie wzmacnia jego wymowę znajomość życiorysu autorki. Podobnie jest z miniesejem o (nie)czytaniu Kafki ("Przymus oddychania"), z którego wniosek płynie jeden - sama świadomość istnienia takiego pisarza musi podkopywać wiarę w stabilność "tradycyjnych" fundamentów ludzkiej egzystencji.

Słuchowiska autorstwa Aichinger jeszcze bardziej zbliżają się ku granicom przyswajalności. Kreują świat z gorszej strony lustra, są tak pełne dziwacznych zwrotów językowych (bo nie akcji, która praktycznie nie istnieje), że trudno uwierzyć w możliwość ich radiowej emisji. I o ile "Guziki" stosunkowo łatwo można odczytać jako alegorię Holocaustu, o tyle w przypadku "Gare maritime" jednowymiarowa interpretacja staje się niemożliwa. Można domniemywać, że Joan, kluczowa bohaterka, ma cechy Joanny d’Arc, jednak bardzo kłopotliwe jest choćby określenie jej fizycznej postaci. To człowiek? Kukła? Eksponat muzealny? Idea? Nie wiadomo. Tak samo nie jest jasne, kto jej najbardziej potrzebuje. Uczniowie? Strażnicy? Urzędnicy portowi? W jakim celu?

Styl, pewna manieryczność, Aichinger potrafi zmęczyć, zirytować, zdenerwować. W tym wypadku, co zasygnalizowane zostało powyżej, przede wszystkim kontekst robi różnicę i nadaje znaczenie wypowiedzi. Literacko chyba też. Nie można Austriaczki i podobnych jej twórców ignorować, choć byłoby to rozwiązaniem łatwiejszym i wygodniejszym. Ktoś musi przypominać, że zło, nawet systemowe, racjonalizowane (o paradoksie - często jako "niezrozumiałe, czasowe szaleństwo") i odczłowieczane na wszelkie sposoby, swe źródło ma właśnie w człowieku.


---
* Ilse Aichinger, "Gdzie mieszkam", w: tejże, "Mój zielony osioł. Opowiadania, wiersze, słuchowiska", wyd. Biuro Literackie, 2013, s 124.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1169
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: carmaniola 08.04.2014 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: "W tramwaju dziwię się, ż... | adas
Jestem zafrapowana... To proza nie "z mojej półki", ale kusi. Upycham do schowka, może mi się kiedyś splecie z Ozem, którego wciąż po trochu podczytuję. Dlaczego z nim? Może przez tę wspólną pokoleniową przeszłość, która w jego utworach jest obecna.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: