Dodany: 17.01.2009 21:24|Autor: giera

Czytatnik: hajfa

O "Księdze ziół" Sándora Máraiego


1. Sto pięćdziesiąt dwie strony „Księgi ziół” Sándora Máraiego czytałem prawie trzy miesiące. I jest to najdłużej czytane przeze mnie sto pięćdziesiąt dwie strony jakiejkolwiek książki. Nie ma się czym chwalić. Oczywiście, gdybym się przyłożył (a co, nie przykładałem się?), to mógłbym tę książkę przeczytać w jeden wieczór, a nawet w pół. Tylko takie czytanie tej książki nie miałoby większego sensu. Dlaczego? Ponieważ w pędzie czytania, pogubiłbym sensy i treści, zawarte w krótkich powiastkach, powiastkach zawsze „o czymś”, Máraiego.

2. Przez cały czas „Księga ziół” leżała na stoliku przy łóżku, obok tomiku leżał także ołówek. Zwykle przed snem pochłaniałem maksymalnie trzy-cztery powiastki-notatki. Nie pamiętam, kiedy ostatni czytałem z ołówkiem w ręku. Chyba w czasie studiów. Jednakże wtedy raczej z przymusu, niż dla przyjemności. Nie powiem, bym się rozsmakowywał w każdym fragmencie „Księgi”. Chwilami miałem jej dość, wydawała mi się pretensjonalna i banalna. Ponieważ pewnie taka jest. Pewnie taka jest, jeśli za dużo się przeczyta na raz. Natomiast jeśli się ją sobie aplikuje w małych, „medytacyjnych” dawkach, to ma się wrażenie, to wierzy się w mądrość, słuszność i nieomylność słów węgierskiego autora. Myślę, że specjalnie jest, tak skonstruowana, by z nią polemizować, by się nie zgadzać, by się z nią sprzeczać. „Księga ziół” to nie księga mądrości nad mądrościami, raczej szczera próba pogodzenia się z życiem, jego ograniczeniami, prawami, przymusami, normami. Piszący ją nie chciał pouczać, lecz sam się uczyć.

3. Nie wiem dokładnie, ile jest powiastek-notatek w tej książce, nie przeliczyłem. Niektóre z przemyśleń i refleksji są bardzo mądre i dojrzałe. Niektóre wskazówki są śmieszne i bezużyteczne. Márai dba o to, by nad jego zapiskami unosił się bierny duch stoików, we wstępie dedykacyjnym powołuje się na Senekę, Epikteta i Marka Aureliusza. Przypomina mi się Horacjańskie „nie-dziwienie-się-niczemu” (z szóstego listu „Do Numiciusa” w pierwszej księdze listów), o którym ostatnio czytałem w tekście Markowskiego, czyli nie uleganie chwilowym stanom umysłu, czy też duszy, czy też ciała, jest drogą, która jedynie w duchu równowagi szczęście zapewnić może. Namiętności należy trzymać na krótkim postronku. Nie należy oglądać się na cudze sądy, bądź też na groźby i kary, ale postępować z pełnym rozeznaniem cnoty, a wtedy dopiero człowiek będzie wolnym i dzielnym.

4. „Księga ziół” została wydana w Budapeszcie 1943 roku, gdy Márai ma 43 lata, a czytając ma się wrażenie, że ta książka została napisana przez starszego pana, doświadczonego i błyskotliwego starszego pana. W tym samym roku zaczyna systematycznie spisywać notatki, które potem umieści w „Dzienniku”. Nie czytałem jeszcze „Dzienników”, leżą na stoliku przy łóżku i czekają na swoją kolej, ale jestem ciekaw, bardzo ciekaw, czy wpisy do „Księgi” znajdą potwierdzenie w nim.

5. Na zakończenie mały cytat: „(…) jeśli poczujesz ból (…) pomyśl o tym, że to naturalne, ponieważ jesteś człowiekiem. A coś ty sobie wyobrażał? Jesteś człowiekiem, przeto umrą twoje kochanki, opuszczą cię przyjaciele, i wszystko to, co zbierałeś i kochałeś, uleci niczym pył na wietrze. Nic w tym dziwnego, jeśli wszystko dzieje się w zgodzie z porządkiem natury (…). Jesteś człowiekiem, musisz więc cierpieć; a cierpienie twoje nie trwa wiecznie, ponieważ jesteś człowiekiem”. Sándor Márai popełnił samobójstwo 22 lutego 1989 roku w San Diego.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3039
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Vilya 17.01.2009 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Sto pięćdziesiąt dwie ... | giera
Moja opinia na temat "Księgi ziół" w ogóle się nie zmieniła od chwili, kiedy ją przeczytałam. Są w niej fragmenty, które są mi bliskie, ale zasadniczo uważam, że Márai jest w niej momentami zaskakująco pretensjonalny. Zaskakująco, gdyż w "Dzienniku", który zaczyna powstawać prawie równolegle, nie ma żadnych śladów tej pretensjonalności.

A tak się właśnie dziś zastanawiałam, czy blogowo nie wrócić do dawnego motta z Máraiego...
Użytkownik: oyumi 18.01.2009 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja opinia na temat &quo... | Vilya
Mnie "Księga..." znudziła, wymęczyłam ją potwornie, choć taka krótka. Nie wiem czemu postawiłam 4, pewnie ze względu na takie fragmenty, jak ten, który przytoczyłeś. I przez to, że mnie w dzieciństwie nastraszyli, że jak ocenię książkę Maraia na 3, to mi natychmiast ręka uschnie.

Twoja poprzednia czytatka. Nie mogę się doszukać tekstu Markowskiego na stronie TP. Nie wiem czy go ukryli, czy ja mam oczy z guzików. Chyba nie zgadzam się z Markowskim, ale chciałabym się lepiej orientować z czym się nie zgadzam.

Użytkownik: giera 18.01.2009 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie "Księga..."... | oyumi
rozumiem, ze mozna sie wymeczyc czytajac "Ksiege...", bo nie jest to najciekawsza ksiazka, po prostu chwilami jest madra i tyle.

esej Markowskiego jest na stronie "T.P." pod adresem:
http://tygodnik.onet.pl/37,0,19125,zycie_na_miare_​literatury,artykul.html
Użytkownik: oyumi 19.01.2009 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: rozumiem, ze mozna sie wy... | giera
Dzięki. Markowskiego szukałam w każdej rubryce (nawet "cywilizacja", tak, tak, w sumie dlaczego nie "cywilizacja"), tylko nie w "zmysłach". Zupełnie mi to nie przyszło do głowy. Dużo ładnych zdań jest w tym tekście. A najładniejsze są cytaty z Rorty'ego:

"Richard Rorty, filozof, który zrobił dla literatury więcej niż setki wydawców i tysiące pisarzy, zmarł 8 czerwca 2007 r. na nieuleczalnego raka trzustki. Jeden z ostatnich jego tekstów, opublikowany już po jego śmierci na łamach miesięcznika „Poetry”, zatytułowany był „Płomień życia”. Rorty opowiada w nim, jak to poznawszy śmiertelną diagnozę, siedział w kawiarni ze starszym synem i swoim kuzynem, duchownym baptystą. Ten ostatni spytał go, czy jego myśli zwracają się teraz ku religii. „Nie” – brzmiała odpowiedź. „A może ku filozofii?” – spytał syn. „Nie”. „Czy z niczego, co czytałeś, nie masz teraz pożytku?” – upierał się syn. „Mam – odpowiedział bez wahania Richard Rorty – z poezji”. I zacytował dwa stare wiersze: „Ogród Prozerpiny” Swinburne’a oraz „Na Jego Siedemdziesiąte Piąte Urodziny” Landora, w którym pojawiają się następujące linijki: „Kochałem naturę, a zaraz po niej – sztukę; / Ogrzałem obie ręce przy płomieniu życia / On niknie, a jam gotów do odejścia” (przekładam dosłownie). I swój króciutki esej na odejście Rorty kończy tak: „żałuję teraz, że nie spędziłem więcej czasu w moim życiu z wierszami. Nie dlatego, że boję się, iż przegapiłem prawdy, których nie wyrazi proza. Nie ma takich prawd. Ani Landor, ani Swinburne nie mówią o śmierci niczego, czego nie wiedzieliby Epikur czy Heidegger. Raczej dlatego, że żyłbym pełniej, gdybym miał w głowie więcej starych kawałków, tak jak chciałbym mieć więcej bliskich przyjaciół”. Umierający filozof czyta stare kawałki, bo wie, że nie wiedza jest tu ważna – tę wszyscy mamy mniej więcej taką samą, zwłaszcza o śmierci – lecz poczucie, że nikt nie powinien umierać w samotności, choć jedynie śmierć jest czymś dla nas najbardziej własnym."

Użytkownik: martini_rosso 18.01.2009 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Sto pięćdziesiąt dwie ... | giera
Miałam bardzo podobne odczucia wobec Księgi ziół. Troszkę mnie rozczarowała. Wynotowałam z niej parę fragmentów, ale pozostałe aforyzmy były dla mnie zbyt pretensjonalne. Może to tylko wprawka do "Dziennika"? Notabene, lekturę tego ostatniego wciąż odkładam, czeka cierpliwie na półce. Myślę, że tym razem nie będe jednak rozczarowana.
Użytkownik: Sophie7 18.01.2009 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam bardzo podobne odc... | martini_rosso
"Księga ziół",jest dla mnie niczym łyk czystej, zródlanej wody na pagórkach życia. Wracam do niej często i ciagle znajduję coś nowego i czuję sie taaaaaaka silna - więcej mogę i wiecej chcę, ma ona jakąs moc sprawczą, dla mnie absolutnie magiczna... Zachęcam do przeczytania
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: