Dodany: 21.03.2009 15:29|Autor: cypek

Książki i okolice> Z życia bibliofila

1 osoba poleca ten tekst.

Polacy coraz bardziej nieoczytani.


62 procent.Polaków nie miało przez rok kontaktu z książką.Tak zle nie było od początku lat 90.
Wyświetleń: 21396
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 69
Użytkownik: exilvia 21.03.2009 16:13 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
Może wreszcie się wzięliśmy do roboty, zamiast marnotrawić czas z byle czytadłem. :-)
Użytkownik: exilvia 21.03.2009 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
A tak serio, skąd masz ten procent?
Użytkownik: Izania 21.03.2009 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak serio, skąd masz te... | exilvia
Chyba gdzieś w radiu to słyszałam.

Prawda. Brać się do roboty :-)
Użytkownik: firedrake 21.03.2009 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak serio, skąd masz te... | exilvia
To wynik badań przeprowadzonych przez BN.
Użytkownik: JoannazKociewia 21.03.2009 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak serio, skąd masz te... | exilvia
Komunikat z badań na stronie Biblioteki Narodowej: http://www.bn.org.pl/
Użytkownik: edward56 21.03.2009 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak serio, skąd masz te... | exilvia
Dane te podał OBOP. Z przeprowadzonych badań wynika, że w 2004 roku przynajmniej po jedną książkę sięgnęło 58% czytelników powyżej 15 roku życia, w 2006 roku 50%, a w 2009 roku 38%.

W latach 2006 - 2008 wskaźnik czytelnictwa zmalał we wszystkich kategoriach społecznych. Najwyższy wskaźnik czytelnictwa jest w granicach 15 - 19 lat i wynosi 65%. Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn możemy szukać wiele, ale zjawisko jest chyba niepokojące.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 21.03.2009 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
Ciekawe skąd ten wynik. Chyba nie jest tak źle.
Użytkownik: Izania 21.03.2009 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe skąd ten wynik. C... | mafiaOpiekun BiblioNETki
Chyba jest. Widzę po moich znajomych.
Zauważyłam, że ludzie dzielą się na tych, co czytają dużo i na tych którzy nie lubią czytać, albo nie mają na to czasu.
Tych w środku jest znikoma ilość.
Użytkownik: Marusha8 21.03.2009 19:39 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
Nasze narzekanie nic nie da. Nie będziemy też przekonywać ludzi, którzy po prostu nie lubią czytać, by to robili. Należałoby się zastanowić, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy i jak w przyszłości temu zaradzić.
Wydaje mi się, że należy zacząć od początku, czyli od dzieci. Akcja "Cała Polska czyta dzieciom" to jeden z lepszych pomysłów. 20 minut dziennie czytania na głos to naprawdę niewiele, nawet dla zapracowanych rodziców. Kolejna sprawa to, moim zdaniem, ograniczenie dzieciom dostępu do telewizji i komputerów. Dlaczego my w dzieciństwie tyle czytaliśmy? Bo książka miała niewielką konkurencję- "TIK-TAK" czy inny program po południu i dobranocka wieczorem. Rozsądni rodzice nie pozwalają swoim pociechom oglądać programu TV "jak leci". Znam rodziny, gdzie telewizor zamykany jest w szafie i traktowany jak sprzęt, a nie kolejny członek rodziny. Chyba nie powinien też być powodem do dumy fakt, że np. 5-latek obsługuje komputer, jeśli nie potrafi samodzielnie zawiązać bucików czy nie zna na pamięć żadnego wierszyka.
Gorzej jest z dorosłymi. Kupienie książki komuś, kto nie lubi czytać (a my o tym wiemy), może nawet zostać odebrane jako nietakt. Poza tym naprawdę nie wszyscy muszą czytać! Niektórzy nie czują takiej potrzeby, inni nie mają czasu i to też jest ok. Nie byłoby mi miło, gdyby ktoś próbował mnie zmusić do uprawiania sportu, tylko dlatego że sam to robi oraz że sport to zdrowie.
Użytkownik: actagaudi 21.03.2009 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Nasze narzekanie nic nie... | Marusha8
Sądzę, że sporo rzeczy wynosi się z domu, oczywiście nie zawsze i nie jest to reguła. Zasłyszałam kiedyś w bibliotece rozmowę bibliotekarki z tatusiem, który przyszedł wypożyczyć synowi książkę i się radzil, co wypożyczyć, bo on już nie ma sił do syna, który nie chce czytać książek. A pani bibliotekarka, oczywiście wcześniej poleciwszy jakąś książkę, zapytała się tatusia, czy on czyta książki, na co tatuś, że nie bo nie ma czasu. Na to bibliotekarka pyta się, czy tatuś lubi samochody, ależ oczywiście odpowiada tatuś. A synek zna samochody, pyta sie bibliotekarka, tatus oczywiście chwali się synkiem, że ależ oczywiście synek umie marki i modele i w ogóle wszystko, a poza tym siedzi z nim w warsztacie i wie co to silnik, itd. -- wnioski same się nasuwają.

Ja z domu wyniosłam pasję swoją do książek, zawsze nimi byłam otoczona. Jednak mam w otoczeniu ludzi, którzy nie czytają książek, za to czytają inne rzeczy, albo interesują się innymi rzeczami. Nie wszyscy muszą czytać, a każde dziecko ma prawo wybierać sobie ulubione czynności, oby wszystko było w granicach normy zachowane. Zamknięty w sobie, aspołeczny mól książkowy jest równie niepożądany jak maniak gier komputerowych. Natomiast Twoje stwierdzenie, że umiejętność obsługi komputera jest karygodna, a umiejętność wkucia wierszyka na pamięć jest pożądana jest dla mnie absurdem (w kwestii bucików się zgadzam), w obu przypadkach dziecko wykazuje się pamięcią, a do obsługi komputera potrzeba jeszcze umiejętności lub zdolności. Osobiście nie znałam jako pięciolatka żadnego wierszyka na pamięć, a w późniejszych latach uczenie się ich na pamięć było dla mnie stresujące i bezsensowne, do dziś żadnego nie zapamiętałam, za to świetnie umiem korzystać z Biblionetki, czy to karygodne?
Użytkownik: Marusha8 21.03.2009 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Sądzę, że sporo rzeczy wy... | actagaudi
Wcale nie napisałam, że obsługa komputera jest karygodna! Skąd to wzięłaś? To oczywiście bardzo potrzebna umiejętność, ale czy konieczna u 5-latka? Poza tym skoro już coś na tym komputerze potrafi, tzn. że trochę czasu musiał przed nim spędzić, a to raczej nie jest wskazane dla 5-latków. Natomiast nauka wierszyków jest bardzo rozwijająca dla kilkulatków i wiele dzieci uwielbia się ich uczyć, podobnie jak śpiewać piosenki. Takie pierwsze wierszyki pamięta się zwykle całe życie. Ja swój pamiętam: "Mam trzy latka,trzy i pół. Sięgam głową ponad stół..." Urocze :-)
Użytkownik: actagaudi 22.03.2009 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Wcale nie napisałam, że o... | Marusha8
Dla mnie jeżeli dziecko robi coś robi spontanicznie i mu to sprawia przyjemność, to jest pożądane - oczywiście w umiarze, cztery godziny przed komputerem, czy cztery godziny przy telewizorze dzień w dzień jest jakąś przesadą. Nauka wierszyków jeżeli dziecko robi to spontanicznie też jest urocze, ale wymuszanie nauki wierszy u dzieci wydaje mi się karygodne, jak każdy przymus.
Użytkownik: Macabre 23.03.2009 00:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie jeżeli dziecko r... | actagaudi
Na lepsze nic się już nie zmieni. Może postępować tylko regres. Czego można oczekiwać po młodszych pokoleniach, skoro starsi sami są ślepo wpatrzeni w szklanego bożka? Bezrefleksyjnie chłoną wszystko, co z stamtąd wypływa.

Czy kiedyś było lepiej? Jak dla mnie, odnosimy dzisiaj tylko mylne wrażenie, że kiedyś było lepiej z czytaniem. Ludzkość tylko na moment (w XX w.) zachłysnęła się jako tako kulturą, właśnie dzięki mediom. Ale teraz wraca już wszystko do normy. Większość jest zaabsorbowana tańcami, gwiazdami, różnymi szopkami, a prawdziwa klutura ponownie stanie się domeną wąskiej grupy ludzi.

Demokracja i media pozwoliły wyjść masom na wierzch, a teraz odsłaniają ich odwieczną naturę: ubogą, leniwą i niechętną jakiemukolwiek rozwojowi duchowemu.

Najważniejsze to zostawić wychowanie w rękach rodziców. Najgorsi rodzice są lepsi od rzesz urzędników wychowujących ludziom dzieci.
Użytkownik: Lykos 23.03.2009 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie jeżeli dziecko r... | actagaudi
Czytałem kiedyś przedmowę do jakiejś książki traktującej o starożytności. Autor przedmowy opisywał drogę życiową autorki książki, pisząc m.in., że ojciec nauczył jej łaciny i greki w wieku 6-7 lat, "bo nie wiedział, że dzieci nie należy przemęczać". Dzięki tej niewiedzy została wybitnym filologiem klasycznym.

Dla małego dziecka zmuszanie do czegokolwiek jest stresujące i męczące, ale gdyby rodzice nie zmuszali swoich dzieci do wysiłku, nie mielibyśmy muzyków na wysokim poziomie - wiadomo, że pianiści i skrzypkowie muszą zacząć naukę w wieku przedszkolnym, bo potem rezultaty nie są już takie dobre. Rzadko zdarza się fenomen w rodzaju Paderewskiego, który dochodzi do poziomu światowego zaczynając od późniejszego wieku.

Podobnie jest z językami obcymi, pływaniem i zapewne wieloma innymi umiejętnościami. Łagodny przymus jest jednak czasem potrzebny. Ale wymaga też konsekwencji ze strony rodziców i to często jej brak jest przyczyną niepowodzeń dzieci.
Użytkownik: actagaudi 23.03.2009 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałem kiedyś przedmowę... | Lykos
Przymus i zmuszanie zawsze będzie złe nawet dla najzdolniejszego dziecka, dzieciństwo ma się tylko jedno i trwa ono krótko. Czym innym jest konsekwentne wymaganie od dziecka coraz więcej, gdy dziecko lubi coś i chce to robić - wtedy to jest motywujące. Coraz częściej jednak widzi się oszalałaych rodziców, które swoje przedszkolaki zapisują na wszystko na co mogą, na kilka języków, na taniec, na gimnastykę, na zajęcia malarskie - często dzieci mają wypełniony cały dzień od rana do wieczora, bo w modzie jest mieć uzdolnione dziecko, które idąc do szkoły potrafi już wszystko.
Użytkownik: Lykos 24.03.2009 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Przymus i zmuszanie zawsz... | actagaudi
Oczywiście, jestem przeciwnikiem zmuszania przedszkolaka do biegania na zajęcia od rana do wieczora. Ale takie postawienie sprawy jest sprowadzeniem dyskusji do absurdu i chyba nie o to chodzi.

Mam nadzieję, że się zgodzisz, że w szkole jednak obowiązuje jakaś forma przymusu - uczeń MUSI opanować pewne minimum programowe, nawet gdy nie lubi jakiegoś przedmiotu lub partii materiału. Zaczyna się to od zerówki - uczeń MUSI opanować sztukę czytania w wieku, który jeszcze ciągle uważa się u nas za przedszkolny. Wprowadzenie ustawy o obowiązku szkolnym dla sześciolatków zaostrzy wymagania wobec młodych ludzi. Nawet jeżeli nie zgadzasz się na posłanie Twojego dziecka do szkoły, po okresie przejściowym, w którym zależeć to będzie od rodziców, nie będziesz miała wyjścia - będziesz musiała to zrobnić pod groźbą kary.

Podejrzewam jednak, że chodzi Ci przede wszystkim o zajęcia nieobowiązkowe. Np. czy godzi się sześciolatka albo nawet pięciolatka uczyć muzyki. Załóżmy, że dziecko garnie się do grania i jest zadowolone - tak długo, aż nie stanie przed koniecznością wykonywania uciążliwych ćwiczeń, które już nie są zabawą. Co wtedy zrobić? Zmuszać je do ćwiczeń, czy odpuścić?

Zgodnie z Twoją deklaracją - odpuścić. Ale jeżeli wszyscy rodzice tak postąpią, społeczeństwo zostanie pozbawione muzyków na wysokim poziomie. Będą krążyć legendy o dawnych wirtuozach, którzy grali o niebo lepiej od aktualnych. Co więcej, analiza nagrań to potwierdzi. To może doprowadzić do dekadencji, jak w starożytej Grecji, gdy w IV wieku przed Chrystusem coraz częściej grywano tragedie Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa kosztem współczesnych autorów, aż w końcu zdominowali oni teatr całkowicie. Przedstawienia były piękne, ale coraz bardziej martwe. Jeżeli kierować się zasadą, że dzieci nie wolno przemęczać, już w XXI wieku sale koncertowe opustoszeją, bo każdy będzie miał w domu dostęp do nagrań starych mistrzów, których jakość będzie atrakcyjniejsza, niż przeżywanie na żywo występów artystów bylejakich.

Ja jestem jednak zwolennikiem łagodnego przymusu. Bez przesady i z uwzględnieniem możliwości dziecka. Z mojego synka nie zrobię wirtuoza, nie zmuszę go też do takiej pracy, żeby został uczniem celującym. Bo zwyczajnie temu nie podoła. Ale mogę starać się go zmuszać do nauki angielskiego - bo jak będzie miał braki, będzie mu coraz trudniej nadążyć za wymaganiami szkoły, aż stanie się to niemożliwe. W przyszłości może mieć do mnie żal, że go zmuszałem za mało. Podobnie z matematyką - musi opanować pewne minimum wiedzy, bo w przeciwnym wypadku nie da sobie rady w wyższych klasach.

Podsumowując - w pewnych okolicznościach łagodny przymus jest nie tylko wskazany - jego zaniechanie może wręcz doprowadzić do sytuacji szkodliwej dla dziecka. Z drugiej strony - wielu artystów dziękuje swoim rodzicom za to, że w okresach niechęci do gry zmuszali je do ćwiczeń, dzięki czemu mogą dziś zbierać owoce swojej pracy.

Użytkownik: inheracil 24.03.2009 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, jestem przeci... | Lykos
Z jednej strony masz rację, rodzice powinni motywować swoje dzieci. Jednak rodzice często starają się realizować swoje marzenia poprzez dziecko, znałem kiedyś dziewczynę, której rodzice zaplanowali czas co do minuty (hiszpański, angielski, niemiecki, jazda konna, gra na pianinie). Czy to jest normalne? Zawsze jej współczułem, od najmłodszych lat nie miała praktycznie czasu dla siebie. Przykład z wirtuozami jest bardzo dobry, ale nie w sytuacji kiedy dziecko ma słuch jak pień. Po latach starań może być tylko miernym artystą, który stracił zbyt dużo czasu.
Użytkownik: actagaudi 25.03.2009 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, jestem przeci... | Lykos
Oj, ja zgadzam się z Tobą całkowicie. Nie chodziło mi o wychowywanie dzieci, jak im się podoba i co one tylko chcą robić - wiem czym się to kończy, bo mam takich w rodzinie. Moja córka będzie musiała iść jako sześciolatek do szkoły (chyba, że w ciągu kilka lat znów coś wymyślą), z resztą sama poszłam wcześniej do szkoły, nie miałam pełnych 5 lat jak byłam w "0". Jestem jak najbardziej za łagodnym przymusem, mnie chodziło o rodziców Zbyt ambitnych, którzy chcą aby ich dziecko było we wszystkim świetne i wszystko umiało. Zamęczanie dziecka w wieku przedszkolnym piętnastoma różnymi zajęciami, które satysfakcjonują bardziej ich niż ich dzieci i odbiera siły i czas dziecku nawet na zabawę jest dla mnie okropne. Często z resztą też można się spotkać z chorymi ambicjami rodziców, którzy realizują swoje niespełnione pragnienia poprzez dziecko i dopóki pokrywa się to z zainteresowaniami dziecka to w porządku, ale często rodzice nie znają umiaru. Tak czy inaczej wszystko sprowadza się do zdrowego rozsądku i mądrości rodziców :)
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 22.03.2009 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Sądzę, że sporo rzeczy wy... | actagaudi
Trzy dni temu w bibliotece miałam taki przypadek: przyszła pani z dziewczynką oddać książkę. Grzecznie zapytałam czy będzie coś wypożyczać. Dziewczynka od razu odpowiedziała, że bardzo chce książeczkę o Martynce. Natomiast mamusia na to powiedziała, że nie, bo ona nie ma czasu jej czytać...
Chyba nie muszę tego komentować?
Użytkownik: agakataga 22.03.2009 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
Ostatnio usłyszałam że kto już od dziecka czyta to w dorosłym życiu nie porzuci książek. I jest w tym dużo prawdy ja do dziś pamiętam książki z dzieciństwa była nawet tak seria "poczytaj mi mamo". Z pewnością dla tych którzy czytają książki taki wynik badania jest zaskoczeniem - 62% polaków nie przeczytało książki w ciągu roku - a pozostały procent wyrabia normę za innych.
Jednak jeśli się trochę rozejrzeć wokół siebie to można dostrzec że mnóstwo ludzi czyta. W mojej bibliotece stale jest ruch ktoś wypożycza inny oddaje na niektóre pozycje są nawet zapisy:) a czytelników przybywa. W autobusie czy tramwaju zawsze znajdą się osoby które czytają książki.
statystyka tak naprawdę nie ukazuje stanu faktycznego a jedynie suche liczby więc w rzeczywistości jest lepiej niż się nam wydaje.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 22.03.2009 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio usłyszałam że kt... | agakataga
Niestety w bibliotekach jest odnotowany znaczny spadek czytelnictwa. I chociaż jest tak jak mówisz, że na niektóre tytuły są zapisy- to jednak są to rzadkie przypadki.
Użytkownik: modeleda 22.03.2009 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio usłyszałam że kt... | agakataga
Szczerze to wydaje mi się, że tak na prawdę to jest gorzej. Osoby lubiące czytanie książek, które są w moim najbliższym otoczeniu, i które znam osobiście mogę policzyć na palcach jednej ręki...
Użytkownik: Marylek 22.03.2009 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio usłyszałam że kt... | agakataga
Jest jeszcze coś. Osoby lubiące czytanie książek często nie maja na nie czasu - są tak zajęte pracą i/lub życiem osobistym. Przynajmniej ja często spotykam się z takimi opiniami wśród czytających - ponoć - znajomych. Nie mnie oceniać, na ile jest to zgodne ze stanem faktycznym, jeśli te same osoby znajdują czas na przykład na telewizję. Ale jest to z pewnością również kwestia wyboru - co w wolnym czasie robimy? Bo wybierając jedno odrzucamy coś innego.
Być może dane statystyczne mówią, że wybierając książkę należymy do jakiejś specyficznej mniejszości? ;)
Użytkownik: actagaudi 23.03.2009 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio usłyszałam że kt... | agakataga
Statystyka kłamie - potrafię przeczytać 14 książek miesięcznie, mój mąż jeżeli jedną przeczyta w ciągu jednego roku to jest super, ale do statystyki nie wliczają na przykład ilości artykułów, dokumentów i innych informacji, które mój mąż potrafi przeczytać w ciągu roku.
Użytkownik: exilvia 23.03.2009 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Statystyka kłamie - potra... | actagaudi
Statystyka nie kłamie, tylko trzeba brać pod uwagę jej metodologię. Poza tym: "Zaledwie 38% Polaków zadeklarowało przeczytanie przynajmniej jednej książki w 2008 r." - to dość przejrzysta informacja.

Natomiast Ty się mylisz, bo w tym badaniu chodzi nie o ilość przyswojonych informacji, tylko o czytelnictwo KSIĄŻEK.
Użytkownik: verdiana 23.03.2009 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Statystyka nie kłamie, ty... | exilvia
Właśnie, metodologię. Nauczyłam się nie wierzyć w statystyki, jeśli organizator nie opisuje metodologii. Jak się spotkamy (będziesz w środę?), to Ci opowiem, jak ankieterzy radośnie fałszują wyniki (wielokrotnie byłam świadkiem).
Użytkownik: exilvia 23.03.2009 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, metodologię. Nau... | verdiana
Statystyki trzeba umieć czytać i interpretować, poza tym. Hehe, wiem jak się robi badania - sama robię, na różnym poziomie. ;-) Nie będzie mnie w środę. Jestem chora.
Użytkownik: verdiana 23.03.2009 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Statystyki trzeba umieć c... | exilvia
Ale ja nie chcę Ci opowiadać o tym, jak się robi badania (wiem, że wiesz), tylko o tym, jak się fałszuje (bo nie podejrzewam, że to robisz. :P). Sama bym nie uwierzyła, gdybym nie zobaczyła na własne oczy. Ankieterzy nawet nie próbują tego ukryć przed badanymi!

Zdrowiej jak najszybciej!
Użytkownik: cypek 23.03.2009 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale ja nie chcę Ci opowia... | verdiana
Szkoda że rozmowa z Panią Ewą tak szybko się skończyła.
Użytkownik: cypek 23.03.2009 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Statystyki trzeba umieć c... | exilvia
Co będziesz czytała.
Użytkownik: cypek 23.03.2009 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Statystyki trzeba umieć c... | exilvia
Nie wskoczyło tam gdzie powinno.
Użytkownik: actagaudi 25.03.2009 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Statystyka nie kłamie, ty... | exilvia
Oki, masz rację, że źle to ujęłam, że chodzi o konkretne badanie "czytelnictwa książek" - nawiasem mówiąc ciekawe czy badanie uwzględnia też audiobooki i ebooki, bo nie każdy kojarzy to z książką.
Użytkownik: exilvia 25.03.2009 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Oki, masz rację, że źle t... | actagaudi
Też jestem tego ciekawa. Nie ma o tym ani słowa w komunikacie z badań.
Użytkownik: spornik 22.03.2009 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
62%? To bardzo mało, jeśli nawet ta liczba jest prawdziwa, w co należy wątpić, bo w radiu takie głupoty się wygaduje, byle tylko coś paplać pomiędzy kolejnymi "przebojami". W dawnych dobrych czasach czytało ok. 2% Polaków, a kultura pisania była parnasem w porównaniu z dzisiejszą. Im więcej ludzi czyta, tym marniejsza literatura, tym gorszy statystyczny poziom umysłowy społeczeństwa. Przymusowa nauka czytania jest zjawiskiem chorym (o czym świadczy to, że gdy bezpośredniego nakazu czytania brak, prawie nikt z własnej woli nie czyta), a wprowadzona została w państwach totalitarnych tylko po to, by masy podporządkować biurokracji, za pomocą której państwo (tj. biurokracja) kontroluje obywateli. Brzmi jak z Orwella, lecz zauważmy, że totalitaryzm nie zawsze musi być morderczy i zły, może sobie po cichutku istnieć gdzieś z boku każdego z nas i uśmiechać się przyjaźnie z okienka w urzędzie.
Użytkownik: actagaudi 23.03.2009 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: 62%? To bardzo mało, jeśl... | spornik
Jednak umiejętność czytania i pisania daje wolność - daje możliwość decydowania w społeczeństwie o samym sobie. Ale to górnolotne ;->
Użytkownik: Sluchainaya 23.03.2009 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Jednak umiejętność czytan... | actagaudi
Myślę, że to trochę na wyrost powiedziane.
Jednak fakty są takie, że ludy piśmienne potrafią myśleć bardziej analitycznie i abstrakcyjnie niż ludy niepiśmienne. Pismo przyczynia się do rozwoju ekonomicznego i technicznego, a więc argumenty spornika o tym, że przymus nauki czytania jest wymysłem chorym, jest nieco przesadzony.
Użytkownik: spornik 23.03.2009 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że to trochę na wy... | Sluchainaya
No cóż, najbogatszy człowiek świata, Arystoteles Onasis, nie potrafił się nawet podpisać, a co dopiero czytać Ibsena... :) A niepiśmienni i ciemni Afgańczycy nie nauczyli się z gazet i książek, że ZSRR jest największą potęgą, i nieopatrznie pokonali najeźdźcę; co innego wykształceni Czesi, którzy w 1968 roku nie kiwnęli palcem w obawie przed zmiażdżeniem: od lat czytali o niepokonanym imperium ze wschodu. Takie dwa skromne przykłady na niekorzyść czytania. Sądzę, że przymusowa i wczesna edukacja potrzebna jest państwu i biurokracji, by można było wszystkimi (bez wyjątku) łatwo manipulować: to przecież komuniści i hitlerowcy zwyciężyli analfabetyzm i wprowadzali obowiązkową edukację na szeroką skalę, a Lenin zawsze powtarzał: uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć! W normalnym świecie nauka i literatura to zajęcie dla 1% ludzi. I wcale nie elity, o nie, bynajmniej.
Użytkownik: Sluchainaya 24.03.2009 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, najbogatszy człow... | spornik
Twoja argumentacja jest w miarę logiczna, ale powiedz mi - skąd się tego wszystkiego dowiedziałeś? Z przekazów tylko i wyłącznie ustnych, czy jednak sięgnąłeś po książki, by tę wiedzę zdobyć?
Użytkownik: spornik 25.03.2009 00:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja argumentacja jest w... | Sluchainaya
Edukacja powszechna zabiła kulturę, zniszczyła gospodarkę (jej orężem były ekonomia socjalistyczna i keynsistowska), zakłamała historię itd. Ktoś słusznie powiedział, że produkuje ona tylko demokratów, biurokratów i dziwki. W każdym razie dąży do tego...
Użytkownik: Darmozjad 23.03.2009 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: 62%? To bardzo mało, jeśl... | spornik
Tym razem się zgadzam - przez wieki pokutowała w nas nieufność do słowa pisanego ( a to zaborcy, a to okupanci kazali nam czytać i przyswajać). Otóż ludzie nie chcą przyswajać - chyba że chcą wiedzieć co w trawie piszczy
i jaki pogląd jest trendy.
Czytanie literatury, to inna sprawa - to obcowanie ze sztuką. Otóż - sztuki coraz mniej w literaturze i ktoś kto weźmie do ręki awangardową pozycję - przepadł jako czytelnik. Sztukę poznaje się od antyku, poprzez klasyków.
Jeżeli te etapy się ominie mamy snoba, a nie czytelnika.
Ponadto obcowanie ze sztuką zaczyna się w życiu płodowym - mamusia czytała? rodzice mówili do siebie
językiem literackim czy slangiem? piosenka babci - to słyszę ciągle gdy otwieram drzwi do starego, pustego już jej domu.
Sztuka nie wybiera - albo się ją uprawia (czynnie), albo całe życie spycha się ją jako zajęcie niepraktyczne, dla pięknoduchów.
Chciałabym żyć w środowisku w którym rozmawia się o odbiorze sztuki - teatru, muzyki, plastyki, książki.
Ale obawiam się że 62% to zawyżone wyniki. W moim środowisku - powiatowe miasto - nie ma nawet wśród inteligencji ( nauczyciele, lekarze, przedsiębiorcy, urzędnicy, bibliotekarze...)osób które temat "sztuka"
podjęłyby z ochoty i przyjemności. Ukłony.
Użytkownik: embar 23.03.2009 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym razem się zgadzam - p... | Darmozjad
Takie jęki pojawiają się tradycyjnie od dawna- i od dawna zastanawiam się ile jest prawdy w tych badaniach skoro sama pamiętam czasy kiedy książkę wypadało mieć (bo towarem zdobycznym była) - najlepiej ładne okładki na półce i nic poza tym. Wychowywanie do czytelnictwa to jedno ale na przykładzie mojej rodziny widzę, że jedni miłość do książek bezwarunkowo dziedziczą a inni nie. Bez względu na czasy i trudności jedni czytali a inni co najwyżej pozwolili sobie na głos poczytać :) I tak od pradziadków w dół.
A jak wygląda sytuacja w innych krajach? Odbiegamy jakoś? :)

Użytkownik: actagaudi 23.03.2009 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Takie jęki pojawiają się ... | embar
Tak mi się przypomniał znajomy księgarz, który opowiadał o pani, która chciała kupić książki wielotomowe, ładnie oprawione, byle co, tylko by ładnie się prezentowały na półce w biblioteczce, więc nie miała nic przeciwko dziełom Lenina i Marksa ;-) Takich "czytelników" też można znaleźć :)
Użytkownik: cypek 23.03.2009 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym razem się zgadzam - p... | Darmozjad
W małych miejscowościach powinno być dużo czasu na czytanie.
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 23.03.2009 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W małych miejscowościach ... | cypek
Zdziwiłbyś się.
Użytkownik: verdiana 23.03.2009 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: W małych miejscowościach ... | cypek
A to czemu? Powiedziałabym, że mniej, bo korków nie ma. :-)
Użytkownik: cypek 23.03.2009 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A to czemu? Powiedziałaby... | verdiana
To prawda w korkach się dobrze czyta.
Użytkownik: Darmozjad 23.03.2009 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W małych miejscowościach ... | cypek
Powiedz to ludziom w moim miasteczku - powiat, a księgarni nie ma. Widać towar nie idzie.
W mieście akademickim książki nosi się z fasonem - spróbuj nieść książki pod pachą idąc ulicami małego miasteczka. Znaczy - nie masz co robić. Nierób. Natomiast facet z piwem - mimo zakazu - to najczęstszy widok.
Jest źle albo i gorzej. Dziecko zapytane czy ktoś w domu czyta książki? odpowie ci - Tak. babcia.
-A jaką książkę czyta?
- Do nabożeństwa.
- A ty dziewczynko kim chciałabyś zostać gdy dorośniesz?
- Nauczycielką.
No i mamy. Prorocy kultury nam rosną a i magistrami można zostać - policzyłam - niewiele ponad miesiąc zajęć
na uczelni. Szczycimy się liczbą edukowanych - a jakość?
Użytkownik: gandalf 25.03.2009 05:35 napisał(a):
Odpowiedź na: 62%? To bardzo mało, jeśl... | spornik
Czy Ty to mówisz na serio, czy tylko kpisz, albo prowokujesz? Utrzymanie odsetku osób umiejących czytać na poziomie kilku procent zakonserwowałoby stosunki społeczne na poziomie, powiedzmy XVII wieku. Byłby to niewiarygodnie wręcz silny hamulec dla rozwoju ludzkości. Gdyby do tego doszło, to w tej chwili z całą pewnością byśmy ze sobą nie dyskutowali, bo na pewno nie wymyślono by Internetu i komputerów (że o innych wynalazkach ostatnich 200 - 300 lat nie wspomnę). Gdyby Twoja wizja zostałaby zrealizowana, to ja nie byłbym obecnie studentem posiadającym dostęp do niemal całego dorobku kulturowego ludzkości, ale jako syn prostego chłopa prawdopodobnie nie umiałbym czytać i pisać, a szczytem kultury byłoby dla mnie posłuchanie mszy w kościele.

Natomiast dowody, jakie przytaczasz na poparcie swojej tezy, są może i efektowne, ale niezbyt logiczne i dobrane wybiórczo. Faktycznie, zdarzało się, że powszechną naukę państwo wprowadzało po to, by wychowywać ludzi na posłusznych i prawomyślnych obywateli. Tyle, że, po pierwsze - zazwyczaj w ogóle im to nie wychodziło, a po drugie - do celów szerzenia propagandy propaństwowej wykorzystywano też chociażby sztukę. Czy to oznacza, że tworzenia sztuki również należy zabronić, bo przecież także może być wykorzystana do indoktrynacji społeczeństwa?
Co do tego, że dawniej "kultura pisania była parnasem w porównaniu z dzisiejszą", to może to i nawet prawda, tylko co z tego,, skoro niemal nikt do tej kultury nie miał dostępu?
"Przymusowa nauka czytania jest zjawiskiem chorym (o czym świadczy to, że gdy bezpośredniego nakazu czytania brak, prawie nikt z własnej woli nie czyta)". A gdyby nie byłoby nakazu, żeby nie kraść, to pewnie niemal wszyscy by to robili. Czy to oznacza, że nakaz poszanowania cudzej własności też jest chory?
Co do Czechów, to powstrzymanie się przez nich od walki było jak najbardziej racjonalne, bo przewaga radziecka była faktycznie tak duża, że prawdopodobnie skończyłoby się masakrą.
Natomiast fakt, że jakiś tam milioner nie czytał książek, źle świadczy o tym milionerze, a nie o książkach.
Użytkownik: spornik 25.03.2009 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Ty to mówisz na serio... | gandalf
"Co do Czechów, to powstrzymanie się przez nich od walki było jak najbardziej racjonalne, bo przewaga radziecka była faktycznie tak duża, że prawdopodobnie skończyłoby się masakrą." Ale przecież Afganistan był daleko w tyle cywilizacyjnie za Czechami, a ZSRR ten sam, a jednak ten dziki, ciemny ludek dał popalić Ruskom, że do dzisiaj oblizują rany.
"A gdyby nie byłoby nakazu, żeby nie kraść, to pewnie niemal wszyscy by to robili. Czy to oznacza, że nakaz poszanowania cudzej własności też jest chory?"Tego nie rozumiem. Co ma NAKAZ edukacji do zakazu kradzieży? Przecież nie krzywdzę nikogo, jeśli nie umiem czytać.
"Gdyby Twoja wizja zostałaby zrealizowana, to ja nie byłbym obecnie studentem posiadającym dostęp do niemal całego dorobku kulturowego ludzkości, ale jako syn prostego chłopa prawdopodobnie nie umiałbym czytać i pisać". No właśnie, dorobek ludzkości pochodzi z czasów, kiedy obowiązkowej edukacji nawet najsroższy tyran nie potrafiłby sobie wyobrazić, a dzisiaj, w jej dobie, nie tworzy się już kultury nowej, tylko konsumuje tamtą starą.
"a szczytem kultury byłoby dla mnie posłuchanie mszy w kościele." Ja tam wolę mszę z jej głębią, pięknem i muzyką niż radosny bełkot internetu czy "kultury" współczesnej. Wejdź do pierwszego lepszego centrum sztuki współczesnej (np. w Toruniu) a zobaczysz obraz nędzy i rozpaczy. Co to ma wspólnego ze sztuką, z dawnym malarstwem czy np. muzyką renesansu?
"Czy to oznacza, że tworzenia sztuki również należy zabronić?" Niczego nie chcę zabraniać, tylko nie chcę NAKAZÓW wychodzących od urzędników, którzy roszczą sobie prawo pod groźbą kary wychowywania moich dzieci nie tak, jak ja bym chciał. Urzędnik ani polityk z PO (np. Palikot) nie jest dla mnie autorytetem i nie życzę sobie, aby narzucał siłą, czego i kiedy ma się uczyć mój syn. To skandal, jaki znają tylko najgorsze okresy w historii, i przyczyna degradacji kultury i sprowadzenia jej na poziom praktycznie zerowy.
"Natomiast fakt, że jakiś tam milioner nie czytał książek, źle świadczy o tym milionerze, a nie o książkach." Cóż, czytanie książek jeszcze nikogo nie nakarmiło, a milioner do rzecz bardzo pożyteczna: dale pracę setkom ludzi. Gdyby czytał książki, byłby nauczycielem, którego pod przymusem utrzymują inni zmuszeni płacić podatki na obowiązkową edukację, czychcą tego dla swych dzieci czy nie. Ba, muszą płacić za naukę dzieci innych, choćby oni sami własnych nie posiadali. Gdzie tu sens i logika?
Użytkownik: Sznajper 25.03.2009 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: "Co do Czechów, to p... | spornik
"Ale przecież Afganistan był daleko w tyle cywilizacyjnie za Czechami, a ZSRR ten sam, a jednak ten dziki, ciemny ludek dał popalić Ruskom, że do dzisiaj oblizują rany."

A powiedz komu teraz się lepiej żyje, Czechom czy Afgańczykom?
Użytkownik: spornik 25.03.2009 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ale przecież Afgani... | Sznajper
A Ty mi najpierw powiedz co ma piernik do wiatraka?
Użytkownik: Sznajper 25.03.2009 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A Ty mi najpierw powiedz ... | spornik
Mąkę.
Użytkownik: actagaudi 25.03.2009 18:13 napisał(a):
Odpowiedź na: "Co do Czechów, to p... | spornik
Ta rozmowa i argumenty są coraz zabawniejsze, bo każdy podaje jakiś argument, który ma swój kontrargument, na który można znaleźć wyjątek.

"Przecież nie krzywdzę nikogo, jeśli nie umiem czytać." - ciekawe, jak to ma się np. do czytania chociaż ulotki dołączonej do lekarstwa mojego dziecka, do czytania instrukcji obsługi golarki do włosów przez fryzjerkę, itd. Oczywiście można powiedzieć, że wystarczyła by tradycja ustnego przekazywania informacji, ale kto wierzy domokrążcom i bankierom na słowo ;-)

"... a dzisiaj, w jej dobie, nie tworzy się już kultury nowej, tylko konsumuje tamtą starą." - no to, to już mocna przesada. Mam nadzieję, że jest to po prostu nieprzemyślana wypowiedź.

"Gdyby czytał książki, byłby nauczycielem, którego pod przymusem utrzymują inni zmuszeni płacić podatki na obowiązkową edukację, czy chcą tego dla swych dzieci czy nie." - czyli wszyscy Biblionetkowicze to nauczyciele bez grosza przy duszy... hihi, bardzo zabawne. Czyli człowiek, który czyta książki to biedak w kieracie systemu, na który łoży nieoczytany milioner.

Pozdrawiam :))

Użytkownik: spornik 25.03.2009 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta rozmowa i argumenty są... | actagaudi
O lekarstwach opowie mi pani magister (?!) w aptece, a problem z goleniem może mieć tylko produkt nowoczesnego systemu edukacji; zanim się ogoli, musi sobie poczytać, jak to się robi...;)
Użytkownik: Tinu_viel 25.03.2009 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: O lekarstwach opowie mi p... | spornik
A skąd pani magister będzie wiedziała, jak stosować leki i na jakie schorzenia powinny być stosowane - jeżeli nie będzie umiała czytać? Usłyszy o tym od swojego mentora? A co się stanie, jeżeli pani magister się pomyli? - o tylu rzeczach musiałaby pamiętać.
Użytkownik: Tinu_viel 25.03.2009 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A skąd pani magister będz... | Tinu_viel
Przepraszam za powtórzenie, rozdrażnił mnie komentarz Spornika.
Użytkownik: spornik 25.03.2009 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A skąd pani magister będz... | Tinu_viel
O lekach lepiej nie zaczynać, to dziedzina równie zepsuta co edukacja. Dziś w wiadomościach podali że mają być wprowadzone OBOWIĄZKOWE badania mammograficzne. I ludzie się na to wszystko godzą. Mimo powszechnej, OBOWIĄZKOWEJ edukacji ludzie jednak zgłupieli do tego stopnia, że dają się traktować jak krowy. Ale lepiej nie wchodźmy dalej w ten temat, bo jeszcze poleje się z ekranów krew... ;)
Użytkownik: Tinu_viel 26.03.2009 00:06 napisał(a):
Odpowiedź na: O lekach lepiej nie zaczy... | spornik
Uważam, że obowiązkowa mammografia nie jest takim złym pomysłem, skoro kobiety na raka piersi umierają, a badanie może temu zapobiec... Chociaż przyznam, że sposób, w jaki się to planuje wprowadzić - dołączając do podań o pracę - nie zdobył mojego uznania...

Taak, chyba nadszedł czas, żeby powoli zacząć kończyć tę dyskusję ;-)
Użytkownik: miłośniczka 24.03.2009 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
Smutne. Bardzo.
Użytkownik: anndzi 25.03.2009 00:44 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
Ja czytam i się cieszę. Nie czytają, ich sprawa...
Użytkownik: lapsus 25.03.2009 08:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytam i się cieszę. N... | anndzi
W "Kronikach Ptaka Nakręcacza" narrator mówi, jakie emocje wzbudza wśród dojrzałych członków społeczności widok czytającego człowieka. Można to określić jako politowanie. "No tak, jak byłem młody, to czytałem...". A teraz nie mam czasu. Jestem lekarzem, prawnikiem, urzędnikiem - skąd mam mieć czas na czytanie. Na odwrót. Ten z książką to dziwak i nieudacznik. Zamiast zająć się czytaniem, niech bierze się za robienie pieniędzy, niech jeździ na narty co weekend, niech się zajmie nurkowaniem albo paralotniarstwem, a wczasy spędza w Egipcie. Zgadzam się z tym Darmozjadem - w świadomości społecznej kontakt z książką to strata czasu, a ludzie, dla których lektura jest ważna to darmozjady. Kiedyś zamiłowanie do lektury nobilitowało, dziś degraduje. "Dzień świra" - nic dodać, nic ująć. Nie czytają nawet polonistki, a co dopiero ich podopieczni - znam to z autopsji. Moja teściowa na widok biblioteczki w moim domu powiedziała: "widok tylu książek mnie przygnębia". Chyba w sposób najlepszy z możliwych ujęła, co myślą na temat obcowania ze sztuką słowa ci wszyscy porządni, uczciwi obywatele. Po tym wszystkim mogę tylko dodać - te 40%, które sięgnęło po książkę w zeszłym roku, to stanowczo zbyt dużo. A mnie boli, boli jak cholera.
Użytkownik: Kuba Grom 25.03.2009 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Kronikach Ptaka N... | lapsus
jak ktoś powyżej słusznie zauważył, panuje u nas dziwna skrajność - albo ktoś nic nie czyta, albo czyta bardzo dużo. Śmieję się czasem, że wraz z sąsiadką odrabiam średnią czytelnictwa za pól bloku - ona ma upodobanie do harlequinow, i przeczytała już chyba pół regału bibliotecznego, a liczyć to się liczy.
Ja nie pamiętam czy mnie jakoś specjalnie zachęcano w domu do czytania. Książki leżały po półkach w różnorodnosci i ilości sporej, było nieco czytanek wieczornych, ale dość szybko przejąłem inicjatywę sam, nauczywszy się czytać nie wiem sam jak, w wieku dość młodym.
Kiedy zacząłem się uczyć w Lublinie i zamieszkałem w bursie, przez konieczność stykając się z dużą ilością osób, tym co najbardziej innych we mnie dziwiło było to właśnie, że mi się chciało samemu coś czytać prócz lektur. Wydaje się, że mogłem kilka osób ośmielić swoim przykładem, jak bowiem spostrzegłem wiele osób miało od groma czasu, którego nie przeznaczali na naukę, a nie czytali z braku nawyku, bądź dlatego, bo inni nie czytają i jakoś tak nie wypada.
Jest prawdą, że nie wszystkim czytelnictwo jest do życia koniecznie potrzebne - są przecież tacy, co nawet zdążyli zapomnieć, odwyknąć od złożonych, literackich konstrukcji myślowych, a nawet i od czytania w ogóle (wtórny analfabetyzm) i jakoś im się z tym żyje, ale nawoływanie do pozostawnienia tych niechętnych czytaniu w nieświadomości, do nie uczenia czytania, jest nie zbyt rozsądne. Lepiej bowiem, aby nie czytali przez brak chęci i zapomnienie tego, co się wiedziało, niż poprzez niewiedzę - zawsze bowiem jest możliwość, że wśród tych nieuczonych, będzie ktoś, kto by zechciał, poznawszy.
Krzywa dzwonowa, nieco spłaszczona jak się wydaje, rozkładu czytelnictwa - a jakoś tak statystycznie większość zjawisk społecznych, daje się taką krzywą Gaussa opisać - wskazuje, że każda próba przeciągnięcia wykresu w którąć stronę, będzie sztuczna. Ciągnąc poziom czytelnictwa w górę - choćby poprzez odpowiedni PR, wytworzecie trendu a więc i presją kulturową - uzyskamy na obrzeżach hipokryzję biblioteczną, a więc tych, którzy udają czytanie, nie czytając; i przeglądaczy, którzy książki będą wertować ale na wyrywki; i wreszcie takich, którzy czytają to czego nie luią, albo nie rozumieją, i po lekturze są poniekąd gupsi niż uprzednio. Ciągnąc poziom w dół - już choćby przez odwrotne działania, jak te mające podnosić sztucznie ów poziom, co wydaje się w jakiś sposób następować - nie dajemy szansy rozwoju tym, którzy mogliby się rozwinąć dzięki czytelnictwu, a ponadto tworzymy grupę poniżej minimum, a więc takich co nie dosyć, że nie przeczytali nic, to jeszcze nie potrafią.
Jak już rzekłem, sztuczne zaniżanie czytelnictwa przez nacisk mediów popularnych, przedstawiających czytanie jako dziwactwo, już zdaje się następować; z drugiej strony pojawia się - a może jedynie już istniejąc, poprzez kontrast uwyraźnia - snobizm czytelniczy, czyli grupa mająca się za lepszą, BO czyta, a tam mamy sztuczne zawyżenie w mikroskali.
No ale od czasu do czasu pojawia się coś pozastatystycznego, co możliwe na ten temat przewidywania zaburza - jak choćby szał Harry'ego Pottera - i pokazuje, że chyba nie jest z nami tak całkiem źle.

A zatem była to prowokacja całkiem korzystna, bo skłaniająca do zastanowienia.
*:)
Użytkownik: actagaudi 25.03.2009 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Kronikach Ptaka N... | lapsus
W "Kronice Ptaka Nakręcacza" (a propos liczba pojedyncza nie mnoga), przedstawione jest społeczeństwo japońskie, które stworzyło sobie haiku, by je wypowiadać na jednym oddechy, co w we współczesnej Japonii im bardzo odpowiada, bo miniaturyzują wszystko, by nie tracić czasu. Tak czy inaczej na ich podejście do życia porównując ich z naszym europejskim, trzeba zawsze brać poprawkę.

"w świadomości społecznej kontakt z książką to strata czasu" - przepraszam bardzo w tej świadomości jest te 38% czytających osób, poza tym pomiędzy tymi co czytają znajdzie się wiele też osób, które może nie czytają, ale z pewnością chcieliby tylko ciągle mają jakieś mniej lu bardziej realne wymówki na swoje nie czytanie książek oraz ci, którzy z sentymentem wspominają czasy, kiedy czytano im książki w dzieciństwie, albo czytali na studiach.

"Kiedyś zamiłowanie do lektury nobilitowało, dziś degraduje. " - jak widzę kogoś, kto czyta, to próbuję dopatrzeć się, co czyta, ale na pewno nie nobilituję nikogo tylko z tego powodu, że czyta, ani nie degraduję za to, że nie czyta. Choć nie zaprzeczę, że zawsze znajdą się oryginały, które będą robić odwrotnie do mnie, tak jak niektórzy nobilitują ludzi za to, że się ubierają modnie i degradują za to, że nie maja nowej torebki Prady. Nie należy generalizować świadomości społecznej.

Współczuję teściowej.
Użytkownik: lapsus 25.03.2009 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Kronice Ptaka Nak... | actagaudi
Chyba miało być "liczba mnoga a nie pojedyncza" - zgadza się. Na pewno też nieznajomość tradycji haiku wpłynęła na moje opaczne zrozumienie intencji autora. Wszak tylko znawca kultury japońskiej ma prawo czytać książki Murakamiego, bo inaczej są one kompletnie niezrozumiałe. Przepraszam, że czytałem.

Według mnie te 38% społeczeństwa, spośród którego przynajmniej 20% jest zmuszane do czytania w szkołach, to jest w okolicach zera i tyle. Z mojego doświadczenia wynika, że "w świadomości społecznej kontakt z książką to strata czasu". Takie mam doświadczenie - w moim otoczeniu nie czyta nikt, chyba, że musi z takich czy innych względów ( np. przepisy ruchu drogowego). Być może Twoje doświadczenie jest inne, ale w środowisku, w którym ja żyję, ludzie po prostu nie czytają książek, a wyjątki które to robią, są uważane za nieszkodliwych póki co dziwaków, trwoniących bez litości swój cenny czas.

Na pewno masz rację, że sam fakt czytania nie powinien nobilitować. Ale nie powinien też degradować, dlaczego mam być uważany za jakiegoś raroga tylko z powodu, że inaczej patrzę na świat niż większość, która mnie otacza?

Za wyrazy współczucia - dziękuję.
Użytkownik: actagaudi 26.03.2009 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba miało być "lic... | lapsus
Po pierwsze nie ma co sie obruszać, że wspomniałam o haiku i że społeczeństwo japońskie różni od naszego. Rzeczywiście nie wiem po co czytasz jeśli na życzliwą uwagę, czy informację reagujesz atakiem, jak nie przyjmujesz niczego do wiadomości to nie wiem po co czytasz. Nie jestem znawczynią Japonii, ale najwyraźniej trochę więcej czytałam o niej niż ty i staram się zrozumieć jego teksty nie tylko poprzez pryzmat europejskiego podchodzenia do życia. Zastanów się następnym razem czy Ci ktoś coś wyrzuca, czy tylko nadmienia o czymś.

Nie myl pojęcia społeczeństwa i środowiska. Twoje doświadczenie obejmuje twoje środowisko, a nie społeczeństwo.

"dlaczego mam być uważany za jakiegoś raroga tylko z powodu, że inaczej patrzę na świat niż większość, która mnie otacza?" - tak to już jest, w jednym środowisku biorą cię za raroga, bo czytasz, a w innym cię wezmą za raroga, bo nie czytasz Prousta. I co wtedy będziesz narzekał, że jesteś nieoczytanym rarogiem?
Użytkownik: lapsus 26.03.2009 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Po pierwsze nie ma co sie... | actagaudi
Po pierwsze - nie obruszam się, ani nie atakuję. Jeśli Twoja uwaga była życzliwa, to chciałbym, żebyś i moją za taką uważała. Nie muszę wszystkiego przyjmować do wiadomości - to zużyta formuła. Po co czytam? - z wielu powodów. To, że nie rozumiesz, nie szkodzi. Znowu próbujesz mnie ustawiać. Ty też mogłabyś zastanowić się, gdy coś piszesz, jak ktoś może to odebrać.

Społeczeństwo postrzegam przez pryzmat swojego środowiska i przez pryzmat swojego doświadczenia. Powtórzę jeszcze raz - 38%, z czego 20 % procent do czytania jest zmuszana w szkołach, to dla mnie tyle co nic. Chodzi wszak o jedną książkę w ciągu roku. Takie jest moje zdanie.

Jak mogłaś pomyśleć, że nie czytam Prousta? Jak mogłaś? - chyba tego nie przeżyję. Kocham Prousta!!! Uczę się francuskiego, próbuję czytać w oryginale. Jak mogłaś :(

Mam nadzieję, ze tak naprawdę chodzi nam o to samo. Wiesz, nie chcę wchodzić w osobiste polemiki na zasadzie, kto ma rację. Jestem tu dlatego, że szukam ludzi, których nie spotykam w swoim środowisku, żeby wymienić z nimi opinie i napisać także o tym, co mnie boli. Będę Ci wdzięczny, jeśli zakończysz ten, moim zdaniem, niepotrzebny dialog, w sposób w miarę życzliwy, bo nie chcę tego ciągnąć. Jeśli chcesz dyskutować, to zapraszam na gg. - 9763079.
Użytkownik: actagaudi 27.03.2009 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Po pierwsze - nie obrusza... | lapsus
Gratuluję czytania Prousta, a jeszcze w oryginale, jestem pod wrażeniem ;->
Użytkownik: lapsus 27.03.2009 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratuluję czytania Proust... | actagaudi
Szczerze dziękuję :)
Użytkownik: Szeba 28.03.2009 23:43 napisał(a):
Odpowiedź na: 62 procent.Polaków nie mi... | cypek
"Spadek czytelnictwa zanotowany przez Bibliotekę Narodową jest po prostu niemożliwy. Taki spadek musiałby spowodować dramatyczny kryzys na rynku wydawniczym, którego nie obserwujemy - powiedział Gołębiewski, wieloletni obserwator rynku książki w Polsce." Ten dość zaskakujący głos w sprawie i więcej interesujących komentarzy znalazłam tutaj:

http://ksiazki.wp.pl/wiadomosci/id,38156,wiadomosc​.html
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: