Kujawsko-pomorskie rozmowy nie tylko o książkach
17 października, zaraz po zajęciach na uczelni, wsiadłam w Kielcach w pociąg mający mnie zawieźć do Torunia, "w ramiona" Szreqa, która to serdecznie i kordialnie zapraszała mnie w swoje kujawsko-pomorskie regiony. Po kilku godzinach jazdy i jednej przesiadce - warszawskiej - przybyłam wreszcie do Torunia. Po raz pierwszy w moim życiu, wcześniej nie miałam okazji zwiedzić tego miasta. Kochana Szreq czekała już na mnie na dworcu PKP; na szczęście pociąg zajechał punktualnie, więc nie zmarzła. A musicie wiedzieć, że było piekielnie zimno...
Toruń nocą miał odpaść, ale tak nam się jakoś wszystko poplątało (lub poukładało), że, pomimo chłodu, wybrałyśmy się na spacer toruńskimi uroczymi, brukowanymi uliczkami. Ach, jakie to miasto jest piękne. Rzuca czar, po prostu. Jak każde miasto nocą, pewnie, choć tu czułam się szczególnie. Może to było też podekscytowanie mającymi mnie czekać nazajutrz dwoma spotkaniami z biblionetkowiczkami? Może obecność Szreqa, jako że nie widziałyśmy się pięć miesięcy? A może po prostu to miasto tak bardzo hipnotyzuje. Może.
Poznałam Borysa! :D Borys jest taką dużą, duuuuużą i żywą maskotką Szreqa i jest grzeczny i przesympatyczny. Sięga mi prawie do pasa! ;) Skrzyżowanie labradora i wilczura. Ach, trzeba było widzieć Szreqa, kiedy na spacerze w te pędy starała się nadążyć za biegnącym Borysem - widok niezapomniany... ;P
W piątek, nocką, poznałam również Agabe. Bardzo sympatyczna kobietka, gościnna, miła. Szkoda tylko, że nie mogła pojawić się na spotkaniach - cóż, wyższa konieczność zatrzymała ją w Pakości...
Rankiem sobotnim Szreq pokazała mi Pakość, Inowrocław (Solanki i Tężnie), po czym udałyśmy się do Torunia.
Z lekkim spóźnieniem powitałyśmy pod Kopernikiem czekającą nas czwóreczkę naszych netkowych kobietek. Nutinka, Allma, Kalais oraz Annmarie czekały na nas - ponoć niedługo i mam nadzieję, że to prawda i że to "niedługo" nie wynikało jedynie z grzecznośći. ;) W kawiarni byłyśmy przed czasem, więc zdążyłyśmy wybrać się także na krótki spacer. Szybko złapałam z dziewczynami kontakt, zresztą ciężko byłoby nie - są takie sympatyczne. Za to tyle nowych twarzy, przez chwilę układałam sobie w pamięci, kto jest kim. Teraz nie pomyliłabym już żadnej - nigdy. :) ...Wiecie? Wszystkie jesteście naprawdę fantastyczne! Kalais uświadomiła mi, że praca bibliotekarki niekoniecznie musi pociągać - o dziwo. Dostałam od niej też piękny prezencik, taki toruński - płócienną torbę, która, gdybym nadal była ruda, idealnie komponowałaby się z moimi włosami! ;) Zresztą do czerni pasuje nie mniej. Nutinka z kolei przyniosła mnóstwo pięknych zakładek. Trzy serie: jedna biblioNETkowa, najbliższa memu sercu. Druga - jakże piękna! Zakładki rysowane przez ośmioletnie maleństwo - Aguti, córkę Nutinki - zdążyły już zrobić furorę nawet u mnie, w Kielcach, a przecież wróciłam dopiero wczoraj. Aguti rysuje bowiem bohaterów bajek; hitem jest czytający Kubuś Puchatek zgodnie okrzyknięty najwspanialszym wynikiem inwencji twórczej małej artystki! :D Czy ktoś sobie potrafi wyobrazić czytającego Puchatka? ;) Aga talent musi mieć po mamie, która pięknie szydełkuje.
Rozmawiało się nam cudnie, ale czas było kończyć. W końcu umówiłyśmy się jeszcze na spotkanie w Bydgoszczy, a minuty za minutami upływały jak szalone. Zostawiłyśmy Nutinkę i Allmę w dobrych nastrojach i pospieszyłyśmy w czwórkę do samochodu.
Annmarie wysadziłyśmy po drodze, w jej rodzinnej miejscowości, i tak razem z Kalais i Szreqiem spotkałyśmy się na bydgoskim mostku z Mią Wallace, Agataterą i Boopoland. Przed wejściem do osławionej już biblionetkowymi "zlotami" Oranżerii czekała na nas też Reniaa.
Nasz stosik można zobaczyć na zdjęciach Szreqa. Myślę, że taką ilością książek na pewno zwracałyśmy uwagę wszystkich! Nawet kelner niemalże dał się na czytanie namówić. Każda z nas dostała coś, o czym marzyła! :D Ja wywiozłam większą liczbę książek też, niż zamierzał. Ach... NAwet nie macie pojęcia, jak mi tam z Wami dobrze było! :)) Mam nadzieję, że kiedyś zechcecie odwiedzić nas w naszych kieleckich stronach. :)
Szkoda tylko, że ten czas tak szybko płynie... Ojoj, i przegapiłabym! Dla tych, którzy sądzą, że książkopatki to kobiety grzeczne i poukładane: trzeba było zobaczyć minę Kalais i posłuchać jej głośnych myśli, co mogłaby i co trzeba było zrobić, gdy zobaczyła za szybą antykwariatu (zamkniętego, sobota i późno) Witkacego, o którym marzyła! :D Bo przecież: Wystarczyło rękę owinąć i szybkę zbić." :P Kalais to w ogóle taka zakręcona, młoda, urocza osóbka, która na pytanie, co czytała Kinga, odpowiada: "poczekaj", po czym podaje swój zeszycik, w którym ma wypunktowane wszytskie pozycje. Jestem pod wrażeniem! :)
Szkoda tylko, szkoda. Że te Kielce i Toruń, i Bydgoszcz, i Pakość nie są jakoś blisko siebie. Że tak szybko trzeba było się rozstać. Wyjeżdżałam bogatsza o parę znajomości - takich, których nie zapomina się nigdy. Dziękuję Wam z całego serca za tak fantastyczną gościnę! :)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.