Dodany: 05.01.2009 21:42|Autor: Bozena

"W cudzym pięknie" (cytaty)


„Dobro istnieje! Nie tylko zło i diabeł, i głupota. Zło jest bardziej energiczne, potrafi działać z szybkością błyskawicy [...], dobro natomiast w przedziwny sposób lubi zwlekać. W wielu przypadkach ta fatalna dysproporcja przynosi straty nie dające się nigdy odrobić. [...]
Ale dobro wraca, spokojnie, niespiesznie, jak ci flegmatyczni, elegancko odziani, palący fajkę dżentelmeni detektywi w staroświeckich powieściach kryminalnych, którzy pojawiali się na miejscu zbrodni nazajutrz po jej popełnieniu. Wraca powoli – jakby ono jedno nie dysponowało żadnym nowoczesnym pojazdem, ani samochodem, ani samolotem, ani rakietą, ani nawet rowerem – ale jednak wraca, nieśpiesznie jak pielgrzym, nieuchronnie jak świt. Niestety, wraca zbyt wolno, tak jakby nie chciało pamiętać, że my jesteśmy tragicznie uwikłani w czas, że mamy bardzo mało czasu. Dobro postępuje z nami tak, jakbyśmy byli nieśmiertelni; ono samo jest w pewien lekki, suchy sposób nieśmiertelne i, zdaje się, przypisuje nam tę samą właściwość, lekceważąc czas i ciało, nasze starzenie się i nasze znikanie.

Dobro jest od nas lepsze”.[231-232]
-----
„... w pewnym sensie ruchliwe, rzeczowe jaskółki, zajęte polowaniem i urokami błyskawicznych przelotów, gwiżdżące radośnie i przenikliwie, reprezentują żywioł ironii, podczas gdy poważne, czarne kosy, potrafiące spędzać godziny całe nieruchomo na telewizyjnej antenie, na kominie, na gałązce topoli czy jesionu, mogą śmiało uchodzić za upostaciowanie ekstazy. Śpiew kosa jest pochwałą świata, jaskółka natomiast jest odrobinę cyniczna. [...] W dodatku jaskółka – jak każdy ironista, który potrzebuje przecież pokarmu dla swej ironii, pokarmu i ofiar – lubi towarzystwo. [...] Natomiast kosy, gdy intonują swój śpiew, szukają samotności.
W świecie sztuki ekstaza i ironia rzadko spotykają się ze sobą; najczęściej sabotują się nawzajem, próbują się osłabić wzajemnie, ekstaza chce raz na zawsze pozbyć się swego przeciwnika, pogrzebać go pod marmurem powagi, podczas gdy ironia próbuje ośmieszyć zwolenników wzniosłości. W Europie natomiast przez dwa miesiące jaskółki spotykają się z kosami, współżyją z nimi pokojowo – ignorując się, ale nie szkodząc sobie nawzajem; wizg jaskółek splata się z pieśnią kosów.

Zdarzają się chwile, kiedy słyszy się nie jednego, pojedynczego kosa, tylko cały ich chór; niekiedy, gdy budziłem się o świcie, słyszałem nieprawdopodobnie żarliwy śpiew kosów unoszący się ponad uśpionym jeszcze miastem. Miłosny śpiew kosów, odpowiadających sobie nawzajem, pobudzających się do jeszcze większej ekspresji, a niżej, pod dachami domów, pod kołdrami i kocami, pod bawełnianymi prześcieradłami, śpi nieczuła miejska ludzkość, ludzkość nafaszerowana środkami nasennymi i uspokajającymi, pogrążona w swych freudowskich troskach, badająca swoje wspomnienia, spisująca klęski i zwycięstwa, broniąca się przed proroctwami. Ponad dachami miasta unosi się gęsta chmura śpiewu. Powietrze drży z przejęcia. Tylko drzewa słuchają kosów, drzewa i mury. A przecież ich śpiew, mimo iż nie można go porównać ze śpiewem artystycznym, z ariami Bacha, mimo że jego sens umyka całkowicie naszej zdolności rozumienia, mimo że, słuchamy za długo, może objawić pewną monotonię, wypowiada też i nas, ludzi; to jest miłosny śpiew, to jest także nasz śpiew, śpiew śpiących i zakochanych albo tych, co niegdyś kochali. Jaka szkoda, że śpimy wtedy, że nas nie ma, że nasze uszy utopione są w ciepłej substancji poduszek.

I pomyśleć, że w każdym europejskim mieście [...], codziennie o świcie, od marca do czerwca, rozlega się ten niewiarygodny koncert, pełen pasji, dziki, namiętny koncert, budzący żal i zazdrość – koncert niewysłuchany, idący prosto do nieba, koncert bez recenzji, bez publiczności, bez nagród, bez honorariów, bez próżności artystów”. [199-200]
----
„... obrona poezji to nie jest obrona pewnej profesji, książek, księgarń, bibliofilów, egzaltowanych czytelników, spotkań autorskich dla dwudziestu osób; to nie jest nawet obrona poetów [...] Obrona poezji to obrona czegoś, co tkwi w człowieku, fundamentalnej zdolności doświadczania cudowności świata, odkrywania boskości w kosmosie i w drugim człowieku, w jaszczurce i w liściach kasztanów, dziwienia się i zastygania na długą chwilę w tym zdziwieniu. Jeżeli ta zdolność uwiędnie, rasa ludzi będzie nadal istniała, ale gorzej, inaczej niż przez tysiąclecia, kiedy nie było cywilizacji, która by poezji – w tej czy innej postaci – nie umieszczała w swym centrum prac ludzkich”. [128]
-----
Adam Zagajewski „W cudzym pięknie” W cudzym pięknie (Zagajewski Adam), Wydawnictwo a5, Kraków 2007.
-----
Bardzo dziękuję Oli (Buszującej) za pożyczenie mi książki. :)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6946
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: oyumi 06.01.2009 01:34 napisał(a):
Odpowiedź na: „Dobro istnieje! Nie tylk... | Bozena
Świetne cytaty, chyba wrócę do Zagajewskiego, bo moje jedyne spotkanie z tym panem było średnio udane:-).

Użytkownik: Bozena 06.01.2009 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetne cytaty, chyba wró... | oyumi
Lubię Cię "widzieć", Oyumi.:)

To mój "pierwszy" Zagajewski, więc nie za bardzo go znam. A o wrażeniach z tej oto lektury będzie za chwilę pod komentarzem Verdiany.
Użytkownik: verdiana 06.01.2009 09:33 napisał(a):
Odpowiedź na: „Dobro istnieje! Nie tylk... | Bozena
A dopisałaś swoje komentarze na marginesach? :-)
Użytkownik: giera 06.01.2009 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A dopisałaś swoje komenta... | verdiana
ja mam problem z Zagajewskim, często jak go czytam, to mam wrażenie, że ów pan dba tylko o to, by zdania były piękne i o nic więcej.
cytaty rzeczywiście ładne.
Użytkownik: Vilya 06.01.2009 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: ja mam problem z Zagajews... | giera
O, tak, tak! Ja też mam kłopot z Zagajewskim. Kiedyś - zachwyt. Teraz - daleko idące rozczarowanie. Czytałam ostatnio jeden esej, miałam go zreferować. Wrażenia? Ładnie napisane, potoczyste, dobrze się to czyta. Ale zbyt gładkie, klasycyzujące w jakiś nachalny sposób, zbyt pięknoduchowskie.
Użytkownik: Bozena 06.01.2009 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A dopisałaś swoje komenta... | verdiana
Nie robiłam notatek, Verdiano. Jakoś niezręcznie jest mi to czynić, za każdym razem, skoro jakaś książka nie jest moja. Miałam pozwolenie Oli, ale...

Może uda mi się kupić „W cudzym pięknie”, bo klimat tamten, postaci, przemyślenia Adama Zagajewskiego są mi bliskie, a i czas w pewnym sensie też. I bardzo się cieszę, że wielu z Was – młodych - z przyjemnością po tę pozycję sięga.

Dla mnie – to nie tylko Kraków i Piotr Skrzynecki... Toskania... Paryż... teatr przywracający życiu cudze, także odległe piękno, co bez wątpienia istotne jest (sama pamiętam że dopiero po obejrzeniu dramatu Augusta Strindberga - on sam zainteresował mnie), ale zwłaszcza tamten, wciąż odczuwany przeze mnie nastrój, i wewnętrzne dojrzewanie autora w kraju totalitarnym, gdzie duch kultury budził się nawet na bruku; dojrzewaniu do zrozumienia fundamentalnych prawd, i w końcu wyrażeniu ich niepokrętnie z poezją w sobie.

No, ale wspomnienie młodości ma to do siebie, że zawsze ono wyszuka coś pięknego (nawet jeśli była to młodość spędzona w złych warunkach), co pomaga żyć.

Nie tylko w Krakowie „działo” się, ale i w całym kraju; bo to, co pamiętam troszkę dekadę później - to i u nas we Wrocławiu się „działo”... Teatr Jednego Aktora z aurą moich początków jak z „Dziadów”, Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego „wciągający widza na scenę”, nowatorska i bardzo odważna jak na tamten czas Pantomima Henryka Tomaszewskiego, Teatr Współczesny już wtedy z „Operetką” Witolda Gombrowicza, Teatr Kameralny z „Kartoteką” Tadeusza Różewicza i Witoldem Pyrkoszem – długo gościnnie - w roli głównej... i tak dalej. Dziś, na Dolnym Śląsku, prym wiedzie Krzysztof Dracz, niesłychanie utalentowana postać; „wypożyczana” do teatrów TV, a nawet do filmów; epizodyczna jego rola w nagrodzonej na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni w ubiegłym roku „Małej Moskwie” – nie ustępuje, wedle mnie, głównej roli Robespierre’a w Dantonie Wojciecha Pszoniaka z Gliwic; z którego, wedle słów matki Adama Zagajewskiego, sąsiada, „nie miało wyrosnąć nic”. ;-)

Rozpisałam się nieco :), mam jeszcze świeże myśli, i... chyba zostawię je tutaj; erudycja Zagajewskiego, owszem, porywa, ale w sensie tropów, na wierzchu, bo aby lepiej zrozumieć wachlarz powiązań – pozycje i artystów których wymienia on znać trzeba; pióro prowadzi dobrze; gdy zastanawiał się na przykład dlaczego Emil Cioran na „jednym gwizdku” pisał - od razu przypomniałam sobie z fotografii szeroko uśmiechnięte usta Ciorana, jego roześmianą twarz; dopiero w „Zeszytach”, jak pisze autor „W cudzym pięknie”, Ciorian „normalny” był: bo nastrój nasz, ludzi, podlega, i musi podlegać wahaniom; nie ma trwałej rozpaczy i nie ma trwałej radości („Zeszyty” chciałabym przeczytać).

Skoro można powiedzieć: „szczyt rozpaczy”, to można chyba powiedzieć: dno radości.:)

Co jeszcze? Otóż postać profesora Indegarda bardzo zaintrygowała mnie w sensie duchowym; by ruchem dłoni jak magik przywołać piękno i wzbudzić w studentach drżenie dusz już samo w sobie jest sztuką. Indegard przypomina mi moją nauczycielkę od języka polskiego w liceum i klimat stamtąd: jego pomarańcza jest synonimem Konrada, którego „spotkałam” na ławeczce w parku. Oto przygoda z wyobraźnią za ruchem wprawnej dłoni profesora (nauczycielki), którego tak bardzo Adam Zagajewski poznać chciał; lecz musiał zadowolić się opowieściami starszych kolegów o nim; lakonicznymi, trochę bez treści ale pełnymi zdumionego zachwytu. Prawdziwe pomarańcze w tamtym czasie docierały do nas... rzadko.:)

Czas Adama Michnika przez mgłę tylko pamiętam, nie było we mnie takiego zachwytu nim, jaki miał Adam Zagajewski dla niego. Ten „zacny anarchista” - Adam Michnik twarzą w twarz (miałam okazję kilka lat temu na promocji jego książki być) szukał w księgarni spojrzeniem nie „treści” w twarzach wielbicieli swych, a potwierdzenia swojej inności, czegoś nad... No, ale autor „W cudzym pięknie” - zapewne lepiej go znał.

Cytaty – akurat trzy, które wpisałam do czytatki swej, oddają, w moim odczuciu, istotę podstawowych rozważań Adama Zagajweskiego zawartych w dziele, wspomnień rozmaitych postaci, obrazów z jego życia, odniesień do lektur i do innych czasów, też do innych przestrzeni... rozważań dotyczących, jak to zwykle bywa, dobra i zła, ale przede wszystkim zaś piękna; piękna: tej naszej umiejętności przeżywania życia - umiejętności „doświadczania cudowności świata”.
-------
Pomyślałam także, że dla tych osób, które próbują pisać, piszą, i pragną wyjść ze swoimi tekstami poza internet a nie mają pomysłu na powieść, dziennik czy esej w ścisłym tego słowa znaczeniu – wzorcowe, ale nieskomplikowane dzieło Adama Zagajewskiego może stanowić dla nich inspirację do wyrażenia własnych przemyśleń w zupełnie innej formie.












Użytkownik: martini_rosso 10.01.2009 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: „Dobro istnieje! Nie tylk... | Bozena
Ładne cytaty.

Ja tam lubię te wymuskane zdania Zagajewskiego, chyba, że wpada w zbyt wielki patos. Będę musiała sięgnąć po "W cudzym pięknie", choć czasu mało...
Użytkownik: Bozena 13.01.2009 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ładne cytaty. Ja tam l... | martini_rosso
Martini_rosso, nie sposób mi było nie myśleć o Twoim tekście - czytając i wypisując cytaty, bo to właśnie pod Twoją recenzją książki Adama Zagajewskiego "Poeta rozmawia z filozofem" pisałam o tym, że chcę przeczytać "W cudzym pięknie". Ta druga książka lepiej jest tutaj oceniona, ale może zajrzysz do niej, "choć czasu mało..." i przekonasz się sama; ja, jak dotąd, poznałam tylko ją.:)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: