Dodany: 09.02.2009 08:21|Autor: librarian

Ślady Prousta w Nowym Jorku i nie tylko


Zwiedzałam Nowy Jork a ściśle Manhattan w lecie, w czasie trzydziestostopniowych upałów, kiedy to wszyscy szanujący się nowojorczycy pośpiesznie oddalają się z miasta, aby uniknąć zarówno piekielnych temperatur jak i tłumów zmierzających na pokaz fajerwerków z okazji 4 lipca. Może dlatego niezatarte wrażenie pozostawiły we mnie dwa miejsca, ktore okazały sie oazami chłodu i spokoju w całym tym hałasie i upale: Central Park oraz kolekcja dzieł sztuki Henry'ego Clay Fricka.

Manhattan to multimilonowy, multikulturowy hiper ul. Tutaj dawne i nowe budynki nieustannie ścigają się o palmę pierwszeństwa, i dzięki temu ulice dolnego Manhattanu przypominają górskie wąwozy. Najlepiej tę niesamowitą zabudowę ogląda się z punktów widokowych na Empire State Building lub z tarasu widokowego Rockeffeler Centre albo Metropolitan Museum of Art. Warto też kupić bilet na obwożący turystów doubledecker z którego można dokonać pierwszego rzutu oka na miasto i zorientować się w jego geografii. Potem chodząc wąwozami mamy nadzieję na lepszą orientację w terenie, co niestety nie zawsze sprawdza się w praktyce. Odległości w Nowym Jorku są nieobliczalne. Na pierwszy rzut oka wydaje nam się, że przejście na piechotę od Rockefeller Centre z 48 do 42 giej ulicy, czyli kilka przecznic na południe, a potem kilka na wschód - to drobiazg, jednak w praktyce przy 30 stopniowym upale, wędrówka tymi wąwozami, w nieustannym hałasie, przy akompaniamencie wycia syren policyjnych lub karetek pogotowia (tylko ten kto przeżył syreny nowojorskie wie co to znaczy) jest zadaniem naprawdę wyczerpującym. Gdy wreszcie zgodnie z planem udaje się spoconemu turyście dobrnąć do miejsca gdzie powinien znajdować się słynny ze stylu art deco budynek Chryslera, nijak nie możemy zorientować się który to z drapaczy chmur. W końcu na pytanie "Który to jest Chrysler Buiding?" Strażnik stojący na rogu 43 ulicy i Lexington Avenue, bez zmrużenia oka, odpowiada: "Opierasz się o niego".

Zwiedzając Manhattan często powracałam myślą do Helene Hanff, która mieszkała gdzieś przy Madison Avenue, po wschodniej stronie czyli na tzw. Upper East Side i która spędziwszy tu większą część swojego dorosłego życia, uważała się za rodowitą mieszkankę NJ i jako taka napisała nawet żartobliwą książeczkę zatytułowaną "Apple of my eye: a personal tour of New York" czyli "Zrenica oka czyli osobiste zwiedzanie Nowego Jorku".

W owej książeczce czytamy na przykład:

"Mieszkam tu i szczerze nienawidzę Metropolitan Muzeum" [1]

Zdziwienie nasze jest ogromne. Jak to? Osoba wykształcona, kulturalna, oczytana, tak zanurzona w sztuce i literaturze, jak Helene, wypowiadająca takie zdanie? Przeciez Metropolitan Museum of Art posiada przebogate zbiory sztuki europejskiej i amerykańskiej, średniowiecznej a także starożytnej Grecji i Rzymu, Dalekiego i Bliskiego Wschodu.... Tyle że owo wspaniałe Muzeum rozrosło się kosztem Central Parku.

Helene obserwując rozbudowę Muzeum bez ogródek wyraziła swoją dezaprobatę i zdziwienie, że w tym mieście drapaczy chmur, Muzeum nie pnie się w górę ale wszerz i zachłannie pożera połacie cennej zieleni.

"Nie wiem ile jeszcze hektarów zajmie Muzeum, gdy dwa nowe budynki, jeden po północnej, a drugi po południowej stronie, zostaną wykończone. Wiem natomiast, że te hektary są wydarte z Parku, który nie należy do Muzeum, za to należy do mnie. Do mnie a także do miliona innych nowojorczyków, dla których życie w Nowym Jorku byłoby nie do pomyślenia bez Parku " [2]

Przeszłam kilkukrotnie Manhattan oraz Central Park wzdłuż i wszerz, i natychmiast zidentyfikowałam się z obawami Helene wyrażonymi trzydzieści lat temu. Życie na Manhattanie byłoby nie do zniesienia bez Parku. Dobrze, że Muzeum jest, ale dobrze, że już się nie rozrasta.

Central Park, dziesięciokrotnie wiekszy od warszawskich Łazienek, czterokrotnie od londynskiego Hyde Parku, jest płucami Manhatanu, miejscem odpoczynku i wytchnienia, terenem sportowym, rekreacyjnym, towarzyskim, kulturalnym. Tu odbywaja się szekspirowskie przedstawienia pod gołym niebem i liczne koncerty. Central Park jest niczym krakowskie Planty, bez nich miasto straciłoby coś nie do odrobienia w żaden inny sposób. Mnóstwo w nim malowniczych zakątków, a także wielka ilość ławek, jakże mile widzianych przez ledwo powłóczącego nogami wyczerpanego turystę. Pod wieczór zapalające się staroświeckie latarnie nadają parkowi baśniowy nastrój. Myślałam sobie: "Helene jestem z Toba", kiedy tak wędrowałam alejkami parkowymi oddając się rozlicznym rozmyślaniom książkowym i filmowym. Filmowym, bo przecież Nowy Jork jest chyba najczęściej występującym miastem we współczesnej sztuce filmowej.

Był jednak moment, w którym cieszyłam się, że Helene nie stoi przy mnie. Po prostu nie dałaby mi spokojnie obejrzeć jednej z najpiękniejszych kolekcji na świecie. Mam tu na myśli zbiór malarstwa i dzieł sztuki zgromadzonych przez Henry'ego Clay Fricka. Jest to obok Central Parku, najpiękniejsza rzecz jaką widziałam w Nowym Jorku. Uroda tej kolekcji zawierającej malarstwo europejskiego od średniowiecza, poprzez renesans, wiek siedemasty, osiemnasty i dziewiętnasty aż do postimpresjonistów, oraz liczne dzieła sztuki zdobniczej jak dywany, meble, porcelana i rzeźba, po prostu zapiera dech w piersiach. Helene potępiała właściciela kolekcji Fricka za krwawą likwidację strajku metalowców w Homestead w konglomeracie węglowo-stalowym, którego był, wraz ze słynnym Andrew Carnegie, współpartnerem oraz menadżerem.

Jaka by nie była historia Henry'ego Clay Fricka, nie da się zaprzeczyć, że kochał, doceniał i rozumiał sztukę. Kolekcja obrazów i dzieł sztuki, którą stworzył jest organiczną i nie dającą się rozdzielić czy poprzestawiać całością. Nie tylko sam wybierał wszystkie obrazy i dzieła sztuki, a także decydował gdzie i jak mają wisieć. Często jednoczył obrazy rozdzielone przez różne koleje losu na przykład portrety małżonków.

W porównaniu do ogromych muzeów takich jak MOMA czy MET, jest to kolekcja którą można ogarnąć i którą się można nasycić.

W kolekcji Henry'ego Clay Fricka natrafiłam na ślad Prousta o czym z radością donoszę wszystkim Biblionetkowiczom, którym ta postać jest bliska, a szczególnie kochanej Czajce naszej. Jest to mianowicie obraz Whistlera przedstawiający hrabiego Roberta de Montesquiou-Fezensac, który jest uważany za prototyp postaci barona de Charlusa z "W poszukiwaniu straconego czasu". Oto i on:

http://collections.frick.org/VieO1022$22461*179249​2

Henry Clay Frick, pomimo ogromnych milionów, był postacią nacechowaną tragizmem. Nigdy nie pogodził się ze śmiercią swojej ukochanej córeczki Marty zwanej Rosebud. Sam omal nie stracił życia stając się ofiarą zamachu odwetowego po stłumieniu strajku. Wkrótce potem zrezygnował nie tylko ze współpracy z Andrew Carnegie i swojego stanowiska w konglomeracie, ale i ze znajomości z Carnegim. Mieszkali niedaleko siebie przy 5 Aleji na Manhattanie, ale nigdy już nie zamienili ze sobą słowa. Jak wieść niesie gdy u schyłku życia, Andrew Carnegie przysłał posłańca aby pogodzić się z dawnym partnerem, Henry przekazać miał taką oto wiadomość: "powiedz panu Carnegie że zobaczymy się w piekle."

Obrazy i dzieła sztuki, ktore wybierał odzwierciedlają wiele wydarzeń z jego własnego życia, przedstawiają postacie i sytuacje podobne do bliskich mu osób, a pozy postaci na obrazach wielokrotnie podobne są do fotografii rodzinnych. Dowiodła tego Marta Frick, jedna z potomkiń Henry'ego, przeprowadzając badania rodzinnej historii i rodzinnych fotografii. Zarówno postacie jak i wydarzenia z życia Fricków były jakby dokumentowane kolejnymi obrazami. Przez to kolekcja ta odzwierciedla życie realne i duchowe jej autora. Wiadomo, że wśród obrazów nie tylko żył i przebywał ale wręcz oddawał się ich kontemplacji, mial swoje ulubione przed którymi, jak niesie wieść, spędzał długie godziny.

Chodziłam po salach pięknego domu, nie znając jeszcze wtedy, całej historii Fricka i jego rodziny, i nie chciało mi się stamtąd wychodzić. Niedziela którą tam spędziłam była dla mnie najważniejszym i najpiękniejszym cudem nowojorskim, a Henry Clay Frick postacią, która mnie zafascynowała. Jego obecność w tym miejscu była niezaprzeczalna. Polecam to muzeum niepodobne do innych, tak wielkich, i w końcu bezosobowych tworów, wszystkim podróżnikom wybierającym się do Nowego Jorku. A tych, którzy chcieliby popodziwiać nie ruszając się z domu namawiam na zwiedzanie za pomocą komputera:

http://collections.frick.org/

Oczywiście nie mogłam nie pójść do dwóch najważniejszych muzeów nowojorskich - MET oraz MOMA. W MOMA natknęłam się na kolejny ślad Monsieur Prousta, a mianowicie jego fotografię pośmiertną wykonaną przez Man Raya, można znaleźć tu:

http://www.manraytrust.com/

Tu malutka dygresja i wiadmość dla Czajki: Czajko wybacz mi, ja ciągle Prousta nie przeczytałam. W dodatku z "Lali" dowiedziałam się, że Boy wcale dobrze nie tłumaczył. I co ja teraz zrobię biedna nie znająca francuskiego?

Po tak licznych kilometrach przechodzonych w muzeach nowojorskich, Central Park, okazywał się za każdym razem nieodzownym miejscem wytchnienia.

Po powrocie do domu natychmiast zapisałam się na listę fanów Central Parku na Facebook, aby móc dodać swe fotografie oraz śledzić losy tego fantastycznego miejsca. Tego jednego Helene była pewna - wyższości Central Parku nad Hyde Parkiem, i miała rację. Do przytoczonych powyżej argumentów dodać mogę jeden, póki co nie wyobrażam sobie pomnika polskiego króla w Hyde Parku.


-----------------------

[1] "... I live here and I hate the Metropolitan Museum with a passion". Helene Hanff "Apple of my eye - A personal tour of New York". New York, Doubleday & Company, 1978, str. 42.

[2] Tamże: str 35 "I don't know how many additional acres the museum will occupy when its two new buildings, one to the north of the main building and one to the south, are completed. What I do know is that all of its acres were torn out of Central Park, which does not belog to the Metropolitan Museum of Art, it belongs to me. Me and a million other New Yorkere for whom life in New York would be unthinkable without it."

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3637
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: verdiana 09.02.2009 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwiedzałam Nowy Jork a śc... | librarian
Piękna czytatka!
Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie fotografia pośmiertna Prousta.
Użytkownik: Czajka 09.02.2009 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna czytatka! Niesam... | verdiana
To prawda. Fotografia jest chyba w Lnś? Nie mogłam na nią patrzeć, ale ciągle do niej wracałam. Mam ją teraz przed oczyma.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2009 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwiedzałam Nowy Jork a śc... | librarian
O, jak miło znów widzieć tekst, który wyszedł spod Twojej ręki! Tym bardziej, że ogromnie interesujący.
PS. A propos Prousta, to ja bym się nie sugerowała tym, co napisane w "Lali". Gdzie tam - Boy dobrze nie tłumaczył! Boy, który przyswoił nam prawie całą klasykę francuską? Jak tylko masz dostęp do polskiego wydania - spróbuj! Ja się długo opierałam, a teraz żałuję, że tak późno się za niego zabrałam, bo gdyby nie to, mogłabym do tej pory "W poszukiwaniu..." czytać raz trzeci czy czwarty...
Użytkownik: verdiana 09.02.2009 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: O, jak miło znów widzieć ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Może sformułowanie, że Boy dobrze nie tłumaczył, to przesada, ale jednak coś jest na rzeczy - wolę tomy tłumaczone przez Bieńczyka czy Tulli, pisane inną polszczyzną, piękniejszą. To subiektywne odczucie, ale jak się ktoś na tym zna, to pewnie umie uargumentować, stąd pewnie pogląd, że Boy dobrze nie tłumaczył. ;-)
Użytkownik: Czajka 09.02.2009 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwiedzałam Nowy Jork a śc... | librarian
Dorotko, w żadnym wypadku nie słuchaj Lali! Tak kiedyś wybrzydzali na sam tytuł i to nieszczęsne Boya "straconego" czasu i dopiero po analizie filozoficznej się okazało, że to Boy był najbliżej oryginału.
Właśnie wczoraj czytałam esej na temat obrazowania u Szekspira, cytaty tłumaczka eseju musiała brać z bardzo różnych tłumaczeń sztuk - to jest normalne w tak wielkiej literaturze, że jeden tłumacz nie ogarnie wszystkiego. Ale tłumaczenie Boya jest naprawdę najwyższej próby. :))
Użytkownik: martini_rosso 09.02.2009 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwiedzałam Nowy Jork a śc... | librarian
Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem! Nie wątpię teraz, że Nowy Jork to miasto magiczne... i bardzo zazdroszczę podróży!

A apropos Prousta jeszcze - w numerze 104 Zeszytów Literackich Anna Arno pisze o albumie, który ukazał się ostatnio w Nowym Jorku: "Paintings in Proust: A Visual Companion to 'In Search of Lost Time'". Dotyczy ona oczywiście związków dzieła Prousta z malarstwem, zawiera wiele reprodukcji, odpowiednie fragmenty literackie. Jakkolwiek Arno troszkę grymasi (problem malarzy i obrazów wymyślanych przez Prousta, a ponadto jego reminescencje nie zawsze można odnieść do konkretnych dzieł), całośc wydaje się być ciekawa i obiecująca. Jak zauważyła autorka artykułu, aż dziw, że dopiero teraz ukazuje się taki album.
Użytkownik: Czajka 10.02.2009 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam z ogromnym z... | martini_rosso
Właśnie, dziwne, tym bardziej, że ktoś już napisał książkę z jego przepisami kulinarnymi z Poszukiwania. :)
Użytkownik: Czajka 10.02.2009 17:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwiedzałam Nowy Jork a śc... | librarian
Kochana Dorotko, bardzo sie cieszę, że tak pięknie wracasz.
Idę zaraz te obrazy pozwiedzać chociaż w sieci.

Powiedz mi, poza Helene, którą znasz doskonale, przygotowywałaś się jakoś, coś oglądałaś jakieś filmy specjalnie?
Omatko, śniło mi się kiedyś, i to był jeden z takich snów tak wyraźnych, że się je pamięta latami, że poleciałam do NY. Obudziłam się jak wyszłam z metra. :)

A do Prousta napisała kiedyś pewna Amerykanka, która mu wyznała, że trzy lata nie robiła nic poza czytaniem jego Poszukiwania. I na koniec dodała: "Nie rozumiem ani słowa z całego Pańskiego utworu, ani jednego słowa. Drogi Panie Marcelu, niechże Pan zaprzestanie pozerstwa i zstąpi na ziemię. Proszę mi w dwóch zdaniach wyłożyć to, co Pan chciał w swym utworze wyrazić."
Botton

W końcu muszę się zebrać i wysłać do Ciebie pewien list, może to Cię zachęci do Prousta. Swoją drogą, to tupet twierdzić, że Boy tłumaczył do niczego, naprawdę. :)
Użytkownik: librarian 11.02.2009 15:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Dorotko, bardzo s... | Czajka
Kochana Czajko wstyd powiedzieć ale nie. Specjalnie się nie przygotowywałam. Ale Nowy Jork, jak chyba każdy, w sobie nosiłam od zawsze. I filmów masę widziałam przecież z NJ w tle. I w sumie wszystko tam było jak myślałam że będzie. I mieszkałyśmy w mieszkaniu żywcem z takiego starego filmu z Jane Fondą i Robertem Redfordem. Jak już wdrapałyśmy się na nasze piętro to wchodziłyśmy do mieszkania, po całym dniu łażenia, na czworakach. Ten film nazywał się Barefoot in the Park. Bardzo zabawny był. Potem zrobili fatalną przeróbkę z Meg Ryan i Antonio Banderas. To jest miasto w którym istnieje wiele miast na raz, a zatem każdy czuje się tam od razu jak w domu.

Hahaha, dobre a nawet pyszne. Do Bottona też się w końcu muszę kiedyś zabrać. W jakiej kolejności? Najpierw Botton czy najpierw Mistrz?

Czekam na list z utęsknieniem, choć namawiać za bardzo mnie nie musisz. Czekam na pierwszy tom.
Słyszałam, że Boy się spieszył i jakość spada w kolejnych tomach. Ale może to jest po prostu zwykłe czepialstwo.
Użytkownik: Czajka 12.02.2009 05:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Czajko wstyd powi... | librarian
Omatko, nie wiedziałam, że Redford był kiedyś taki młody. Cudny po prostu, ale schody też zauważyłam, może dlatego, że były właściwie najpierw. :D

Boy się spieszył, to prawda, przetłumaczył zresztą tylko pięć tomów, ale prawdą jest również, że Proust się spieszył. I też nie zdążył wszystkiego poprawić. Moje wydanie zawiera wstrząsające tego ślady - podwójne wersje zdań, zdania, które nie wiadomo gdzie wstawić, puste miejsca. Zwłaszcza to jest widoczne w piątym tomie.
No, ale ja czytałam tylko to wydanie z Boyem, tylko fragmenty tłumaczone przez Markiewicza, więc sama nie umiem powiedzieć. Musiałabym sięgnąć do fachowych źródeł.

Zresztą, tak jak wielokrotnie tu pisałam, takich dzieł nie da się przetłumaczyć bez żadnych zastrzeżeń. Najlepiej czytać kilka tłumaczeń. ;))

Co do Bottona, trudno mi powiedzieć. Może dobrze zacząć od niego. Ja zaczynałam od wspomnień Celesty - to bardzo dobry sposób, bo nabiera się sympatii, szacunku i wdzięczności. Botton jest o tyle dobry, że krótki. Nie polecałabym na przykład Paintera przed Proustem, bo za głęboko wchodzi w omawianie Poszukiwania dla kogoś, kto jeszcze nie czytał.
Może więc faktycznie lepiej zacząć od Bottona albo Celesty dla wprowadzenia w klimat. :)
Użytkownik: janmamut 12.02.2009 07:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, nie wiedziałam, ż... | Czajka
A jeszcze wcześniej to Redford mniej więcej tak wyglądał:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Tubal_Pregnancy_​with_embryo.jpg

"This is a featured picture on English Wikipedia and is considered one of the finest images." Czyli też cudny. :-)
Użytkownik: Czajka 12.02.2009 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: A jeszcze wcześniej to Re... | janmamut
Wiedziałam, że tak mi zrobisz. Na szczęście wtedy nie wystawiał się na publiczny widok. :D
Użytkownik: librarian 07.05.2009 00:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko, nie wiedziałam, ż... | Czajka
Kochana Czajko donoszę, że mam. Mam pierwszy tom Prousta. Trzeba wziąć głęboki oddech i..... nie wiem kiedy wypłynę.

"Przekłady Pawła Hertza, na przykład de Custinea, Martina Bubera czy Prousta, to istne arcydzieła."
-- Antoni Libera, "Błogosławieństwo Becketta i inne wyznania literackie". Wydawnictwo Sic! Warszawa, 2004, str.22.
Użytkownik: Czajka 07.05.2009 04:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Czajko donoszę, ż... | librarian
Ach. mam nadzieję, że to Ci wejdzie w krew. A w jakim przekładzie masz?
Idę popatrzeć na tego Liberę. :)
Użytkownik: librarian 20.06.2009 06:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach. mam nadzieję, że to ... | Czajka
Przełożył i wstępem opatrzył Tadeusz Żeleński (Boy). Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1956.

"Przez długi czas kładłem się spać wcześnie. Niekiedy ledwiem zgasił świecę, oczy zamykały mi się tak prędko, że nie zdążyłem powiedzieć sobie: "Zasypiam"."

Początek bardzo ładny. Uwielbiam to "ledwiem".

Użytkownik: librarian 11.02.2009 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Dorotko, bardzo s... | Czajka
Schody
http://www.youtube.com/watch?v=tQu51lzqb5U
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: