Dodany: 19.03.2014 16:07|Autor: anna-sakowicz

Książka: Sąd w Canudos
Márai Sándor

1 osoba poleca ten tekst.

Święte Miasto


Sándor Márai ma już stałe miejsce w mojej domowej bibliotece z kilku powodów: genialnego języka, świetnej narracji, magicznej atmosfery i niezwykłej charakterystyki bohaterów. W jego książkach wszystko toczy się jakby w zwolnionym tempie, jakby lekko „przegadane”, a mimo to wrażenia są niezapomniane. Bardzo lubię styl Máraia i zawsze chętnie do niego wracam.

Tym razem sięgnęłam po „Sąd w Canudos”. Narrator żyjący w latach 60. XX wieku opowiada historię, którą sobie przypomniał. Akcja więc przenosi się do Brazylii, w lata 90. XIX wieku. Biedacy żyjący w skrajnej nędzy założyli tam tytułowe anarchistyczne Święte Miasto. Rząd postanowił je zniszczyć, co okazało się jednak niełatwe. Głównymi bohaterami tej opowieści stają się: marszałek Bittencourt i bezimienna wykształcona kobieta poszukująca swojego męża lekarza. To też wydaje się ciekawym zestawieniem: marszałek na temat Canudos dyskutuje właśnie z kobietą, w dodatku elokwentną, inteligentną, a ona w zamian za opowieść żąda jedynie kąpieli. Silny mężczyzna, żołnierz i delikatna kobieta. Kto w tej dyskusji wypada korzystniej?

Sporo w powieści mówi się też o założycielu Canudos, Doradcy, który stał się miejscową legendą. „Bo jeśli Doradca żyje, jeśli nie został pojmany, jeśli uciekł i skrywa się na pustkowiach, to wówczas na próżno uległo zagładzie miasto z błota, legenda dalej będzie się nieść niebieskawym dymem”[1].

Powieść porusza wiele bardzo ważnych problemów. Wydaje się, że według autora anarchia nie jest czymś złym, może człowiekowi dać wiele dobrego. Ponadto warto się zastanowić nad sensem wojen. U Máraia pojawia się na ten temat sporo refleksji. „Jednak w minionych dziesięcioleciach musiałem niekiedy pomyśleć o tym, że czym innym jest, gdy brat zabija brata, a czym innym, gdy jedna statystyka dokonuje zagłady drugiej statystyki”[2]. A prawdziwym celem każdej wojny nie jest zwycięstwo, „lecz możliwość by (...) raz a porządnie oddać się zabijaniu”[3]. Skromny narrator stara się zachować dystans i stwierdza, że ocenę tych zjawisk zostawia mądrzejszym od siebie, co czyni narrację jeszcze ciekawszą.

Lubię książki z klimatem. A ta niewątpliwie go ma. Polecam.


---
[1] Sándor Márai, "Sąd w Canudos", przeł. Irena Makarewicz, wyd. Czytelnik, 2013, s. 66.
[2] Tamże, s. 32.
[3] Tamże, s. 23.


[tekst ukazał się również na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 468
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: