Dodany: 02.11.2008 11:23|Autor: Idusia
Steven Erikson "Męty końca śmiechu"
"Tak właśnie świat kręcił się wokół samego siebie niczym włosy łonowe targane zbłąkanymi powiewami, gdy portki są opuszczone i chłód dotyka wiecznie ukrytych miejsc - ukrytych jak odwrotna strona księżyca, tak jest - a życie po raz kolejny wymyka się spod kontroli, gdy makabryczne, niesamowite sceny powtarzają się znowu"
Niniejsze porównanie chyba przez jakiś czas będzie na piedestale w rankingu "najciekawsze" porównania z literatury fantasy. Niedawno sądziłam, że Carey Mike z "Moim prywatnym diabłem" przez jakiś czas zostanie na tej pozycji, ale rzeczywistość to zweryfikowała ;)
A o samych "Mętach..." - jestem rozczarowana. Cykl "Malazańska księga poległych" zawsze robił na mnie wrażenie, nawet jeśli fragmenty mi nie odpowiadały - to nadrabiał jako całość. A ostatnia książka, króciutka, zupełnie nie miała jak dla mnie klimatu. Albo ja już go nie mogę odnaleźć, albo pisarz złapał kryzys twórczy. Chyba z tym większą ciekawością czekam na kolejny tom cyklu - czuję jakąś potrzebę weryfikacji ;)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.