Dodany: 02.09.2008 03:21|Autor: Aquilla

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

Kontrkonkurs dla Pawła


Lubie kontrkonkursy - może nawet bardziej niż samo zgadywanie :)

Na początek coś (chyba) trudnego ;)

1.
Dom spłonął, zamienił się w popiół. A wraz z nim spłonęło martwe ciało tego, któremu ludzie nadawali różne imiona, ale jego prawdziwe imię pozostało tajemnicą, którą zabrał ze sobą tam, gdzie imiona, ani przynależność do jakiejś określonej rasy nie mają znaczenia. Ofiarą płomieni padł również diabelski program "F.." oraz miliony danych komputerowych, których treścią były tylko wina i groza. Ja sam zdołałem jeszcze w ostatniej sekundzie uciec przed tym piekłem i półżywy jakimś cudem znalazłem się na zewnątrz. Zanim straż pożarna przebiła się przez zamieć, zanim odkręciła zamarznięte kurki z wodą, z domu [K.L.] nie pozostało już nic. Tym samym ogień wymazał ze świata jakąś cząstkę zła, ciemności zamienił w światło.
Wyświetleń: 13979
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 52
Użytkownik: Czajka 02.09.2008 04:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
2.
Nagle zrobiła się zupełna noc; rozległ się dzwon na trwogę; mieszkańcy przebiegli pędem, uciekając z domów w płomieniach; Iks słyszał plusk rozkołysanych fal i swoje serce, które z tą samą gwałtownością waliło z trwogi w jego piersi. Naraz bicia jego serca zdwoiły szybkość, uczuł ból oraz dziwne nudności; wieśniak pokryty oparzeniami rzucił mu przechodząc te słowa: Spytaj pan Ch., dokąd Ygreka poszła zakończyć wieczór ze swoim towarzyszem; on z nią żył dawniej i ona mu mówi wszystko. To oni podłożyli ogień." Był to służący Iksa, który go przyszedł obudzić powiadając:
- Proszę pana, jest ósma, fryzjer czeka; powiedziałem mu, żeby wrócił za godzinę.

Ale te słowa wnikając w fale snu, w których Iks był pogrążony, doszły do jego świadomości z owym odchyleniem, które sprawia, iż w głębi wody promień wydaje się słońcem, tak jak chwilę przedtem głos dzwonka, przybierając w głębi tych otchłani dźwięk dzwonu na trwogę, zrodził obecność pożaru.

3.
Następnie, nagle (druga okoliczność): zupełna noc - dzwon na trwogę - znowu łzy (rozkołysane fale) - pożar, tyle obrazów zazdrości niemal samobójczej. Naraz (trzecia okoliczność) pokryty oparzeniami nieznajomy - czy jest nim znowu on sam, co stał się wieśniakiem, ponieważ jest już, dzięki antycypacji, w swojej wiejskiej posiadłości w (..)? - radzi mu sprawdzić, korzystając z przyjacielskiej pomocy Ch., który oddał mu już tę przysługę w rzeczywistości, czy rozkład czasu Ygreki uzasadnia podejrzenia.

4.
Od kogóż tej niezgody pożar zapalony?
Od Feba, co go Jowisz z pięknej miał Latony.
Gniewny na króla, wojsku straszną klęskę zadał,
Rozszerzył mór w obozie, codziennie lud padał;
Mścił się, że był zelżony jego kapłan święty.

Trójka to mała słodka zemsta za Twoją jedynkę. Ale do zgadnięcia. :)
Użytkownik: pawelw 03.09.2008 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: 2. Nagle zrobiła się zup... | Czajka
4 to Iliada, Homer
Reszta na razie całkiem zadymiona.
Użytkownik: Czajka 04.09.2008 02:36 napisał(a):
Odpowiedź na: 4 to Iliada, Homer Reszt... | pawelw
Iliada się zgadza, reszta hyhy. :))
Użytkownik: pawelw 08.09.2008 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: 2. Nagle zrobiła się zup... | Czajka
3. to Marcel Proust i W stronę Swanna
a 4. to musi być coś z Proustologii... Może Gilles Deleuze, Proust i znaki?
Użytkownik: Czajka 09.09.2008 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: 3. to Marcel Proust i W s... | pawelw
Tak, tylko, oczywiście, jeżeli Homer nie antycypował Swanna, to dwójka to Swann, a trójka - Proustologia, faktycznie, czytam właśnie "Psychoanaliza i literatura". Rozdział "Jak psychoanalizować sen Swanna" - jeszcze nie dotarłam na razie. :)))
Użytkownik: agnesines 02.09.2008 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
A kontrkonkurs dla Piotra czyli Pawła??
Użytkownik: bogna 02.09.2008 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A kontrkonkurs dla Piotra... | agnesines
Poprawiłam :-)))
Użytkownik: Czajka 02.09.2008 10:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
5.
Niektórzy z dworu Cesarza, przecisnąwszy się przez tłum, prosili mnie, żebym czym prędzej pośpieszył do pałacu, gdzie w pokojach Cesarzowej Jejmości wszczął się pożar przez nieostrożność pewnej damy, która nad czytaniem jednego romansu usnęła. Natychmiast wstałem i udałem się do pałacu, a że wydano już rozkazy, by mi się wszyscy usunęli z drogi, i była to noc księżycowa, nikogo nie zdeptałem w tym powszechnym zamieszaniu.

Jak ugasił pożar?
Użytkownik: gosiaw 02.09.2008 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: 5. Niektórzy z dworu Ces... | Czajka
Ojojoj, czemu ja zapomniałam o tym pożarze? A przecież niedawno odświeżyłam sobie tę książeczkę. :)
Użytkownik: Czajka 02.09.2008 18:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojojoj, czemu ja zapomnia... | gosiaw
Hi, ja pamiętałam, ale że czytała romans, to nie bardzo. :))
Użytkownik: pawelw 02.09.2008 13:25 napisał(a):
Odpowiedź na: 5. Niektórzy z dworu Ces... | Czajka
5. Jonathan Swift - Podróże Guliwera

Jak ugasił pożar nie powiem, bo jak to powiedziała Cesarzowa Jejmość był to uczynek nieuczciwy i bezwstydny. :)
Użytkownik: Czajka 02.09.2008 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: 5. Jonathan Swift - Podró... | pawelw
Dobrze. Że nieuczciwy to nie wiem dlaczego. Prawie winem przecież ugasił. :))
A, idę po jeszcze jeden pożar, na pewno się ucieszysz. :))
Użytkownik: hburdon 02.09.2008 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
6.
Ładunki elektrostatyczne na jego skórze przekroczyły wartość krytyczną i D. strzelił na wszystkie strony iskrami.
Huknęło przeraźliwie, trzy błękitne rozbłyski niczym blask spawarki zalały jaskinię, plama ognia rozlała się po suficie. Łoskot eksplozji przeniknął górę, popłynął odległymi korytarzami, wstrząsnął pieczarami.
D. pomyślał, niesiony przez ten gwałtowny ułamek sekundy, że jeśli v.D. nie skrył się w wylocie korytarzy albo komina, to może stał się niewidzialny. Może umiał okryć się jakimś optycznym kamuflażem i stoi spokojnie tam, gdzie stał przedtem. Na środku pieczary.
Zdążył zawrócić strzelające korytarzami snopy ognia, postawić im na drodze tamy ze stężałego powietrza i pchnąć je z powrotem. Ogień fuknął jeszcze raz resztką metanu, trzema niebieskawymi jęzorami, tym razem do wnętrza. Smagnął wnętrze jaskini, buchnął gorącem i zgasł.
Ale wtedy na środku stał już płonący człowiek.
Nieruchoma pochodnia, ogarnięta huczącym płomieniem, z rozłożonymi ramionami, jak znak Ku-Klux-Klanu. Jak niosący światło anioł o piórach z płomieni.
V.D. płonął, lecz tak, jakby go to nie dotyczyło, jakby pożar nie pokrywał jego skóry bąblami, jakby nie gotowały mu się oczy, nie topiły z trzaskiem włosy. Nie wrzeszczał, nie ciskał się na wszystkie strony, tylko stał i płonął niczym piekielny strach na wróble. Przez ułamek sekundy.
W następnym cały ogień nagle runął D. w twarz niby fala przyboju.
Użytkownik: pawelw 04.09.2008 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: 6. Ładunki elektrostatyc... | hburdon
Ufff, znalazłem...

Jarosław Grzędowicz - Pan lodowego ogrodu. tom 2.
Użytkownik: hburdon 04.09.2008 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ufff, znalazłem... Jar... | pawelw
Tak jest! :)
Użytkownik: Czajka 02.09.2008 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
7.
Nie zważała na to, czytała dalej. Nie wiedziała, co czyta, nie rozumiała ani jednego słowa, nie widziała ani jednej litery, rozgorączkowany mózg snuł jakąś improwizację, a całą duszą, resztkami świadomości chwiała się na fali krzyków, trzasków i odgłosów, jakie się rwały od płonącej fabryki.
Krwawe odblaski pożaru, pomimo światła wewnątrz pokoju, zaczęły już zabarwiać rolety.
Czytała jednak dalej. Serce przestawało bić. trwoga niewypowiedziana rozsadzała jej mózg, pot wysiłku okrył twarz pobladłą, jakby nagle zastygłą w masce strachu, ściągnięte brwi pokrywały rozgorączkowane oczy, głos się rwał co chwila, zmieniał brzmienia i taki ostry, taki okropny ból gryzł jej serce, tak ją łamał, tak dusił, że była bliską szaleństwa.

Jeszcze panowała nad sobą. Krzyki już bardzo wyraźnie dolatywały do pokoju, a łoskot padających murów i walących się sufitów co chwila wstrząsał całym domem...


Coś z tym czytaniem często. :))
Użytkownik: pawelw 03.09.2008 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: 7. Nie zważała na to, cz... | Czajka
7. Ziemia obiecana, Reymont

Fragment pół strony dalej miałem na liście rezerwowej. :)
Użytkownik: Czajka 04.09.2008 02:38 napisał(a):
Odpowiedź na: 7. Ziemia obiecana, Reymo... | pawelw
Tak. I dlaczego nie wstawiłeś na boisko? BYm miała punkcik. A może mi policzysz za tyle pożarów w moim mieście. ;))
Użytkownik: hburdon 02.09.2008 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
8.
Płonęła już cala biedniejsza część M. Bogatsi, godniejsi mieszkańcy A., na drugim brzegu rzeki, reagowali na sytuację z bezprzykładną odwagą, gorączkowo burząc mosty. Ale w dokach M. gorzały już wesoło statki wyładowane ziarnem, bawełną, drewnem i uszczelniane smołą. Cumy spłonęły na popiół, a statki na fali odpływu ruszały przez rzekę A. i niby tonące świetliki spływały ku morzu, podpalając po drodze nadbrzeżne pałace i altany. Zresztą i tak iskry żeglowały z wiatrem i opadały daleko za rzeką, w cichych ogrodach i wśród stogów siana.
Dym z tego ogromnego, wspaniałego pożaru unosił się na całe mile w górę, rzeźbioną wiatrem czarną kolumną, widoczną w najdalszych zakątkach [...]. Robił niezwykle silne wrażenie, oglądany z chłodnego, mrocznego wzgórza o kilka mil dalej. Stojące tam dwie postacie obserwowały wszystko z wyraźnym zainteresowaniem.
Użytkownik: pawelw 03.09.2008 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: 8. Płonęła już cala bied... | hburdon
8. Kolor Magii, Pratchett. Morpork i Ankh
Użytkownik: hburdon 04.09.2008 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: 8. Kolor Magii, Pratchett... | pawelw
Naturalnie. :)
Użytkownik: Czajka 03.09.2008 01:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
9.
Tymczasem straszny żywioł obejmował coraz nowe dzielnice. Nie można było wątpić, że jakieś zbrodnicze ręce podpalają miasto, gdy coraz nowe pożary wybuchały w miejscach od głównego ogniska odległych. Ze wzgórz, na których (...) był zbudowany, płomienie spływały na kształt fal morskich na doliny, szczelnie zabudowane domami liczącymi po pięć i sześć pięter, pełne bud, kramów, drewnianych ruchomych amfiteatrów, zbudowanych przygodnie na rozmaite widowiska, i wreszcie składów drzewa, oliwy, zboża, orzechów, szyszek pinij, których ziarnem żywiła się uboga ludność, i odzieży, którą czasem z łaski cezarów rozdawano hałastrze gnieżdżącej się po ciasnych zaułkach. Tam pożar znajdując dostatek palnych materiałów zmieniał się niemal w szereg wybuchów i z niesłychaną szybkością ogarniał całe ulice. Ludzie, obozujący za miastem lub stojący na wodociągach, odgadywali z barwy płomienia, co się pali. Szalony pęd powietrza wynosił chwilami z ognistej toni tysiące i miliony rozżarzonych skorup od orzechów i migdałów, które wzbijały się nagle w górę jak nieprzeliczone stada jaśniejących motyli - i pękały z trzaskiem w powietrzu lub gnane wiatrem spadały na nowe dzielnice, na wodociągi i na pola otaczające miasto. Wszelka myśl o ratunku wydawała się niedorzeczną, zamieszanie zaś wzrastało coraz bardziej, gdy bowiem z jednej strony ludność miejska uciekała wszystkimi bramami za mury, z drugiej pożar przywabił tysiące ludzi z okolicy, tak mieszkańców małych miast, jak chłopstwa i na wpół dzikich pasterzy z Kampanii, których znęciła także nadzieja rabunku.

To wszysko z sympatii, wiesz przecież, Pawełku, prawda? I żebyś się nie nudził. :))

Użytkownik: pawelw 03.09.2008 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: 9. Tymczasem straszny ży... | Czajka
Tak to tylko Rzym może się palić. Quo vadis? Henryk Sienkiewicz.
Też brałem pod uwagę przy wyszukiwaniu fragmentów. Tak ze trzy rozdziały wcześniej.
Użytkownik: Czajka 04.09.2008 02:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to tylko Rzym może si... | pawelw
Zgadza się. :)
Użytkownik: Sznajper 03.09.2008 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
10.
X. nie miało straży pożarnej. Obywatele przejawiali czasami irytująco bezpośredni sposób myślenia i nie zajęło im wiele czasu dostrzeżenie zasadniczego błędu w idei płacenia grupie ludzi według liczby ugaszonych pożarów. Zupa się wreszcie rozlała wkrótce po Węglowym Wtorku.
Od tego czasu mieszkańcy polegali na starej, dobrej zasadzie oświeconego egoizmu. Mieszkający w pobliżu płonącego budynku starali się co sił ugasić ogień, ponieważ strzecha, którą w ten sposób ocalili, mogła być ich własna.
Ale ci, którzy patrzyli na płonącą ambasadę, mieli puste, nieobecne spojrzenia, jakby wszystko działo się na odległej planecie.
Użytkownik: pawelw 03.09.2008 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: 10. X. nie miało straży ... | Sznajper
10. To będzie Ankh-Morpork w Bogowie, honor, Ankh-Morpork Pratchetta.
Użytkownik: Czajka 03.09.2008 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
11.
- U kogo się pali?...
- Nie wiem, wracaj do chałupy!
- Może to u ojca, bo jakoś w pośrodku! - bełkotała w trwodze śmiertelnej.
- Wracaj, psiakrew! - ryknął porywając ją przez siłę do izby.
Okrwawiony był, bez czapki, kożuch miał porozrywany, twarz osmoloną i dziki, nieprzytomny ogień w oczach.

Skąd wracał? :)

Użytkownik: pawelw 03.09.2008 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: 11. - U kogo się pali?..... | Czajka
11. Reymont, Chłopi.
Hmmm... Od pożaru wracał? ;)
Użytkownik: Czajka 04.09.2008 02:39 napisał(a):
Odpowiedź na: 11. Reymont, Chłopi. Hmm... | pawelw
Ale od jakiego? ;))
Użytkownik: pawelw 08.09.2008 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale od jakiego? ;)) | Czajka
No, od tego co miał się w nim upiec, a wszyscy myśleli że to on chciał upiec tatusia. :)
Użytkownik: Czajka 08.09.2008 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: No, od tego co miał się w... | pawelw
Niech będzie, chociaż tak naprawdę to wracał z ognistej randki w brogu. :)
Dlaczego nie zgadujesz mojej dwójeczki i trójeczki? :))
Użytkownik: pawelw 05.09.2008 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
1. Czy to może Gaiman?
Użytkownik: Aquilla 05.09.2008 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Czy to może Gaiman? | pawelw
Całkowite pudło :)

Książka dość mało znana, jeśli zgadniesz, biję Ci brawo :D
Użytkownik: hburdon 06.09.2008 11:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkowite pudło :) Ksi... | Aquilla
Bardzo dobrze, Aquillo, niech się męczy. ;)
Użytkownik: pawelw 06.09.2008 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkowite pudło :) Ksi... | Aquilla
Hmm... No to może strzał z innej beczki.
Akif Pirincci - Felidae?
Użytkownik: Aquilla 06.09.2008 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm... No to może strzał ... | pawelw
No i trafił :D

Gratuluję ;) (a tak między nami - zdradziła mnie moja lista ostatnich ocen? :D )
Użytkownik: pawelw 08.09.2008 09:51 napisał(a):
Odpowiedź na: No i trafił :D Gratulu... | Aquilla
Jak mi to Hania napisała "Nie zdradza się tajemnic warsztatu".
Ale faktem jest, że bez ocen było by to co najmniej trudne. :)
Użytkownik: hburdon 05.09.2008 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
Im dłużej wpatruję się w konkursowy fragment nr 20, tym większą żądzą zemsty pałam. :)

12.
Kilku wyrostków przyniosło skrzynkę rozpuszczalnika benzynowego z pobliskiej drogerii. Iks rozpoznał Glichę i Petruka. Zaczęto zestawiać koktajle Mołotowa. Darto szmaty na strzępy i zanurzano końce tak zaimprowizowanych knotów do wnętrza butelek.
Pocisk, rzucony niewprawną ręką, rozbił się na chodniku, i rozlał plamą ognia. Żar zmusił napastników do cofnięcia się.
Właśnie wtedy zza rogu, wezwane przez kogoś, wyjechały dwa ciężarowe wozy Sił Obrony pełne uzbrojonych żołnierzy. Kierowca pierwszego w ostatniej chwili zobaczył zbiegowisko przed maską wozu. Zakręcił gwałtownie w lewo i trafił w latarnię. Wóz wywrócił się do góry kołami akurat w środku płonącej plamy benzyny. Przygniótł kilku atakujących. Kierowca drugiej ciężarówki ciasnym skrętem ominął przewrócony pojazd i wpadł na tłum stojących za nim. Roztrącając i miażdżąc ludzi, wóz wbił się w oszkloną witrynę kwiaciarni po przeciwnej stronie ulicy. Rozległ się trzask, brzęk tłuczonego szkła, po którym nastąpiła chwila nienaturalnej ciszy przerywana jękami poranionych ludzi.
Po tej szczególnej chwili obie ciężarówki i tłum ludzi ogarnęła kula ognia. Podmuch eksplozji przewrócił Puttkamellę, a Iksem rzucił o mur. W okienkach płonących ciężarówek widać było gwardzistów, którzy nie zdążyli opuścić metalowych pułapek. Ktoś, płonąc jak pochodnia, wybiegł poza granicę ognia, po to tylko, aby znieruchomieć na bruku parę metrów dalej.
W pierwszym odruchu Iks chciał ruszyć na pomoc, ale żar był zbyt mocny, palił twarz i oczy.
Użytkownik: gosiaw 06.09.2008 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Im dłużej wpatruję się w ... | hburdon
"Im dłużej wpatruję się w konkursowy fragment nr 20, tym większą żądzą zemsty pałam. :)"

W trosce o zdrowie a może nawet życie ;) mego biednego męża, przyznam się, że to ja go na tę dwudziestkę namówiłam. :P To co? Mam zgadywać teraz ten fragmencik? :) Na razie zero skojarzeń.
Użytkownik: hburdon 06.09.2008 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Im dłużej wpatruję się w... | gosiaw
Ha ha ha. [mściwie zaciera ręce] Myślcie oboje, nie będę wam jeszcze podpowiadać. :)
Użytkownik: pawelw 06.09.2008 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Im dłużej wpatruję się w ... | hburdon
Ha, mam!

12. Marek Huberath, Gniazdo światów.
Użytkownik: hburdon 07.09.2008 11:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, mam! 12. Marek Hub... | pawelw
Ech, no zgadza się, niestety. ;)
Użytkownik: hburdon 07.09.2008 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
13.
Przebiegł jeszcze ćwierć mili, po czym zwolnił tempo do szybkiego marszu. Oddychał ciężko. Był zmęczony. Po przejściu kolejnej mili odpoczął, oglądając się wstecz i napawając się przepełniającym jego nozdrza, jakże przyjemnym zapachem spalenizny. Ponieważ nie było już straży pożarnej, wozów strażackich ani strażaków, którzy mogliby ugasić ten, czy jakikolwiek inny pożar, istniało spore prawdopodobieństwo, że ogień będzie się rozprzestrzeniał. Wszystko zależało od kierunku wiatru. Pożar mógł trwać wiele tygodni. Mogło spłonąć całe P., później zaś ogień może skierować się na południe, paląc domy, wioski, farmy, pola uprawne, łąki i lasy. Kto wie, może zdoła dotrzeć aż do T.H. i unicestwi zakład, w którym go przetrzymywano. A stamtąd jeszcze dalej! Właściwie...
Ponownie skierował wzrok na północ, w stronę G. Widział to miasto bardzo wyraźnie, wielkie wygasłe kominy mierzące w niebo, jak kredowe znaki na jasnobłękitnej tablicy. Za G. znajdowało się Chicago. Ile tam było zbiorników z paliwem? Ile stacji benzynowych? Ile pociągów stało na bocznicach, pociągów towarowych przewożących paliwo i łatwopalne środki uprawy roślin? Ile było tam slumsów, chałup, szałasów i baraków, które można podpalić jedną zapałką?
Ile miast było hen, za G. i Chicago?
Wszystko wskazywało, że cały kraj był dostatecznie dojrzały i gotowy do spalenia, zwłaszcza w te letnie, upalne dni, gdy słonko przygrzewało aż miło.
Iks, uśmiechając się, wstał i pomaszerował dalej. Jego skóra poczerwieniała. Wyglądał teraz jak wrzucony do wrzątku homar. Nie czuł na razie bólu, choć tej nocy nie pozwoli mu on zasnąć i będzie utrzymywać go w stanie silnego podniecenia.
W wyobraźni widział już znacznie większe i wspanialsze pożary, które wznieci w niedalekiej przyszłości. Oczy miał łagodne, przepełnione radością i absolutnym szaleństwem. Były to oczy człowieka, który odkrył sedno swego przeznaczenia i gorliwie przejął nad nim pełną kontrolę.
Użytkownik: pawelw 14.09.2008 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. Przebiegł jeszcze ćw... | hburdon
No i niestety, nie wiem. Parę pomysłów się nie potwierdziło, a więcej nie mam... :(
Użytkownik: hburdon 14.09.2008 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: No i niestety, nie wiem. ... | pawelw
Ależ talerz. A to przecież "Bastion" Kinga i Śmieciarz, naczelny podpalacz w tej książce. :)
Użytkownik: hburdon 07.09.2008 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
14.
Główny poziom bazy partyzantów mieścił się osiem metrów pod powierzchnią gruntu; mogliby się tam bronić dość długo. Jej zniszczenie było podstawowym zadaniem Skalpela. Straszliwej mocy promień jego lasera ciął ziemię jak masło; mknął szybko i pewnie, po spirali, ku środkowi celu. W pięć sekund przebył całą zaprogramowaną drogę. Po czym w tytanowej kuli satelity nastąpiła implozja, błysnęły na moment jego dysze i posłuszny autodestrukcyjnemu algorytmowi Skalpel runął w atmosferę, spalając się do nierozpoznawalnych szczątków.
Podziemna baza partyzantów już nie istniała; wyżej, na powierzchni ziemi, szalał pożar. Niecka zaczynała się zmieniać w szalone inferno.
Major pozwolił, by ogień rozprzestrzenił się na prawie całą kotlinę, po czym wydał rozkaz.
- Tlenówka.
Grzmotnęło i po stromej paraboli wspiął się w błękit cygarowaty pocisk. Po chwili eksplodował: na niebie jęła się w błyskawicznym tempie rozrastać tłusta chmura. Major odkręcił zawór butli z powietrzem.
Pożar zgasł w ciągu kilku minut: chmura — złowrogi ciemny stwór rozpełzły po nieboskłonie - piła tlen, wysysała go spod siebie jak wampir krew z ofiary.
Użytkownik: hburdon 07.09.2008 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
15.
Było lato i ziemia smażyła się na patelni na słonecznym żarze. Cały naród żął żyto na polach, koło pustych chałup wałęsały się drobne dzieci, a psy spały w cieniu, aby zdobyć siły na nocną służbę. Nagle na końcu wsi wypełznął w górę kłąb czarnego dymu, a po chwili strzecha na niebiesko pomalowanej chaty buchnęła ogniem. Zdyszany, rozpaczliwy krzyk pobiegł przez pola i zwoływał wszystkich na ratunek. Złe, rude płomienie, jakby przerażone tymi głosami, zaczęły pożerać chatę szybko i zachłannie, aby im jej nie wydarto. Śmiertelna trwoga spędziła ludzi z pól. Iksa, usłyszawszy o pożarze, biegła, skacząc przez rowy i płoty, a za nią gonił pies D., zawsze gdzieś opodal wokół niej krążący. Wbiegła w ludzką gromadę, bezradną i przerażoną, i piskliwym głosem zaczęła wydawać rozkazy, taką zaś u wszystkich budziła wiarę i zaufanie, ze rozpacz ludzka ocknęła się i zrozumiała, co należy czynić, aby zdławić ogień, szydercze wydający głosy, i nie dać mu rozszerzyć się na inne chaty, co zbite w gromadę, jak zastrachane kuropatwy, patrzyły na pożar malutkimi oczyma okienek.
Płonąca chata należała do biednej młodej wdowy, mającej swoje pólko daleko stąd, aż pod lasem. W tej chwili dopiero przybiegła, padając co krok, rozepchała ludzi i krzyknęła nieludzkim głosem:
- Tam jest moje dziecko!
Usiłowała skoczyć w ogień, ale śmiertelnie zmęczona długim biegiem zwaliła się jak kłoda.
- Matko Boska! - krzyknęli ludzie.
Stępiałym, bezradnym wzrokiem wpatrzyli się w chatę, która po raz pierwszy w swoim szarym i w ziemię zapadłym życiu pyszniła się - wspaniałym pióropuszem ognia. Przez drzwi i okna buchał żrący dym skłębioną, gęstą chmurą.
- Tam jest dziecko! - ozwał się piskliwy, rozdzierający głos Iksy.
Na wszystkich twarzach widać było zgrozę. Ten i ów uczynił ruch, jakby gotował się do skoku, lecz nikt nie skoczył. Chata płonęła jak pochodnia, a ogień, ze wściekłej uciechy, ciskał w górę płonące szczapy z krokwi. Jeszcze chwila, a wszystko runie i zapadnie się, czyniąc stos dymiący i syczący.
- Jezus, Maria! - krzyknął ktoś w tej chwili.
- Panienka! Panienka! - buchnął głos tak gorący jak ten pożar.
Iksa przeżegnała się i jednym susem skoczyła przez niskie, czarnością dymu buchające drzwi. Za nią - o dziwo! - skoczył jej mądry pies, wydawszy z gardła jakieś głuche bulgotanie. Króciutka chwila wydała się wszystkim ciężkim, długim wiekiem. Ludzie nie śmieli odetchnąć, a serca w nich umarły. Matka dziecka wparła dzikie, oszalałe spojrzenie w drzwi swojej chaty, blada jak śmierć. Poruszyła ustami, lecz nie mogła wymówić słowa. A po chwili, udręczonej i strasznej, wydarło się z ludzkich piersi jakieś wielkie, szczęśliwe, radosne szlochanie: w otworze drzwi ukazała się Iksa, osmolona, czarna, słaniająca się na nogach. Sukienka tliła się na niej, kosmyki włosów były spalone. Jedną ręką zasłaniała usta, drugą cisnęła do piersi dziecko, na pół uduszone, lecz żywe. Wtedy pożar, jakby rozwścieczony, że wydarto mu łup, zasyczał z nienawiści, buchnął bardziej niż dotąd krwawo i ciężarem swego rudego gniewu tak przytłoczył nieszczęsną chałupę, ze nagle zapadła się, jakby z góry uderzona obuchem. Spośród trzasku belek i spośród syczenia ognia wydobył się wtedy nagły, przejmujący skowyt: to pies D. ginął bohaterską śmiercią, przywalony pożarem, którego nie uląkł się, albowiem wierne jego, psie serce kazało mu pójść za swoją panią, którą miłował aż do śmierci.
Użytkownik: hburdon 07.09.2008 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
16.
Piętnastu ptaszkom na pięciu drzewach
Ognisty podmuch piórka rozwiewa.
Ale że ptaszki nie mają skrzydeł,
Jaki pożytek z małych straszydeł?
Czy lepiej upiec żywcem w pożarze,
Czy też udusić w ogromym garze?

Płonie chrust i płoną liście,
Oświetlimy noc rzęsiście.
Płonie paproć i jedlina
Na uciechę dla [...]
Ja hej!

Upieczemy, uwarzymy,
Udusimy, usmażymy,
Piórka już skwierczą,
Oczka już szkliste,
Będą ptaszki na pieczyste.
Tłuszczyk się topi, chrupią kości,
[...] tańczy już z radości,
[...] banda ginie,
[...] hula po dolinie
Ja hej!
Ja harri hej!
Ja hoj!
Użytkownik: pawelw 08.09.2008 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: 16. Piętnastu ptaszkom n... | hburdon
14. Jacek Dukaj - Z kraju niewiernych
15. Kornel Makuszyński - Panna z mokrą głową
16. Hobbit

To wszystko znalazłaś szukając konkursowej 20? ;)
Użytkownik: hburdon 08.09.2008 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: 14. Jacek Dukaj - Z kraju... | pawelw
He he he. :) Nie szukając, tylko w momencie zwątpienia, kiedy doszłam do wniosku, że nigdy tej 20 nie znajdę. Mściwość mnie wtedy ogarnęła. Ale jak widzę, radzisz sobie bez trudu, tylko 13 z moich ci została - 13 równie pechowa jak w głównym konkursie? :)
Użytkownik: dita 07.09.2008 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubie kontrkonkursy - moż... | Aquilla
17. „Nagle drgnęła. Z początku myślała, że to jedna z tych biało czerwonych plam, które wywołane wysiłkiem tańczyły jej pod powiekami, ale ta wśród wiosennej nocy migotała żółto.
Ogień!
Zmrużyła oczy, piekące od spływającego z czoła potu, ale nie, to nie przewidzenie. Krzyki tam, u stóp góry, płonęła chata.
- Na wszystkie piekielne…
Osunęła się na ziemię, przytrzymując drzewa. Co to może być?
Nagle ujrzała, jak od płonącej chaty odrywa się niewielki płomyk. Na ten widok chciała się prawie przeżegnać, płomień biegł przez pole, jakby miał nogi, kierując się w tę stronę, gdzie niebieski mrok skrywał drugie gospodarstwo.
Małe światełko odnalazło prostą drogę przez pola. Patrzyła na nie i wreszcie zrozumiała. To jakiś człowiek niósł płomień, biegł ile sił w nogach, jak najdalej od płonącej chałupy.
To R. podłożył ogień!
Wąskie wargi H. rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Nawet w obliczu grożącej katastrofy nie mogła nie podziwiać jego pomysłowości. Zaraz jednak uśmiech zastygł jej na ustach, wiedziała przecież, co to oznacza. R. uciekł z aresztu, nad głową wisiał mu wyrok, a teraz oskarżą go jeszcze o podłożenie ognia!
Chyba, że lawina zejdzie naprawdę. […]
Ognik zatrzymał się, zniknął.
H. nie śmiała nawet mrugnąć okiem.
I znów pojawił się, przy węgle domu.
Usłyszała nowe krzyki, dźwięk pękającego szkła.
Trzasnęły drzwi, ludzie nawoływali się, teraz docierało to do niej wyraźnie.
- Pali się! Pali! Pożar! […]
Nikt najwyraźniej nie gonił mężczyzny z pochodnią, a on wolno pokonywał teraz stromiznę góry, kierując się, jak sądziła H., ku szczytowi. Niczym robaczek świętojański pełz rzez błękitny mrok wzdłuż ścieżki, której ona nie widziała.
Zapłonęła trzecia zagroda.”
Użytkownik: pawelw 11.09.2008 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: 17. „Nagle drgnęła... | dita
17. Grethe May Lerum, Rozstajne drogi.

A teraz zapraszam do konkursu. :)

Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: