Dodany: 01.09.2008 10:35|Autor: matis

Powieść drogi?


...No, chyba jednak raczej nie... Przede wszystkim trudno "Dzieje przygód..." uznać za powieść fabularną. Pretekstowa fabuła to relacja z powrotu tytułowego Josepha Andrewsa z Londynu do rodzinnych okolic. Przez większość czasu w drodze towarzyszy mu przyjaciel, pastor Abraham Adams. Bohaterowie dużo rozmawiają, spotykają osoby pomyślane przez autora jako ciekawe egzempla różnych cech (na przykład skąpstwa, dobroczynności, dobrego życia itp.). Spore partie tekstu to po prostu pubowe rozmowy Abrahama Adamsa (z różnymi osobami) o tym, jak żyć przystoi. Jeżeli ktoś czytał "Tristrama Shandy", niech oczekuje czegoś podobnego.

Dodam jeszcze, że jakoś mnie drażnił fakt bezkarności zła - taki mam gust soplicowski... Już tłumaczę, w czym rzecz - co chwila jakiś paskudnik bohaterom "robił koło pióra", zaś czytelnik za całą pociechę miał to, że w cudowny sposób dobrym i prawym udawało się ujść z życiem. Rozumiem, że taka była rzeczywistość, a Fielding jako jeden z prekursorów nie miał jeszcze opracowanych wzorców powieściowego happy endu, ale i tak to przykre :}.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1040
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: