Dodany: 26.11.2008 23:12|Autor: Zadig6
„Przysięga”
Gdzie ten Peretti z „Wyspy Wodnika”? Gdzie Peretti wyzwolony, pełen napięcia, przygody, wolny od ideologii? Nie tutaj, stanowczo nie w „Przysiędze”. Akcja prowadzona dosyć ociężale, bohaterowie w większości zupełnie bezbarwni, o sylwetkach psychologicznych można pomarzyć. Zbyt dużo miejsca dla wyobraźni, musiałaby tutaj wiele nadrobić.
Główny bohater na tropie tajemniczej śmierci brata. Jedyny świadek zagadkowego zdarzenia doznaje amnezji totalnej. Kolejne strony powieści i postępy w śledztwie przynoszą nieustające rozczarowanie, bo oto niezwykłość sytuacji zaczyna przybierać kształt wyjątkowo mało wybrednej fantasy. Z każdym przeczytanym słowem czytelnik zbliża się do mało efektownego finału, a całość tekstu sugeruje, że powstał w celu wyrażenia pewnej ściśle określonej ideologii. Thriller chrześcijański – tak „Chicago Tribune” określa gatunek, do którego należy „Przysięga”. Po lekturze trudno nie traktować autora jak jednego z bohaterów powieści, Leviego Cobba – fanatyka religijnego węszącego wszędzie zło moralne.
Ponad 490 stron walki z „grzechem”. Ludziom niewierzącym stanowczo odradzam. Sam dobrnąłem do końca z ciekawości, czy akcja będzie aż tak przewidywalna. I była.
Do tych zarzutów dodam jeszcze pewien rodzaj niekonsekwencji autora odnoszący się głównie do praw fizyki i gabarytów określonych zjawisk i przedmiotów.
Miał być pasjonujący thriller – wyszedł mdły „moralitet” pełen niejasności i nieuzasadnionych zjawisk rodem z „widzi mi się” Perettiego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.