Dodany: 28.03.2009 19:15|Autor: Lniana
Im dalej, tym gorzej
Wszyscy fani sagi o miłości wampira i ludzkiej dziewczyny potwierdzą, że to pierwsza część była najlepsza i właściwie jako jedyna warta uwagi. Im dalej wplątywałam się w losy nietypowej pary, tym bardziej dziwiłam się i częściej zadawałam pytanie: pani Meyer, co pani, (tu niecenzuralne słowo), zrobiła?
Jeśli w poprzednich częściach mieliśmy do czynienia z miłością i akcją, a jednego i drugiego dostawaliśmy podobną ilość, o tyle w "Przed świtem" przeważała miłość i sceny miłosne w dość zaawansowanym "stadium" (za nic nie umiem przypomnieć sobie synonimu - więc wybaczcie), a nie zapominajmy, że czytają to dzieci... Właściwie najbardziej zirytowało mnie to, że z naprawdę świetnej książki Meyer zrobiła harlequin i to nie pierwszego gatunku.
Ale czy nie powinniśmy się tego spodziewać? W końcu prawdą jest, że pierwsza część jest zawsze najlepsza - pomijając "Pottera" i "Władcę Pierścieni" - a po kolejne części sięgałam tylko z ciekawości i odkładałam z niesmakiem, który po przeczytaniu "Przed świtem" sięgnął zenitu. Nie potrafię wybaczyć autorce zrobienia z książki pełnej walki, akcji i romansu w odpowiednich proporcjach - rasowego harlequina. Jednak jakaś mała, upierdliwa część mnie - pałająca miłością do Edwarda - uważa, że było warto, choćby ze względu na rudawego pana Cullena ;).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.