Dodany: 17.03.2014 23:59|Autor: olina

Klechdy Międzyjezierza


„Hakuna matata” (nie martw się) – ukochana piosenka mojego chrześniaka, „simba” (lew) oraz „bwana kubwa” (wielki pan) – zwrot z „W pustyni i w puszczy”, uznany przez koleżankę za szpetne przekleństwo[1]: na tym mniej więcej kończy się moja znajomość suahili. Dzięki książce Eugeniusza Rzewuskiego „Azania zamani” miałam szansę poszerzyć zakres słownictwa języka z rodziny bantu o jakieś 500%. „Zamani” znaczy „bardzo dawno temu”. „Azania” opisuje Afrykę Wschodnią, uwzględniając m.in. fonetyczną „gamę Z”, którą tworzą nazwy tego regionu: Tanzania, Zambia, Mozambik, Zambezia, Zanzibar, Zimbabwe, Zair. Każdy słyszał o Tutsi i Hutu… w kontekście ludobójstwa w 1994. Książka pochodzi z roku 1978, a już mówi nie tylko o niesnaskach wśród plemion z Rwandy, lecz i walce o wodę między Masajami a Mangati. Etnografia i historia Afryki są same w sobie interesujące, jednak mnie do lektury nakłonił podtytuł: „Mity, legendy i tradycje ludów Afryki Wschodniej”.

Niektóre książki są jak roucoulons – zewnętrzna otoczka może odpychać, ale po wgryzieniu się czeka nas prawdziwa uczta. Europejczykowi trudno zrozumieć mentalność Afrykańczyka. Przekłada archetypy plemion pasterskich na mitologię grecką lub doszukuje się przenikania do nich kultury judeochrześcijańskiej. „Na wybrzeżu suahilskim, gdzie wraz z islamem adoptowano też pismo arabskie, tradycje historyczne utrwalane były zarówno w pisanych, jak i w ustnych kronikach. Był to jedyny na terenie Azanii rejon cywilizacji pisma (…). Konfrontacja ustnych tradycji Rwandy, arcybogatych pod względem faktograficznym i artystycznym, z suahilskim piśmiennictwem historycznym jest dla tego ostatniego wyraźnie niekorzystna. Może więc w tym duchu rozumieć należy mit mało znanego ludu Pangwa, który głosi znaną nam skądinąd tezę, iż »na początku było Słowo«?”[2].

Poznajemy mit ludu Sukuma o „umarłym garnku”, nawiązujący jakoby do mitu o puszce Pandory, a także mit Pigmejów o pochodzeniu śmierci. „Gdy bóg Tore stworzył ludzi, przykazał im: »Możecie jeść owoce ze wszystkich drzew z wyjątkiem drzewa tahu«. Pierwsi ludzie przestrzegali tego zakazu i żyli w spokoju nie znając ni chorób, ni śmierci. Aż kiedyś pewna ciężarna kobieta nie mogła opanować swej zachcianki i namówiła męża, by zerwał dla niej zakazany owoc. Karząc ludzi za nieposłuszeństwo Tore zesłał na nich śmierć”[3]. Autor podkreśla, że choć analogia do Księgi Rodzaju kusi nie tylko zwolenników poszukiwań wpływów biblijnych, to motyw zakazanego owocu jest na tyle popularny, że mniej ryzykowne byłoby zaliczenie go do mitologicznych uniwersaliów. Dodaje, iż kultura pigmejska niezbyt łatwo chłonie obce pożyczki. Ale już Szamsuni jest jak Samson, a Iblis – jak Szatan.

Bogactwo mitologii można docenić nie tylko przez pryzmat tego, co wydaje się nam znajome, lecz przede wszystkim dzięki niespodziankom, jakie skrywa. Myślałam, że w Afryce dominował kult Słońca, a tu okazało się, iż np. lud Sandawe (jeden z najstarszych w Azanii) łączył Słońce… ze śmiercią; po pierwsze, Słońce spopiela wszystko, po drugie – samo umiera codziennie, zniżając się ku swej mogile na zachodzie. Podobnie umierają ludzie – strona zachodnia jest krainą umarłych. Dostrzegam oczywiście podobieństwo do mitologii celtyckiej, ale tłumię ten odruch. Słońce nie jest piękne – w przeciwieństwie do Księżyca nie pozwala na siebie patrzeć. „Najgorsze przekleństwo Sandawe, karane tak surowo jak złośliwa magia, to »niech zobaczy cię Słońce« – co znaczy w intencjach mówiącego – »niech cię spali«”[4].

Kolejne zaskoczenie: „W dawnych czasach broń posiadały tylko kobiety. One to zajmowały się polowaniem, mężczyzn trzymały krótko, posyłały ich po korzonki i bulwy do jedzenia, a także po wodę. Nie podobało się to mężczyznom i chociaż bali się kobiet, poszeptywali między sobą, że trzeba by odebrać im łuki i strzały”[5]. Nie zdradzę dalszego ciągu legendy – opowieści suahilskie są zbyt rozbudowane, a często i pogmatwane, żeby je streszczać bez uszczerbku dla ich wyjątkowości.

Rasa biała to dla nomadów afrykańskich „człowiek czerwony”. Jak powstali ludzie? Skąd się wzięły hieny? Do czego zdolne jest cudowne dziecko, a do czego przechera? Kto komu podarował czy wykradł ogień? Spojrzenie na niektóre wartości różni się od naszego, ale większość prawd jest uniwersalna. W epopei Mwindo znajdziemy takie przykazania:

„Będziecie budować solidne domostwa i dbać o czystość w wiosce.
Nie kłóćcie się między sobą.
Nie uwodźcie cudzych mężów ani żon (…).
Nie szydźcie z kaleki idącego przez wioskę.
Żyjcie ze sobą zgodnie, bez wrogości, bez nienawiści.
Będziecie darzyć waszego króla szacunkiem i bojaźnią, a on także niech będzie w bojaźni przed wami. (…)
W dzieciach nie można przebierać jak w ulęgałkach czy bananach. Jakiekolwiek by były ich wady, nie wolno wyrzec się swych dzieci (…). Nie może być złe to, co bóg Ongo dał człowiekowi. (…)
Niech każdy bohater pamięta, że nawet jeśli przerósł swoje otoczenie, z pewnością spotka kiedyś większego odeń mocarza, który będzie mógł go zdmuchnąć jak pyłek”[6].

Mitologię Słowian z mitologią Lugbara (lud Sudanu i Ugandy) łączy… wiara w boga Pioruna. Scheda kulturowa „ludów pierwotnych” i nasza wcale nie są tak odległe, jak myślimy. Do dziś przecież słyszy się: „do pioruna!” czy „niech to piorun trzaśnie”.

Podczas lektury „Azania zamani” można się uśmiechnąć.

„Po jakimś czasie Ndorobo otrzymał krowę [w Europie największe znaczenie miało (?) złoto, w Afryce – bydło]. Pewnego dnia Ndorobo powiedział do węża:
– Przyjacielu, czemu zawsze czuję swędzenie, kiedy na mnie dmuchasz?
Wąż odpowiedział:
– Ojcze, nie dmucham przecież specjalnie na ciebie, tylko po prostu oddycham”[7].
Ndorobo wali maczugą węża w głowę, ten umiera (medycyna nie zna chyba tak gwałtownego przypadku zejścia z powodu POChP), a nazajutrz słonica pyta, gdzie się podział „ten Cienki”. Ndorobo rzecz jasna się nie przyznaje. Kto i jak zostanie ukarany, a kto dostanie drugą szansę? Mity i legendy Azanii są nieprzewidywalne!

Wyrocznie, wróżby, wykonywanie poleceń bogów lub łamanie ich zakazów, czarodziejskie uzdrowienia, dziwne mariaże, ucieczki, symbolika porywają w świat legend i magii. Opracowanie Rzewuskiego przekazuje mądrość ludów zupełnie nam obcych, ale dostarcza też dużo dzikiej dziecięcej frajdy z czytania Opowieści.


---
[1] Gdybym chciała kląć, znalazłabym odpowiedniejsze słowo, np. „kipindupindu”.
[2] Eugeniusz Rzewuski, „Azania zamani. Mity, legendy i tradycje ludów Afryki Wschodniej”, wyd. Iskry, 1978, s. 17.
[3] Tamże, s. 72.
[4] Tamże, s. 49.
[5] Tamże, s. 35.
[6] Tamże, s. 258.
[7] Tamże, s. 199.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 190046
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: