Dodany: 20.07.2008 18:10|Autor: Ruby Tighfield

Recenzja nagrodzona!

Książka: Dziewczynka w czerwonym płaszczyku
Ligocka Roma

2 osoby polecają ten tekst.

Opowieść o matce i córce


UWAGA! Recenzja zdradza treść utworu!


Po raz pierwszy sięgnęłam po te wspomnienia w wieku siedemnastu lat. Po przeczytaniu wpadłam w rozpacz. Nie, nie dlatego, że bolały mnie losy Autorki, ale moja niewrażliwość. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że nie potrafię wywołać w sobie choćby krzty sympatii do bohaterki? Może cień współczucia, ale nie sympatii. Ja, współczująca każdemu skrzywdzonemu, której smutne oczy dzieci z domów dziecka śniły się po nocach... Może nieco zbyt patetycznie stwierdziłam, że książka ta obnażyła prawdę o moim człowieczeństwie i czym prędzej wyrzuciłam ją z serca i głowy.

Minęły lata, skończyłam szkołę średnią, zbliżam się do finału studiów, a lista przeczytanych książek znacznie się zwiększyła. Jeszcze raz sięgnęłam po Ligocką. Sama nie wiem, czego się spodziewałam. Potoku łez czy może dogłębnego zrozumienia poranionej ludzkiej duszy?

Wspomnienia te są bardzo obszerne, obfitują w wiele szczegółów. Nie jestem szczególną fanką jakichkolwiek biografii, ale bardzo dziwi mnie jedna kwestia. Skoro Ligocka urodziła się w 1938 roku, to skąd u niej ta zadziwiająca pamięć do drobiazgów? Czy to już fikcja literacka? Może popisuję się teraz brakiem elementarnej wiedzy dotyczącej pisania wspomnień, ale doprawdy nie rozumiem. Ja ze swojego wczesnego dzieciństwa pamiętam jedynie kilka – kilkanaście obrazów.

Książkę można podzielić na dwie części: dzieciństwo i dojrzałe życie. Podczas gdy pierwszą czytało mi się bardzo dobrze, to druga kompletnie mnie zawiodła. Takie dzieci jak Autorka określa się mianem trudnych. Faktycznie, wiele przeżyła, dziecinne lata spędziła ukrywając się, nie miała zabawek, nie wychodziła pobawić się z innymi dziećmi, często chorowała. Jednak to, co wybacza się dziecku, nie przystoi już człowiekowi dojrzałemu. Wydaje mi się, że skoro Ligocka tak wcześnie musiała dojrzeć, to odbiła to sobie później. Uciekanie w chorobę, wieczna histeria i zamartwianie się. Jeden nieudany związek, drugi, trzeci… Odpychanie od siebie matki, uciekanie w świat artystyczny, który opisuje jakby mimochodem, ale z dumą. Opowieści o pierwszych pocałunkach z Piotrem Skrzyneckim, założycielem legendarnej już Piwnicy pod Baranami, strojeniu się i wydawaniu wszystkich pieniędzy na szpilki, a później niemal żebranie o jedzenie wywołują we mnie, niestety, niesmak. Może się mylę, ale mnie takie zachowanie, czyli z jednej strony depresja, a z drugiej opowieści o klipsach, kojarzy się z dużym dzieckiem. I powtarzane często słowa „moja wina, to ciągle moja wina” to nie jej wyznanie, ale w tym momencie pusty slogan.

To nie życie Autorki jest świadectwem tamtych czasów, ale jej matki. To jest dopiero przykład! Pochodząca z inteligencji kobieta, która zmuszona była do egzystencji w getcie, która nie wstydziła się prosić wszystkich o pomoc, nie dla siebie, ale dla swojego ukochanego, jedynego dziecka. To nie była kobieta wychowana na lwicę, miała być tylko żoną i matką. A jednak okoliczności zmusiły ją do podjęcia tak radykalnych kroków. Cierpiała w samotności, nie umiała przeciwstawiać się córce, która ciągle biegała gdzieś z artystami i nie chciała, aby matka ułożyła sobie na powrót życie. Zmarła także w samotności.

Bardzo szanuję Romę Ligocką za szczerość. Bez skrępowania opowiada o swoich histeriach, uzależnieniu od leków, o aborcji, a także o swoich uczuciach w stosunku do matki i ojca. Nie ukrywa też swojej krótkiej fascynacji komunizmem, co szczególnie cenię, bo naprawdę wiele osób, które przeżyły to samo, ciągle się wypiera swoich politycznych sympatii.

Teoretycznie rozumiem przesłanie tej książki: jak wojna potrafi zmienić życie człowieka i oddziaływać na nie bardzo długo. Mam jednak mieszane uczucia. Autorka była dzieckiem, dzieci widzą, zapamiętują, ale chyba nie wszystko. Wydaje mi się, że to nie wojna wywarła na nią taki wpływ, ale wszystkie te rozmowy po. Powrót ojca z obozu, nocne rozmowy, wspominanie cierpienia i rozpamiętywanie win. Z drugiej strony jednak rozumiem, że tych demonów nie da się po prostu wyrzucić z pamięci i świadomości. Bez względu na to, co Autorka by zrobiła, to i tak pozostanie z nią. Być może w mojej recenzji momentami przeczę sama sobie. Nazywam Ligocką dużym dzieckiem, by po chwili rozgrzeszać ją traumatyczną przeszłością. Jak już wyżej powiedziałam, mam bardzo mieszane uczucia. Irytacja często irracjonalnym zachowaniem dorosłego człowieka miesza się ze współczuciem i chociaż próbą zrozumienia jej cierpienia.

Wspomnienia te nauczyły mnie jednego. To nie wiedza o zagładzie Żydów, nie wiedza o powojennym, odradzającym się życiu Krakowa. To wiedza o kobiecie, która pokazała mi, że można całkowicie zmienić swoje życie dla swojego dziecka.

Jednego jestem pewna, nie jest to książka do przeczytania i zapomnienia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 19794
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: WBrzoskwinia 21.07.2008 13:33 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Recenzja zdradza t... | Ruby Tighfield
Zasób i stopień szczegółowości wspomnień z dzieciństwa to kwestie osobowe, psychologiczne (podobnie, jak pamięć fotograficzna niektórych). Ona zatem mogła pamiętać to lepiej, niż my na ogół pamiętamy nasze dzieciństwo.
Druga strona medalu ma charakter bardziej społeczny. Małe dziecko dorastając styka się ze wspomnieniami starszych o sobie oraz o rzeczywistości tego czasu, w czym nieraz przewijają się szczegóły. Tę samą rolę źródła mają wtórnie fotografie, listy itp. Mechanizm jest taki: mieliśmy dwa latka, więc sami nie pamiętamy, czy i jaki był nowy samochód sąsiada, ale nasza rodzina ma go na na obrazkach i doskonale pamięta, że niebieski, i że gdy nas sąsiad wiózł wokół podwórka, kot wyskoczył i przy nagłym hamowaniu rozkwasiliśmy sobie nos, babrząc różową sukienkę (a na zdjęciu z tego objazdu widać jeszcze, że na sukience mamy broszkę w kształcie dwóch wisienek, we włosach kokardę). Ponieważ kiedy mieliśmy 5 - 10 - 15 lat, sto razy opowiadali nam historię o samochodzie i rozbitym nosie, toteż mając lat 20-50-100 po prostu dobrze to pamiętamy, i to często jako swoje własne wspomnienie (tzn. często zupełnie nie mając świadomości, co jest naszym autentycznym wspomnieniem, a co wspomnieniem "przejętym"). Ten mechanizm jest dobrze uchwycony w "Kiełbiach we łbie" Zielińskiego(?), literacko takiej sobie, za to znakomitej dokumentalnie, tzn. właśnie z punktu widzenia szczegółu, realiów (zresztą to też książka autobiograficzna, no i autobiografie na ogół mają do siebie tę specyficzną szczegółowość).
Z własnej obserwacji ludzi podnoszę trzeci czynnik, ale to przypuszczenie. Odnoszę wrażenie, że osoby, które miały nieszczęśliwe dzieciństwo, pamiętają przeciętnie więcej i lepiej (taki dziwny fenomen: lepiej pamiętają to, o czym nie myślą, nie mówią, czego nigdy nie wspominają ani oni, ani rodzina, znajomi itd. Może negatywne doświadczenia są trwalsze w pamięci? Sami przecież też pamiętamy takich niemało, bodaj czy nie więcej, niż tych dobrych?).
Użytkownik: aleutka 21.07.2008 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Recenzja zdradza t... | Ruby Tighfield
Musze powiedziec ze "Dziewczynke..." czytalam dawno, ale nie odnioslam wrazenia, ze bylo tam cos, czego kilkuletnia dziewczynka nie moglaby zapamietac. Pod koniec wojny miala przeciez okolo siedmiu lat. Doswiadczenia traumatyczne, a mozg bardzo podatny na bodzce. Ja sama mam takze szczatkowe wspomnienia z tak wczesnego dziecinstwa, ale to niczego nie rozstrzyga. Ludzie pamietaja bardzo roznie.
Z Dziewczynki.. zapamietalam wlasnie ten sposob opisywania swiata - dorosla osoba oddajaca swiat widziany oczami malego dziecka. Pamietam jak opisywala wyrzucanie jakichs przedmiotow i potem pada zdanie "Moge zachowac moj plaszczyk." To bardzo mnie poruszylo, bo pokazalo tak bardzo prawdziwie reakcje malej Romy. Utrwalaja jej sie w umysle obrazy, ktorych tragiczne znaczenie dotrze do niej dopiero pozniej, pamieta przede wszystkim wlasne uczucia i to jak myslala o plaszczyku. Zapamietuje duza ilosc skorzanych wojskowych butow - i to tez jest przeciez w pelni zrozumiale, bo ledwo od ziemi odrosla.

Lucy Maud Montgomery pisala gdzies, ze jednym z jej najwczesniejszych wspomnien jest pogrzeb matki (i jest to jej rzeczywiste wspomnienie, a nie opowiesc rodzinna, bo zapamietala bardzo dokladnie chlod policzka matki i to jak sie zastanawiala, dlaczego mama lezy i nie wstaje, i dlaczego wszyscy mowia biedne dziecko). Maud miala wtedy niecale dwa lata chyba. (Wikipedia podaje 21 miesiecy). Pisala zreszta ze jej pamiec dziala w obrazach i wracaja do niej bardzo wyrazne w wielu szczegolach.

Z innej polki na przyklad wspomnienia Astrid Lindgren wlasnie z wczesnego dziecinstwa sa najplastyczniejsze. O ile dobrze zrozumialam to okres dojrzewania zapamietala dosc mgliscie. Tak ze bywa bardzo roznie, tu by sie chyba psycholog musial wypowiedziec. Wykluczyc tego w kazdym razie nie mozna.
Użytkownik: jolietjakeblues 25.07.2008 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Recenzja zdradza t... | Ruby Tighfield
Ja wiem... Chyba nie przeczysz sobie samej, a właśnie szukasz odpowiedzi. Próbujesz znaleźć jakąś prostą receptę i na książkę, i na Ligockę - dziewczynkę, kobietę. Może trzeba przeczytać kolejne jej ksiązki? Może tam znajdziesz odpowiedź?
Może nie wiesz jeszcze, może nawet sobie tego nie wyobrażasz, choć przecież rozgrzeszasz Romę Ligocką i rozumiesz jej traumę, jak wielki wpływ przeżycia z dzieciństwa mogą mieć na późniejsze zachowania! Stąd te wszystkie depresje, neurozy, nieprzystosowania, szarpania się, zamęt w partnerstwie, trudności w nawiązywaniu kontaktów, pozucie braku zrozumienia i tak dalej.
Poza tym bądź pewna, że silne przeżycia zapamiętuje się od najwcześniejszego dzieciństwa. To się przypomina, to zostaje, to kłuje. Nawet, gdy nie pamiętasz tego od zawsze, to każdy rok życia za pomocą jakiegoś już "dorosłego" wydarzenia potrafi je przypomnieć, znaleźć gzieś tam w głębi serca, duszy, umysłu. Znaleźć, przywołać i zmienić nagle dorosłe życie.
Koniecznie czytaj dalej Ligocką!
A jeżeli chodzi o traumy Holocaustu, to i Kertesza!
Użytkownik: visia 28.07.2008 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Recenzja zdradza t... | Ruby Tighfield
Ciekawa, niecukierkowa recenzja. Książkę czytałam i podobała mi się. Sama Roma jako dorosła kobieta jest rzeczywiście irytująca i cieszę się, że ktoś podziela moją opinię. Ale jako pisarka porusza, patrzy wnikliwie; styl książki wciąga.
Wierzę, że może dużo pamiętać z dzieciństwa. Ja też sporo pamiętam. A z wiekiem interpretujemy zapamietane obrazy i tak budujemy nasze wspomnienia. Mogę pamiętać piżamkę, zamknięcie z dala od rodziców, płacz i moją rozpacz. Natomiast wiem skądinąd, że jako dwuletnie dziecko leżałam w szpitalu i bardzo rozpaczałam. Gdybym opowiadała moje wspomnienia też posiłkowałabym się obecną wiedzą o faktach, a nie jedynie obrazami. Więc nie wietrzę tu oszustwa :) Tak czy inaczej: recenzja super - bo szczera. A książka? Podobnie!
Użytkownik: notmemna19 21.01.2009 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Recenzja zdradza t... | Ruby Tighfield
Uważam, że mylisz sie w stosunku do tego, iż jako małe dziecko mogła wcale nie pamietać tych wydarzeń i są one częsciowo fikcyjne.. Nie wiem kim jestes, jakie masz życie i jakie miałaś dzieciństwo. Wiem jednak jakie miałam ja. Pamiętam również wiele swoich przeżyć z wczesnego dzieciństwa. Miałam wiele trudnych chwil, jako małe dziecko byłam bita, można by rzec katowana i nie zawsze fizycznie. Uwierz, że znęcanie psychiczne pozostaje w pamięci jak 'wczorajszy' dzień. Nie wiem, byćmoze każdy jest inny, każdy inaczej zapamiętuje, czy też zostawia sobie w głowie niektóre sprawy, czy przeżycia ale wiem, że mając 3 latka przeżyłam tyle trudnych chwil przeżyłam naparwde wiele i nie zapomne tego raczej nigdy, nawet nie chce.. To co widziała Pani Ligocka na własne oczy, to co musiała przeżywać każdego dnia, jest nie do zapomnienia.. Takie jest moje zdanie:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Użytkownik: Pingwinek 06.12.2013 04:00 napisał(a):
Odpowiedź na: UWAGA! Recenzja zdradza t... | Ruby Tighfield
Mnie również opowieść o dzieciństwie Romy czytało się bardzo dobrze. I właśnie na tematykę "wojenną" liczyłam, sięgając po tę książkę. Relacja z powojennego życia autorki/bohaterki mnie nie poruszyła, zaś sama Ligocka zirytowała swoim trudnym charakterem i zniesmaczyła swoją infantylnością. Ale kreacja postaci jest na pewno w jakiś sposób autentyczna. Po sobie widzę, jak obecną "niedojrzałością" (powiedziałabym: żywotnością) odbijam sobie dorosłe lata dziecinne i młodzieńcze. Znam depresję, nieprzystosowanie, niezrozumienie, niekontaktowość, histeryzowanie i nadwrażliwość. Dlatego - chociaż pisarka nie budzi we mnie sympatii - staram się jej nie oceniać... nawet jeśli to "klasyczne" użalanie się nad sobą (które chyba też znam).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: