Dodany: 12.07.2008 20:31|Autor: Laila
"Nie czytaj mojego pamiętnika, kiedy mnie nie będzie"[1]
Nirvana to dla mnie i moich rówieśników nie tylko zespół muzyczny. To także coś w rodzaju symbolu buntu, młodzieńczych ideałów, nastoletnich problemów, początku trudnego procesu wychodzenia z dzieciństwa. Byłam jeszcze dzieckiem, gdy z przegrywanych kaset słuchałam na okrągło "Smells like teen spirit" i innych piosenek, nie rozumiejąc ani tekstu, ani tym bardziej przesłania, lecz z uczuciem, że ta muzyka wyraża wszystkie emocje, jakie kłębią się wewnątrz mnie.
Wciąż nie przestałam lubić muzyki Nirvany, choć teraz dostrzegam w tekstach utworów zupełnie inne rzeczy. Zapewne jak każdy słuchacz, odbieram słowa napisane przez Cobaina w bardzo osobisty sposób, odczytując je na podstawie własnych doświadczeń. I jak w przypadku innych twórców, interesująca jest kwestia tego, co sam Cobain chciał w nich przekazać, co go inspirowało, jaki był jego proces twórczy, jakie doświadczenia ukształtowały go jako artystę.
Nie ukrywam, że kupując "Dzienniki", miałam nadzieję poznać choć część odpowiedzi na powyższe zagadnienia. I muszę przyznać, że w pewnym sensie nie zawiodłam się, choć jednocześnie dostałam coś nadto, i wciąż mam wątpliwości, czy ta wiedza jest mi potrzebna, czy jest potrzebna komukolwiek.
"Dzienniki" nie są "typowym" pamiętnikiem. To spisane z notesów prowadzonych przez Cobaina jego listy do przyjaciół i znajomych, plany koncertów i nowych wydawnictw, scenariusze teledysków, fragmentaryczne notatki z przebiegu dnia, zestawienia ważnych dla niego piosenek, w końcu jego własne wiersze i początkowe wersje tekstów utworów Nirvany. Co jakiś czas pojawiają się też teksty o sytuacji politycznej czy społecznej, refleksje na temat muzyki rockowej, fragmenty prozy poetyckiej. Całości dopełniają rysunki Kurta, komiksy przedstawiające absurdalne historie i projekty okładek.
Warto tutaj podkreślić dbałość, z jaką wydawnictwo Zysk i S-ka podeszło do „Dzienników”. Prosta, czarna okładka, intrygujące oko Cobaina, godny pochwały minimalizm. Dużą zaletą książki są wspomniane już przedruki rysunków i tekstu oryginalnego, nakreślonego rozedrganym, nierównym charakterem pisma artysty. Ważną rolę odgrywają też przypisy.
Ta wysmakowana forma kryje w sobie treść, która z pewnego punktu widzenia warta jest poznania. Przejawia się w niej talent artysty – ostrość i bezkompromisowość pióra, piękno niektórych rysunków, poruszająca poezja, w której chyba najwyraźniej ukazuje się złożona osobowość Cobaina.
Jednocześnie podczas lektury trudno nie poczuć wstydu podglądacza, który nie może powstrzymać pokusy zajrzenia do czyichś najintymniejszych przeżyć, myśli, które zazwyczaj skrywa się głęboko, zostawia dla siebie. Trudno czytać o procesie powolnego popadania w uzależnienie, trudno znieść ładunek emocjonalny, z jakim Kurt opisuje swoje prywatne życie. I trudno jest czytać te zapiski, wiedząc, jak skończyło się jego życie, lub nie patrzeć na nie przez pryzmat tego zakończenia.
I warto przed lekturą zapytać samego siebie: czy jestem gotowy zajrzeć komuś do głowy, nawet gdy ten ktoś już nie żyje (co, moim zdaniem, wcale nie jest powodem, by naruszać czyjąś intymność)? Czy poznanie na wylot osobowości artysty jest potrzebne, by czerpać z jego twórczości? Czy niezbędna jest nam do tego wiedza o wrażliwości twórcy, czy też wystarczy nam nasza własna wrażliwość?
I czy wiążący jest zakaz z początku pamiętnika, który cytuję w tytule, czy też zdanie z tej samej stronicy zapisków: "Przejrzyj moje rzeczy i rozgryź mnie"[2]?
-----
[1] Kurt Cobain, „Dzienniki”, tłum. Dagmara Chojnacka, wyd. Zysk i S-ka, 2002, s. 5.
[2] Tamże.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.